Nie chodzi o walkę z alkoholem. Czym jest Krucjata Wyzwolenia Człowieka?

Nie chodzi o walkę z alkoholem. Czym jest Krucjata Wyzwolenia Człowieka?
Zdjęcie ilustracyjne. Alla Serebrina/Depositphotos.com

Krucjata Wyzwolenia Człowieka. Ta nazwa łatwo może się kojarzyć z grupą wojujących anonimowych alkoholików, aktywnie przekonujących innych, że alkohol jest zły. Jak jest naprawdę?

- Nie jestem wojownikiem. Nie robię tego ostentacyjnie, ale konsekwentnie – mówi mi o. Paweł Kosiński, naczelny Deonu, który w KWC jest od 42 lat. - Krucjata definiuje moje życie, ale w trochę inny sposób: robię coś, co może być użyteczne dla innych, co może być dla nich wsparciem.

Czy w 2021 roku w sprawach związanych z alkoholem wciąż jest potrzebne wsparcie? Dane mówią, że tak. Statystycznie od kilkudziesięciu lat w każdym polskim dziesięciopiętrowym bloku jest przynajmniej dwóch alkoholików i sześć osób, które w bliskiej perspektywie mają szansę się nimi stać - bo krajowym krajobrazie społecznym XXI wieku mamy niemal milion alkoholików i 2,5 miliona pijących szkodliwie. Dlatego właśnie działa Krucjata Wyzwolenia Człowieka: by swoim postem, modlitwą i postawą wspierać osoby mające kłopoty z alkoholem.

DEON.PL POLECA

Pielgrzymka KWC na Jasną Górę, 2019. Fot. Facebook KWCPielgrzymka KWC na Jasną Górę, 2019. Fot. Facebook KWC

Motywacje

- W KWC jestem od 1979 roku, od samego początku jej istnienia – opowiada o. Paweł. - Nie miałem problemu z alkoholem, ani osobiście, ani w rodzinie. To było swego rodzaju poczucie misji; z jednej strony pamięć o innych, którzy rzeczywiście potrzebują takiego wsparcia, z drugiej – pewien udział w rozwiązywaniu społecznego problemu. Miałem osiemnaście lat i złościło mnie to, co widziałem nawet wśród kolegów w klasie. Często używali alkoholu, bez niego była niemożliwa normalna rozmowa, taka bliska, z otwarciem się, musieli sobie wypić, żeby cokolwiek powiedzieć o sobie.

To jedna z dwóch podstawowych motywacji, które sprawiają, że człowiek wchodzi do KWC: widzi problem w rodzinie albo w społeczeństwie. Alkoholicy, którzy wstępują w szeregi członków Krucjaty, zdarzają się o wiele rzadziej. Osoby należące do KWC, występujące w nagranym przez Oazę Archidiecezji Białostockiej filmiku, jako swoją motywację podają oba powody: problem z alkoholem u taty, wujka, znajomych. Albo po prostu poczucie, że swoją celową abstynencją można dla świata w ogóle zrobić coś dobrego, jak Emilia, która tak podsumowuje swoje wstąpienie do KWC: 

„Jak wyjechałam na studia artystyczne i zobaczyłam, jak alkohol działa na ludzi, jak wpływa na ich życie, jak je niszczy, stwierdziłam, że to jest dobra decyzja”. 

To nie jest walka z alkoholem

Co najtrudniej przyjąć tym, którzy słyszą o Krucjacie po raz pierwszy? Fakt, że to nie jest walka z alkoholem, ale z ludzkim uzależnieniem od alkoholu. Dlatego otoczenie często przekonuje „krucjatowiczów”, że alkohol wcale nie jest zły: przecież „pomaga w relacjach”, a „wino jest dobre na serce”. Tymczasem w KWC nie chodzi o to, by usunąć z życia wszystkich płyn z procentami. Celem jest walka z uzależnieniem, z tym, co alkohol potrafi zrobić z człowiekiem i jego wolnością.

Skąd taki pomysł? Powodu trzeba szukać u początków Krucjaty: założona w 1979 roku przez ks. Franciszka Blachnickiego, miała być odpowiedzią na apel Jana Pawła II do Polaków z jesieni 1978 roku: „Proszę abyście przeciwstawiali się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności i poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa, co czasem może aż zagrażać jego egzystencji i dobru wspólnemu”. KWC miała być odpowiedzią – i wciąż nią jest, czterdzieści lat później.

Trochę inni

- Wstępując do zakonu, nie zrezygnowałem z Krucjaty, choć gdy człowiek wstępuje do zakonu, to nie musi zachowywać wcześniejszych prywatnych ślubów. Ale pomyślałem, że to jest element takiej stałości – opowiada o. Paweł. - Choć wszyscy mi ten alkohol zachwalali: co może zrobić, lampka wina nie zaszkodzi, nawet w Biblii czytamy, że wino rozwesela duszę - czyli alkohol może przynosić korzyść.

Psalm 15 mówi: „błogosławiony człowiek, który dotrzymuje przysięgi niekorzystnej dla siebie”
– i pomyślałem, że może ja mogę na takie błogosławieństwo zasłużyć.

Jak członków Krucjaty odbiera środowisko? Bardzo różnie. Często wiąże się to z niezrozumieniem. Koledzy próbują „przetestować” wierność nowemu zobowiązaniu, znajomi zrywają relację, zmienia się nastawienie do kogoś, kto postawił na abstynencję do końca życia. Często jest tak, jak podsumowuje inny bohater oazowego filmu, Mieszko: „Trudno być innym niż wszyscy, trudno być taką rybą, która płynie pod prąd”.  

- Kiedy przyjechałem na studia do Krakowa, mieszkaliśmy po kilku w pokoju. Na przywitanie jeden z moich współbraci przyszedł do pokoju i powiedział: słuchaj, żeby nie było niejasności. Słyszałem, że ty nie pijesz i nie palisz. Żeby było jasne: ja i palę, i piję. Nie było żadnych niedomówień, zresztą byliśmy i jesteśmy przyjaciółmi do dzisiaj. Ale było takie poczucie, że jestem inny. Nawet, jeśli się nie „obnosiłem” z krucjatą – to byłem – dodaje o. Paweł.

Wsparcie, nie zawstydzanie

Co daje innym obecność zadeklarowanego abstynenta na rodzinnej czy firmowej imprezie? Dla osób, które mają problem z alkoholem – albo z asertywnością – czasem to bardzo dużo. Ktoś, kto spokojnie i z uśmiechem powie: dzięki, ja nie piję, mnie nie nalewajcie, zaczyna tworzyć wokół siebie przestrzeń, w której bez wstydu i kłótni można po prostu… nie pić.

Takich historii w środowisku związanym z Krucjatą słyszy się bardzo dużo; gdy po imprezie do człowieka z Krucjatą po cichu ktoś podchodzi i mówi: wiesz, ja jestem alkoholikiem, ale się nikomu w pracy nie przyznałem, i te imprezy to dla mnie najgorszy moment. Jak ty nie pijesz, to ja też czuję, że mogę nie pić, że to jest w porządku, że nie muszę ulegać ani kolegom, ani pokusie.

 Nigdy nie robiłem z Krucjaty wyrzutu sumienia dla kogokolwiek.
Takiego pokazywania, że ja potrafię, a ktoś tam nie.

- Po prostu miałem świadomość, że to, co robię, dla kogoś może mieć znaczenie, dlatego że zwykle w środowisku, w którym nadużywa się alkoholu, ważne jest, żeby był ktoś, kto nie pije, kto powie, ja nie muszę, nie chcę – potwierdza o. Paweł. - Natomiast u mnie to nigdy nie była sensu stricte krucjata, nie robiłem tego demonstracyjnie, po to, żeby swoich kolegów, którzy pili, wprawiać w zakłopotanie.

Owoce: trzeźwość, uważność, odpowiedzialność, stałość

Co z perspektywy czasu daje krucjata? Pytam o to w facebookowej grupie oazy. Sypią się historie o tym, jak pod wpływem jednej decyzji może zmienić się świat. Jak moda na bezalkoholowe wesela, przyjęcia i imieniny zaczyna powoli królować w bliższej i dalszej rodzinie, choć pierwszą reakcją było: „Czyście oszaleli?” Jak alkoholicy, często sprawcy domowej przemocy, przestają pić i wracają do tworzenia dobrych relacji z dziećmi, mężem, żoną.

Nie, to nie dzieje się od razu; często trzeba czasu, ale abstynencja, traktowana jako post, połączona z modlitwą, do której jest zobowiązany każdy członek KWC, przynosi często niewiarygodne owoce. A czasem – zwykłe, proste, codzienne. Abstynencja od alkoholu sprawia, że inni ludzie ufają bardziej, chętniej zatrudniają, powierzają ważne zadania – albo… swoje bardzo drogie, luksusowe auto.

„Na studiach moi koledzy zareagowali na wieść o tym, że nie piję, że jestem abstynentem, tak trochę prześmiewczo na początek. Później, jak zapraszali, mieli tę świadomość i mówili: wpadnij, weź ze sobą soczek.” – opowiada w oazowym filmiku Kamil. „Krucjata daje mi tak dużo satysfakcji, radości, prawdziwych relacji, korzyści, że nie wyobrażam sobie, że miałoby to być trudne – wytrwać w krucjacie. To czyn miłości, moja dobrowolna decyzja, a nie jakieś wyrzeczenie. Robię to z potrzeby serca i widzę tego owoce.” – mówi inna bohaterka filmu, Klaudia.  

- Traktuję Krucjatę jako moją intencję, mój styl. Czym to owocuje? Tym, że człowiek jest bardziej uważny, bardziej nastawiony na społeczność, w której jest. W naszym środowisku wcale nie jest łatwo być abstynentem. – dodaje o. Paweł. - Wielu księży ma problemy z alkoholem, miało je. To jest też ciągle takie poczucie odpowiedzialności za środowisko, w którym się jest. A ja chcę być wierny temu swojemu postanowieniu i żyć według tego, co uważam za słuszne dla mnie. Jeśli to komuś ma pomóc, to dobrze, jeśli nie, niech przynajmniej będzie wiadomo, że taki styl życia, bycie w trzeźwości jest możliwe.

Chodzi o to, by tworzyć kulturę trzeźwości, wspierania się;
papież Franciszek to nazwał kulturą spotkania i braterstwa.

Czy wszyscy muszą zostać abstynentami?

„Krucjata, zgodnie z nauką moralną Kościoła, uważa zarówno abstynencję jak i prawdziwe umiarkowane używanie napojów alkoholowych za rzeczy pod względem moralnym zasadniczo obojętne. Kto prawdziwie umiarkowanie używa od czasu do czasu napojów alkoholowych nie dopuszcza się jeszcze tym samym żadnej niedoskonałości etycznej i nie można mu z tego powodu nic zarzucić.” – czytamy na stronie KWC.

I tak jest: nie chodzi tu o rygor abstynencji dla wszystkich ludzi na świecie czy o uznawanie siebie za lepszych, bo niepijących. Nie istnieje powszechny moralny obowiązek praktykowania abstynencji. Jest za to kilka grup, które powinny zawsze powstrzymywać się od picia alkoholu: to alkoholicy i ich dzieci, osoby cierpiące na niektóre choroby lub wykonujące określone zawody. Nie zawsze jest to łatwe: dlatego bycie w KWC jest jak mówienie: nie jesteś sam. Nie jesteś wyjątkiem, ze względu na twoją sytuację życiową czy zdrowotną. Ja też jestem w tym z tobą. Nie dlatego, że muszę. Dlatego, że chcę.

- Krucjata zdefiniowała w pewien sposób moje życie, moje relacje społeczne, grupowe, jest takim czynnikiem, który mnie bardzo jednoznacznie wpisuje w kontekst. Uczy pewnej konsekwencji i dyscypliny. Nie chroni przed pokusami, nie chroni przed złym duchem, który będzie próbował, jak nie tam, to tu, ale jeśli w tym mogę wytrwać, to w innych rzeczach też mogę wytrwać. To też forma dbania o siebie, o swoje wnętrze, o świadome odnoszenie się do innych ludzi. – mówi mi o. Paweł. - Dzięki niej mogę być wparciem dla innych: emocjonalnym, symbolicznym, duchowym. Jeśli ktoś ma problem, może wiedzieć, że ma w kimś oparcie. Ta droga ukształtowała całe moje dorosłe życie. Jest jednym z jego bardzo konsekwentnych i stałych elementów - i nie zamierzam tego zmieniać.

Marta Łysek

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie chodzi o walkę z alkoholem. Czym jest Krucjata Wyzwolenia Człowieka?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.