Bogactwo daje szczęście? Pamiętaj o tym, gdy wydajesz pieniądze
"Czas to pieniądz" słyszę już od małych dzieci. Czy tak jest w rzeczywistości? Czy w naszym zabieganym świecie największą walutą naprawdę stały się pieniądze? No i czy dają one szczęście? Badania psychologiczne pokazują coś zupełnie innego.
Złota Kaczka nie miała racji
Mały Lutek, najzwyklejszy na świecie szewczyk, ogromnie chciał być bogaty. To zrozumiałe. Jeszcze nie znał wyników badań Justin Wolfers i Betsy Stevenson, dwóch ekonomistek, które udowodniły, że w krajach bogatszych ludziom żyje się szczęśliwie. No ale któż nie wolałby się smucić w najnowszym mercedesie zamiast na rowerze? Bogactwo smutku nie zabierze, jednak zdecydowanie je osłodzi. Lutek już to czuł pod skórą. Kiedy nagle stał się bogaty, kupował wszystko jak szalony, ubrał się u najmodniejszych krawców, kupił dorożkę i stał się w jeden dzień wielkim panem. Każdy z nas ma na poczekaniu kilka takich rzeczy, które kupiłby, gdyby tylko było go stać. A Lutka w końcu było stać na wszystko, o czym marzył. Niestety, musiał spełnić jeden podstawowy warunek, który na początku zupełnie mu nie przeszkadzał, ale z czasem stał się bolesny. Miał wszystko, co chciał, pod warunkiem że się tym z nikim nie podzieli. Szybko przekonał się, że pieniądze dają szczęście tylko wtedy, kiedy możemy się nimi dzielić. Inaczej wszystko w końcu się nudzi. A co o tym mówią badania?
Szczęście to dzielenie się
Lara Aknin z University of Canada w latach 2006-2008 zebrała dane od 235 tys. respondentów na temat wydawania pieniędzy, i okazało się że wydawanie pieniędzy na innych daje o wiele więcej satysfakcji, niż wydawanie ich jedynie na siebie. W innym badaniu wzięło udział 820 respondentów, a jego rezultaty również jednoznacznie pokazały, że lepsze samopoczucie powoduje wydawanie pieniędzy na innych niż na siebie. Z kolei 207 studentów z Kanady i Afryki Południowej stwierdziło jednogłośnie, że zdecydowanie lepiej poczuli się, kupując torbę z prezentami dzieciom, niż sobie.
Kiedy człowiek robi dobre rzeczy dla innych, uruchamia się w jego mózgu produkcja endorfin, co świadczy o tym, że wspieranie i pomaganie innym jest kluczem do zrozumienia człowieka i tego, w jaki sposób udało mu się stworzyć tak ogromne społeczeństwa.
Pieniądze szczęścia nie dają
Elizabeth Dunn i Michael Norton w swojej książce "Happy Money - The Science of smarter Spending" podają sześć sposobów wydawani pieniędzy w taki sposób, aby gwarantowały szczęście. Wynika z nich, że:
- Zdecydowanie lepiej kupować doświadczenia niż rzeczy. O wiele więcej szczęścia da wyjazd z kimś kogo się lubi, niż kupowanie wielkiego telewizora w cenie wycieczki.
- Kupowanie sobie nagród warto rozdzielać w czasie. Działa to podobnie jak serial, który bardziej cieszy, oglądany z przerwami, niż od razu.
- Warto „kupować” sobie wolny czas. Poczucie szczęścia zdecydowanie zwiększa czas spędzony z przyjaciółmi.
- Ważne jest odkładanie konsumpcji, czyli płaćmy teraz, ale konsumujmy potem. To daje poczucie czekania, które z kolei determinuje poczucie szczęścia.
- Warto inwestować w innych. Daje to większe poczucie szczęścia, niż inwestowanie w siebie.
- Za każdym razem, kiedy chcemy wydać pieniądze, warto zastanowić się, co innego mógłbym zrobić z tą kwotą i czy zakup tej kolejnej rzeczy naprawdę da mi szczęście.
Okazuje się więc, że warto przemyśleć nasze codzienne wydawanie pieniędzy na rzeczy mniej ważne, a czasem zupełnie niepotrzebne.
"Czas to… TY"
Cassi Mogilner oraz Michael Norton z Harvard University przeprowadzili eksperyment, który wskazuje na dobroczynny wpływ inwestycji w kogoś, jednak inwestycją tą nie były pieniądze ale czas. Biorący udział w eksperymencie uczestnicy mieli wykonywać przeróżne zadania. Od takich zupełnie bezsensownych, wykonywanych tylko dla siebie, po pisanie listów dla chorych dzieci lub sprawdzanie czyichś prac. Następnie odpowiadali na pytania dotyczące tego, w jaki sposób starcza im czasu na wszystko. Okazało się, że uczestnicy, którzy poświęcili chociaż 5 minut dla dzieci, mieli tego czasu znacznie więcej niż osoby, które poświęciły go tylko dla siebie, którzy z kolei mocno podkreślali, że sporo czasu marnują. Wyniki badań pokazały, że poświęcanie czasu dla innych subiektywnie daje człowiekowi poczucie, że ma go więcej.
Listy miłosne lekiem na fobie
Hannach Brencher, młoda absolwentka college’u w jakiejś małej miejscowości w USA, nagle znalazła się w Nowym Jorku na studiach i w żaden sposób nie potrafiła się odnaleźć w tym wielkim mieście. Nie chciała być z innymi ludźmi, czuła się rozdrażniona, a z drugiej strony - wcale nie chciała czuć się samotnie. Miała wszelkie objawy fobii społecznej. Sama znalazła na to lek. Zaczęła pisać listy miłosne do obcych ludzi i podrzucać je na ławki w parku, w bibliotece, w kawiarniach i na uczelni. Opowiadając o tym w BBC, stwierdziła, że dzięki tym listom zupełnie zapomniała o swojej samotności. Listy Hannach stały się początkiem wielu podobnych akcji społecznych. Doprowadziły również do kolejnych badań, dotyczących wychodzenia z fobii społecznych.
Dr Lynn Alden i Jennifer Trew z University of British Columbia badali ludzi z wysokim poziomem fobii społecznej, namawiając ich, aby przez dwa dni w tygodniu dokonywali aktów życzliwości. Czasem to podarek, list, odwiedzenie chorego, podziękowanie komuś… Efekty były zdecydowanie lepsze, niż w ciężkiej terapii behawioralnej. Zapewne metoda dobrych uczynków nie może stanowić nowej terapii, jednak ten eksperyment wyraźnie pokazał, jak bardzo pomaganie innym daje nam samym szczęście. Pytanie tylko, czy przymus pomagania tak działa?
Przymus pomagania
Jonathan Berman i Deborah Small zbadali, czy przymus pomagania działa podobnie jak pomaganie z potrzeby serca. Badanych podzielili na trzy grupy, w której każdy uczestnik miał trochę pieniędzy do wydania. Grupa pierwsza musiała je wydać na siebie, podobnie jak bohater Złotej Kaczki, druga - na biedne dzieci. Uczestnicy trzeciej grupy mieli sami zdecydować, na co wydadzą otrzymaną gotówkę. W tej ostatniej grupie 43 proc. badanych zdecydowało się oddać pieniądze na cele charytatywne. Ta decyzja niezwykle ich zmęczyła, dając jednocześnie poczucie szczęścia. Zdecydowanie bardziej zmęczone były osoby zmuszone do altruizmu. Poziom szczęścia w obydwu grupach był podobny. Dowodzi to, że pomagać należy, jednak zawsze z głową. Wspieranie idei nie oznacza umierania dla niej. Grupa pierwsza natomiast w ogóle nie była zmęczona. Wynika z tego, że najbardziej meczący okazał się przymus wspierania idei pomagania.
Pomagacze łatwiej znajdą pracę
Dwójka badaczy z University of Amsterdam przeprowadziła badanie na 200 uczestnikach, aby wykazać, że ludzie, którzy pomagają, mają łatwość w znalezieniu pracy. Na rozmowach o pracę startowała dwójka kandydatów. Jeden był zdecydowanym samotnikiem, nie pomagającym nigdy nikomu w pracy. Drugą osobą był pomagacz, który nigdy nikogo nie odesłał bez okazania wsparcia. I właśnie zawsze ten drugi, gotowy do wspierania kolegów i koleżanek, wygrywał na rozmowach. Mało tego, proponowano mu od razu wyższą pensję.
Najważniejszy jest człowiek
Co roku w wielu miastach świata odbywają się maratony. Start, 42 kilometry na czas i meta. Wygrywa najlepszy. 15 kwietnia 2013 roku taki maraton odbywał się w Bostonie. Przeszedł jednak do historii nie z powodu niesamowitych rekordów świata, ale z powodu cudownych zachowań wszystkich zawodników. W jednym z koszy na śmieci umieszczonych na trasie, wybuchła bomba. Trzy osoby zginęły, 200 zostało rannych. Biegacze niemal natychmiast przestali biec po wygraną, ale rzucili się do pomocy. Mimo przebiegnięcia tak dużego dystansu, metą dla wielu okazały się ośrodki zdrowia, w których można było oddawać krew dla poszkodowanych.
W sytuacjach trudnych, ale i zupełnie zwykłych, człowiek potrafi oderwać się od siebie i spojrzeć na potrzeby innych. Pandemie, klęski żywiołowe, wypadki, a nawet zbiórki żywności czy środków na operację dla chorego dziecka - wszystko to pokazuje, że ludzkość buduje się, pomagając innym, a siła ludzi jest właśnie w… ludziach. Najważniejszy jest człowiek. Nie zapominajmy o tym.
Skomentuj artykuł