Kobieta po porodzie jest nieatrakcyjna? Moja żona ma rozstępy, jest opuchnięta, zmęczona i najpiękniejsza na świecie
Mówię zupełnie serio - gdy dziś patrzyłem na D. (a przecież widziałem TO WSZYSTKO przy porodzie) pierwsza myśl, jaka przychodziła mi do głowy to: "Boże, jaka ona jest seksowna!".
Z pamiętnika młodego taty
23 września 2018 r.
Basia jest najpiękniejszą dziewczynką na świecie. Wiem, że wszyscy tak mówią o swoich dzieciach, ale najwidoczniej nie widzieli jeszcze mojej córeczki. Ona po prostu bije na głowę wszystkie słodziaki z reklamy Pampersów.
Sam nie wiem skąd mi się to wzięło. Do tej pory nie przepadałem za noworodkami - dopiero, gdy dzieciaczek był zdolny do jakiejś rozumowej interakcji, to przyciągał moje zainteresowanie. A w Basię, która zasadniczo spędza cały swój czas na spaniu, ssaniu i sssporządzaniu zawartości pieluchy, mogę się wpatrywać bez końca. Może to jakiś mechanizm ewolucyjny lub chemia w mózgu, ale sam nie mogę się nadziwić jak można tak pięknie zaciskać rączkę albo ruszać nóżkami. Nigdy nie widziałem, żeby jakieś dziecko robiło to z taką gracją.
Ale chyba jeszcze piękniejsza w tym wszystkim (lub po prostu piękniejsza w innej kategorii niż Basia) jest D. Gdyby któraś z pań uważała kiedyś, że kobieta po porodzie nie jest atrakcyjna, bo jest opuchnięta, zmęczona, ma rozstępy lub nie ma makijażu, to mogę wysłać zdjęcie, na którym jest moja żona. A jeśli ktoś miałby w ogóle oceniać atrakcyjność kobiet wedle takich wyznaczników, to chyba nigdy w życiu uważnie nie spojrzał na żadną kobietę.
Mówię zupełnie serio - gdy dziś patrzyłem na D. (a przecież widziałem TO WSZYSTKO przy porodzie) pierwsza myśl, jaka przychodziła mi do głowy to: "Boże, jaka ona jest seksowna!". Nie, nie pomyliłem się. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale kobieta-mama to zupełnie nowy rodzaj, jakby inna półka kobiecości lub seksapilu.
Więc jeśli któraś z Was, Drogie Panie, ma taką wizję macierzyństwa, w której oprócz 12 kg przybywają tylko zmarszczki, rozstępy i zmęczenie i nic więcej, to macie trochę wykrzywiony obraz. To rzecz absolutnie poboczna, bo całe piękno jest schowane zupełnie gdzie indziej! Cały sekret jest w tym - to słowa Rafikiego - "żeby patrzeć, poza tym, co widać". Niby tanie mądrości z "Króla lwa", a pomagają dostrzec piękno we własnej córce lub żonie. Więc może wcale nie są takie tanie?
Z pamiętnika młodego taty 23.9 Basia jest najpiękniejszą dziewczynką na świecie. Wiem, że wszyscy tak mówią o swoich...
Opublikowany przez Jakub Pruś Poniedziałek, 24 września 2018
24 września 2018 r.
Dzisiaj wróciliśmy do domu. Internety podpowiedziały mi co robi się na przywitanie mamy i dziecka, więc udało się przygotować małą niespodziankę. Basia, jak na moje oko, bardzo szybko poczuła się jak u siebie. Aby uniknąć dalszych nieporozumień zakomunikowała nam, że nie podoba jej się łóżeczko, więc postanowiliśmy, że będzie spać z nami. W ten sposób będzie miała na wyciągnięcie rączki dwóch swoich najlepszych druhów: prawą pierś i lewą pierś.
Wieczorem, kiedy D. próbowała odespać ostatnie dni w szpitalu, spędziliśmy z Basią nieco czasu sami. Próbowaliśmy tańczyć walca, zmieniliśmy pielkę, śpiewaliśmy szlagiery SDM, a na końcu ja otworzyłem piwo. I kiedy już myślałem, że w sumie to całkiem nieźle sobie z nią radzę i może uda się zagwarantować mamie kilka godzin spokojnego snu, Basia zatęskniła za mlecznymi rozkoszami.
Mieliśmy przygotowaną strategię na pierwszą noc: D. wzięła na siebie karmienie (no bo, kurka, kto jak nie ona?), więc mi zostało królestwo pieluch. Plan był prosty: gdy Basia zacznie płakać to najpierw sprawdzamy pieluszkę, a potem karmimy albo z jednej albo z drugiej piersi. Ona zasypia, a my razem z nią. Taktyka sprawdzała się do momentu, gdy Basia płakała, choć była najedzona i miała czystą pieluchę.
"Może ją ponoszę i polulam?" - mówię - "Pewnie musi się jej odbić albo coś takiego". Po pięciu minutach oboje wiemy, że to nie jest dobry pomysł. "No to może się nie najadła?". Ale po kilku minutach przy piersi znowu jest niespokojna. "O co jej chodzi?" - teraz już poważnie się zastanawiamy. "A może jest jej zimno w głowę?". Założyliśmy czapkę, Basia przytuliła się do piersi, zasnęła. Uff.
Ale przecież ta sama sytuacja mogła się potoczyć zupełnie inaczej. Oto podobny możliwy scenariusz: Basia płacze, więc rozbieram ją, co wcale jej się nie podoba, więc płacze jeszcze głośniej. "Źle to robisz! Nie szarp jej tak! Trzymajże ją za głowę!" - słyszę od żony. W końcu ona nie wytrzymuje, wyrywa mi Basię, przebiera ją i przystawia do piersi. Basia ciumka, ale zaraz jej się ulewa i dostaje czkawki. Teraz z kolei ja zaczynam krytykować: "Nie przystawiaj jej tak mocno, daj jej oddychać! Widzisz, ona płacze, źle to robisz!" etc. I tak nakręcamy całkiem niezłą spiralę gniewu, wbijania szpilek i wzajemnego obwiniania się. I to wszystko wokół Basi.
O takie ciemne scenariusze wcale nie jest trudno, zwłaszcza, gdy oboje jesteśmy zmęczeni albo nie wiemy w czym jest problem. Wtedy dużo łatwiej jest skrytykować, zrzucić odpowiedzialność na tę drugą osobę. W takich momentach staram sobie przypominać, że przecież gramy z D. do tej samej bramki. To bardzo prosta, ale cholernie ważna sprawa. Jesteśmy w rodzicielstwie razem, więc powinniśmy się wspierać, bo naszym wspólnym przeciwnikiem jest krzywda Basi, a wspólnym zwycięstwem to, że jest spokojna, najedzona i zdrowa. Jesteśmy w jednej drużynie - to takie proste. A ja cały czas się próbuję tego nauczyć.
Z pamiętnika młodego taty 24.9 Dzisiaj wróciliśmy do domu. Internety podpowiedziały mi co robi się na przywitanie mamy...
Opublikowany przez Jakub Pruś Środa, 26 września 2018
"Chwila, gdy ryczysz jak bóbr i nic z tym nie możesz zrobić". Piękne świadectwo młodego ojca<<
Skomentuj artykuł