Ks. Kaczkowski: to mnie oburza w katolikach

Ks. Kaczkowski: to mnie oburza w katolikach
(fot. D. Kramski)
Logo źródła: WAM ks. Jan Kaczkowski, Joanna Podsadecka

"Można spotykać zarówno pseudowierzących katolików z ustami pełnymi frazesów, którzy innych ludzi traktują użytkowo, okłamują ich, manipulują nimi, wykorzystują, jak i niewierzących personalistów, którzy obok cudzej krzywdy nigdy nie przejdą obojętnie." - Ks. Kaczkowski w rozmowie z Joanną Podsadecką o stosunku wierzących do niewierzących, zbawieniu poza Kościołem i o jedności.

Joanna Podsadecka: Konserwatywni biskupi krytykowali Jana Pawła II za zbyt daleko posuniętą otwartość, szczególnie za spotkanie międzyreligijne w Asyżu, gdzie spotkało się 150 przedstawicieli dwunastu największych religii świata, w tym religii dharmicznych, rdzennych wyznań afrykańskich i amerykańskich oraz shintō. Na ołtarzu, przed którym modlili się zebrani, umieszczono posążek Buddy. Papież Franciszek, mówiąc o dialogu międzyreligijnym, apeluje, by było w nas dość dobrej woli, żeby tworzyć "harmonię różnorodności". Wydaje mi się, że w polskim Kościele wciąż dominuje nieufność w stosunku do tych, którzy nie są na nasz obraz i podobieństwo. Co pięknego jest w idei dialogu?

Ks. Jan Kaczkowski: Pomaga zbliżać się do ideału: "Abyście byli jedno". Jedność (ale przecież nie jednolitość), wzajemna miłość - czujemy, że w tym jest sens. Dialog międzyreligijny wciąż wydaje się trudniejszą kwestią niż ekumenizm, ponieważ sztuczne często podziały w ramach chrześcijaństwa łatwo zaobserwować. Widzę piękno w sięganiu do najstarszych tradycji. Z tego, przy dobrej woli wielu stron, może się rzeczywiście utworzyć piękna symfonia. Jestem bardzo wrażliwy na takie historyczne sprawy dotyczące liturgii. Każdy odłam chrześcijaństwa w tej sferze liturgii czy zwyczajów coś zachował. Warto to pozbierać jak koraliki i stworzyć z nich piękny, wielobarwny wzór.

Ty chyba lubisz rozmawiać z ludźmi wyrażającymi wątpliwości, z ludźmi, którzy szukają, a często są poza Kościołem.

DEON.PL POLECA

Bardzo lubię rozmawiać z takimi ludźmi, także o sprawach Kościoła, bo czasem wrzucają pytania, które z wnętrza Kościoła mogłyby nie paść. My, katolicy, mamy czasem takie poczucie, że popełniamy wielki grzech, gdy się wypowiemy albo nawet będziemy czuli inaczej niż Kościół.

Czyli tacy rozmówcy odsłaniają nowe przestrzenie w naszym myśleniu?

Jak najbardziej. Wszystkich zachęcam do tego, żeby wystawili łebek ze swojego okopu.

Jerzy Turowicz przez tyle lat próbował się przebić z przekazem, że krytyka Kościoła może płynąć z jego wnętrza, z miłości, z pragnienia, by był coraz lepszy. Chyba mu się nie udało do tego przekonać... Nie powstała w Polsce szersza formacja, która uważa to za oczywiste.

Wielka szkoda, bo autorytetu większego niż autorytet pana Turowicza - którego biografia dowodzi, że krytyka Kościoła może płynąć z miłości - nie znajdziemy w Polsce. Uważam, że został zmarnowany pewien potencjał intelektualny. Rzeczywiście bardzo trudno jest krytykować z wnętrza Kościoła, bo natychmiast zostajemy oskarżeni, że działamy w imię liberalnych i lewackich sił.

Założyciel "Tygodnika Powszechnego" lata temu pisał, że "pytania, na które nie udzielono odpowiedzi, nie przestają istnieć".

I to jest odpowiedzialność każdego z nas, co z tymi pytaniami zrobimy.

Wróćmy do tematu innych religii. Człowiek już tak jest skonstruowany, że na ogół swój pogląd uważa za słuszniejszy od innych. Czy małżonkowie, z których każde jest wyznawcą innej religii, powinni próbować przekonywać się do religii partnera?

Na pewno należy się powstrzymać od nachalnego nawracania. Trzeba pozwolić człowiekowi być sobą. Natomiast przy okazji ślubu katolicy powinni oświadczyć, że zrozumieli istniejące obowiązki  trwania przy swojej religii i wychowywania w niej dzieci.

Pytanie od czytelnika DEON.pl: "Kilka dni temu do mojego domu zapukali świadkowie Jehowy. Przeczytali jakiś fragment Pisma i zapytali, czy się z nim zgadzam. Bardzo mili ludzie. Zadali też pytanie, czy jeżeli każdy będzie pilnował swojego sumienia, to na świecie będzie lepiej. Na odczepnego odpowiedziałam, że na pewno. Mam pytanie: co nie tak jest z tymi Jehowymi? Przecież opierają się na tym samym Słowie Bożym co my, upowszechniają je, czytają Pismo Święte. Wielu ludzi podających się za katolików tego nie robi. Rodzice nigdy nie pozwalali mi rozmawiać ze świadkami Jehowy, »bo jeszcze cię w coś wciągną«. Skoro jednak rozmawiają o Jezusie i starają się Go naśladować, to dlaczego są tak odrzucani przez Kościół katolicki? Chrystus »jest drogą, prawdą i życiem«. Ale chrześcijanie są mniejszością w całym ludzkim społeczeństwie. Czy to oznacza, że wszyscy innowiercy czy ludzie niewyznający żadnej religii żyją niezgodnie z prawdą?"

Absolutnie nie. Jeżeli żyją tylko w zgodzie z własnym sumieniem, to mają mieć nadzieję, że będą zbawieni na poziomie wierności własnemu sumieniu. Także my, katolicy, kiedy się nie zgadzamy z oficjalną nauką Kościoła, ale wewnętrznie jesteśmy przekonani, że to my mamy rację, powinniśmy iść za głosem naszego sumienia, bo ono, nawet błędne niepokonalnie, obiektywnie obowiązuje. Kościół nie odrzuca świadków Jehowy, ale rzeczywiście widzę problem pogardy, która się panoszy w różnych miejscach. To jest to, do czego wciąż wracamy - problem braku otwartości na drugiego człowieka w ogóle.

Przytoczę pewną sytuację. Do naszego hospicjum, które jest bardzo przyjazne świadkom Jehowy, trafiła jedna z osób tego wyznania. Powiedziała mi, co ją skłoniło do tego, by znaleźć się u świadków Jehowy. Pochodziła z małej wioski, w której, gdy pojawiali się świadkowie  Jehowy - jak to w miłosiernym, katolickim społeczeństwie - bywali obrzucani obelgami. Jej, wrażliwej dziewczynce przygotowującej się do Pierwszej Komunii Świętej, było ich żal. Zaprzyjaźniła się z nimi, zajęli się opieką duchową nad nią i w związku z tym przystąpiła do ich związku wyznaniowego. Czuje się w nim bardzo szczęśliwa i cały czas głosi tę prawdę, w którą wierzy. Bardzo chciała mnie nawrócić, ale się oparłem.

Pytanie od czytelnika DEON.pl: "Czy istnieje coś takiego jak prawdziwy Kościół? Z racji mojego związku z osobą, która jest członkiem Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, jestem często konfrontowana z pojęciem »prawdziwy Kościół«. Doprowadziło to do wielkiego zamieszania w mojej głowie. Czy naprawdę trzeba być członkiem jakiegoś Kościoła, żeby zostać zbawionym? Dlaczego osoba dobra, postępująca zgodnie z zasadami Ewangelii, nie ma szansy na zbawienia czy też ma szansę na gorsze zbawienie?"

Otóż istnieje jeden, święty, powszechny, czyli katolicki, Kościół. My, którzy w nim trwamy, mamy prawo mieć pewność co do naszego zbawienia. Chrystus Pan, który jest ciałem i głową Kościoła, zapewnił nas o tym, mówiąc: "Będę z wami aż do skończenia świata". Osoby, które wierzą zgodnie z własnym sumieniem i są wyznawcami innej religii - jeżeli czynią to w pełni dobrowolnie i z ogromnym przekonaniem, graniczącym z pewnością - będą zbawione na poziomie wierności własnemu sumieniu. Dokładnie tak samo będzie z osobami niewierzącymi, ale dobrymi, postępującymi zgodnie z zaleceniami Ewangelii. Absolutnie nie istnieje coś takiego jak "gorsze zbawienie". Zbawienie i potępienie jest niestopniowalne.

JP: Oburza Cię, gdy katolicy patrzą z góry na niewierzących?

Bardzo. Mój ojciec, określający siebie jako niewierzący, ma takie wyczucie w kwestiach moralnych, że ufam mu bardziej niż sobie. W sytuacjach kryzysowych wiele razy pomagał mi podjąć słuszną decyzję. Doskonale wiesz, że na co dzień można spotykać zarówno pseudowierzących katolików z ustami pełnymi frazesów, którzy innych ludzi traktują użytkowo, okłamują ich, manipulują nimi, wykorzystują, jak i niewierzących personalistów, którzy obok cudzej krzywdy nigdy nie przejdą obojętnie.

Często jesteś pytany, komu się łatwiej odchodzi z tego świata - wierzącym czy niewierzącym. I czego żałują, gdy już wiedzą, że zostało im mało czasu.

Bardzo często. Może więc dobrze będzie tu na te pytania odpowiedzieć. Mam taką obserwację, że łatwiej się umiera tym, którzy kochali. Jeśli uporządkowałaś to, co trzeba, nie ma w Tobie kurczowego trzymania się życia. (...).

Jeśli doświadczyłeś od ks. Jana czegoś dobrego - poprzez książki, internetowe wpisy, filmy, wywiady, rozmowy - nie zatrzymuj tego dla siebie. Opowiedz o tym. Niech dobro się mnoży! Zostaw swój wpis na dacierade.pl

Bądź na bieżąco. Obserwuj profil na Facebooku:

Ks. Kaczkowski: to mnie oburza w katolikach - zdjęcie w treści artykułu

Dlaczego warto zamówić książkę u nas?

  • Zamawiając u nas, otrzymasz książkę najszybciej (wysyłka startuje 27 września, oficjalna premiera nastąpi 10 października. Wysyłki zrealizujemy zgodnie z kolejnością zamówień - im wcześniej zamówisz, tym szybciej dostaniesz)
  • Z kodem DRDEON -25%

"Dasz radę" możesz zamówić tylko w internetowej księgarni Wydawnictwa WAM

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ks. Kaczkowski: to mnie oburza w katolikach
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.