Legenda to nie tylko dzieje...

Legenda to nie tylko dzieje...
Piłsudski w Otwocku w sierpniu 1915 (z prawej siedzi m.in. jego ówczesny adiutant, Bolesław Wieniawa-Długoszowski) (fot. Wikimedia Commons)
Logo źródła: Sygnały troski br. Tadeusz Ruciński / slo

Adam Próchnik - wybitny historyk, pierwszy kronikarz obrony Lwowa.

Czyż ogromną częścią wychowania nie jest oswajanie dziecku i z dzieckiem świata? Ale świat to zbyt wielkie słowo, bo dla dziecka składają się nań: miejsca, budowle, pomniki, wielkie drzewa, obrazy, postacie. Mogą one bowiem  istnieć sobie - nieznane, obce, omijane, nieme i martwe prawie. Ale mogą też  nagle ożyć, rozbudzić wyobraźnię, zacząć wiele znaczyć, tchnąć swojskością. A "oswoić znaczy stworzyć więzy" - mówi lis z "Małego Księcia", któremu łany zboża nic nie mówią, ale: "Jeśli mnie oswoisz… Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu…".

I tak może zacząć się dziać z miejscami, z bohaterami i z ich dziejami. Wtedy na drugim bodaj końcu świata będzie się wracało pamięcią, kojarzyło, opowiadało o tym, co zostało w dzieciństwie oswojone. Ale do tego nie wystarczy parę informacji na tabliczce czy w turystycznym folderze. To musi być opowieść, która rzuci swoisty urok i zawładnie wyobraźnią, choć może zawierać bardzo dużo prawdy, ale ubarwionej, tętniącej dramatem, komicznością, niesamowitością.

Jako dziecko karmiłem się baśniami, legendami o świętych, opowieściami dorosłych o ukrytych w okolicy skarbach, ruinach zamków czy nawiedzonych domach, ale i powieściami Karola Bunscha, Józefa Ignacego Kraszewskiego, Kornelii Dobkiewiczowej, Antoniny Domańskiej czy Trylogią Henryka Sienkiewicza, która w sporej części była legendą, co dopełniały jeszcze jej baśniowe wręcz ilustracje autorstwa Jana Marcina Szancera. Jakże byłem rozczarowany potem suchymi historycznymi danymi i portretami faktycznych bohaterów tamtych wydarzeń! Jednak tego, co przeżyłem przy słuchaniu i czytaniu, nikt mi nie odbierze, bo ci bohaterowie i ich dramaty wrosły we mnie i wciąż odżywają, gdy coś trąci o strunę polskości, waleczności, obrony Jasnej Góry czy sarmackiej fantazji. I nie jest to bynajmniej jakieś "wywoływanie duchów", ale chęć utożsamienia się, dumy, naśladowania tego, co było wielkie w naszych dziejach i rodakach, ale i przestrogi przed zdradą, hańbą czy podłością obecną wtedy i teraz. Legenda bowiem to nie tylko dzieje, ale i jakaś doza przypowieści, aluzji, alegorii, morału.

DEON.PL POLECA

Legendy miejsc

Starożytni wierzyli, że istnieje genius loci - duch miejsca, przebywający tam, strzegący jego tajemnic, znający jego dzieje i opowiadający je czasem wybranym. Pomijając samego ducha, jako ducha, to każde miejsce - zwłaszcza starsze - jakaś kamienica, pałac, kościół, kapliczka, zamek, ruiny, studnia, skała, jaskinia, przydrożna figura, pomnik, nagrobek, cmentarz, chata, fontanna, źródło, jezioro mają swoje dzieje, w których nie brak czegoś ciekawego, a częstokroć zagadkowego czy niesamowitego. Świetnie wykorzystują to dobrzy przewodnicy po pałacach, starych cmentarzach czy ruinach zamków, raczący słuchaczy związanymi z nimi legendami. Czasem w takich miejscach jest wywieszony skrót takiej legendy. Jednak gdy zacznie się szukać dokładniej (choćby w miejscowych bibliotekach, muzeach, w księgarniach czy w Internecie), można napotkać zupełnie nieznane legendy o istniejących (lub nie) budowlach, postaciach, wydarzeniach, symbolach.

Dla mnie tak ożyły kościoły, kamienice, uliczki, rzeźby, pomniki i urządzenia starego Gdańska, gdy przeczytałem zbiór legend "Uczta stulecia" Jerzego Sampa. Wtedy żadne miejsce, obiekt, wieża nie były już po prostu "zabytkowe i ładne", ale odsłaniały nagle coś niepowtarzalnego, wzruszającego czy wstrząsającego. Kiedy stawało się w tych miejscach z tym tomem legend pod pachą, to rzeczywiście czuło się, że jest obecny ów genius loci - zwłaszcza gdy można było snuć opowieść tym, którzy zjawiali się tam pierwszy raz. A dzieci chciały tego słuchać po wielokroć, zadając pytania lub jakby wsłuchując się w echa tego, co zaistniało w ich wyobraźni. I to już nie były jakieś tam uliczki, domy czy kościoły, ale miejsca, w których działo się coś szczególnego i co je na zawsze tym naznaczyło.

 

Legendy  bohaterów

Kiedy pewien historyk amator i pasjonat opowiedział pewnego wieczoru (podczas stanu wojennego) grupie młodzieży o Orlętach Lwowskich i kilkunastoletnich chłopcach walczących w obronie Warszawy, to było to jakimś przebudzeniem ducha polskości, waleczności i ofiarności w tych przygnębionych nastolatkach z Sopotu i Gdańska. Stali wyprężeni podczas apelu poległych, a potem ktoś z nich stwierdził: "Oni tu byli, a my nie możemy im przynieść wstydu". Kiedy wyśmiewa się teraz kult bohatera, zastępując go idolem-pajacem, bo czyjeś bohaterstwo ponoć stresuje młodzież, to można współczuć tej młodzieży i temu czasowi, o którym nikt chyba legendy nie napisze.

Legendy dziejów

O wieści gminna! ty arko przymierza
Między dawnymi a młodszymi laty,
W tobie lud składa broń swego rycerza,
Swych myśli przędzę i swych uczuć kwiaty!
Arko, tyś żadnym nie złamana ciosem,
Póki cię własny twój lud nie znieważy!
O pieśni gminna, ty stoisz na straży
Narodowego pamiątek kościoła
Z archanielskimi skrzydłami i głosem -
Ty czasem dzierżysz i broń archanioła.
Płomień rozgryzie malowane dzieje,
Skarby mieczowi spustoszą złodzieje -
Pieśń ujdzie cało (…).

Adam Mickiewicz

Jakoś tak jest, że sensu, wartości, znaczenia czegoś lub kogoś nie widać z bliska, tu i teraz, w jakimś wycinku dziejów, lecz w ich rozciągłości. Można to nazwać "duchem dziejów" miasta, regionu, społeczności, narodu, zakonu, Kościoła. Nie sposób go pojąć, odczuć, utożsamić się z nim bez opowieści - co z tego, że niejednokrotnie legendarnych. Człowiek jest nie tylko umysłem, ale i sercem, i duchem. Właśnie w czasach ludzi małostkowych i małodusznych potrzeba kogoś, kto mu opowie dzieje jego ziemi, miast, kościołów, zamków, pałaców, szkół, arcydzieł, bohaterów, mędrców, geniuszów, patriotów.

Ale i ku przestrodze czy zawstydzeniu opowie o tych, co nie dorośli do wielkości tamtych, zaprzeczyli jej, zdradzili czy zhańbili, bo tacy też byli i bywają. Jednak to, co dobre, prawdziwe i święte, przerasta w człowieku, w narodzie, w Kościele to, co niskie i skłamane. To właśnie opiewają legendy. Niech brzmią więc one i wybrzmiewają tam, gdzie jest ich miejsce, i w tych, co dojrzewają do swojej własnej opowieści. Kiedyś w Gdańsku, gdy opowiadałem dzieciom legendę o panience z okienka, jedna z dziewcząt powiedziała: "To jakby o mnie opowieść, bo jest we mnie i ta dziewczyna, i tamta święta z kaplicy, i ta lalczarka… Wszystko to się we mnie dzieje. Kiedyś może ktoś opowie mnie całą?".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Legenda to nie tylko dzieje...
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.