Jak wyjaśniać dziecku, co się dzieje podczas mszy?
Często słyszę, jak rodzice upominają dziecko podczas mszy świętej: nie gadaj, nie wierć się, nie wspinaj się, nie marudź… i tak dalej. Uważaj na te sformułowania!
Słuchałeś kiedyś godzinnego wykładu Wietnamczyka bez tłumaczenia? Ja też nie, ale jestem w stanie sobie wyobrazić mój poziom euforii (szczególnie jeśli nie podano kawy i ciasteczek). Kompletnie nie dziwi mnie zatem, że maluch w kościele nudzi się jak mops. Mam duże zrozumienie dla faktu, że inteligentny dwulatek próbuje zwyczajnie prysnąć.
Co w takim razie zrobić? Zacznij od wyboru miejsca
Idąc z przedszkolakiem lub mniejszym dzieckiem do kościoła zawsze siadaj w takim miejscu, by dziecko dobrze widziało kapłana i wszystko, co dzieje się przy ołtarzu. Nie przychodź zbyt wcześnie z maluchem na mszę św. Spokojnie, jesteś w tej szczęśliwej sytuacji, że pierwsze ławki w kościele zwykle zajmowane są na końcu. Przynajmniej w mojej parafii. Skorzystaj z tego.
Wiem, że są ciasne kościoły i sprawa może być trudniejsza. Postaraj się wtedy znaleźć taki punkt świątyni, by nikt dziecku nie zasłaniał. Masz obawy, że to za blisko, bo może będzie trzeba się z maluchem ewakuować? Spokojnie. Jak się rozwrzeszczy, to naprawdę nie jest istotne, z której ławki wychodzicie. I tak wszyscy na Was patrzą... (dobra, żartowałam).
Serio natomiast traktuję dobór miejsca w świątyni. Jestem wielkim przeciwnikiem trzymania przez godzinę dzieci w takim miejscu, w którym widzą wyłącznie plecy drugiej osoby, a właściwie to co poniżej pleców, bo dokładnie tam sięga wzrok dziecka. No wybaczcie, ale czy tak nie jest? Skoro maluszek niewiele rozumie, niech przynajmniej dobrze widzi.
Co robić, gdy dzieci nie chcą iść do kościoła w niedzielę? >>
Stanie blisko ołtarza pozwala zainteresować go tym, co się dzieje. Co prawda nie na długo, ale myślę, że dźwięk dzwonka i wejście celebransa robi wrażenie na dziecku.
Często słyszę, jak rodzice upominają dziecko podczas mszy świętej: nie gadaj, nie wierć się, nie wspinaj się, nie marudź… i tak dalej. Uważaj na te sformułowania! Staraj się ich używać jak najmniej, a najlepiej wcale. Niech msza święta nie kojarzy się dziecku z wieczny strofowaniem.
A co do gadania - jest bardzo potrzebne, o ile dotyczy mszy świętej.
O czym do dziecka mówić?
Pamiętam sytuację z dzieciństwa. Była adoracja. Bardzo długa, tuż po mszy świętej. Raz się wstawało, raz siadało. Ja w ławce jakieś harce wyczyniałam. Pojęcia nie mam, ile mogłam mieć lat, ale oparcia krzeseł były ponad moją głową. To zapamiętałam.
W pewnym momencie wszyscy uklękli. Postanowiłam wykorzystać sytuację i stanąć na klęczniku, by w końcu coś zobaczyć. Tata wyszeptał mi: Uklęknij. Oczywiście, ani mi się śniło. Stanęłam wręcz na palcach. Wtedy Tata dodał: Uklęknij, bo teraz jest najważniejszy moment. Nic więcej nie powiedział. Uznałam to jednak za wyczerpujące wyjaśnienie. Padłam natychmiast na kolana. A wrażenie tej chwili jest we mnie żywe do dziś, choć mam już 43 lata. W końcu zrozumiałam, że to całe godzinne trwanie w kościele ma jakiś sens. Tam się coś dzieje! Są części ważniejsze i takie, gdy można siedzieć.
Dziecko w kościele? Zrób z nim te małe kroki >>
Od tamtej pory postanowiłam przyjrzeć się bliżej temu, o co w ogóle chodzi. To było moje pierwsze autentyczne spotkanie z Najświętszym Sakramentem.
Namawiam Cię do wyjaśniania dziecku przebiegu mszy świętej (oczywiście w sposób dostosowany do wieku i dyskretny). Mów mu takie krótkie komentarze liturgiczne. Podglądałam innych rodziców - niektórzy robią to instynktownie, jak ja.
Jak mówić podczas mszy świętej?
Oczywiście cichutko! I krótko. Szepcząc do ucha maluchowi. Tak, by nikt inny nie słyszał. Małe dzieci zawsze podnosiłam lub brałam na kolana, by móc dyskretnie zainteresować je tym, co się dzieje. W dwóch słowach, korzystając ze sformułowań, ewentualnie wymyślając coś ad hoc.
Do rocznego szkraba na dźwięk dzwonków na wejście mówiłam coś w stylu: “O… zobacz". Starszy po usłyszeniu dzwonika mówi już: "Uwaga. Ksiądz wchodzi". A dwu-trzylatkowi już nic nie trzeba mówić, bo wie, co oznacza dzwonek i sporo już rozumie.
Starszemu dziecku, tak jak na przykład mojej 4,5-latce, wcześniej tłumaczę, co będzie się działo. Czasem opowiadam jej Ewangelię przed wyjściem do kościoła. Opowiadam też o czekających na nią nowościach (np. że w Wielki Piątek ksiądz będzie leżał krzyżem). Potem już w kościele tylko jej delikatnie przypominam o tych momentach, szepcząc: :"O widzisz? Teraz".
Mam nadzieję, że będę dobrze zrozumiana. Nie chodzi o to, by przegadać całą mszę, lecz krótkimi komunikatami zaciekawić dziecko tym, co się dzieje.
Kilka kolejnych przykładów? Liturgia Słowa. Powiedz tylko: "teraz słuchamy". Młodszemu maluszkowi możesz dać wtedy akcesoria pomocnicze, ale tylko, gdy jest potrzeba. Ewentualnie wykorzystajcie ten czas, by przytulić dziecko na kolanach. Czterolatce mówię, że ksiądz czyta teraz to, o czym jej wcześniej opowiadałam. Uwierzcie mi, że czasem słucha! Szepczę też do jej do ucha słowa psalmu, by mogła śpiewać refren ze wszystkimi.
Chce stać na kazaniu? Niech stoi. Przodem, tyłem, bokiem, byle dziecko nie odchodziło. Gdy już kompletnie nie może wytrzymać, przypomnij dyskretnie, że już niedługo będzie mógł księdzu wrzucić pieniążka. Przekazać znak pokoju, który jest dość ekscytującym dla malucha momentem. Ewentualnie, że wkrótce będzie mógł towarzyszyć Ci, gdy pójdziesz do Komunii Świętej.
Stosuję też nagrody
Każdemu z rodziców, zdarza się obiecywać lody, jeśli dziecko będzie grzeczne w restauracji. Oczywiście, msza święta sama w sobie jest największą nagrodą, o czym je uczę, ale ciężko to czasem pojąć dorosłym, a co dopiero przedszkolakowi. Kościelnych "nagród", które można zaproponować po mszy świętej jest wiele, np. pójście do Maryi (u nas boczna kaplica), zapalenie świecy, wrzucenie pieniążka do skarbony, zakup Małego Gościa Niedzielnego, czy innej gazetki. Oczywiście dopiero po wyjściu celebransa.
Pamiętam jak w Wielką Sobotę, moja Czterolatka pobiegła do Grobu Pańskiego "sprawdzić", czy Pan Jezus zmartwychwstał. Wróciła w podskokach uradowana, gdyż figury Jezusa w grobie nie było. To była jej "nagroda" za 2,5 godzinną liturgię. Czekała na ten moment, gdy będzie mogła w końcu pójść przekonać się na własne oczy.
Szeptano w ławkach: ale Ci dobrze, że masz grzeczne dziecko. Kochani! Dość solidnie pracowałam na tę chwilę. Ponad trzy lata. Małymi kroczkami.
Tobie też się uda mieć grzeczne dziecko!
Obiecuję Ci, że zaczynając dzisiaj mówić dziecku o tym, co się dzieje podczas mszy, z miesiąca na miesiąc, będziesz mówić do niego coraz mniej. Za to dziecko, będzie mówiło do Ciebie coraz więcej. Pozwól mu na to, o ile robi to dyskretnie, a jego pytania dotyczą mszy świętej i tego, co właśnie się dzieje.
A jeśli pytanie dziecka jest zbyt trudne, żeby mu odpowiedzieć w dwóch słowach? Poproś, żeby zapamiętało pytanie i zadało Ci je po mszy świętej. Ty też zapamiętaj i najlepiej od razu zacznij układać odpowiedź. Moje najtrudniejsze pytanie zadane przez trzylatka to: "mamo, a co to znaczy, że kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym?" Dziś ten trzylatek ma lat prawie siedemnaście, a ja wciąż nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie maluchowi.
Dyskusja w komentarzach na portalu Deon.pl pokazała, że nie tylko moje dzieci zadają w kościele pytania. Ciekawa jestem, które z tych pytań było dla Was najtrudniejsze.
Dłuuuugo jeszcze?
Najczęstsze pytanie pewnie znacie: "Długo jeszcze?". Odpowiedz! Tylko mądrze. Nie mów, że: "jeszcze chwilkę", jak jest środek kazania. Zwyczajnie skłamiesz.
Pięć pułapek myślenia o zabieraniu dzieci do kościoła >>
Na pytanie: "Długo jeszcze?" zawsze odpowiadałam zdarzeniami: jeszcze tylko ksiądz zamieni chleb w Ciało Chrystusa, wrzucisz pieniążka, podasz “znak pokoju", pójdziemy do komunii i już będzie błogosławieństwo na koniec. Myślę, że infantylna formuła nie tylko pokazuje, że będzie się jeszcze podczas mszy dużo ciekawych rzeczy działo, ale też uczy malucha kolejności zdarzeń.
Pytanie "długo jeszcze" pada coraz rzadziej, gdy dziecko samo orientuje się, na którym etapie mszy świętej jesteśmy i kiedy na końcu padnie oczekiwane: "Pan z Wami". Och, ile razy i ja z utęsknieniem na te słowa czekałam!
Najgorsze informacje na koniec
Wypełnienie punkt po punkcie tych lekcji nie daje gwarancji na to, że przetrwacie mszę świętą bez problemów już za pierwszym, piątym, czy nawet pięćdziesiątym razem. Tylko nieliczni rodzice mają ten luksus, że ich dziecko jest spokojne z natury. Pamiętaj, że to są tylko moje pomysły na wychowanie dziecka do świętości. Nie musisz ich kopiować. Możesz mieć swoje. A nawet lepiej, byś je miał, bo przecież to Ty wiesz, co dla Twojego dziecka jest najlepsze.
***
Ten artykuł jest częścią cyklu "Małe kroczki" przygotowanym przez Lidię Góralewicz, autorkę bloga "Retro Matka", matkę czwórki dzieci. O co w tym cyklu chodzi? Jak pisze autorka: "zawsze chciałam włożyć gołąbka pokoju, między rodziców umęczonych liturgią z maluchem, a księżmi, którzy zastanawiają się, jak reagować na biegające po kościele brzdące".
Kolejny artykuł w następną niedzielę na DEON.pl. Dowiesz się w nim, jak autorka radziła sobie w ekstremalnych sytuacjach.
Skomentuj artykuł