Dzieci są prawdziwe, nawet kiedy kłamią
Czy rzuciło się coś Państwu w oczy? Dzieci z wrodzoną siłą woli oddają się całe temu, co właśnie je zajmuje, co dzieje się w ich wnętrzu i co w danym momencie stanowi dominujący element ich dziecięcej egzystencji.
Wyrażają to słowami lub krzykiem, bez zahamowania i asekuracji. Dzieci nie są zdolne do "motywowania". Co najwyżej potrafią schlebiać, ale czynią to w tak jawny sposób, że ojciec, który namawiany jest przez swoją córeczkę do kupienia jej drugiego loda, musiałby być głupi, aby nie poznać, że jej umizgiwanie się nie wyraża niczego innego, żadnej innej prawdy, jak właśnie pragnienie jeszcze jednego loda.
Pod tym zachowaniem kryje się jednakże następna prawda, mianowicie ta, że owa córeczka rzeczywiście kocha swojego ojca, gdyż w przeciwnym razie nie potrafiłaby tak się do niego przymilać. Innymi słowy, cokolwiek by dzieci nie zrobiły, zawsze wyrażają prawdę, są autentyczne. Inaczej nie potrafią.
Paradoksalnie są prawdziwe i szczere nawet, kiedy kłamią. Wtedy zaraz się zdradzają. A to czerwienią im się uszy, a to machają nerwowo nóżkami, kiedy podnosząc niewinnie oczy, twierdzą to czy tamto, mijając się z faktami. Dzieci są bardzo świadome tego i mają zaraz wypisane na twarzy oraz w ruchach ciała, że ich słowa są sprzeczne z prawdą.
W przypadku kiedy mądry dorosły na takie dziecięce "kłamstwa" nie reaguje w moralizatorski, pełen oburzenia sposób, lecz zwraca im z uśmiechem uwagę na to, że między ich słowami a tym, co się za nimi kryje, istnieje ogromna różnica, najczęstszą ich reakcją jest natychmiastowa kapitulacja. Na twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Dzieci czują się zdemaskowane. A to znaczy również, że przez cały czas wiedziały, iż wypowiadają ustami coś, co kłóci się z rzeczywistością. Cierpliwy dorosły, który im to w umiejętny sposób wytknie, może, uśmiechając się przy tym z wyrozumiałością, zamiast przeszywać dziecko oburzonym lub wręcz karcącym spojrzeniem, natychmiast przywieść je do prawdy. To całkiem proste.
Kiedy zaś rodzice uważają, że swojemu oburzeniu muszą dać wyraz przy pomocy stosownej kary, wówczas dziecko oddala się całkowicie od prawdy, zaczynając na dobre bronić zębami i pazurami swojego kłamstwa. Przy tym może nawet tak dalece zabrnąć w swoją nieprawdę, że nie będzie już w stanie odróżnić tego, co rzeczywiste, od tego, co nieprawdziwe. Karaniem i moralizowaniem można zapędzić dziecko w całkowitą nieszczerość i nieautentyczność, a więc w coś, co właściwie jest zupełnie obce jego istocie.
Czy nie należy zatem w naszym myśleniu niejedno zrewidować? Tak, my nie lubimy języka prawdy. Ale możemy się go nauczyć od naszych dzieci. Nawet od tych bardzo małych.
Więcej w książce: Dzieci jak niebo - Wolfgang Bergmann
Skomentuj artykuł