"Babcia stała za nami murem, którego nikt nie był w stanie zburzyć"
Wczoraj zakończyliśmy naszą akcję na Dzień Babci i Dziadka "Młodzi Duchem". Przeczytajcie koniecznie, co napisali nasi Czytelnicy!
Poprosiliśmy naszych Czytelników, by z okazji Dnia Babci i Dnia Dziadka opisali nam, jakie relacje łączą ich z dziadkami. Więcej o akcji można przeczytać tutaj: Rozpoczynamy akcję na Dzień Babci i Dziadka | MŁODZI DUCHEM
Na początek publikujemy tekst Zofii Żylicz:
Moi dziadkowie, którzy obecnie żyją to moja babcia Ela ,dziadek Janek i bunia Madzia. Dziadkowie są to dla mnie osoby, którym jestem wdzięczna za wiele rzeczy które mogłam i mogę się od nich uczyć. Przede wszystkim szacunku do każdego człowieka nie zależnie kim jest ta osoba i jaką wykonuje pracę.
Moja babcia Ela jest miłośniczką psów, a szczególnie Jamników. Gdy jeszcze poruszała się sprawnie sama, chodziła na spacery i zawsze wyglądała za jakimiś czworonogiem. Dzięki temu poznała chyba wszystkich właścicieli psów z naszej okolicy. Obecnie ma mniej sił aby chodzić na spacery i pandemia spowodowała, że rzadko kiedy wychodzi z domu. Obecnie ogląda przechodzące psy patrząc przez okno.
Lubię bardzo przychodzić odwiedzać dziadków i słuchać opowieści babci Eli o swoich czasach młodości, o czasach studiowania medycyny. Niesamowite jest dla mnie to jak bardzo wiedza medyczna poszła do przodu, szczególnie jak słucham opowieści o tym czego uczona była moja babcia na studiach a czego ja się uczę obecnie.
Mój dziadek jest fizykiem i w moich oczach jest osobą, która poświęciła całe swoje życie nauce. Od dziadka Janka uczę się pracowitości. Pamiętam takie zdanie, które powiedział dziadek "Tylko pracowitością można osiągnąć wiele”. Jego słowa dla mnie były bardzo prawdziwe ponieważ pochodził z rodziny wielodzietnej a udało mu się ciężka pracą osiągnąć bardzo dużo. Dziadek pomagał z wielką cierpliwością mi i mojej siostrze w przygotowaniach do matury z matematyki a nie była ona naszą najmocniejszą stroną. Pamiętam też taką historię, jak miałam pewnie z 10 lat i dostałam od dziadka 5 zł z okazji imienin pomimo tego, że u mnie w domu się ich nie obchodzi. Do dziś to zdarzenie mnie wzrusza myślę, że szczególnie dlatego, że dziadek pamiętał o tym dniu moich imienin.
Niesamowite jest dla mnie to, że dziadkowie pomimo swojego wieku, niedługo kończą 90 lat, są w świetnej kondycji intelektualnej. Czytają mnóstwo książek, rozwiązują krzyżówki, posługuje się językami obcymi.
Historia z nazywaniem babci Madzi 'bunią' jest taka, że została babcią, gdy jak mówi, czuła się jeszcze młodo w związku z tym nie chciała być nazywana babcią i tak zostało do dziś. Bunia Madzia jest nowoczesną babcia ponieważ komputer i internet nie są dla niej zagadką, a wręcz świetnie się nimi posługuje. Na youtubie znajduje nowe pomysły i przepisy kulinarne, ogląda seriale i wiadomości. Bunia jest dla mnie osobą, która swoją miłość do innych wyraża przez gotowanie. Gdy jeżdżę do buni w odwiedziny to zawsze wracam z dwoma torbami wypełnionymi jedzeniem. Bunia uwielbia grać w Scrabble w które jest zresztą bardzo dobra. Często zaprasza koleżanki i razem często długimi godzinami w nie grają.
Dziadkowie są to osoby, które kibicują mi od samego początku moich studiów medycznych. Zawsze w czasie sesji każda z babć modli się na różańcu. Wystarczy, że daję znać kiedy kolejny egzamin i o której i mogę być pewna, że wsparcie duchowe mam zapewnione.
Pandemia spowodowała, że prawie w ogóle nie widzieliśmy się z dziadkami aby nie stanowić dla nich zagrożenia. Myślę, że to doświadczenie spowodowało, że jeszcze bardziej zaczęłam doceniać niedzielne obiady rodzinne na które oni zawsze do nas przychodzili do domu.
Wydaje mi się, że taki czas izolacji od innych ludzi był trudno dla wszystkich, ale myślę , że był też szansą aby uświadomić sobie jak każdy z nas potrzebuje bardzo innych osób. I jak ważne jest to aby dbać o relacje szczególnie o te z naszymi najbliższymi nam osobami.
Dziękuję Wam babciu Elu, buniu Madziu i dziadku Janku, że towarzyszyliście mi od samego początku mojego życia aż do teraz gdy wkroczyłam już w dorosłe życie.
(fot. unsplash.com)
Kolejny tekst przesłała do nas Justyna Dubiel:
Babcia, która pomogła Mamie nas wychować, kiedy Tata w wieku 32 lat przegrał walkę z chorobą. Babcia, która zaprowadzała nas do szkoły, uczyła tabliczki mnożenia, gotowała obiady. Babcia, dzięki której zawsze w domu było ciepło, pomimo panującej zimy na zewnątrz. Babcia, która dzwoniła do nas 3 razy dziennie, gdy poszłyśmy na studia, pytając czy wszystko dobrze i czy niczego nam nie brakuje. To Ona, z sercem na dłoni pokazała nam, dwóm małym dziewczynkom, że świat jest taki piękny. Czuwała, przytulała, wspierała dobrym słowem, dzieliła z nami smutki i radości. Stała za nami murem, którego nikt nie był w stanie zburzyć. Tak wiele jej zawdzięczamy. Nauczyła nas, że żadna praca nie hańbi, że osiągniemy dużo, jeśli będziemy iść przed siebie w zgodzie z własnym sumieniem. Babcia, która z dumą oglądała nasze dyplomy inżynierskie. Babcia, która z łzami w oczach składała nam życzenia podczas naszych ślubów. Ta, która tryskała radością na widok wyczekanego prawnuka. Babcia, która mimo wybuchu pandemii głęboko wierzyła, że Bóg uzdrowi świat z choroby.
Mieliśmy to szczęście, że babcia mieszkała z nami. Pandemia nie ograniczyła naszego kontaktu tylko do telefonów. Mogłyśmy ją widzieć codziennie, cieszyć się z jej obecności, liczyć na dobre słowo podczas tych trudnych czasów.
Babcia...Babcia, która odeszła od nas w maju, cichutko, w samotności w szpitalu, gdzie nie mogłyśmy się z nią pożegnać. Babcia, która nie doczekała się prawnuczki urodzonej 4 dni po jej śmierci.
Taka zawsze była, wrażliwa, niezłomna, wytrwała i NASZA. Taką będziemy ją pamiętać. I w tym roku, 21 stycznia, pierwszy raz zamiast z bukietem kwiatów i czekoladkami, pójdziemy na cmentarz ze zniczami, zapalić światełko, które doleci do nieba. Światełko, które Ona zobaczy i będzie wiedziała, że ciągle o niej myślimy i ją kochamy.
Babcia, której tak bardzo nam teraz brakuje.
(fot. unsplash.com)
Swoją historią związaną z dziadkami podzieliła się z nami także Asia:
Chciałabym podzielić się swoją historią związana z moimi dziadkami a tak naprawdę to z pradziadkami. Jako dziecko, spędzałam u pradziadków większość czasu, można powiedzieć, że u nich mieszkałam, a w domu byłam weekendowym gościem. Pradziadkowie dali mi ciepło domowe, otoczyli troską, opieką, miłością. Mieli jeden pokój w którym były dwa łóżka i stał duży stary piec kaflowy, dziadek co rano rozpalał w piecu, a babcia przygotowywała dla nas śniadanie, zupę mleczną z bułką, kiedy śniadanie było gotowe wspólnie siadaliśmy do stołu.
Pomagałam babci w codziennych obowiązkach, chodziłyśmy razem na zakupy, na spacer do parku. Dziadkowie bardzo się starali, abym miała przybory szkolne i mogła jeździć wspólnie z klasą na wycieczki szkolne. Zawsze kiedy nastawała noc słyszałam jak moi dziadkowie leżąc w łóżku odmawiają wspólnie modlitwę. A co niedziele zawsze byli w kościele.
Mój pradziadek zmarł, kiedy miałam 15 lat. Prababcie straciłam na początku stycznia, odeszła w wieku 100 lat. Byli bardzo dobrymi ludźmi i zawsze będą w moim sercu. Nauczyli mnie jak się modlić, jak trwać przy Panu Bogu, nauczyli mnie i pokazali mi jak powinna wyglądać prawdziwa rodzina. Do końca życia będę dziadkom za to wdzięczna. I jest mi bardzo miło, że tutaj mogę się podzielić częścią historii z mojego życia.
(fot. unsplash.com)
Oprócz wnuków do naszej akcji zaprosiliśmy też obecnych dziadków. Swoimi refleksjami na temat bycia babcią podzieliła się z nami pani Anna Haltof:
Co mi daje być babcią?
Drugą wspaniałą młodość! I szczęście na tym etapie życia (60+), starzenia się i wzrastania w starości, bo lat tylko przybywa a ubywa sprawności i sił; czas emerytury to dla mnie nie smutne i gnuśne oczekiwanie, choroby i nowe leki, ale życie inaczej, inaczej dla własnej rodziny i innych ludzi.
Zostałam babcią ponad 6 lat temu, 4 marca 2014 roku. A właściwie już wcześniej, gdy syn pewnego dnia letniego/jesiennego, nie pamiętam już dokładnie, wpadł z żoną do nas i głośno powiedział…. Mama, przygotuj się, zostaniesz babcią! I tak się zaczęło. Oswajanie i zamyślanie nad słowem babcia, wspominanie moich obu babć (krótko je znałam, dziadka żadnego) i fantazje; jak może być, marzenia; jak będzie. Na pewno będę babcią inną niż te w mojej pamięci i te babcie, odległe, dalekie, żyjące poza moim miastem i krajem, które być może słabo pamiętają synowie.
Dziś wiem, że bycie babcią to duża odpowiedzialność, radość i miłość, której nic nie zastąpi.
Każde moje spotkanie z wnukami, gdy mnie odwiedzają lub gdy odbieram je z przedszkola, to nasz czas. Mamy swoje pomysły, zabawy i swoje rozmowy, poznawanie świata, które ja im proponuję. Oni dają mi siebie przez opowieści i umiejętności, które ostatnio nabyli; skoki na jednej nodze przez cały pokój, fikołki na łóżku, układanki w całości, nawet te ze 120 kawałków, włączanie i obsługa komputera, nauka ang. przez gry na telefonie taty, nowy rysunek i nowa litera. Zachwycam się nimi i chwalę niemal bez końca, cieszę się razem z nimi i jak oni jestem szczęśliwa i ciekawa świata, każdej nowości i zmian o każdej porze roku. Są radośni i szczęśliwi, lubią zabawy z innymi dziećmi na podwórku a też uwielbiają wyjazdy z rodzicami, gdzieś w Polskę i dalej, takie mają możliwości. Są życzliwi i otwarci na inne dzieciaki, pomoc dzieciom – to te zbiórki, rozmowy w przedszkolu, domu i u mnie.
Mój czas na emeryturze upływa na moich nowych zainteresowaniach - praca wolontariuszki, o czym wnuki wiedzą i zawsze są gotowi (także jak ich rodzice) w czymś mnie wesprzeć.
Razem dużo czytamy; uwielbiają i ja też, gdy siedzimy razem blisko i czytamy, czasem tak długo aż do bólu gardła i chrypki. Mam dziś więcej czasu niż kiedyś dla własnych dzieci; pracowałam w szpitalu, także w soboty, niedziele i święta, wtedy wszystko było szybko, krótko i w pędzie, byle nie za długo, by zdążyć. Dziś mogę wolniej i dłużej, z cierpliwością i dużą uwagą z nimi rozmawiać, opowiadać o świecie, przyrodzie, przeszłości, i ich rodzicach, odpowiadać na pytania, a ciągle ich przybywa i są coraz trudniejsze. Bywa, że oglądamy razem filmy, wtedy ja potrzebuję wyjaśnień, gdyż to oni znają współczesnych ulubieńców filmowych dzieci, ale razem lubimy kota Filemona, Bolka i Lolka, przygody czeskiego Kretka i inne starocie z czasu rodziców. Lubimy robić coś razem w kuchni (gofry, naleśniki, kluski, placki) a to się stało wyzwaniem dla ich taty i czasem sobota to wspólne rodzinne wypieki lub przygotowanie śniadania czy obiadu.
Dzisiaj mam czwórkę wnucząt. Każde obdarzam taką samą miłością i uwagą, po prostu przybywa kolejny i czas na następną porcję serca dla Nowego Dziecka. Każde jest inne i chcę być babcią każdego z nich; także tych dzieci, które tutaj w Polsce babci nie mają, tęsknią do niej, bo została gdzieś bardzo daleko i jest tylko wspomnieniem własnego kraju.
Wnuki to przyszłość a ja im mogę przekazać im przeszłość, lecz tylko wtedy gdy jestem z nimi w dobrej relacji i dobrym kontakcie z ich rodzicami, wtedy też trwa ta dobra ciągłość pokoleń, o której i ja marzyłam kiedyś i nadal pracuję nad tym by to się działo.
Skomentuj artykuł