Małżeńskie rytuały
Niemal wszystko można zamienić w rytuał pogłębiania więzi, jeśli położymy nacisk na relację pomiędzy małżonkami. Niektórzy kilkakrotnie dzwonią do siebie w ciągu dnia, jest to jednak rytuałem tylko wtedy, gdy oboje małżonkowie wiedzą, że to czas pogłębiania więzi.
Jeśli tylko jedna strona chce dzwonić, a druga odpowiada: "Dobrze, dobrze, ale mam dużo pracy, porozmawiamy później", nie jest to rytuał, ponieważ nie jest czymś uzgodnionym i prawdopodobnie nie ma żadnego uczuciowego znaczenia. Cykl żądanie-wycofanie rujnuje rytuał; konieczne jest zaangażowanie obu stron.
Do przykładowych rytuałów pogłębiania więzi należą poranne pożegnania, wieczorne powitania, wyjścia na kawę i wspólne rozmowy. Rozmawiałem kiedyś z kobietą, która powiedziała mi, że rozstając się rano z mężem, zawsze mówią sobie "kocham cię", ponieważ nigdy nie wiedzą, czy kiedykolwiek znowu się zobaczą. Rytuałem pogłębiania więzi może być wspólna praca w ogrodzie. Mam krytyczne zdanie na temat wpływu telewizji na małżeństwo, znam jednak pewną parę, która podczas wspólnego oglądania ulubionego programu telewizyjnego robi sobie niekiedy masaż pleców, podczas którego jedno z małżonków siedzi na podłodze, a drugie na kanapie.
Rozwijając temat małżeńskich rytuałów pogłębiania więzi, chciałbym, abyście myśleli o własnych rytuałach, gdy będę przedstawiał rytuały z mojego własnego małżeństwa oraz innych ludzi. Pamiętaj, że aby coś mogło być rytuałem, musi być powtarzane, skoordynowane i musi być ważne dla was obojga. Rytuał może być mały lub wielki.
Rozpocznę od rytuałów powitania w moim małżeństwie. Nie pamiętam, jak witaliśmy się z Leą przed narodzinami naszych dzieci. Wiem jednak, że z czasem uległo to wypaczeniu. Nasze wieczorne powitanie po całym dniu mogło brzmieć mniej więcej tak: "Cześć. Eric wymiotował, a Beth była wstrętna". Albo "Pamiętałeś, aby zamknąć drzwi z garażu?". Oto jak wita człowieka miłość jego życia! Wielu z nas w bardziej osobisty i entuzjastyczny sposób wita się ze współpracownikami. Doszliśmy z Leą do wniosku, że coś nam te powitania nie wychodzą i że musimy podjąć zdecydowane kroki i zacząć świadomie zwracać się do siebie: "Cześć kochanie. Jak się masz?", przytulając się i całując. Dość radykalne, co? Jak w przypadku ludzi zakochanych. Słyszysz to tutaj po raz pierwszy, a ja mam na to patent. Będziecie musieli nam zapłacić 50 centów za każdym razem, gdy to zrobicie.
Zapytałem kiedyś parę, z którą spotykałem się na terapii, o jej rytuał powitania. Karen zwykle przychodziła do domu pierwsza i pracowała w kuchni. Czwórka dzieci i pies myśliwski byli w innych częściach domu. Oto co następowało: mąż, Ron, wchodzi do domu, witany najpierw przez psa, entuzjastycznie demonstrującego swoje wielkie uczucia względem pana. Psy są wielkimi rytualistami. Są konsekwentne, kochające i bardzo podekscytowane, gdy cię widzą. Właściwie energia, jaką angażują w rytuał powitania, jest proporcjonalna do czasu spędzonego przez ciebie poza domem. Tak więc, gdy Ron wchodzi do domu, najpierw witany jest przez psa, a następnie przez dzieci, które po kolei przytulają go. Potem idzie do sypialni i przebiera się. Karen jest nadal w kuchni. Po około dwudziestu minutach Ron wchodzi do kuchni i pierwsze zdanie, jakie wypowiada jedno lub drugie z małżonków, jest w stylu: "Jessie ma dziś koncert, więc musimy pospieszyć się z obiadem".
Zapytałem Karen i Rona, jak witali się ze sobą, gdy byli świeżo po ślubie. Z grymasem pełnym zmieszania przypomnieli sobie, że mówili sobie "Cześć, kochanie, jak się masz?", po czym przytulali się i całowali, a następnie pytali się siebie nawzajem o to, jak im minął dzień. Zapytałem ich, czy pamiętają, kiedy to się zmieniło. Nie mieli pojęcia. Większość z nas nie ma pojęcia o przyczynach zanikania małżeńskich rytuałów. Rytuały ulegają erozji stopniowo, tak jak wielka rzeka stopniowo żłobi linię brzegową.
Zapytałem więc Karen i Rona, czy chcą kontynuować aktualny sposób witania się, czy chcą go zmienić. Poświęciliśmy całą jedną sesję na omówienie pierwszych sześćdziesięciu sekund po powrocie Rona do domu.
Dlaczego polecam tak staranne rozważania, przypominające dzielenie ziem w porozumieniach pokojowych? Rytuał powitania jest jak taniec z przygotowaną choreografią, który uda się jedynie wtedy, gdy obie strony odpowiedzą na następujące pytania w ten sam sposób: kto przy spotkaniu podchodzi do kogo pierwszy? W jaki sposób małżonkowie pragną się przywitać? Czy poprzez jakąś formę fizycznego kontaktu? Czy będzie to przytulenie? A może pocałunek? A jeśli pocałunek, to w policzek czy w usta? Taki stopień umyślnych zachowań odgrywa istotną rolę w odnawianiu rytuałów. W przeciwnym razie będziemy mieli następującą scenę: On wchodzi, oczekując, że ona będzie go szukać. Tymczasem ona będzie oczekiwać, że on przyjdzie do niej. Nie dochodzi do żadnego powitania, a jeśli postanowili zmienić swój rytuał, narasta żal. Konieczne jest ustalenie tego, kto robi pierwszy krok w tańcu.
Karen uważała, że przytulenie i pocałunek w policzek jest wszystkim, na co jest gotowa. Jeśli nie będzie miała odwagi powiedzieć, czego chce, a czego nie, wtedy za pierwszym razem, gdy mąż będzie próbował pocałować ją w usta, wycofa się. A on powie do siebie "O co tu do licha chodzi? Staram się być dla niej czuły, a ona mnie odrzuca". Następnie przestanie do niej podchodzić.
W skomplikowanych rytuałach małżeńskich wielką rolę odgrywają szczegóły, zarówno te dobre, jak i złe. Dlatego właśnie dobre małżeńskie rytuały są taką sztuką. Z odrobiną pomocy, Karen i Ronowi udało się odbudować prosty rytuał powitalny, będący sposobem uczenia się świadomego małżeństwa i rozwijania swojego związku krok po kroku. Zaczynał się od tego, że po przyjściu do domu Ron szedł do kuchni. Następnie małżonkowie przytulali się, całowali w policzek i pytali się siebie nawzajem o to, jak minął im dzień. Nic wymyślnego, a jednak pomogło im to na nowo poczuć się małżeństwem.
Prowadziłem kiedyś warsztaty dla małżeństw, podczas których omawialiśmy rytuały powitań. Jeden z uczestników powiedział, że podobnie jak Karen i Ron ma czwórkę dzieci i psa myśliwskiego. Jakiś czas temu małżonkowie zauważyli u swojego psa stały, wyjątkowo silny entuzjazm związany z powitaniami i postanowili stworzyć rytuał powitania, który przebiłby ich psa. Zdecydowali się być lepsi od swojego psa. W końcu, nie poślubili swojego psa. Tak więc teraz biegną ku sobie, wysoko podskakując, wymachują rękami i wydają okrzyki radości. Zademonstrowali nam to. Małżonkowie ci postanowili posunąć się tak daleko w swoim rytuale powitania. I robią to codziennie. Otóż, jest to rytuał jedyny w swoim rodzaju i nie pojawiłby się nigdy na liście moich dziesięciu ulubionych. Ale jest niezwykle radosny. I jak sądzicie, jak odbierają go ich dzieci? Pamiętajmy, że nasze dzieci zwracają uwagę na to, w jaki sposób się witamy, bez względu na to, czy będzie to manewr psa myśliwskiego, czy też zwyczajne przytulenie i pocałunek, wyrażające radość z tego, że znowu jesteśmy razem.
Więcej w książce: Jak trzymać się razem w świecie, który chce nas rozdzielić - William J. Doherty
Skomentuj artykuł