Adam Szustak OP o przestrzeni, o którą powinien zadbać każdy mężczyzna

Adam Szustak OP o przestrzeni, o którą powinien zadbać każdy mężczyzna
Fot. Hanny Naibaho / Unsplash
RTCK Adam Szustak OP

Eliasz ma Boga w imieniu, a przecież startował jako chłop znikąd. Pojawił się w tym świecie i zbudował nowy obraz męskości. Spróbuj zrobić to samo.

Po czym [Eliasz] położył się tam i zasnął. A oto anioł, trącając go, powiedział mu:

«Wstań, jedz!». Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Zjadł więc i wypił, i znów się położył. Powtórnie anioł Pański wrócił i trącając go, powiedział:

«Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga». Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb. Tam wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: «Co ty tu robisz, Eliaszu?». A on odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie». Wtedy rzekł:

«Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!». A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?». Eliasz zaś odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie».

Wtedy Pan rzekł do niego: «Idź, wracaj twoją drogą ku pustyni Damaszku. A kiedy tam przybędziesz, namaścisz Chazaela na króla Aramu. Później namaścisz Jehu, syna Nimsziego, na króla Izraela. A wreszcie Elizeusza, syna Szafata z Abel-Mechola, namaścisz na proroka po tobie.

1 Krl 19, 5–16

Widzimy Eliasza leżącego pod janowcem, do którego przychodzi Anioł posłany przez Boga i trąca go. Dosłownie w miejscu, gdzie czytamy o tym, że Anioł trącił Eliasza, w hebrajskim zostało napisane „kopnął go”. Wyobraź sobie ten moment: leży chłop w depresji, w jakiejś totalnej niemocy i pragnie umrzeć, a tu nagle jakiś Boży posłaniec kopie go i mówi, by wstawał, zjadał podpłomyk, napił się wody oraz ruszał w drogę na górę Horeb. Eliasz reaguje na te zdarzenia absolutnie klasycznie, jak większość z nas. Zjada podpłomyk, wypija dzban wody i znowu się kładzie pod janowcem. Anioł nie daje za wygraną, kopie go po raz drugi. Mówi: „Rozumiem, że byłeś głodny i chciało ci się pić, więc masz tu drugi podpłomyk i drugi dzbanek wody, zjesz i wypijesz, i idziesz na Bożą górę Horeb”. Eliasz zauważył, że Anioł jest troszeczkę nieustępliwy i że akcja nie pójdzie gładko, wypił zatem wodę, zjadł podpłomyk i, jak mówi Biblia, mocą tego pokarmu szedł czterdzieści dni na Horeb. Gdy tam dotarł, znalazł jaskinię. I co zrobił? Położył się. Taki jest Eliasz.

Ta scena to genialny obraz tego, co znaczy być człowiekiem w depresji. Ośmielę się stwierdzić, że jest to pewna właściwość mężczyzn, wielu z nas tego doświadcza. Może masz tak, że czasem drobne rzeczy (które oczywiście kumulowały się od dłuższego czasu) wystarczą, by całkowicie człowieka rozłożyć, by doprowadzić do takiego stanu, że nie chce się żyć. Może nawet tak jest, że ktoś przychodzi Cię budzić, czyli może idziesz na jakieś motywacyjne spotkanie lub czytasz jakąś książkę o sile mężczyzny, dostajesz kopa od jednego anioła, potem od drugiego, w końcu wyruszasz na górę, ale jak tam dochodzisz, kładziesz się. Ta depresja polega właśnie na tym, że nawet jeśli przejdziesz czterdzieści dni, to i tak się potem położysz. „Horeb” po polsku oznacza miejsce wypalone słońcem, czyli taki totalny suchar, pagórek, gdzie nie ma drzew, krzewów, tylko sama wysuszona trwa. Eliasz jest więc na pustyni, a do tego chowa się w miejscu zupełnie wysuszonym, wchodzi więc w totalną degrengoladę. Co jest jednak w tym najważniejsze? On właśnie tam spotyka Pana Boga.

Bóg przychodzi do jaskini, w której leży Eliasz, i pyta go: „Co ty tu robisz?”, to znaczy: „Kim ty w ogóle jesteś? Eliaszu, jak się tu znalazłeś?”. Wtedy prorok zaczyna swoją śpiewkę, mówi o tym, że nie jest lepszy od swoich przodków, że nie chce żyć itd. Bóg zaś na to: „A może zatem chciałbyś się ze Mną spotkać?”. Zobacz, Bóg nie pyta go o spotkanie z sobą twarzą w twarz na Górze Karmel, gdzie Eliasz pokonywał wszystkich wrogów i proroków Baala. Nie robił też tego, gdy stawał się mężczyzną dla kobiety, ojcem dla dziecka. To oczywiście są bardzo ważne światy, ale tam nie ma mowy o żadnym spotkaniu z Bogiem. W tych miejscach on się kształtuje, tam próbuje być mężczyzną, tam pokonuje swoje słabości i na serio walczy ze złem. Okazuje się jednak, że to wszystko nie wystarcza.

Możesz ogarnąć swoje życie pod względem bycia dobrym, wspaniałym mężem dla swojej żony, możesz stać się świetnym ojcem dla swoich dzieci, możesz także nauczyć się radzić sobie ze swoimi słabościami i możesz w ogóle stać się naprawdę sensownym mężczyzną, ale i tak wylądujesz kiedyś, po tych symbolicznych czterdziestu dniach, w jaskini na wyschniętym pagórku w totalnej depresji. Co się wtedy jednak dzieje? Bóg mówi: „Dobra, spotkajmy się. Będę przechodził obok Twojej jaskini. Gdy Cię zawołam, wyjdź Mi na spotkanie”. Biblia mówi, że Eliasz stanął przy wejściu do groty i czekał na przechodzącego Boga. Wydawało się, że Bóg idzie na różne sposoby, przez wichury, trzęsienia ziemi, ogień, czyli wiele strasznych zjawisk. Za każdym razem Eliasz dostrzegał jednak, że w tych fajerwerkach nie ma Boga. Czyli mówiąc krótko, przed Eliaszem działy się różne poderwania motywacyjne, różne podrygi, że da radę, że będzie jak wichura, że stanie się facetem jak burza itd. Ale w tym nie było Boga. Nie o to chodziło. W końcu nastało coś niespodziewanego. Nasze polskie tłumaczenie jest totalnie bzdurne. Czytamy o lekkim powiewie, a w oryginale napisano, że rozległ się głos ciszy niedotykalnej. Słyszysz tę sprzeczność? Głos ciszy. Przecież istnieje albo cisza albo głos. Czyli de facto nie wiadomo, co to było. Cisza, która mówiła, i jednocześnie była taka tajemnicza, że nie dało się jej uchwycić, nie można było jej dotknąć, jakby takie tajemnicze nic. Wtedy właśnie Eliasz zorientował się, że to jest Bóg, że stoi przed Nim. Bóg właśnie w tym momencie, w tej niedotykalnej ciszy, dał Eliaszowi jego życiową misję, kazał mu namaszczać królów i proroków, by cała historia świata się rozwiązała.

Gdy autor Mądrości Syracha opisuje ten moment w życiu Eliasza, mówi zdanie, które ilekroć je czytam, wywołuje we mnie ciarki. Gdy Eliasz spotkał Boga w głosie ciszy niedotykalnej, to jak podaje Syrach, tego dnia powstał „prorok jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia” (Syr 48, 1). Tam nie ma już tylko jaśniejącego oblicza, on cały się zapalił. Po spotkaniu z Bogiem nie tylko jego twarz bije przedziwnym światłem, Eliasz cały płonie. Od tego do dziś o Eliaszu mówi się w Izraelu, że jest prorokiem ogniem. I wcale nie dlatego, że swoją modlitwą sprowadził ogień na ołtarz na Górze Karmel, tylko dlatego, że spotkanie z Bogiem zapaliło go całkowicie. Co więcej, on tak płonął, że potem w tym samym ogniu wstąpił do nieba. Eliasz nie umarł bowiem naturalną śmiercią, ale ognisty rydwan porwał go do nieba, czyli zaprowadził prosto przed Boży tron.

Jak to przyłożyć do naszego świata? Potrzebujemy wrócić do Ewangelii o przemienieniu. Dlaczego na górze Tabor stoi Mojżesz i Eliasz? O czym Jezus z nimi rozmawia? Trzeba koniecznie zauważyć, że wszyscy ci trzej stojący na górze są rozświetleni, palący się ogniem na twarzy i ciele, wszyscy są rozpaleni od spotkania z Bogiem. Oczywiście nie są w tym identyczni, bo Jeden jest zupełnie inny, bo to Syn Boży, ale w każdym z nich jest to światło Bożej obecności. Podczas przemienienia widzimy więc Mojżesza i Eliasza, ponieważ oni obydwaj dokładnie znają to, co się Panu Jezusowi przydarzyło, czyli to przemienienie, które dokonywało się w Jezusie, gdy spotykał się ze swoim Ojcem w modlitwie. Jezus cały się wtedy wybielał, wszystko w Nim jaśniało. Mojżesz był w takiej relacji z Bogiem, że znał ten stan. Eliasz podobnie. Ci dwaj prorocy ukazują się Jezusowi na Taborze nie dlatego, żeby coś potwierdzać. Tylko przez to spotkanie Pan Jezus jakby mówił swoim uczniom: „Chłopaki, to, co właśnie widzicie, to nie jest tylko domena Syna Bożego, Eliasz to ma i Mojżesz też to ma. Wy również tak możecie mieć. Wy także możecie tak zajaśnieć”. To właśnie pokazuje nam ta scena. Bliskość z Panem Bogiem, że aż się Nim jaśnieje, jest możliwa dla każdego, kto się z Nim spotyka. Co więcej, właśnie to, a nie coś innego sprawia, że możesz w swoim życiu stać się jak ogień.

To jest trzeci świat, który w sobie musimy naprawić – bliskość z Bogiem. Będziesz w świecie jak ogień, czyli zapłoniesz życiowo tylko wtedy, gdy naprawdę zbudujesz relację z Bogiem. Jeśli zadbasz o swoją rodzinę, weźmiesz się za relacje z żoną i dziećmi, to Twoja żona będzie pękać z dumy, że ma takiego męża i ojca dzieci, i rzeczywiście będziesz miał wspaniały dom. Jeśli wystąpisz przeciwko różnym swoim słabościom, grzechom, jeśli rzeczywiście będziesz walczył aż do krwi, staniesz się wojownikiem i prawdziwym władcą nad sobą samym. Ale mimo to nie zapobiegniesz temu, że w końcu wylądujesz w ciemnej dziurze, w depresji. Jedyną rzeczą, która może Cię wyciągnąć z tej rozpaczy, z totalnej pustyni i z tego wysuszenia wewnętrznego, jest zbudowanie relacji z Bogiem.

Zadaj sobie proste pytanie: Masz trudności z modlitwą? Jeśli próbowałeś kiedyś rzeczywiście zacząć się modlić, ale tak prawdziwie, na serio, czyli codziennie przez rok siadać do minimum półgodzinnej modlitwy (nie interesuje mnie spróbowanie raz czy dwa albo jakieś kulkowanie, litaniowanie czy inna forma pobożności), to na pewno doświadczyłeś, jakie to trudne. Próbowałeś kiedyś wewnętrznie po prostu spotykać się z Bogiem? Wiesz, jakie jest to nieustanne oczekiwanie, że będą fajerwerki, a jedynym, co się wydarza, jest po prostu cisza? Znasz ten stan, że w ogóle nie wiadomo, co robić na modlitwie? Znasz tę pustkę? Właśnie tam spotyka się Boga.

Niestety, większość z nas w ogóle do tego miejsca nie dochodzi. Oczywiście jesteśmy katolikami, chodzimy do kościoła, praktykujemy różne formy pobożności, nawet zgadzamy się w wielu kwestiach z nauką Kościoła, ale tak naprawdę niewielu z nas prawdziwie spotkało Pana Boga. To nie jest łatwe doświadczenie, to oznacza ogromną pustkę, która jest niezmiernie wyczerpująca. Doświadczenie spotkania z Nim jest jak post czterdzieści dni na pustyni o chlebie i wodzie. Nam się tam nie chce iść. Ale uwaga! Tylko tam, zaświadczam Ci to jak tylko mocno potrafię, facet może zapłonąć jak pochodnia i tylko wtedy cała historia świata może się zmienić. Naprawdę.  To właśnie stało się z Eliaszem. On po spotkaniu na Horebie ustawił całą politykę wszystkich ościennych krajów, namaścił na królów, kogo chciał, potem według jego słowa ci królowie się pozabijali. Wszystko działo się według rozkazów Eliasza, bo Bóg był całkowitym władcą tego wszystkiego, co on robił. Po ludzku Eliasz był totalnym panem tamtych czasów, aż do momentu, gdy wstąpił do nieba. Wszystko zaczęło się jednak od wspomnianego spotkania Boga na górze Horeb.

Trzeci świat to, nie ma co się oszukiwać, najtrudniejszy świat. Jednocześnie jednak to jedyny świat, który jest nam potrzebny. Oczywiście pozostałe dwa są niezwykle ważne, ale one nie wystarczą, ponieważ nie dadzą nam tego, kim jesteśmy. Nie znajdziesz siebie, gdy naprawisz tylko dwa pierwsze światy, bo to może się stać tylko w niedotykalnym głosie ciszy, czyli tam, gdzie jest Bóg. Wiem, że to bardzo, bardzo trudne. Praktykuję nie od dziś, więc wiem doskonale. Chciałbym jednak, byś mimo tego trudu spróbował.

Eliasz to na pewno nie jest ostatni mój głos w dyskusji o tym, czym jest prawdziwa siła mężczyzny. Może za jakiś czas pojawi się kolejna postać, która nas poprowadzi dalej. Myślę jednak, że dla każdego z nas bycie mężczyzną to nieustanne poszukiwanie, szukanie tego, gdzie ta prawda o nas jest w nas ukryta. Musimy być ratunkiem dla kobiet i w relacji z tymi, których wychowujemy. Musimy podjąć Izraelową noc walki ze słabościami i musimy znaleźć intymną więź z Bogiem totalnie nieoczywistą. To nas czyni mężczyznami. Imię Eliasz oznacza „Pan jest moim Bogiem” albo „Pan jest jedyny”. Znaczenie tego imienia zrealizowało się dopiero w tym, co wydarzyło się w jaskini na Horebie. Tam Eliasz zrozumiał, że cała jego istota jest w tym, że on jest z Bogiem. Eliasz ma Boga w imieniu, a przecież startował jako chłop znikąd. Pojawił w tym świecie i zbudował nowy obraz męskości. Spróbuj zrobić to samo.

Tekst pochodzi z książki Adama Szustaka OP "Projekt Eliasz. czym jest męska tożsamość?">>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Adam Szustak OP

Poznaj historię Eliasza, proroka znikąd, który miał odwagę stawać naprzeciw swoim wrogom. Czerpał siłę od Tego, który przychodził w ogniu i ciszy, a przezwyciężając swoją niemoc odkrył własną tożsamość.

Z nagrania dowiesz się:

  • od czego...

Skomentuj artykuł

Adam Szustak OP o przestrzeni, o którą powinien zadbać każdy mężczyzna
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.