Ks. Strzelczyk: Jestem przekonany, że dobrze przeżywana relacja z Bogiem uszczęśliwia człowieka

Ks. Strzelczyk: Jestem przekonany, że dobrze przeżywana relacja z Bogiem uszczęśliwia człowieka
Ks. Grzegorz Strzelczyk (fot. 72.dominikanie / YouTube.com)

Czy religijność i kultura terapeutyczna mogą się ze sobą łączyć? Na to i inne podobne pytania odpowiadają ks. Grzegorz Strzelczyk i prof. Bogdan de Barbaro w książce "Duch i psyche. Razem czy osobno?", której fragment publikujemy. 

Czy religijność człowieka, rozumiana jako życie wiarą, jest jakąś formą psychoterapii?

Ks. Grzegorz Strzelczyk (GS): Jestem głęboko przekonany, że dobrze przeżywana relacja z Bogiem uszczęśliwia człowieka.

Czyli jest terapeutyczna.

GS: Jeżeli tak zdefiniujemy terapię, że służy uszczęśliwieniu człowieka, to pewnie tak.

Profesor Bogdan de Barbaro (BdB): Tyle że terapia nie służy uszczęśliwieniu człowieka.

GS: Powiedziałbym, że trochę jednak służy, w takim sensie, że terapia uczy człowieka, by świadomie przeżywał swój stan szczęśliwości.

BdB: Na pytanie, po co w ogóle jest psychoterapia, może być wiele odpowiedzi. Bałbym się jednak stwierdzenia, że terapia ma służyć uszczęśliwianiu. Do tego dochodzi jeszcze pytanie, czym jest szczęście. Czy to długotrwały stan czy chwila?

GS: Możemy użyć bezpieczniejszego pojęcia dobrostanu.

BdB: Słusznie. Światowa Organizacja Zdrowia podaje zresztą taką definicję, że zdrowie to nie tylko brak objawów, ale wellbeing, czyli ogólny dobrostan człowieka, obejmujący sferę psychiczną, fizyczną i emocjonalną.

Skoro celem psychoterapii nie jest uszczęśliwianie człowieka, to co nim jest?

BdB: Cele uzgadnia się z pacjentem podczas pierwszych sesji konsultacyjnych. Do gabinetu psychoterapeuty rzadko przychodzą osoby, które definiują swój problem w ten sposób: „jestem nieszczęśliwy i chcę porady, jak to zmienić”. Przychodzą raczej z konkretnym objawem lub problemem: konfliktem, cierpieniem, bezradnością. Gdybym już miał się odnieść do tego „szczęścia”, powiedziałbym, że terapia ma pomóc w dostrzeżeniu przeszkód na drodze do szczęścia. Jeżeli kogoś boli ząb, to żeby nie wiem jak był w życiu szczęśliwy, w czasie trwania tego bólu szczęścia nie będzie odczuwać. Trzeba zrobić coś z zębem i potem dopiero odnaleźć drogę do szczęścia. W psychoterapii jest chyba podobnie. Za Władysławem Tatarkiewiczem można powiedzieć o dwóch sposobach rozumienia szczęścia: stanie chwilowego szczęścia oraz szczęśliwości jako pewnej cesze osobowości. W gabinecie oba te wymiary majaczą gdzieś na horyzoncie, niemniej nigdy nie zdecydowałbym się podjąć terapii pacjenta z celem „pracujemy nad tym, żeby pan był szczęśliwy”. Jeśli natomiast podejmiemy pracę nad jego konfliktem na przykład z nastoletnim synem albo nad stanami lękowymi, które przynoszą mu cierpienie, to możliwe, że po usunięciu tych problemów otworzą się ścieżki do dobrostanu.

Kultura terapeutyczna przekłada się na sferę religii?

GS: Widzę pokusę wśród młodych księży, by zagarniać przestrzenie terapeutyczne, co się bierze stąd, że coraz częściej spotykają się oni z takim zapotrzebowaniem. Ludzie przychodzący do księdza oczekują pomocy psychicznej i zakładają, że spowiedź jest taką formą wsparcia. To kłopotliwe. Żyję w celibacie po to, by być dostępnym dla innych, ale jestem specjalistą od relacji z Bogiem, a nie od rozwiązywania problemów natury emocjonalnej. Pewne kwestie duchowe zazębiają się oczywiście ze sferą psychoterapii, ponieważ pod tę relację z Bogiem najczęściej „podpiętych” jest mnóstwo innych spraw. Nie jestem jednak psychoterapeutą i nie podejmuję się wchodzenia w relację psychoterapeutyczną.

BdB: Dorzucę, trochę tytułem polemiki, że jakkolwiek księża nie są psychoterapeutami, dobrze byłoby, żeby mieli osobowość terapeutyczną. Czyli żeby mieli w sobie rodzaj empatii, wrażliwości na drugiego człowieka, umiejętności dialektyczne, umiejętność kontenerowania trudnych emocji, które w nich są obecne.

Zdystansowania się?

BdB: Raczej krytycznego spojrzenia na dialog duszpasterski i odróżnienia granic tego dialogu, za którymi zaczyna się psychoterapia. Dobrze byłoby, po prostu, aby duszpasterz miał pewne kompetencje, których uczymy terapeutów.

GS: Wiele z tych umiejętności przydaje się potem, żeby być dobrym liderem we wspólnocie.

Czy zatem kultura terapeutyczna nie wypiera religii z kolejnych przestrzeni naszego życia?

GS: A może coraz częściej mamy do czynienia z człowiekiem, który ma różne potrzeby – jedną z nich jest potrzeba wsparcia – i oczekuje, że zostaną one zaspokojone w przestrzeni, jaką on uznaje za bezpieczną? Jeżeli jako wierny ma bezpieczną relację z duszpasterzem, to otwiera się przed nim. Ma prawo nie wiedzieć, czy potrzebuje psychoterapii czy rozmowy duchowej. To ja powinienem umieć określić, kiedy kończą się moje kompetencje.

BdB: W człowieku wymiar horyzontalny ma być zjednoczony z wertykalnym. Relacje z ludźmi i z samym sobą (wymiar horyzontalny) powinno się omawiać w gabinecie. Relacja z Bogiem i ten fragment „ja”, który jej dotyczy (wymiar wertykalny), to już kompetencje duszpasterza. Są to kręgi zachodzące, iloczyn zbioru nie jest pusty.

GS: Tym, co mnie interesuje, jest również kwestia relacji wspólnotowych. Przez to, że ktoś źle funkcjonuje w grupie, ujawniają się nieraz trudności i problemy osobiste. Jeśli widzę, że ktoś nie potrafi skomunikować się z pozostałymi, jest piętnowany, źle traktowany, wykluczony, to mam sygnał, by się tym zainteresować. Jako lider wspólnoty mogę zadziałać proaktywnie, czego raczej nie mogą terapeuci. Czasem polega to na rozwiązywaniu konfliktów, budowaniu dobrych relacji. Czasem trzeba komuś powiedzieć, że nie może już pełnić danej funkcji, bo staje się na przykład przemocowy albo przynajmniej tak jest odbierany.

Zajmowałem się kiedyś przygotowywaniem kandydatów do diakonatu stałego, czyli ludzi żyjących w małżeństwie, którzy przyjmują święcenia. To specyficzna sytuacja. W tym procesie musi odnaleźć się również małżonka kandydata. Potrzebna jest diagnoza i wsparcie w pracy nad niektórymi aspektami osobowości. Jeśli jako formator wiem, jaka osobowość będzie optymalna dla danej posługi, to mogę  wskazać, nad czym kandydat powinien pracować. I niekiedy odsyłam go do terapeuty.

Może system psychoterapeutyczny i religijny powinny się zjednoczyć, by lepiej pomagać ludziom?

BdB: Przypomina mi się rozmowa w ramach pewnego podcastu, podczas której prowadzący podsuwał mi do skomentowania różne fragmenty Nowego Testamentu. To były takie reguły pomocne w osiągnięciu dobrostanu. W wielu odnajdywałem sens de facto psychoterapeutyczny, a w każdym razie z zakresu higieny psychicznej – na przykład w przypowieści o belce we własnym oku i drzazdze u innych. Psycholog by powiedział, że jest to ilustracja zagadnienia „mój autoportret a projekcja”. Można więc sobie wyobrazić dialog obu dziedzin, uzupełnianie się – z wykorzystaniem innego języka, z zachowaniem odrębności i różnic. Mnie to pasuje.

DEON.PL POLECA

 

 

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Grzegorz Strzelczyk, Aneta Kuberska-Bębas

Jak wiele dzisiejszy Kościół ma wspólnego z Jezusem?

Czy Kościół zabrał nam wolność, którą podarował nam Chrystus? Wierzymy w jednego Boga, czy może w trzech? Czy to, co święte, kończy się na progu świątyni? Czy...

Skomentuj artykuł

Ks. Strzelczyk: Jestem przekonany, że dobrze przeżywana relacja z Bogiem uszczęśliwia człowieka
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.