Korzenie są po to, byśmy wiedzieli, skąd jesteśmy. Są bardzo ważne, ale nie mogą okazać się na tyle silne, żeby nam nie pozwoliły odlecieć ku wolności - ks. Jan o relacji z rodzicami i czwartym przykazaniu w najnowszej książce "Dekalog księdza Jana Kaczkowskiego"
Katarzyna Szkarpetowska: Kocha Ksiądz swoich rodziców?
Ks. Jan Kaczkowski: Oczywiście! Są dla mnie ogromnymi autorytetami.
Jak czcić ojca, który jest na przykład łachudrą? Albo matkę, która swoje nowo narodzone dziecko porzuca na śmietniku?
Tych akurat niekoniecznie trzeba czcić. Jeżeli ojciec jest łajdakiem, pije alkohol i urządza w domu awantury, to nikt nie każe naśladować jego poczynań. Co więcej, może obserwując takiego ojca, sami nie będziemy chcieli pójść w jego ślady i jego błędy staną się dla nas ostrzeżeniem.
Jaką więc przyjąć postawę wobec takich rodziców?
Prawdziwą, realną. Nie ma co udawać, że zawsze było w porządku.
Wybaczyć im?
Myślę, że najważniejsze jest bardzo uczciwe oddzielenie faktów od emocji i powiedzenie na głos: "Miałem do ciebie pretensje w dzieciństwie czy wtedy, kiedy byłem nastolatkiem. Wydarzyło się to, to i tamto, a mi trudno to tobie przebaczyć i zapomnieć. Nie jestem w stanie tych emocji z siebie w tej chwili wyrzucić, ale nie pozwolę, żeby twoje zło mnie teraz zniszczyło, dlatego niech te emocje pójdą z tobą". Po dojściu do tej prawdy już sobie dalej poradzimy.
Dziś w wielu domach relacje rodzic-dziecko sprowadzają się do nakazów i zakazów (ze strony rodziców) oraz ich przestrzegania bądź nieprzestrzegania (ze strony dziecka). Dzieci nie ufają rodzicom, rodzice są podejrzliwi wobec dzieci, w tym wszystkim brakuje szacunku i miłości. Dlaczego te relacje słabną?
Może dlatego, że ludzie się nie przytulają…
Usłyszałam ostatnio takie zdanie, że dwa najcenniejsze dary, jakie rodzice mogą dać swoim dzieciom, to skrzydła i korzenie. Ksiądz by się pod tym podpisał?
Uważam, że to bardzo słuszne. Korzenie są po to, byśmy wiedzieli, skąd jesteśmy. Są bardzo ważne, ale nie mogą okazać się na tyle silne, żeby nam nie pozwoliły odlecieć ku wolności.
Ojciec z przypowieści o miłosiernym ojcu pozwolił swemu synowi odejść. A czy wyrazem miłości nie byłyby słowa: "Synu, zostań"? Przecież kochać dziecko to też mówić: "Tam nie idź".
"Synu, zostań" miał prawo powiedzieć, ale skoro tego nie zrobił, to znaczy, że uszanował jego wolność. Ojciec powiedział: "Dziecko, wszystko tutaj, co moje, jest twoje, ale jeśli mimo wszystko chcesz iść, nie zatrzymuję cię". Gdzieś między słowami wyraźnie zabrzmiało: "Będę na ciebie czekał". Ewidentnym znakiem miłości ojca było to, że on wychodził po syna wielokrotnie, a kiedy
go zobaczył, gdy ten był jeszcze daleko, wybiegł naprzeciw, rzucił mu się na szyję i dalej historię znamy.
Miłosierny ojciec przyjął to, że syn odwrócił się i że może nie wrócić. Tak postępuje Pan Bóg wobec nas? Pozwala nam nawet, byśmy odeszli i nie wrócili? Jest w Nim zgoda na to?
Chciałbym być o tym przekonany.
Chciałbym, czyli nie jestem?
Są momenty, że bywam w pełni, ale czasami wątpliwości mącą moją pewność.
Starszy syn nie był zadowolony z powrotu brata. Kiedy myślę o tej przypowieści, to widzę obraz Kościoła w Polsce - ugrzecznione rodzeństwo (z moherowymi berecikami na głowie) bardzo chętnie zatrzasnęłoby przed nosem drzwi Kościoła rodzeństwu wywrotowemu. Dlaczego tak jest?
A to ugrzecznione rodzeństwo nie błądzi?
Błądzi.
No właśnie… Choćby wtedy, kiedy z niechęcią mówi o innych, o całych grupach społecznych. Trzeba by więc je skonfrontować z własną grzesznością.
Jak do tych sytuacji, które odnoszą się do relacji dziecko‒rodzic, nie zawsze łatwych relacji, wprowadzać Pana Boga?
Nienachalnie. Najlepiej zacząć od modlitwy.
(fragment pochodzi z książki "Dekalog księdza Jana Kaczkowskiego")
Dlaczego warto zamówić książkę u nas?
- Zamawiając u nas, otrzymasz książkę najszybciej (obecnie jest dostępna tylko u nas: zamawiasz, a my od razu wysyłamy)
- Z kodem DEKALOGD -25%
"Dekalog księdza Jana Kaczkowskiego" możesz zamówić tylko w naszym sklepie internetowym
Skomentuj artykuł