Dziecko na drugim planie
Praca, jakakolwiek by ona była, o ile tylko jest uczciwa, stanowi zajęcie szlachetne i niezbędne. Angażujemy w nią wszystkie nasze talenty i pasję, zwłaszcza jeśli jest ciekawa i zajmująca.
W takim przypadku jest ona tym bardziej wartościowa, ponieważ umożliwia nam wykorzystanie naszych umiejętności i w pewnym sensie ich "zmaterializowanie".
Przebywanie z dzieckiem różni się od naszych czynności zawodowych. Musimy dostosować się do poziomu małej istoty. Napotykamy w tym miejscu na dwie trudności: z jednej strony jest to brak znajomości specyfiki dziecka, a z drugiej konieczność zmuszenia naszego mózgu do tego, żeby funkcjonował jak mózg dziecka, co nie jest łatwe i wymaga wysiłku. Wobec tych wymagań, odczuwanych jako "zinfantylnienie", praca może okazać się tym bardziej satysfakcjonująca. Dlatego dziecko często ostatecznie bawi się samo, a my poświęcamy mu mało czasu.
Jak zatem pogodzić pracę z wychowaniem dziecka, które potrzebuje naszego zaangażowania i aktywnej obecności? Odpowiedź jest prosta, choć niełatwo ją wdrożyć w życie: musimy wyznaczyć sobie granice. Praca jest ważna, ale nasze dziecko stanowi wartość nieporównywalnie większą. Jaki sens może mieć w naszym życiu największy nawet sukces zawodowy, jeśli "przegramy" nasze dziecko?
Jeśli nie uda nam się stworzyć z dzieckiem relacji prawdziwej, autentycznej, naznaczonej wzajemnym zrozumieniem i wspólnotą, w której, rzecz jasna, nie brak czasem kłótni, możemy stwierdzić, że jako rodzice ponieśliśmy porażkę.
Zebrania, podróże, spotkania związane z pracą, wymagające naszego zaangażowania, nie mogą w żadnym wypadku determinować naszej roli rodzica. Jesteśmy tym, kim jesteśmy: inżynierami, lekarzami, nauczycielami, pracownikami naukowymi, politykami, aktorami, robotnikami, urzędnikami itp. Jeśli jednak mamy dzieci, jesteśmy rodzicami i ponosimy wobec nich odpowiedzialność. Z szeregu przyczyn, których w tym miejscu nie będziemy omawiać, ale które powinny być dla wszystkich zrozumiałe, bycie rodzicem jest ważniejsze niż wszystko inne. Nigdy o tym nie zapominajmy!
Istnieją różne typy matek. Omówiliśmy je w książce Mama i jej niemowlę. Kalendarz pierwszego roku dziecka. W tym miejscu chcielibyśmy się zatrzymać nad typem "matka przewrażliwiona", dość często omawianym, ponieważ z tego rodzaju matkami najczęściej spotyka się pediatra.
Zrównoważona wrażliwość na potrzeby dziecka jest jedną z podstawowych cech dobrej matki. Nadmierna presja, powodowana strachem lub obawami o zdrowie lub bezpieczeństwo dziecka, sprawia, że matka staje się zbyt nachalna w stosunku do malucha, co z kolei generuje rodzaj niepokoju, który doprowadza do ograniczania jego swobody. "Nie rób tego, stój prosto, nie możesz iść..." - oto kilka uwag, które często zostają wypowiedziane w sytuacjach tego typu.
Nadmierna troska przekształca się zatem z czasem w chroniczny brak decyzyjności, który sprawia, że przewrażliwiona matka w każdej sytuacji dopatruje się wielkiego niebezpieczeństwa. Martwi się na przykład o zdrowie dziecka i nie zadowala diagnozą pediatry, ale konsultuje ją z kilkoma lekarzami lub sama zabiera się za prowadzenie interpretacji pseudomedycznych. Boi się, że dziecko się rozchoruje, a jej metody zapobiegawcze sprowadzają się szybko do ograniczania wyjść: trzyma dziecko w domu niczym pod kloszem.
Jedzenie z kolei, które uważa się za kwestię zasadniczą dla rozwoju dziecka, staje się prawdziwą obsesją.
Wybór szkoły to kolejny skomplikowany moment. Bez końca dopytuje się o nauczycieli, o środowisko itp.
Tymczasem trzeba z pewną pogodą ducha podejść do kolejnych etapów rozwoju i do związanych z nimi wyborów, mając przy tym świadomość, że niespokojna matka nieuchronnie wychowuje niespokojne dziecko wraz z wszelkimi tego konsekwencjami.
W tym kontekście trafne wydaje nam się stwierdzenie, że niepokój nie pomaga rozwiązywać problemów, a raczej je zaostrza. Relacja z dzieckiem zaś, zamiast być źródłem radości dla obojga (matki i dziecka), staje się niekończącym pasmem trosk.
Egotyczne wychowanie macierzyńskie doprowadza do tak zwanego "uwiązania matki", co z kolei uważa się za jedną z przyczyn obecnego "kryzysu człowieka" oraz jest źródłem fali dzieci egocentrycznych, które z czasem z przyjemności, wygody bierności lub z subiektywnego podejścia do życia uczynią okrutnego idola i nie będą chciały mieć własnych dzieci. (Giam-battista Torello)
Więcej w książce: BŁĘDY MAMY I TATY - Gianni i Antonella Astrei, Pierluigi Diano
***
BŁĘDY MAMY I TATY - Gianni i Antonella Astrei, Pierluigi Diano
Czy błędy popełniają dzieci, podczas gdy my, rodzice, jesteśmy nieomylni?
Tak naprawdę wszyscy wiemy, że to nieprawda.
Dostrzeżenie własnego błędu, przyznanie się do niego i gotowość do zmiany postępowania będą wyrazem naszej miłości i odpowiedzialności wobec dziecka, któremu daliśmy życie, a które teraz chcemy uczynić szczęśliwym.
Błędy mamy i taty to książka dla rodziców dzieci w wieku do 10 lat.
Poradnik omawia błędy popełniane w codziennym życiu, uczy budowania prawidłowej relacji z dzieckiem, by zapewnić mu emocjonalną stabilność i budować wiarę we własne siły.
Skomentuj artykuł