Gdzie nie powinien pracować katolik?

Jasne, ja pracuję uczciwie – ale…? (fot. shutterstock.com)
Jan Halbersztat / slo

Czy są zajęcia, które w dzisiejszym świecie są legalne, powszechne, "zwyczajne" - a które my, chrześcijanie powinniśmy odrzucić właśnie dlatego, że jesteśmy chrześcijanami?

Kilka lat temu siedzieliśmy z kolegą przy kawie i rozmawialiśmy o szukaniu pracy. Rozmowa nie była przypadkowa: jeszcze dwa tygodnie wcześniej pracowaliśmy w jednej redakcji. Najpierw ja zostałem zwolniony (recesja, oszczędności, redukcje…), a kilka dni później on postanowił odejść bo nie odpowiadały mu nowe warunki, jakie mu zaproponowano. Obaj na szczęście mieliśmy już widoki na nowe posady, pod wieloma względami nawet lepsze i ciekawsze - toteż spokojnie, bez stresu dyskutowaliśmy sobie o tym, "jaka powinna być praca", którą człowiek bez oporów i z korzyścią (nie tylko finansową…) może podejmować.
Byliśmy zgodni co do ogólnych kryteriów. Wnioski wydawały się oczywiste. I wtedy mój kolega - człowiek niewierzący, ale dosyć intensywnie poszukujący - zapytał mnie: "Słuchaj, a ty jesteś wierzący, jesteś chrześcijaninem… Powiedz, czy masz jakieś kryteria, które potencjalna praca musi spełniać żebyś w ogóle brał ją pod uwagę? Czy są takie zajęcia, które choć legalne, zgodne z prawem i tak dalej, dla ciebie byłyby nie do przyjęcia?"
Ano właśnie: czy chrześcijanin może pracować wszędzie? Jasne, wiemy że są rzeczy, których wyznawca Chrystusa robić nie powinien. Tyle, że handel narkotykami, produkcja pornografii, czerpanie zysków z prostytucji, utrzymywanie się z kradzieży - to wszystko "zawody" którymi nie powinien parać się nie tylko wierzący, ale w ogóle nikt kto ma się za przyzwoitego człowieka. Czy jednak są zajęcia, które w dzisiejszym świecie są legalne, powszechne, "zwyczajne" - a które my, chrześcijanie powinniśmy odrzucić właśnie dlatego, że jesteśmy chrześcijanami? Dlatego, że powinniśmy mieć standardy moralne wyższe niż inni? Że Chrystus wzywa nas, abyśmy kochali Go więcej?
Pierwsi chrześcijanie traktowali te sprawy niezwykle serio. Święty Hipolit Rzymski w "Tradycji apostolskiej" (początek III w.), pisząc o przyjmowaniu kandydatów do chrztu, wymienia wręcz całą listę zawodów i zajęć, których przyszły katechumen podejmować nie może albo w przypadku których musi wykazać się szczególną ostrożnością. Niektóre z jego zaleceń i dziś wydadzą się nam oczywiste ("Jeśli ktoś prowadzi dom publiczny i utrzymuje prostytutki, musi z tego zrezygnować albo odejść."). Inne wymagają głębszego zastanowienia.
I tak według Hipolita jeśli ktoś jest malarzem czy rzeźbiarzem - musi pamiętać, że jako kandydatowi na chrześcijanina nie wolno mu sporządzać wizerunków bóstw pogańskich. Jeśli jest żołnierzem - że nie wolno mu wykonywać wyroków śmierci, nawet gdyby miał takie rozkazy. Nie mógł zostać katechumenem "kapłan lub stróż praw pogańskich" (to oczywiste), ale też woźnica cyrkowy, gladiator czy inny człowiek występujący w ówczesnym rzymskim cyrku, który był jak wiemy widowiskiem krwawym i okrutnym. Co więcej, do chrztu nie mógł się także przygotowywać aktor - czemu trudno się dziwić, zważywszy że ówczesne dramaty miały w większości treści religijne i były wystawiane ku czci pogańskich bóstw…
A zatem - chrześcijanin nie tylko nie powinien robić nic, co byłoby sprzeczne z Bożym prawem (prawem Miłości!), ale także powinien zrezygnować z zajęć mogących być zgorszeniem, odciągać ludzi od poznania Chrystusa czy nosić choćby pozory bałwochwalstwa.
Kiedy czytałem te słowa Hipolita, pomyślałem sobie w pierwszym odruchu o tamtej rozmowie sprzed kilku lat - ale też o tym, że nasze czasy są pod wieloma względami znacznie bardziej skomplikowane, niż III wiek po Chrystusie…
Czy dziś istnieją jeszcze zawody i zajęcia absolutnie "neutralne"? Takie, które świecki chrześcijanin może wykonywać bez cienia skrupułów i z pełnym przekonaniem, że nie robi nic niewłaściwego i sprzecznego z nauką Chrystusa?
Moja znajoma pracowała w sklepie. Zwykłym, średniej wielkości samoobsługowym sklepie spożywczym. Siedziała "na kasie". Sklep - miejsce które odwiedza każdy z nas. Tyle, że w wielu koszykach zamiast (albo obok) chleba, mleka czy wędliny były też prezerwatywy, a w stoisku z gazetami oprócz dzienników i tygodników leżały kolorowe pisemka zwane eufemistycznie "gazetami dla dorosłych". No i…? Znajoma opowiadała mi, że za każdym razem kiedy "przepuszczała przez kasę" taki towar, źle się z tym czuła. Że zawsze miała wątpliwości. Z jednej strony - przecież była tylko kasjerką, ludzie płacili u niej za chleb i mleko - nie ona decydowała o asortymencie, nie ona była odpowiedzialna za to, co się na półkach znajduje. Z drugiej strony… No właśnie.
Znałem też pewnego stolarza. Pracował w niewielkim warsztacie, którego szef zatrudniał kilka osób. Robił stołki, krzesła, stoły… Czy można się do czegoś przyczepić? Kiedyś jego warsztat dostał zamówienie na całą partię ładnych krzeseł i trzy stoły. Robota na dwa tygodnie, wszyscy się cieszyli… Jak pierwsze sztuki były gotowe, szef kazał mu zawieźć je do odbiorcy "żeby klient ocenił, czy wszystko jest w porządku". Wziął służbowy samochód, pojechał pod wskazany adres i… okazało się, że jest to znana w okolicy duża "agencja towarzyska". Czyli, mówiąc mniej poprawnym politycznie językiem, dom publiczny. No i…? Ten człowiek - prosty, niewykształcony robotnik, ale też osoba głęboko wierząca - opowiadał mi, że bardzo długo zastanawiał się, czy to jest w porządku. No tak, on tylko robił krzesła. Ale nie dawała mu spokoju świadomość, że pieniądze które szef wręczył mu na koniec miesiąca były tymi samymi pieniędzmi, którymi wcześniej ktoś zapłacił za wykorzystywanie ciała innego człowieka jak przedmiotu.
Czy chrześcijanin powinien pracować jako sprzedawca w kiosku z gazetami, w którym poza zwykłą prasą są "świerszczyki"? Czy chrześcijanin powinien pracować w fabryce papierosów? Czy chrześcijanin powinien pracować w księgarni, w której przecież obok dobrej literatury są tez książki o charakterze sprzecznym z tym, w co wierzymy? Czy chrześcijanin może pracować w stacji telewizyjnej, w której odpowiada za - powiedzmy - znakomity, kulturalny program czy codzienne wiadomości, ale w której "po 23:00" emitowane są także filmy "dla dorosłych"? Czy chrześcijanin - kierowca taksówki powinien obsłużyć klienta podającego mu adres "agencji towarzyskiej"? Jeśli jest prywatnym taksówkarzem, może powiedzieć "nie" - i straci co najwyżej jeden kurs. Ale jeśli pracuje w korporacji - mogą go za to wyrzucić z pracy. Podobnie jak zapewne straci pracę kioskarka, która nie zgodzi się na sprzedaż "świerszczyków" czy kasjerka, która odmówi "kasowania" wrzuconych do koszyka prezerwatyw…
A przecież nawet nie mając nic wspólnego z tego typu problemami można mieć poważne wątpliwości natury moralnej co do swojej pracy. Przecież w dzisiejszym świecie najróżniejsze firmy - zwłaszcza te, które stanowią część wielkich, międzynarodowych koncernów i korporacji - łączy czasami wielka sieć zależności. Czy chemik który dostał doskonałą pracę w polskim oddziale wielkiego koncernu farmaceutycznego myśli o tym, że inny oddział tej samej firmy produkuje pigułki poronne? Czy elektronik pracujący przy konserwacji wielkiej serwerowni znanego providera internetowego ma świadomość, że na obsługiwanych przez niego serwerach funkcjonuje zapewne niejedna strona pornograficzna? Czy bileterka w kinie jest wierna Ewangelii, kiedy sprzedaje bilety na film antychrześcijański, antykościelny czy po prostu niosący podłe przesłanie?
Do tych wszystkich dylematów często dochodzi jeszcze jeden: nawet jeśli ja naprawdę nie robię nic złego i jestem absolutnie uczciwy - czy mój pracodawca wyznaje te same zasady? Dawno temu, kiedy jeszcze pracowałem jako dziennikarz, jeden z moich kolegów z redakcji napisał tekst o pewnej firmie, której władze celowo zawyżały koszty swoich usług (chodziło o prace budowlano-inżynieryjne) żeby wyciągnąć więcej pieniędzy z "publicznej kasy" przy okazji remontów dróg. Było to ewidentnie nieuczciwe. Czy jeśli znajdę się w sytuacji pracownika takiej firmy i dowiem się o takich praktykach - powinienem odejść? Czy mam moralne prawo pracować (uczciwie!) w firmie, w której "kreatywna księgowość" pozwala na oszustwa podatkowe? Czy powinienem pracować w firmie, która poza "oficjalną" działalnością robi "na boku" lewe, nieuczciwe czy moralnie wątpliwe interesy? Jasne, ja pracuję uczciwie - ale…?
Zresztą co tu daleko szukać: co kilka dni dostaję do tłumaczenia krótkie teksty na potrzeby dużego, znanego portalu internetowego - chodzi o typowy przegląd prasy. Tłumaczę artykuły z angielskich i amerykańskich gazet. Nie ma w tych tekstach nic zdrożnego - jakieś bieżące komentarze polityczne, wydarzenia kulturalne, recenzje nowych filmów czy książek, teksty turystyczne polecające wyprawy w różne egzotyczne miejsca. Ale przecież na tym samym portalu, na którym znajduje się dział z przeglądem prasy światowej, można znaleźć także zupełnie inne treści, jakieś "randki", jakieś linki do stron erotycznych zapewne. Więc czy powinienem w ogóle z nimi współpracować?…
Bardzo często ludzie godzą się na takie dwuznaczne moralnie sytuacje po prostu dlatego, że podchodzą do życia - a więc także do swojej pracy - kompletnie bezrefleksyjnie. "Płacą mi, pracuję, nie robię nic złego, nikogo nie okradłem, nikogo nie zabiłem". Czasami jednak jest i tak, że ktoś ma wątpliwości, dręczy go sumienie, narasta w nim opór - ale "realia" sprawiają, że trwa w tej dwuznacznej sytuacji. Bo rodzina na utrzymaniu, bo dzieci trzeba nakarmić i do szkoły posłać, bo jak mnie wyrzucą, to gdzie ja nową pracę znajdę…
Kiedyś, w czasie jednej z moich autostopowych wypraw, zdarzyło mi się wysłuchać takiej "spowiedzi" kierowcy ciężarówki, który wiózł mnie kilkadziesiąt kilometrów. Opowiadał o swojej pracy - a była to bardzo gorzka opowieść. Był człowiekiem wierzącym, wychowanym w domu o tradycyjnych wartościach. Od pewnego czasu - od kilku miesięcy - wiedział, że szef sporej firmy spedycyjnej w której pracował, poza "zwykłym" transportem zajmuje się też znacznie mniej legalną działalnością - chodziło o jakieś machlojki związane z przerabianiem oleju opałowego na napędowy z pomijaniem akcyzy i podatków, jeśli dobrze zrozumiałem. "I co ja mam robić?" - pytał kierowca. "Mieszkam w małym miasteczku, gdzie połowa ludzi nie ma pracy. Mam żonę, którą właśnie niedawno zwolnili, i trójkę dzieci. Wypnę się, powiem «to jest złodziejstwo, nie pracuje z wami»? To z czego będę żył?…"
Ano właśnie: "z czego będę żył…". Oczywiście, są rzeczy ważniejsze niż pieniądze - i niewątpliwie należą do nich choćby zwykła uczciwość i przyzwoitość, a tym bardziej nasza relacja do Chrystusa. Co jednak mają zrobić ludzie, którzy - tak jak mój rozmówca - mają dzieci na utrzymaniu i żadnych widoków na inna pracę?
Nie wiem. Nie sądzę, żeby na takie pytanie dało się w prosty sposób odpowiedzieć. Przychodzą mi jedynie na myśl luźne myśli:
Po pierwsze - na pewno trzeba starać się zaufać Bogu ("…jesteście cenniejsi niż wiele wróbli…") i uczciwie we własnym sumieniu ocenić, czy mogę - jako człowiek i jako chrześcijanin - robić to, co robię.
Po drugie - nawet jeśli sądzę, że nie muszę odchodzić z pracy, zawsze zapewne mogę zrobić coś, co choć trochę zmieni rzeczywistość. (Jeśli pracuję w kiosku - mogę dołożyć starań, żeby "świerszczyki" nie leżały na wierzchu, w widocznym miejscu…). Czasami zresztą rzeczywiście jest tak, że działając od środka można zmienić więcej, niż po prostu odchodząc.
Po trzecie - czy my, chrześcijanie, nie moglibyśmy zdziałać czegoś razem? Przecież istnieją chrześcijańscy przedsiębiorcy - czy nie mogliby (na przykład) stworzyć własnej sieci sklepów wolnych od pornografii i papierosów? Wiem, to bardzo skomplikowane i tak dalej - ale gdyby choć spróbować?…
No i po czwarte - czy wiecie, jak rozwiązywali podobne problemy chrześcijanie w pierwszych wiekach? Bo przecież oni także miewali dzieci na utrzymaniu i musieli z czegoś żyć… Otóż - kto by pomyślał! - pomagali sobie nawzajem. Jeśli ktoś musiał porzucić pracę, z której żył - to Kościół (nie, nie "instytucja", jak nam się dziś często to słowo kojarzy, ale braterska wspólnota!) pomagał mu w trudnej sytuacji. Bracia w wierze pomagali mu znaleźć inne zajęcie, a jeśli było to konieczne - pomagali mu się utrzymać przez dary i ofiary (pisał o tym m. in. w tym samym III w. po Chrystusie święty Cyprian, biskup Kartaginy).
Tak, to takie proste. Wystarczy kochać i miłość do braci realizować w konkretnym działaniu. Jeśli człowiek będzie miał pewność, że w razie problemów znajdzie oparcie we wspólnocie - łatwiej będzie mu podjąć trudną decyzję o rezygnacji z pracy, którą uważa za wątpliwą moralnie. Łatwiej będzie mu się przeciwstawić złu, łatwiej będzie powiedzieć "nie!" nieuczciwemu pracodawcy.
Nie zmienia to faktu, że na większość zadanych w tym tekście pytań nie umiem udzielić odpowiedzi. Każda sytuacja jest inna, każdy sam musi ocenić swoje życie, swoją odpowiedzialność i samemu podejmować trudne decyzje. Inni mogą nam w tym pomóc - choćby dobry spowiednik czy kierownik duchowy - ale nie zadecydują za nas. Sumienie i rozmowa z Bogiem, wsłuchiwanie się w Jego wolę, to jedyne metody na znalezienie odpowiedzi. Musimy tylko pamiętać, że wszystko co robimy - także w pracy - ma wpływ na innych ludzi i na kształt świata, w którym żyjemy.
Kiedy czasami wydaje mi się, że jestem tylko małym, nic nieznaczącym trybikiem w wielkiej maszynerii współczesnego świata, że nic nie mogę, że moje "tak" lub "nie" nic nie zmieni - zawsze przypomina mi się taki fragment z "Traktatu moralnego" Czesława Miłosza:
Nie jesteś jednak tak bezwolny.
A choćbyś był jak kamień polny,
Lawina bieg od tego zmienia,
Po jakich toczy się kamieniach.
I, jak zwykł mawiać już ktoś inny,
Możesz, więc wpłyń na bieg lawiny.
Łagodź jej dzikość, okrucieństwo,
Do tego też potrzebne męstwo (…).
Jan Halbersztat - psycholog, teolog, redaktor serwisu oaza.pl, należy do kręgu Domowego Kościoła w Grodzisku Mazowieckim.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gdzie nie powinien pracować katolik?
Komentarze (81)
BP
~Barbara Podsiadło
19 stycznia 2021, 15:23
Ten temat poruszył Karol Wojtyła w wierszu Robotnik z fabryki broni Nie wpływam na losy globu, nie wszczynam wojen. Czy idę z Tobą, czy przeciw Tobie - nie wiem. Nie grzeszę. Dręczy mnie właśnie to, że nie ja wpływam i nie ja grzeszę, Że toczę drobne zakrętki i gotuję fragmenty zniszczeń, A nie ogarniam całości, nie ogarniam doli człowieczej. Ja tworzyłbym inną całość i inną dolę lecz jakże bez fragmentów?) W której ja sam zarówno, jak każdy inny człowiek Byłby tą sprawą, rzetelną i świętą, Której nikt nie przekreśli w uczynkach I nie zakłamie w mowie. Świat, który tworzę, nie jest dobry- Lecz ja nie tworzę złego świata! Czy to wystarcza?
TJ
~Tylko Ja
13 stycznia 2021, 18:34
Każdy ma swoje sumienie. Nie traktujmy dorosłych ludzi jak dzieci! Na moje sumienie idzie to, że użyję prezerwatywy, a nie to, że ją puszczę przez kasę. Szukamy grzechów często nie tam gdzie trzeba. Sumienie skrupulatne należy naprostowywać.
MJ
~Mateusz Ja
17 stycznia 2021, 18:47
Dokładnie. Taka przysłowiowa pani Grażyna z Żabki ma pracę kasjerki, bo nie jakichś nie wiadomo jak wielkich kwalifikacji. To nie jest tak, że rzuci pracę i zaraz pojawi się alternatywa. A przecież ma dzieci na utrzymaniu. Co do świerszczyków, to fajnym pomysłem byłoby rzucenie ich w mniej widoczne miejsce, ale jeśli już ktoś po nie sięga, to co ona biedna może. Co innego, jeśli ktoś jest właścicielem sklepu i sprzedaje w nim rzeczy, które nijak się mają do naszej wiary.
AS
~Aleksander Szczęch
13 stycznia 2021, 08:49
Bardzo dobry tekst. Ja raczej już zbliżam się powoli do końca aktywności zawodowej ale pytania takie jak postawione w tekscie towarzyszyły mi całe moje życie zawodowe...
AW
~Aleksander Wilkiewicz
12 stycznia 2021, 08:51
Z moralnością w sferze gospodarczej mamy niestety sporo za uszami (pracuje w podatkach i księgowości więc mam sporo doświadczeń w tej kwestii, klienci często kombinują np. na papierze dają najniższą krajową, a resztę wynagrodzenia w kopercie itp.). Na co dzień też mamy problem z taką uczciwością. Sporo znajomych nie widzi problemów, że zapisując się na kolejne studia, tylko i wyłącznie, żeby mieć legitymację studencką i wyłudzając w ten sposób zniżki zanim ich skreślą z listy również dokonuje oszustwa.
PP
~Ppp Ppp
11 stycznia 2021, 17:04
Na takiej budowie sieci winy wyjdzie w końcu, że człowiek NIC nie może robić, bo wszystko będzie podejrzane! Uważam, że należy się skupić na własnym działaniu, oraz najbliższym otoczeniu. Wyjątek stanowią dla mnie zawody, w których główną lub ważną częścią jest krzywdzenie słabszych: komornik, windykator, kontroler biletów, policjant prewencji (dochodzeniówka już OK), strażnik miejski itp. Zauważmy jednak, że chodzi tu o ZAWÓD, a nie miejsce pracy. Naukowiec pracujący nad czymś dobrym w wielkim koncernie nie zna całego asortymentu - nie może zatem odpowiadać za to, że jakiś wydział po drugiej stronie świata produkuje coś „trefnego”. Pozdrawiam.
AN
Ania Nowak
11 stycznia 2021, 23:20
Czy uważasz,że konduktor czy kontroler biletów to krzywdzą ludzi? A strażnik miejski odwiedzajacy bezdomnych i pytający się czy dziś może łaskawie pozwoli zawieść się do noclegowni, albo zakładajacy blokady na auto zaparkowane na środku trawnika to jakiś uciskacz? Komornik, który pomaga odzyskać dług, wykonujący wyrok sądu na przykład na alimenciarzu to też zło???
AK
~Agnieszka Kwaśniewicz
6 grudnia 2019, 13:38
Ciekawy artykuł. Sprawa ważna i dotyczy chyba każdego. Też bywałam w takich trudnych sytuacjach. Zdarzało mi się czasem delikatnie/z wyczuciem zwracać uwagę szefom gdy robili coś grzesznego. Wiadomo nie można tego robić dosadnie, bo się straci pracę.
AC
Agnieszka Charzynska
7 sierpnia 2018, 18:24
nikt nikogo nie zmusza do pracy w konkretnym miejscu - nie chcesz pracować w kiosku z prasą, zatrudnij się w kościelnej ksiegarni. Tak trudno to pojąć? czy byłoby wam miło gdyby się okazało że waszą ulubioną polską kmnajpkę zaczął prowadzić Arab i wycofał z niej - w imię swojej religii - wieprzowinę i alkohol? Aha, specjalizacji lekarskich też jest klikadziesiąt i naprawdę lekarz katolik nie musi być ginekologiem...
TJ
~Tylko Ja
13 stycznia 2021, 18:27
Ooo to ginekologia jest grzechem? Brawo! Umrzyjmy i rońmy, byleby tylko lekarz nas nie dotknął!
Ł
Łukasz
2 marca 2017, 11:43
Pracy jest bardzo dużo i raczej pod tym względem jest w porządku - chcesz pracować to coś znajdziesz i nie ma co się tłumaczyć, że musiałeś akurat mieć taką pracę. Popatrzcie - [url]http://www.gowork.pl/praca[/url] Mamy na tyle dobry okres, że można przebierać w ofertach i każdy znajdzie coś w swoim zawodzie. W większości miast w zasadzie nie ma bezrobocia.
AN
Ania Nowak
11 stycznia 2021, 23:23
Minusują absolwenci politologii , europeistyki i wyższej szkoły tego i owego :)) U nas dają 7 tys na rękę, jesli tylko ktoś znajdzie do fabryki inzyniera produkcji. Za technika można zarobic 4 tys, za fachowca 2 ...;) Nie, nie potrzebujemy socjologów i kultroznawców w naszym skromnym zakładzie pracy zatrudniajacym ponad 3 tys osób w małym mieście na północy Polski :)
AL
Alberto LN
9 stycznia 2017, 11:48
Tak naprawdę, w każdym stanowisko pracy, prędzej czy później, można znaleźć różnego rodzaju przekrętów. Od zwykłego oszukiwania klientów, ukrywania wad konstrukcyjnych, po oszustwa podatkowe... Często tak bywa, że jesteś niby zmuszony do brania udziału w takich niejasnych działaniach, bo inaczej pokazują cię drzwi. Ale w sumieniu, chrześcijanin powinien nie tylko nie uczestniczyć w nich, lecz demaskować i potępiać. A minimalnie, ostrzegać potencjalnych ofiarach o możliwych skutków. Łatwo się mówi, ale to oczywiście znaczy zwiększone ryzyko utratą pracę.
AB
Anna Beata
9 stycznia 2017, 10:08
podobny problem  jest z kupowaniem wielu produktów znanych firm np.: Pepsi czy Coca Coli. Po pierwsze udowodniono, że są bardzo szkodliwe dla zdrowia (wbrew przykazaniu 5), po drugie wspierają przemysł aborcyjny po trzecie do produkcji używają jako, o zgrozo!, "wzmacniczy smakowych",  komórek z abortowanych dzieci...
10 stycznia 2016, 19:52
Przecież wiadomo, że Wtykan inwesstował np. z przemysł porno, oraz współpracował z mafią.  Instytut dzieł religijnych czyli tzw. Bank Watykański prał pieniądze przestępców, nmfii, dyktatorów, zarabiał na pornografii i handlu bronią.  I okazuje się że to be dla katolika. Obłuda. Pranie pieniędzy Banklu Watykańskiego jest faktem. I to za JPII. 
M
marek_
9 stycznia 2016, 20:04
Świetny tekst. Najważniejsza część to ta, która opisuje jak z problemem radzili sobie pierwsi chsześcijanie - pomysł stworzenia chsześcijańskiej platformy pomocy jest bardzo dobry. Jakiś czas temu również musiałem się zmierzyć z podejmowanym problemem. Pracuję w korporacji. W sumie jestem jednym z jej trybików. Wydaję opinie (decyzje), których skutkiem są określone działania. One natomiast mogą powodować naruszenia niektórych praw innych osób. Wiem, że gdybym zwyczajnie akceptował podsunięte projekty to ewentualne negatywne skutki nawet mogłyby nie zostać zauważone przez tych, których dany projekt dotyczył - powodem jest brak wystarczającej świadomości swoich praw. Staram się dołożyć należytej staranności w analizę zagadnienia niekiedy zupełnie dla mnie obcego bo wiem, że jeśli ja się nie czegoś nie zrobię to nikt inny się nad tym nie pochyli. Mam swoje zobowiązania od których nie jestem w stanie się uwolnić dlatego wszelkie "podnoszenie głowy" lub "zadawanie pytań" może nie być dla mnie korzystne. Jednak to robię. Nie raz miałem "przeprawę" z osobami zajmującymi wysokie stanowiska, a raz nawet mi grożono zwolnieniem - to był dla mnie bardzo trudny czas. Jednak wciąż wykonuję swoją pracę i jestem rozpoznawalny w firmie. Nie zawsze postępowałem tak jak obecnie dlatego tym trudniej było mi zmienić postrzeganie mojej osoby. Dziś już wiem, że to Bóg daje mi siłę, cierpliwość, słowa... bym nie musiał się wstydzić swojego postępowania.
M
maaaari
9 stycznia 2016, 16:44
Ok. Fajny artykuł. Jestem osobą wierzącą i wiem, że należy być uczciwym itd. Tylko nie mogę patrzeć na sam zawód/powołanie kapłana. Czy kapłan faktycznie jest taką uczciwą osobą, jeśli za udzielanie sakramentów świętych bierze kosmiczne sumy pieniędzy? Czy to uczciwe i takie szlachetne, że co 2 lata zmienia sobie luksusowy pojazd na luksusowy pojazd?
ZZ
Zrodzony z Ducha
9 stycznia 2016, 17:18
On nie odciąga ludzi od Chrystusa  tym, że kupi nowy samochód.
E
EWA
2 lipca 2014, 10:11
…gdyby Pan Bóg zmienił nam ciała na doskonalsze, to jednocześnie odebrałby nam wolność …ja tak rozumiem usprawiedliwienie przez wiarę - wierzę i wiem, że jestem przez Boga kochana…wcale nie muszę być doskonała, wystarczy tylko, że nieudolnie próbuję odwzajemniać Jego miłość...
A
andrzej
5 czerwca 2014, 22:07
To trzecie nawet mi się podoba. Żydzi przecież bazują jedynie na swoich dostawcach, co najmniej żywności. Zbudowali system przejmowania cudzych innowacji, przemysłu, a nawet władzy w niektórych krajach. A co do naszych wspólnot to dopiero tu powinno nakreślać się Kościół o którym tyle się mówi w czytaniach. Przecież większość która uczestniczy we mszach to niczym religijni zombie. Nie chcą mówić o Bogu, nie mają żadnych charyzmatów, co jednoznacznie dowodzi brak Ducha Świętego.  Trzeba nawet więcej powiedzieć, wielu kapłanów też ich nie ma. Mnie osobiście dopiero jakiś czas temu Bóg ożywił i ze zdziwieniem rozglądam się i widzę jakieś pofragmentowane Ciało Chrystusa na ziemi (Kościół). Tu mała wspólnotka, tam kolejna, a wszystkie słabe i bezsilne aby przemieniać już ten świat wedle obietnicy Boga. Ileż to ludzi po śmierci idzie wprost w objęcia molocha czy innego demonicznego bóstwa. Czy ktokolwiek z was miał te widzenia, z tamtego świata? Nam się wydaje że nasi zmarli z rodzin odpoczywają w  pokoju, a przecież może być zupełnie na odwrót. Być może jedynie 1 na 100 tysięcy po śmierci idzie do tzw czyśćca aby się oszyścić z resztek materialnego świata. A reszta? Biada.  Wiem że nie wszystkie widzenia zawierają prawdy bo zło jest mistrzem manipulacji, ale jeśli choć tylko drobna część z nich zawierała prawdę, to jest naprawdę przerażająco tragicznie.
A
andrzej
5 czerwca 2014, 22:08
Wielu szuka Boga, ale tak naprawdę wcale nie chce go odnaleźć, bo gdy odnajdzie to zaraz za przywiązaniem do materialnego świata wybierze coś radosnego dla ciała serca, a nie Boga i duszy. To tak jakby kochającemu Bogu wymierzyć policzek. A mimo to Bóg ma jeszcze Miłosierdzie, dla takich zatwardziałych. Żeby nie było wątpliwości. Mnie samemu jest czasem strasznie wstyd za to jak bardzo potrafię  zdradzać Boga. To wręcz straszne! Jak upadlającym w świadomości duszy jest bycie prawdziwym człowiekiem.  Z jednej strony nie pojmuję tego, dlaczego Bóg nie zmienił nam do tej pory tych grzesznych ciał na doskonalsze, a z drugiej rozumiem że kiedyś Adam był w pełni człowiekiem a ja dzisiaj jestem niczym 15 woda po kisielu.
T
tayzm
2 czerwca 2014, 20:36
Witam Wystarczy spojżeć na przykład Józefa syna Jakuba (Stary Testament) który początkowo był oddany do niewoli egipskiej ale potem miał normalną posadę u bou faraona który nie chodził z Bogiem. Józef jak nikt inny w Egipcie prężnie pomagał faraonowi. Odmówił natomiast seksu żonie faraona, co jest dla mnie proste i nie podlega dyskusji czy takie zachowanie podoba Ojcu czy nie prawda?? Kolejna historia która również myślę odpowiada na pytania w poscie to Księga Daniela.  Również się czasem zastanawiam czy Jezus przyjąłby taką a nie inną pracę czy nie. Natomiast czy powinniśmy jeździć autami skoro ludzie cierpią w miejscach wydobycia ropy?? Problemem jest ropa czy ludzkie działania w tym momencie?? Z drugiej strony brat w Chrystusie kiedyś mi powiedział coś takiego " jeżeli już się zastanawiasz czy to grzech czy nie to powinieneś to porzucić" Dajmy jednak pracować w nas Duchowi Świętemu, nie bez powodu Jezus powiedział co mamy zrobić żeby go dostać i z nim żyć.  Pozdro
C
CetMa
2 czerwca 2014, 08:56
Odp.: tam gdzie będzie popełaniał grzechy.
P
picassojerzy
1 czerwca 2014, 16:10
Bardzo dobry tekst, dający do myslenia nad codziennymi wyborami
M
Michał
31 maja 2014, 22:09
Czy chrześcijanin może może używać programów firm Microsoft lub Apple, które "promują" homoseksualizm? Czy chrześcijanin może w ogóle używać komputera, zważywszy na fakt, że twórcą podstaw informatyki był gej Alan Turing? Czy jak chrześcijanin pojedzie do Watykanu, to może oglądać freski w Kaplicy Sykstyńskiej, czy, biorąc pod uwagę fakt, że ich autor był gejem, nawet do niej nie wchodzić? Może drodzy chreścijanie założycie sobie wspólnoty na wzór amerykańskich Amiszy i będziecie wiedli życie zgodnie z nakazami Pana Buka?
jazmig jazmig
31 maja 2014, 18:53
Oczywiście istnieje problem ludzi, którzy w swojej pracy spotkają się z obowiązkami sprzecznymi z ich sumieniem. Moim zdaniem tak ogromna instytucja jak KK powinna tego rodzaju poroblemy dawno rozwiązać, tworząc odpowiednie fundusze pomocowe. W moim przekonaniu, kierowca tira z artykułu miał niesłuszne rozterki. Byłyby one słuszne, gdyby on brał udział w przekrętach właściciela firmy w której pracował. Jednakże, skoro tylko jeździł na tirze tego człowieka, to nie grzeszył, a na pewno nie ma on obowiązku donosić na szefa.
S
Szok:-)
29 maja 2014, 19:32
W czasie Mszy Świętej zbierane są składki/wolne datki i wtedy jakoś nikt nie czepia się w w jaki sposób ktoś zarabia, czym się trudni, skąd ma pieniądze...Czasem trudniej jest zostać i coś zmienić, świecić przykładem niż ...odejść!
L
lenya
29 maja 2014, 23:00
A niby jak miano by sprawdzać, skąd pochodzą pieniądze? ;)
jazmig jazmig
31 maja 2014, 18:56
Nie zrozumiałeś artykułu. Nikt nie wie, od kogo i jakie dostaje pieniądze i nie to jest źródłem rozterek wiernych. Problem pojawia się wtedy, gdy człowiek wykonuje pracę sprzeczną z jego sumieniem. Nie istnieje problem sprzedawania bułek i masła prostytutkom i gangsterom, ale problem pojawia się wtedy, kiedy sprzedaje się gangsterowi broń, a prostytutce środki poronne.
Z
Zdołowana
29 maja 2014, 17:37
Kiedyś byłam osobą wierzącą ateraz nawet nie wiem czy ten Bóg w ogóle istnieje albo poprostu mnie omija szerokim łukiem, nie wiem co Mu zawiniłam. Chyba ma swój plan tylko dla wybranych. A co do pracowania jako chrześcijanin...  kiedyś dla mnie nie mogłam zrozumieć jak można sprzedawac swoje ciało dziś przez myśl przechodzą mi myśli żeby zacząć zarabiać w ten sposób(mimo że do tej pory zachowałam dziewictwo). Dlaczego? Jestem osobą wykształconąi nadal studiuje (mgr), a od roku nie mogę znaleźć pracy. Po wakacjach muszę zapłacić na uczelnie 3500zł skąd mam wziąc te pieniądze?????? Bóg jednym daje drugim nie daje a niby jest taki sprawiedliwy....
A
amelie
29 maja 2014, 19:10
wysłuchaj tych rekolekcji a będziesz wiedziała co robić  http://www.langustanapalmie.pl/noe-czlowiek-ktory-chodzil-z-bogiem Bóg Cię kocha, doświadczysz tego kiedy powiesz mu "tak"
I
Izulka
29 maja 2014, 19:39
Najłatwiej jest narzekać. Niektórzy ludzie traktują Boga jak dżina z lampy, wystarczy potrzeć i już. Ale nie tędy droga. Gdybyś chciała Go odnaleźć, to odnalazłabyś. Jednocześnie, paradoksalnie nie można Go odnaleźć, bo On się wcale nie ukrywa przed nami, ale ludzie są ślepi i nawet wtedy, gdy mają Jego Byt codziennie podawany na tacy, nadal narzkają. OTWÓRZCIE OCZY A ZOBACZYCIE, POSŁUCHAJCIE A USŁYSZYCIE JEGO GŁOS, WSKAZÓWKI, ZROZUMIECIE WIĘCEJ, NIŻ WAM SIĘ WYDAJE, ŻE MOŻNA ZROZUMIEĆ. Zdołowana, jeśli nie masz pieniędzy, to na co czekasz? Masz przecież jeszcze dużo czasu! Ja szukałam pracy przez ponad dwa lata, a mieszkam na Podkarpaciu, gdzie bezrobocie jest wysokie, a średnie zarobki uwłaczające, ale jak to mówią, lepszy rydz niż nic, na początek oczywiście! Po tych dwóch latach w końcu się udało, znalazłam pracę, bo wiedziałam, że się uda, po prostu żyłam tym, a wiara mnie umocniła. Może nie zarabiam kokosów (poniżej 1 tys. zł), do tego mam na utrzymaniu córkę, która idzie teraz do szkoły i sama też studiuję zaocznie, ale radzę sobie. A Ty jeśli masz ochotę iść się sprzedawać, to idź, proszę bardzo, ale za jakiś czas obudzisz się z takimi wyrzutami sumienia, że rozwalą Twoje "ja". Wskaż mi prostytutkę, której w głębi serca odpowiada prostytuowanie się, a przejdę na kolanach z Podkarpacia do Częstochowy albo o dalej! Przestań gadać głupoty i działaj, ale w zgodzie z normami i sumieniem. Acha, i może jednak zastanów się nad Istotą Boga, doprawdy, szaleńczo dużo tracisz, oddalając się od Niego.
Z
Zdołowana
30 maja 2014, 13:07
Jakoś nie zauważyłam żebym dużo straciła. Jak było tak i jest. Ja się modliłam wiernie i nie było to na takiej zasadzie daj mi a bede Cie kochała. Uwielbiałam Boga z całego serca, ja Go uwielbiałam ale nie czułam Jego obecności. Zawsze był gdzieś obok. Innych ludzi dotykał ale mnie nie. Tyle razy mówiłam Mu "tak". I w końcu powoli zaczęłam wątpić... Staram się żyć zgodnie z moimi zasadami. Na ulce nie pójde mimo że takie myśli przechodzą, za bardzo by to uderzyło w moją moralność. Ja szukam pracy w mazowieckim.. wszędzie jest tak samo:) Wysłałam już tysiące CV + jezdziłam osobiście nie mogę mówić że nie działam ale na prawdę już brakuje sił. Pozdrawiam
J
Judith
30 maja 2014, 15:16
Co do końcówki wypowiedzi - SPRAWIEDLIWIE NIE ZNACZY PO RÓWNO ! ;) Dodatkowo, nie ma na co narzekać, że jest pod górę, skoro dążymy na sam szczyt :) Powierz MU swoje życie. Powiedz tak, zaufaj, nie wybieraj ''łatwiejszej'' opcji bo ''łatwiejsza'' jest dla słabych, a dobija jeszcze bardziej. Bądź MU wierna, słuchaj GO a ON zrobi wszystko za Ciebie, bo Cię kocha :)
U
ukejka
2 czerwca 2014, 11:09
ja doradzilabym ci przeprowadzke do inego miasta , chyba ze bardzo ci zalezy na skonczeniu tych studiow  terminie mozesz zawsze wyjechac jak aupair do pracy 
P
Przemek
29 maja 2014, 11:37
Ten artykuł "zaatakował mnie" z głównej strony deon.pl dziś rano. Od godziny biłem się z myślami, czy powinienem zaangażować się projekt doradczy, który mój pracodawca będzie realizował dla pewnej firmy windykacyjnej. Na ile rozumiem ten biznes - zarabia głównie na strachu i lęku dłużników, których duża część wpadła wcześniej w finansowe problemy (choć pewnie zdarzają się też oszuści, którzy żyją z niepłacenia długów). Traktuję ten artykuł jako znak. Chwała Panu!
W
windykator
29 maja 2014, 17:37
Jako windykator z wieloletnim doświadczeniem w bankowości i nie tylko mogę Ci śmiało powiedziec: ludzi, którzy mają długi nie z własnej winy (wypadki losowe, problemy zdrowotne, śmierc kogoś w rodzinie itp.) jest bardzo niewielu. Szacuje na 1% a i to mocno na wyrost. Cała reszta brała pieniądze na konsumpcję, spłacając kredyt kredytem, a potem budzili się kiedy raty przekraczały ich dochody. Ci ludzie sami sobie są winni (oczywiście, winne są w pewien sposób też banki które dawały nieodpowiedzialnie ludziom zbyt duże kwoty w stosunku do ich możliwości zarobkowych). Ktoś kto nie oddaje pożyczonych pieniędzy to ZŁODZIEJ.
P
pein
29 maja 2014, 17:38
Po drugiej stronie jest wierzyciel, czyli osoba poszkodowana, ktoś, komu nie płaci sie słusznej należności.
C
czekolada
29 maja 2014, 07:47
To w takim razie czy katolik może jeść czekoladę, pić kawę???? Owoce kakaowcar zbierane są przez małe dzieci, które są do tego zmuszane i wyzyskiwane, podobnie jest z ziarnami kawy, również wiele ubrań szytych jest przez wyzyskiwanych ludzi???? Świat w dzisiejszych czasach jest okrutny, niestety. Ale morał z tego artykułu jest dla mnie taki: wszystko można wytłumaczyć moralnymi zasadami, praca na kasie jest jedną z gorszych w kategorii grzechu bo ludzie mogą kupować niemoralne artykuły, zresztą nie trzeba pracować, trzeba zaufać a wtedy Pan Bóg zapłaci za nas rachunki a jak nie on to inni katolicy, którzy nam pomogą. Proponuję utworzyć jakieś zamknięte kolektywy katolickie....... 
J
JA
29 maja 2014, 00:41
Komentarz pocięty na dwa: 2/2 3. Ano właśnie: "z czego będę żył…". [...] wiecie, jak rozwiązywali podobne problemy chrześcijanie w pierwszych wiekach? Otóż pomagali sobie nawzajem. Chrzescijanie, ktorym sie pomaga nie potrafia byc wdzieczni. Nie chodzi o to, ze wymagam wdziecznosci, calowania po rekach i uklonow, ale chocby glupie dziekuje! Mam wielką nauczkę z pomagania takim wlasnie biednym, ktorzy nagle sracili wszystko. Moglam znacznie lepiej spozytkowac te pieniadze. Dzieki nim nie mam ochoty pomagac nie tylko chrzescijanom, ale i innym. Chrzescijanie BIORĄ, tylko BIORĄ. Moze i dziekuja, ale nie obdarowujacemu, ale Bogu. A co robia niewierzacy? POŻYCZAJĄ! Pożyczają i oddają, bo pożyczka wiąże się ze zwrotem. Ale chrzescijanie są wygodni, po co oddawać, jak można tylko wziąć? Odnośnie pracy: mam znajomych (oczywiscie chrzescijan), ktorych lenistwo nie zna granic. Wprost mowia, ze nie chce im sie pracowac, tak samo, jak nie chcialo sie im studiowac (w rzeczywistosci Bog nie zdal za nich egzaminow wiec wylecieli). Nie maja zawodu - nie maja pracy. Maja dziecko i zwierzaki. Wynajmuja piekne mieszkanie na osiedlu zamknietym. Czesto nie maja na jedzenie, wiec inni dobrzy i uczynni chrzescijanie wspieraja ich finansowo. 4. "Czasami zresztą rzeczywiście jest tak, że działając od środka można zmienić więcej, niż po prostu odchodząc". Święta prawda!
T
Tomek
29 maja 2014, 15:11
Wiesz jaka jest miłość? Bezinteresowna i wychowawcza. Szukając wdzięczności nie wykazujesz się bezinteresownością, pomagając ludziom którym to nie pomoże ( tylko pasożytując na innych) nie jest to miłość wychowawcza.
J
JA
29 maja 2014, 00:40
Komentarz pocięty na dwa: 1/2 1. "jeśli ktoś jest malarzem czy rzeźbiarzem - musi pamiętać, że jako kandydatowi na chrześcijanina nie wolno mu sporządzać wizerunków bóstw pogańskich" A dlaczego tylko pogańskich? Biblia mówi wyraźnie (ale kościół katolicki oczywiście dla swoich potrzeb udaje, że nic takiego nie ma i dekalog wbija dzieciom do głowy ze specjalnie przez siebie przygotowanego katechizmu, a nie Biblii): "Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią!" - DRUGIE PRZYKAZANIE! To wycięte, z powodu którego dziesiąte jest w katechizmie podzielone na dwa. Jak ktoś nie wierzy, niech sobie owtorzy Biblię na 20 rozdziale Księgi Wyjścia i sam przeczyta. 2. "kreatywna księgowość" Zakładając firmę postanoiwiłam, że wszystko będę robić zgodnie z prawem, uczcicie i szczerze. Skończyło się dla mnie dramatycznie. Codziennie rano budzę się z myślą, jak mogłam być tak głupia! Straciłam bardzo dużo.
A
a jednak
29 maja 2014, 17:37
Adn1.  Ostatnio przypomniałam sobie , jak Mojżesz uczynił WĘŻA  i powiesił go na palu. I każdy kto na niego spojrzał, a był ukąszony przez wężą , był zdrowy. Mojżesz uczynł rzeźbę  zgodnie z wolą Bożą.
P
pein
29 maja 2014, 17:43
Otworzyłem sobie Księgę Wyjścia i... hm... nie ma żadnej numeracji przykazań.
L
lenya
29 maja 2014, 23:08
Nie usunięto żadnego przykazania. Chodzi o robienie podobizn bożków. Zauważ, że Wj 20, 1-6 dotyczy jednego przykazania, które w dekalogu, którego się uczymy skrócone zostało do "nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną". Gdybyśmy mieli tak na to patrzeć, to dzieci w II klasie podstawówki musiałyby uczyć się niemal całego rozdziału 20  Księgi Wyjścia (a dokładnie Wj 20, 1-17).
M
Monika
29 maja 2014, 00:21
Każdy człowiek ma swoje sumienie. Moje sumienie nie jest sumieniem całego świata, tylko moim. Nie zlikwidujesz wszystkich pokus tego świata, nie ochronisz wszystkich ludzi przed złem, oni muszą nauczyć się wybierać sami. Robiąc to za nich, traktujesz ich jak idiotów, a to już grzech pychy. Klient spożywczaka nie jest dzieckiem kasjerki, by ona za niego decydowała. My jesteśmy dziećmi Bożymi, a Bóg za nas nie decyduje. Trzeba uważać na skrupuły, więcej złego potrafią zrobić niż dobrego. Obsesyjne rozważanie tego, czy moja praca na pewno jest OK może doprowadzić w najlepszym razie do nerwicy, jakiejś obsesji. Ja z powodów moralnych nie przyjęłam pracy amplifierki i jakiejś urzędniczej, w której trzeba było fałszować podpisy. Gdy miałam wątpliwości dotyczące udzielania na czarno korepetycji, zapytałam spowiednika i ten, rozważywszy sytuację, dał mi dyspensę (sytuacja była taka, że podatek byłby wyższy niż dochód, a praca mi potrzebna, wychowawczo pożyteczna, inaczej jako studentka wisiałabym finansowo na rodzicach). Co, moim zdaniem, wcale nie jest jakąś ogólną zasadą, że korki na czarno są dozwolone. Dobrze jest, kiedy człowiek żyje w pewnym komforcie moralnym - coś zyskujesz (ten komfort), coś tracisz (pracę)(lub odwrotnie), musisz wybrać. Optymalnie jest, kiedy nie musisz, ale nie o tym rozmawiamy. Nie ma uniwersalnych recept na życie. Mam wrażenie, że ich szukasz - w przepisach - a masz  jakiś kłopot z sumieniem. Poszukaj odpowiedzi w sobie, ona tam jest. Nie: ogólna dla wszystkich, ale konkretna dla Ciebie i Twojej sytuacji.
J
ja
28 maja 2014, 23:00
Przecież to Pan Bóg dał ludziom wolną wolę tak? I jeśli taki człowiek z wolną wolą idzie do sklepu, gdzie pracuje inny człowiek też mający wolną wolę i rodzinę na utrzymaniu i kupuje piwo ( to chyba też dla katolika niedopuszczalne :)) prezerwatywy i świerszczyki to jakim prawem człowiek siedzący na kasie może mieć dylemat???? 
A
aga
29 maja 2014, 17:14
Taki sprzedawca stawia się ponad Bogiem, bo Bóg daje wolną wolę, a sprzedawca chce nie dopuszczać.
ES
edukacja seksualn
28 maja 2014, 21:19
lepiej użyć prezerwatywy niż później mordować dzieci. czy to trudne do zrozumienia dla niektóryych?
NN
najlepiej nie pracować
28 maja 2014, 21:16
hahahah śmiechu kupa z tą kasjerką i prezerwatywami. Jak jej się nie podoba praca w kasie, bo musi kasować prezerwaytwy i "świerszczyki", to może zamienić sobię tę pracę na jazdę z mopem po podłodze. Ciekawe, co wtedy nie będzie jej się podobało.Może wycieranie z kurzu półek na których znajduje się ten "podły" towar?
MD
myśląca dalej
28 maja 2014, 19:27
Przytoczę fragment: "...Jeśli pracuję w kiosku - mogę dołożyć starań, żeby "świerszczyki" nie leżały na wierzchu, w widocznym miejscu…"- czy to nie będzie czasem nieuczciwość- czyli też grzech? Przecież oszukuję w ten sposób klienta i przynosze straty pracodawcy. Nie mówiąc o tym, że straci na tym może też np. człowiek rozwożący te gaety- nie mający nic wspólnego porno- biznesem, a tylko mający rodzine na utzrymaniu. To jeden z wielu przykładów, że takie spory moralne do niczego nie doprowadzą- zawsze i tak bedziemy działac na czyjąś szkodę. Przykro mi, ale taka prawda.
E
ekonom
28 maja 2014, 16:07
chrześcijanin chyba nie powinien pracować we współczesnym banku, a przynajmniej w większości z nich
M
Marek
28 maja 2014, 15:14
Parafrazując artykuł nawet spojrzeniem można zabić. Powiedzmy ktoś wraca z pracy gdzie ma trudny czas, w autobusie ktoś go zwymyśla, ta osoba wraca do pustego domu i popełnia samobójstwo. Oczywiście ani pracownicy ani współpasażer z autobusu nie wiedzieli, że tak to się to skończy. Przykład może jest toporny, ale oddaje pewną prawdę. Katolik powinien nie tylko zwracać uwagę na słowa ale i spojrzenie (kiedyś byłem tym nieprzyjemnym współpasażerem, choć mam nadzieję, że nikogo nie doprowadziłem do rozpaczy). Autor zauważa, że dawniej chrześcijanom pomagała wspólnota. Owszem jest przyparafialny oddział Caritas, czy nawet pomoc socjalna, z tym, że tu chodzi o pomoc bardziej zindywidualizowaną, od braci i sióstr ze wspólnoty. Jakiś czas temu szukałem pracy i nie miałem na bilet, brat ze wspólnoty zaooferował mi pomoc: będzie co miesiąc kupował mi bilet. Wtedy to uznałem, za "niehonorowe" i odmówiłem. Dziś myślę, że byłem w błędzie. To takie kilka moich myśli po przeczytaniu tego artykułu.
M
Martin
28 maja 2014, 14:03
Chcę usłyszeć jednoznaczne zdanie Kościoła na ten temat. Oficjalne po to żeby wszyscy to wiedzieli. Np. sprzedaż "papierosów" to grzech ciężki dot. pracownika i pracodwacy. Wtedy każdy o tym będzie wiedział i wielu ludzi takiej pracy będzie unikało i zniknie problem palenia. Lub: że grzech ma pracodawca, a nie pracownik, który lojalnie i uczciwie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Albo że sprzedaż "papierosów" to nie grzech, grzechm jest ich używnanie. Albo chociaż ogólne poinformowanie, że sprzedaż czekokolwiek czego używanie jest grzechem jest również grzechem sprzedaż tego i dotyczy każdego. No albo regulujemy albo każdy wg swojego sumienia czy różnie to można interpretować.
Q
Q
28 maja 2014, 18:48
z tym, że palenie papierosów to nie jest grzech... równie dobrze na takiej zasadzie jedzenie chipsów mogłoby być grzechem
D
dorota
28 maja 2014, 14:03
nie przeczytałam artykułu, bo zdenerwowało mnie samo pytanie, co za głupie pytanie. następne powinno być - co może jeść katolik. :(
K
kelnerka
28 maja 2014, 10:23
a co jeśli pracuje się w firmie gdzie wszyscy zatrudnieni są na czarno, restauracja uważana jest za jedną z najlepszych w mieście, a pracownicy, mimo że pracują ,,na gębę" nie mogą sobie odejść w każdej chwili bo pracodawca nie wypłaci im pieniedzy za dwa poprzednie tygodnie?? choć niektórzy z nich pracowali po 15 godzin dziennie...taka jest rzeczywistosc pracy w Polsce. Choć przykro mi na to patrzeć, szczególnie że jest to moja pierwsza praca:/
R
Robert
28 maja 2014, 10:13
Ostatnio przeczytałem "Biznes zgodny z Biblią" Larrego Burketta, który podobne kwestie poruszał. Ta lektura wciąz porusza mnie do refleksji i mam wrażenie, że prowadzi mnie do dalszych zmian w życiu zawodowym. Czasem chciałoby się podyskutować z autorem czy pewne radykalne kwestie nie są uwarunkwane amerykańskim rynkiem pracy, który przecież jest odmienny od naszego - niestety nie ma takiej mozliwości bo ten od kilku lat nie żyje. Polecam serdecznie tę ksiiązkę, w której Larry w prosty sposób mówi o tym, że nasze firmy, nasza praca mają większe znaczenie niż tylko zaspokojanie naszych potrzeb materialnych, że służą trosce o naszych bliskich i naszych pracowników, zwłaszcza niewierzących, by objawiać im Królestwo Boże, służą finansowaniu dział Bożych. W naszej codzienności ujawnia się honororowanie Jezusa jako Pana całego naszego życia. Larry pomaga spojrzeć na pracę z dalszej perspektywy a nie z punktu widzenia wlasnych praw i zobowiazań, korzyści i kosztów. To przyklad ewangelicznego radykalizmu zaadoptowanego do naszych czasów, naszej cywilizacji i kultury, przy tym pokazanego raczej jako zaproszenie niż "prawo" i "obowiązek". Bóg może się posługiwac naszą pracą dla zbawienia innych tak samo jak może wykorzystywać nasze ofiary i wyrzeczenia w tym celu.      
C
CetMa
28 maja 2014, 09:44
Dobrze by było gdyby na portalu katolickim podawano odpowiedzi albo to co myślą kapłani. Bo wiem też co mówią nam na spowiedziach. A takie teksty ludzi świeckich owszem spowodują myślenie, ale napisać tekst bez odpowiedzi i wskazówki.. nie tego szukam i oczekuje od portali religijnych żeby mi czas zabierały. Więcej mi dała myślę odpowiedź jazmig'a, bo tekst wkurzył bo mam dylematy w swoim życiu zawodowym, a tekst z komentarza trochę uspokoił. Czy słusznie? W co z tematem skrupuły? Może autor jest skrupulantem? Niby skrupulanci nie są okay? A może właśnie skrupulanci są normalni a reszta to grzesznicy?
C
CetMa
28 maja 2014, 09:37
Ale czy chowając "świeszczyki" nie szkodzi się pracodawcy i nie jest wobec niego uczciwym? Mógłby więcej zarobić? A co z tym że cel nie uświęca środka? Jak to w końcu jest? MOIM ZDANIE JEST TAK. NIE MA BRANŻY BEZ NAWET MAŁYCH MACHLOJEK W POLSCE. PRAWO JEST TAKIE ZE JESLI KTOS COS CHCE MIEC TO MUSI WYRWAC SOBIE TZN CZESTO OSZUKAC. A PRZEZ TO UCZY SIE KOMBINOWANIA - ZAMIAST PROSTOTY TAK TAK NIE NIE. Nie ma wspólnoty, nie ma tego że ktoś coś Ci da no i nie musi ale zeby przynajmniej nie zabierał za nic, za tylko bo takie jest prawo stanowione. CO MOGĄ PRAWDZIWI CHRZEŚLICJANIE? NIC TYLKO CICHO SIEDZIEC A JESLI SIE ORGANIZOWAC TO W GRUPIE?
3
32
28 maja 2014, 09:37
Jak dla mnie takie gadanie to lekka przesada, Nie będę pracować w sklepie bo ludzie kupują prezerwatywy? Z dwojga złego lepiej jak dzieciaki użyją tej prezerwatywy niż w wieku 18tu lat wpieprzą się w ciążę i albo wyskrobią albo porzucą albo spaczą i zniszczą niewinnemu dziecku kręgosłup moralny. W sumie w samych prezerwatywach jako takich nie widzę nic nadmiar zlego chyba że ktoś dalej wierzy, że każdy plemnik to mały człowiek wchodzący do kobiety, mordujący konkurencję i osiedlający się aż urośnie (Serio?!). Jakby tak moralnie drążyć temat katolik nie może pracować nigdzie. Sklep z komputerami? Nie bo ktoś Będzie grał na komputerze w okrutne, krwawe albo co gorsza anty religijne gry, dostawca internetu? Nie bo firma będzie zapewniała komuś drogę do taniej pornografii. Sprzedawca telewizorów? Nie bo ktoś będzie oglądać na tym krwawe, brutalne i antyreligijne filmy. Radio? Nie bo ktoś puści anty religijną albo antyspołeczną piosenkę (Nie, Radio Maryja nie wchodzi w grę!). Mam wymieniać dalej? W ogóle gdzie w kinie są antyreligijne filmy? Niezgodne z naszą religią? Bo co, bo pójdę na Man of Steel albo Thora to już bałwochwalstwo? Rany, to tylko sztuka, dzieło Marvela i DC i to, że chcę to obejrzeć nie znaczy, że wyrzekam się Chrystusa, a przyjmuję wiarę nordycką, chcę tylko obejrzeć sztukę współczesnych czasów. Słowa z trzeciego Wieku są ważne dla nas ale nie jako dosłowna treść, a bardziej jako sugestywny drogowskaz. Czasy się zmieniły, Rany!
3
32
28 maja 2014, 09:36
Co do wspierania się, szukania pracy i w ogole - widzę że system jak w lożach masńskich :3 szkoda, że dalej to nie działa tak, a chęć takiego działania zamiast pierw do kościoła odrazu zaczyna zwracać głowy w stronę loży i z kolei szkoda, że w tym kraju wszystko jest gówniane, nawet loże. Co do samej treści, widzę specyficzną ucieczkę od problemów. Kierowca w trudnej sytuacji nie wie co zrobić i rada "na dziś" do niego to się modlić i zaufać Bogu (a to nie nalezy ufać mu cały czas? Tylko od święta?) Co miałby zrobić? Proste, szuka pracy, składa dokumenty, aplikuje, a gdy dostanie nową robotę porzuca tę, wiadomo, nie jest łatwo ale jak się chce to się potrafi.
K
KRis
28 maja 2014, 09:07
Jezus jadał z celnikami. Aby ich pozyskać dla Królestwa Niebieskiego musiał do nich chodzić.
G
Gosia
5 lutego 2014, 09:46
Moim zdaniem są prace, których chrześcijanin nie powinien się podejmować. Odsyłam do Raportu Fundacji Centrum CSR o tym jak korporacje, banki i fundusze inwestycyjne czerpią zyski z łamania praw człowieka i niszczenia środowiska. W rolach głównych Anglo American, Coca-Cola, EADS, H&M, Rio Tinto, Shell i Samsung, oraz banki takie jak BNP Paribas, Deutsche Bank, ING, Allianz, UniCredit, Commerzbank, KBC. [url]http://www.centrumcsr.pl/wp-content/uploads/2013/10/Raport_Brudny-Zysk.pdf[/url] Bardzo zachęcam co zajrzenia do dokumentu. Celem publikacji jest informowanie o sieci globalnych współzależności pomiędzy decyzjami ekonomicznymi (konsumenckimi, zakupowymi, inwestycyjnymi), a sytuacją społeczno-ekonomiczną mieszkańców Globalnego Południa. Dokument ma przyczynić się do zwiększenia zainteresowania i aktywności na rzecz ochrony praw człowieka w krajach Globalnego Południa poprzez wzrost świadomości i zmianę postaw konsumenckich oraz biznesowych, m.in. dzięki podejmowaniu bardziej świadomych decyzji o wyborze produktów, usług i partnerów handlowych. Każdy z nas jest konsumentem i każdy z nas każdego dnia decyduje o tym, co kupuje i kogo finansuje. I dla kogo pracuje.
E
Eryk
5 lutego 2014, 01:43
Poruszony został trudny orzech do zgryzienia, trzeba się modlić i zawierzyć się Bogu, wtedy Bóg zawsze da odpowiedź, bo kto kołacze temu otworzą, kto prosi będzie mu dane :)
M
Maćko
6 lutego 2013, 23:29
a jeśli pewne podatki uważamy za złodziejstwo, to niepłacenie ich też jest naganne moralnie? :) polscy przedsiębiorcy mają dużo utrudnień (za to zagraniczne korporacje różne ulgi), to tu jest źródło kombinowania i wszelkich przekrętów...
jazmig jazmig
5 lutego 2013, 17:48
Praca w wytwórni papierosów nie jest grzechem, podobnie praca w gorzelni. Palenie papierosów nie jest grzechem i nie jest grzechem spożywanie alkoholu. Grzechem może być jego przedawkowanie. Stolarz, którego meble trafiły do domu publicznego niepotrzebnie się martwił, bo piekarz musiałby się zamartwiać, czy jego pieczywo tam nie trafi, a pracownik wodociągów to już w ogóle miałby przechlapane. My mamy nie grzeszyć i nie namawiać do grzechów innych ludzi, a nawet w miarę możności odwodzić innych ludzi od grzechu. To nie my grzeszymy, gdy ktoś grzeszy, używając owoców naszej pracy, jednak praca w domu publicznym raczej będzie grzechem, nawet, gdy ktoś tam pracuje jako obsługa, sprzątaczka itp.
jazmig jazmig
5 lutego 2013, 17:39
Chrześcijanin może pracować w fabryce papierosów, gorzelni itp. Palenie papierosów nie jest grzechem, podobnie picie alkoholu. Grzechem jest nadużywanie alkoholu. Co do stolarza, który robił meble do domu publicznego, to piekarz musiałby się zamartwiać, czy jego pieczywo tam czasem nie trafia, a pracownik wodociagów to w ogóle miałby przechlapane. Wedle mojego przekonania, to my mamy nie grzeszyć i nie namawiać do grzechów, a nawet od grzechów odwodzić innych ludzi, ale trudno żądać, żebyśmy odpowiadali za to, że ktoś grzeszy używając owoców naszej pracy.
M
Maćko
5 lutego 2013, 17:19
a jeśli pewne podatki uważamy za złodziejstwo, to niepłącenie ich też jest naganne moralnie? :) polscy przedsiębiorcy mają dużo utrudnień (za to zagraniczne korporacje różne ulgi), to tu jest źródło kombinowania i wszelkich przekrętów...
M
mon
4 lutego 2013, 18:40
i znów gdzieś zaginął mój komentarz...
K
KT.G
4 lutego 2013, 17:39
Bardzo ciekawy artykuł...  Byc może dlatego ma dla mnie taką wartośc bo pracuję w banku i takie pytania zadaje sobie cały czas co jakiś czas. Z jednej strony pieniądze, z drugiej uczciwość a jeszcze z trzeciej pewnego rodzaju bezsilność aby cos zmienić. O ile ktoś, nie może zmienić pracy z różnych względów o tyle moja postawa bierności nie ma żadnych mocnych argumentów.
G
gaga
4 lutego 2013, 16:11
Wszystko pieknie, ale w teorii. Bo o ile nie chodzi o jawne i razace lamanie zasad moralnych, to w swietle dzisiejszego bezrobocia jak znalezc prace? Pracodawca plakac nie bedzie, na jedno miejsce ma 10 chetnych, a jesli faktycznie odejdziemy - jak sami mamy znalez nowe zajecie? Czy "wspolnota" bedzie utrzymywac mnie rok, dwa albo i 3, zanim nie znajde nowej pracy, 100% neutralnej, jak to zostalo okreslone w artykule? Zaplaci wszystkie rachunki i da jedzenie dla calej rodziny? Wydzwiek jest tekstu taki mniej wiecej, ze niby wiadomo, ze roznie bywa, ze kazda sytuacja inna, ale ze powinnysmy rzucac prace, jezeli cos jest nie tak. "dzialalnnosc od srodka" jest podawana tylko ja alternatywa, a tymczasem ona wydaje sie byc jednak bardziej wlasciwa. Oplaty trzeba niestety porobic, zbyt pieknie by bylo,zeby dalo sie to, co postuluje autor wprowadzic w zycie. Pewnie, ze byloby fajnie i milo moc pracowac tam, gdzie sie chce, patrzec, czy pracodawca przypadkiem nie chowa na boku innego interesu, albo nie ma kochanki (wszak to tez nie po chrzescijansku, a swiadczy o jego moralach). Czlowiek wierzacy musi dbac o zycie wieczne, ale nie moze tez calkowicie zaniedbac zycia doczesnego, niestety. Takze tekst z zalozeniami pieknymi, ale niedopracowany i oderwany od rzeczywistosci.
P
pracująca30
4 lutego 2013, 16:00
Dziękuję za ten artykuł. Przypomniał mi o moim dylemacie. Od ponad 3 lat pracuję w handlu i usługach. Moja praca polega czasem na tym, że musze kłamać, bronić szefa w oczach niezadowolonych klientów wymyślając jakies bajeczki np: towar nie dojechał do klienta, bo szef zawinił a ja musze tak przedstawić sytuację klientowi, żeby Firma nadal miała pozytyny odbiór i opinię. Na początku mialam ogromne wyrzuty sumienia, ale z biegiem czasu jakoś weszłam w ten świat...I teraz ten artykuł.... Powalił mnie i uświadomił, że jestem wygodnicka .Uważam się za osobę wierzącą, ale nic nie robię by zmienić moją sytuację, zgadzam się bez słowa na okłamywanie ludzi....
M
mon
3 lutego 2013, 20:45
Drobny błąd logiczny/idologiczny wkradł się w wywód - chrześcijaństwo to nie tylko katolicyzm. I z mojej skromnej strony od defensywy lepsza jest ofensywa, tzn. zamiast zamykać się w getcie i mówić " Z tym nie będę pracował, tego nie będę robił, muszę być czysty, czyściutki i nie uwalać się bagnem, w którym taplają się inni", chrześcijanin powinien wychodzić do ludzi i pokazywać, że można - bez porno, papierosów, oszukiwania. A nawet, jeśli firma, w której pracujemy, oszukuje itp., zawsze możemy starać się wynagrodzić to przez pomoc innym, przekazanie części wypłaty potrzebującym. Inaczej zamiast iść w świat i dawać świadectwo - poumieramy z głodu jako męczennicy za napuszone idee, a do świata przemówi to tak samo, jak akty samospalenia w geście protestu - czy kogoś one porwały do działania?
K
Komeg
3 lutego 2013, 20:22
Hm, no to tak. Dużo pytań i odpowiedź, że prostej odpowiedzi nie ma. Jeżeli ma to skłonić do myślenia, to ok. Ale czy nie dałoby się uzupełnić komentarzem kompetetnego w teologii moralności duchownego? Ewentualnie dać drugi artykuł. Pozdrawiam w Panu :)
24 maja 2010, 08:34
Warto pamiętać, jak Kościół sprzeciwiał się kiedyś kredytom na procent (lichwa). Teraz mamy w mediach informację o kontrolach w bankach watykańskich. Czasy się zmieniają, Kościół jak widać też. Praca w banku nie jest więc chyba grzechem, skoro państwo Watykan samo własne banki prowadzi.
W
Woytek
24 maja 2010, 08:10
Cieszę się że poruszacie takie tematy, w innych portalach tego nie ma. Tak trzymać!
Adam Kolibski
23 maja 2010, 23:58
Pytanie jest ważne. Ktoś powiedział, że kończy się era "letnich" Katolików. Uważam, że jest w tym dużo prawdy. Ale poruszone w artykule sytuacje i zawody (i nie mam na myśli "zawodu" prostytutki) nie zawsze są jednoznaczne. Nic na tym świecie nie jest biało-czarne. Oczywiście nasze świadectwo powinno być tak-tak, nie-nie. I łatwiej jest - co zauważa autor - gdy mamy wspólnotę za sobą. Wracając do przykładu... Ale pamiętajmy, że... sprzedaż prezerwatywy przecież nie zawsze grzechem jest akt małżeński z użyciem prezerwatywy. Przecież wiele takich sytacji jest w życiu, kiedy nasze sumienie nie kwalifikuje takiego zachowania jako grzechu. Autor - jako psycholog - powinien dobrze wiedzieć, że lęki ludzi o wrażliwym sumieniu biorą się czasem z głosów autorytetów, które kategorycznie uznają coś za grzech.
T
teresa
23 maja 2010, 18:40
Czy rolnik powinien prowadzić kasę fiskalną? Czy rzemieślnik winien wydawać paragon za naprawę obuwia? Wracając do dziwnego prezentu rodem z pociągu do pomagania---pomyliłam nurofeny.Chodziło mi o Ultrafast.Sorry-now bonus.
D
deon
23 maja 2010, 11:14
Czy są zajęcia, które w dzisiejszym świecie są legalne, powszechne, „zwyczajne” – a które my, chrześcijanie powinniśmy odrzucić właśnie dlatego, że jesteśmy chrześcijanami? <a href="http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/styl-zycia/art,22,poprosze-chleb-mleko-i-gazetke-pornograficzna.html">więcej</a>
R
R
23 maja 2010, 11:14
Można też zapytać: - Czy Chrześcijanin powinien pracować w PR, który opiera sie na kłamstwie i manipulacji? - Czy Chrzescijanin powinien pracować w banku, który naciaga ludzi na "superkredyty"? - Czy Chrześcijanin powinien pracować w firmie ubezpieczeniowej, która nie chce wypłacac odszkodowań? - Czy Chrzescijanin powinien pracować w firmie developerskiej, która daje wielkie łapówki, by pozyskać atrakcyjne tereny? - Czy Chrześcijanin powinien pracować w reklamie, która wpycha ludziom to, czego im nie potrzeba? - Czy Chrześcijanin powinien pracować w mediach, które promują relatywizm i permisywizm? Itd, itp. To są rozterki prawie każdego Chrześcijanina, który pracuje w korporacjach i nie jest rzemieślnikiem albo rolnikiem.