Dojrzałe narzeczeństwo?
Parafrazując świetne zdanie Runbecka: "Szczęście nie jest stacją docelową, ale sposobem podróżowania", można powiedzieć, że dojrzałość jest nie tyle metą do osiągnięcia, lecz raczej sposobem życia. Zatem "dojrzałe" narzeczeństwo charakteryzuje się pewnymi wartościami.
Przede wszystkim jasność. W naszym życiu zdarza się często, że nie potrafimy widzieć jasno; w niektórych momentach i w pewnych sytuacjach brak nam zdolności ustalenia tego, co jest do zrobienia. Powód jest prosty: dzieje się tak, bo wymykają się niektóre aspekty problemu. W narzeczeństwie stajemy wobec ważnego i decydującego wyboru; konieczne jest zatem, aby nie umknął nam żaden aspekt problemu. W pewnym sensie jest to nawet łatwe: wystarczy przeanalizować z realizmem własną indywidualność, przemyśleć spokojnie wszystkie jej ładunki życiowe i podsumować.
Miłość zawiera także składnik racjonalności. Jeśli potrzeba decyzji, aby pójść do fryzjera, o ileż bardziej jest ona potrzebna w przypadku zawierania małżeństwa. Wielu uważa a priori, że potrafi rozjaśnić najskrytsze tajniki życia we dwoje, ale później wstrzymują ich pierwsze trudności. "Kiedy byliśmy narzeczeństwem - mówiła pewna żona - to zawsze ja musiałam go mobilizować. Nie interesował się niczym. Nie miałam nawet satysfakcji z pokłócenia się z nim. Pewnego dnia, niespodziewanie, powiedział mi, że ma inną kobietę". W tym świadectwie widzimy rozczarowanie wizją własnego małżeństwa, prawie przyznanie się do porażki. Dlaczego? Mężczyzna, który nie interesuje się niczym i który ustawicznie jest pobudzany i prowokowany do podejmowania decyzji, nie ma kręgosłupa i łatwo poddaje się wpływom kogoś, kto potrafi dostarczyć mu silniejszych bodźców. W tym przypadku wcześniejsze dostrzeżenie jasno pomogłoby do złagodzenia trudności lub, w najgorszym razie, do zerwania związku skazanego wcześniej czy później na wygaśnięcie.
Czasami w fazie zakochania, a także narzeczeństwa, nietrudno jest, jak się to mówi, mieć klapki na oczach. Wszystko wydaje się piękne, idylliczne, proste. Narzeczeni widują się od czasu do czasu i nie "chcą niszczyć tych chwil" myśleniem o rzeczywistości, która składa się także z "drugiej strony medalu". Przeżywa się razem fragmenty życia i czasami woli się nie patrzeć w twarz całej jego rzeczywistości. Wydaje się nietaktem lub czymś niewłaściwym rozdrapywanie ewentualnych ran; a jednak należałoby to zrobić, aby zabezpieczyć się możliwie jak najlepiej przed niespodziankami w przyszłości.
Istnieje obecnie, niestety, dużo filtrów i dużo przeszkód, które mogą zniekształcać drugiego w naszych oczach: pośpiech współczesnego życia, który nie pozwala na przerwy dla kontemplacji; chęć pokazania się innymi, niż jesteśmy, bardziej skutecznymi; wielka choroba plotkowania, która potrafi wzbudzić podejrzenia i uprzedzenia; nikła cierpliwość, by pozwolić drugiemu wzrastać zgodnie z własnym rytmem... Jeśli do tych filtrów zniekształcających doda się też pewną dozę marzeń lub fantazji typowych dla narzeczeństwa, jest prawie nieuniknione, że w przyszłości dojdzie do westchnień: "Po nim się tego nie spodziewałam; jest inny niż wtedy, kiedy go poznałam". To prawda, że dojrzewając zmieniamy się; ale jest też prawdą, że zmiana, wyłączając szczególnie dramatyczne sytuacje, przebiega zawsze w zgodzie z tym, czym się jest naprawdę.
Stajemy się tym, czym jesteśmy. Jeśli stajemy się "nie do wytrzymania", "konfliktowi", "wulgarni", "egoistyczni", jest to znak, że zalążki tej nieznośności, kłótliwości, wulgarności i egoizmu już istniały i powinny były zostać zauważone. Przysłowie mówi: "Tylko ten, kto ma czysty wzrok, dostrzega rzeczy małe". Jeśli chce się zbudować dojrzałe narzeczeństwo, potrzeba czystego wzroku.
Z cechą przejrzystości łączy się zdolność przewidywania, która jest przedłużeniem tej wcześniejszej. Tutaj jednak trzeba wypracować pewną elastyczność. Mówiłem, że żadne życie nie jest ściśle zaprogramowane, ponieważ życie, każde życie, poddane jest zawsze takim czynnikom, jak wolność i nie przewidywana okoliczność. Służy to wykształceniu postawy dyspozycyjności wobec drugiego. Typ "niedźwiedzia" będzie mógł zmienić swój sposób życia, nawet jeśli nigdy nie okaże się człowiekiem ekspansywnym czy wybuchowym. Wiedza o tym jest przydatna przede wszystkim dlatego, że zawsze będzie możliwa miłość do osoby o skrytym charakterze; poza tym, ponieważ nie będziemy się irytować w przyszłości wobec przymkniętych drzwi jej milczenia. Ryzyko, którego należy unikać, jest, jak zawsze, na krańcach. Są to: powierzchowność i ograniczony horyzont z jednej strony; sztywność i fatalizm z drugiej.
Cnota równowagi jest, również w przypadku narzeczonych, cnotą wartościową. Czasami zdarza mi się usłyszeć: "Teraz podoba mi się taki, jaki jest, później go zmienię, jak mi się spodoba". Są to bardzo niebezpieczne stwierdzenia. Drugi człowiek nie jest nigdy marionetką, ani też my nie posiadamy licencji misjonarzy.
Posiadanie zdolności przewidywania oznacza także brak pośpiechu. Oto pewne świadectwo: "Mam dwadzieścia lat, a mój chłopak dwadzieścia cztery. Mieliśmy się pobrać w lipcu. Tak głupio się spieszyłam! Henryk zapytał mnie trzy tygodnie temu, czy mogłabym poczekać jeszcze rok, aby mógł uzyskać dyplom. Wtedy rok wydawał mi się wiekiem! Przedyskutowaliśmy to: rok dla Henryka oznaczał uzyskanie lepszej pozycji, dla mnie była to okazja pójścia na kurs szycia (szycie nigdy nie było moją mocną stroną). To wszystko oznacza, że kiedy skończymy kursy, będziemy mieć wszystkie wieczory wolne w czasie pierwszego roku naszego małżeństwa. W sumie, będzie to z dużym pożytkiem dla naszej miłości".
A oto inne świadectwo: Paula zauważyła, że matka Andrzeja, jej narzeczonego, ustaliła już datę ślubu i miejsce podróży poślubnej. Zastanawiając się nad tym faktem, powiedziała sobie: "Będę miała do czynienia z nachalną teściową. Koniecznie muszę porozmawiać o tym z Andrzejem, aby uratować niezależność naszej przyszłej rodziny".
Dojrzałe narzeczeństwo nie powinno pomijać aspektu duchowego: wiara, w istocie, jest światłem, które pochodzi od Boga i daje specjalną "jasność". Inteligentna dyskrecja Boga jest bardziej skuteczna od jakiegokolwiek zebrania. Przysłowie mówi: "Lepiej jest umiejętnie rozmawiać o minerałach, niż mówić w sposób niezręczny o Bogu". Duchowość nie jest czymś klejącym się jak etykietka, ale jest sposobem myślenia i przeżywania wszystkich rzeczywistości poprzez łączenie ich z Tym, który je zaprojektował. W takim sensie zatem "proszenie - w modlitwie - o światło" Tego, który w jakiś sposób doprowadził do naszego spotkania, jest niezbędne, abyśmy mogli traktować Go jako "sprzymierzeńca" w naszej przygodzie miłości.
Wolność: narzeczeństwo jest doświadczeniem wolności. Nikt nie może nas zmusić do zaręczenia się. Panuje jednak na temat wolności wiele dwuznacznych poglądów. Najpoważniejszym jest to, iż wierzy się, że "bycie wolnymi" oznacza robienie tego, co się chce, lub możliwość zrobienia jakiejś rzeczy i jej przeciwieństwa. Potrzebne jest wyjaśnienie. Działanie pod wpływem instynktu nie jest wyborem wolnym: jest się wolnymi wtedy, gdy można się za czymś opowiedzieć świadomie; jest się prawdziwie wolnymi, aby coś zrobić, jeśli jest się wolnymi, aby tego nie zrobić. Wzrastać w wolności oznacza wzrastać jako osoby ludzkie, odwołując się ciągle do pewnej skali fundamentalnych wartości, takich jak prawda, sprawiedliwość, życie, dobro, wiara. Ale wzrastanie w wolności jest możliwe tylko pod warunkiem, że przetnie się pępowinę ślepej zależności od innych. Osiągnięciem nauk psychologicznych jest twierdzenie, według którego zbytnie uzależnienie od innych stwarza roboty zamiast istot wolnych.
Pewna dziewczyna wyznała mi: "Kiedy jestem z moim chłopakiem, czuję się zablokowana, nie umiem być sobą, wydaje mi się, że jestem plagiatem. Chciałabym uwolnić się od tego, ale nie mam odwagi". Była to sytuacja męcząca. W istocie po dwóch miesiącach związek przestał istnieć.
Poza uwarunkowaniami pochodzącymi z zewnątrz mogą istnieć ukryte uwarunkowania wewnątrz samych osób. Wolność jest przede wszystkim faktem wewnętrznym. Istnieją osoby uwięzione psychicznie, zamknięte w świecie roszczeń, uprzedzeń w stosunku do innych. Bycie wolnymi oznacza również bycie wolnymi w zaakceptowaniu własnych ograniczeń (lub ograniczeń innych), oznacza zaakceptowanie tego, że drugi może się pomylić, oznacza bycie wolnymi od roszczenia sobie prawa do niepopełniania błędów.
Szczytem wolności ludzkiej jest wolność od egoizmu. Jest to nieustająca walka. Narzeczony naprawdę wolny jest w stanie odeprzeć kolejne pokusy egoizmu. Jeśli prawdziwą wolnością jest wolność od złego i jeśli krańcowym złem w związku dwóch osób jest egoizm, to konkluzja staje się jasna. Związek nie może dojrzewać w obecności postaw egoistycznych.
Poza tym każdy powinien wziąć na siebie własną odpowiedzialność. "Są nieodpowiedzialni!" - ileż razy słyszy się takie zdania, które bolą jak rana zadana strzałą! Mówi się o jakiejś osobie, że jest nieodpowiedzialna, kiedy nie umie wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. Odpowiedzialność jest zatem umiejętnością dania odpowiedzi na każde "dlaczego", na każde pytanie, na każde żądanie wyjaśnienia odnośnie naszych czynów i odnośnie naszego sposobu bycia. Odpowiedzialność jest wartością, która rośnie razem z człowiekiem. Nie jest to jednak wzrastanie automatyczne: jest się odpowiedzialnym, jeśli sumiennie prowadzi się pewien rodzaj wywiadu z samym sobą. W istocie, człowiek jest jedynym stworzeniem, które umie się pytać samego siebie; zwierzę przeżywa swoje istnienie bez tej huśtawki pytań: dlaczego. Człowiek natomiast nie może przed nią uciec: także aby odmówić dania odpowiedzi, trzeba przeanalizować dany fakt. W okresie narzeczeństwa dobrą rzeczą jest wdrażanie się do podejmowania wspólnie naszych odpowiedzialności.
Jeśli dochodzi się do narzeczeństwa tak wypróbowanymi, łatwiej jest podsumować w miłości poprzednie doświadczenia. Dwoje zakochanych młodych ludzi powiedziało mi: "Nie ukrywamy przed sobą trudności, ale przyzwyczailiśmy się dzielić nimi: w ten sposób lepiej znosimy ich ciężar". Jest to doskonały początek. Wielu natomiast wciąż zachowuje dziwną formę heroicznej samotności, nawet jako narzeczeni. Wyjaśnię: kiedy jest się we dwoje, nie traci się nic z godności darując drugiemu również tę najboleśniejszą część nas samych. Dawać siebie nie znaczy stracić. Pewien młodzieniec mówił mi: "Nie chcę, aby moja dziewczyna mieszała się do moich spraw, i pragnę, aby ona też przybrała podobną postawę w stosunku do mnie". Jakkolwiek z jednej strony może się to wydawać postawą siły, z drugiej jawi się jako wątpliwy podział odpowiedzialności. Co to są "moje sprawy", skoro zdecydowałem się ofiarować drugiemu całego siebie?
Istnieje wiele "kryjówek" odpowiedzialności; przytoczę tylko niektóre, odwiedzane po trochu przez wszystkich.
Jednym ze zdań na pierwszy rzut oka banalnych, ale mrożących w swym oskarżycielskim tonie, jest na przykład to: "Ja ci to mówiłem!" W istocie, tutaj jeszcze ty i ja są oddzielone, występuje przeklęta chęć obciążenia drugiego lub drugiej całym ciężarem ewentualnego błędu. O ile lepiej byłoby powiedzieć: "Zobaczmy, gdzie popełniliśmy błąd". Jeśli kochamy całkowicie, błąd nie może być nigdy przypisywany tylko jednemu z partnerów.
Innym schowkiem odpowiedzialności jest zniechęcenie. Rzeczą ludzką jest "przeżywanie dołka", ale nieludzką rzeczą jest czynienie z tego niemal stylu życia. "Próbowałem, ale nic nie da się zrobić. Przestań mnie dręczyć twoimi roszczeniami. Wiesz, że nie warto. A co ty myślisz, że spotkałaś księcia?" W tym oto wyrażeniu zamyka się cała choroba indywidualizmu i spokojnego życia.
Jego dokładnym przeciwieństwem jest aktywizm: druga osoba jest czymś w rodzaju stoiska pełnego towaru, bardziej pod względem ilości niż jakości. A w ten sposób nie można zrozumieć, do czego jest zdolna ani czego, w ostateczności, chce lub pragnie. Poza tym lepsze jest pogłębienie dojrzałości niewielu konkretnych rzeczy od blasku tysiąca świecidełek. Tak mówi przysłowie: "Bardziej rozgrzewa małe ognisko niż grad sztucznych ogni".
Istnieje też pewien rodzaj nieodpowiedzialności, który określa się mianem powierzchowności. Czasami ten, kto nie chce brać na siebie ciężaru własnej odpowiedzialności, mydli oczy pianą pozorów, półsłówek, nierealnych projektów... Jest to, ogólnie mówiąc, przykład człowieka, który chwali się, że rozumie problemy społeczne, a nie zauważa, że ten, kto go słucha, chciałby również powiedzieć swoje zdanie.
Narzeczeni, nie mający zamiaru zagnieździć się w tych schowkach, muszą uczynić bardzo prostą rzecz: nie wchodzić tam. Jak to zrobić? Przede wszystkim poprzez bycie realistami. Zarówno pesymizm jak i optymizm mogą być niebezpieczne: w istocie, jak mówi przysłowie, pesymista to ten, kto spośród dwóch rodzajów zła wybiera oba; optymista natomiast ryzykuje, że widzi zbyt łagodnie. Bycie realistami oznacza zmierzenie się razem z własną rzeczywistością, wyciągnięcie z tego wniosków i stawienie czoła trudnościom, po kolei. Przyszłość widziana globalnie to ciężar zdolny przygnieść każdego: "Myślenie o tym, co nas czeka w przyszłości, napełnia nas lękiem; myślenie o tym, co mamy do zrobienia następnego ranka, napełnia nas radością i odwagą", stwierdza zaskakująco dwudziestojednoletnia Francesca.
Na koniec, nie chciałbym długo rozwodzić się na temat radości jako sposobu wzrastania w odpowiedzialności. Radość wiąże się z pewną zdolnością kontemplowania darów istnienia; dlatego nie można swobodnie wzrastać, jeśli zamykamy się w więzieniach trosk lub w sieci kalkulacji. Radość - ten rodzaj ciepła - stwarza klimat sprzyjający wzrastaniu, ponieważ pobudza wszelkie możliwości danej osoby. Pewien pisarz tak mówi: "Bóg jest radością; oto dlaczego przed swoim domem zawiesił słońce".
Radość rozwija poczucie odpowiedzialności, ponieważ pozwala na pogodne widzenie rzeczy, pomimo naszych ograniczeń i naszych braków. Odpowiedzialny narzeczony nie dostrzega wszędzie nieprzyjaciół i nie dramatyzuje każdej kwestii. Ale, aby tak postępować, potrzeba pokornej pogody ducha tego, kto - powtarzając za Pawłem VI - "jest szczęśliwy dzisiaj, ponieważ oczekuje jutro pełnej szczęśliwości".
Więcej w książce: Kraina miłości. Przewodnik dla zakochanych, narzeczonych i młodych małżeństw - Gigi Avanti
Skomentuj artykuł