Nie musisz posiadać tego, kogo kochasz

Nie musisz posiadać tego, kogo kochasz
Nie musisz posiadać tego, kogo kochasz... (fot. bigbirdz / flickr.com / CC BY)
Peter M Kalellis / slo

"Jedynym wycinkiem wszechświata, który na pewno możesz poprawić, jesteś ty sam."
Aldous Huxley

Miłość jest podstawową potrzebą człowieka i wszyscy chcemy być kochani przez kogoś, kto się liczy w naszym życiu. Ale do tego, żeby być kochanym, trzeba tez umieć miłość przyjmować, wiedzieć, że jest się wartym miłości. Czy jesteś wart miłości? Uwierz, że jesteś! Powtarzaj sobie "jestem wart miłości" tak długo, aż to przekonanie wpisze ci się w duszę Ciesz się sobą, skoro tak jest. Odkrycie, że jesteś wart miłości powinno wzmocnić w tobie poczucie wewnętrznej siły. Uświadomiwszy to sobie, zrozumiesz, że nie musisz już dbać o to czy inni będą cię kochać. Na początek pomyśl, ze ty sam kochasz siebie. Nie jest to wcale uczucie egoistyczne.

Mędrcy, którzy szczodrze dzielą się swą wiedzą, muszą ją najpierw posiąść" podobnie ktoś, kto ma ofiarować miłość, musi ją mieć w sobie. Kiedy kochasz siebie, odkrywasz swoje rzeczywiste bogactwo i piękno wewnętrzne, nie tylko istniejące, ale i potencjalne. Kiedy kochasz siebie, potwierdzasz, że jesteś wart miłości. Partner bardziej naturalnie odpowiada wtedy na twoją miłość, niż gdybyś każdym swym zachowaniem demonstrował pogląd, że nie ma za co cię kochać.

DEON.PL POLECA

Potrzebę bycia kochanym zaspokoiłeś już czy ułagodziłeś nowo zdobytą świadomością, że sam potrafisz kochać; przestaje ona odtąd przypominać o sobie i dzięki temu jesteś zdolny do miłości, niczego nie oczekując. Takie nieegoistyczne uczucie trafnie określił Jiddu Krishnamurti: "Kochać to najważniejsze, co mamy do spełnienia w życiu. Ale co rozumiemy przez miłość? Kiedy kochamy kogoś dlatego, że on nas kocha, z pewnością nie jest to miłość. O miłości mówimy wówczas, gdy to szczególne uczucie nie łączy się z żadnym warunkiem".

Jakie to szczęście kochać i czuć się wartym miłości!

Echo prawdziwej miłości można odnaleźć w brutalnie szczerym wyznaniu Charlie'go Browna, bardzo zabawnym, bo sprawdzającym się w życiu: "Kocham całą ludzkość - wszystkich tych ludzi, których nie mogę znieść".

Nastawienie na miłość, przesiąknięcie miłością zmienia pogląd na to, co znaczy kochać. Widać wtedy, że do miłości nie jest nam aż tak potrzebna osoba, którą będziemy kochać lub która będzie nas kochać, potrzebne jest przede wszystkim to, żebyśmy my sami byli osobą kochającą. Miłość zawsze jest w nas obecna, choć ukryta za naszymi przejściowymi nastrojami i stanami, jak słońce za chmurami, byleśmy tylko chcieli ją uruchomić.

Dostojewski pisze w Braciach Karamazow: "Miłujcie wszelkie stworzenie boskie, i całość, i każde ziarnko piasku. Każde źdźbło, każdy promień Boży miłujcie. Miłujcie zwierzęta, miłujcie rośliny, miłujcie rzecz każdą. Będziesz miłował każdą rzecz, to i tajemnicę Bożą rozwiążesz w rzeczach. Rozwiążesz raz jeden i już odtąd nieustannie będziesz ją poznawał coraz bardziej, wszelkiego dnia. I pokochasz wreszcie świat cały wielką, wszechogarniającą miłością".

Możesz za Charlie'm Brownem oświadczyć "kocham całą ludzkość", rozwijając jednak jego myśl inaczej: "i kocham każdego z ludzi, tak samo jak siebie". Idę z miłością do mojego partnera, nawet jeśli on traktuje mnie źle. Kocham go, nie dlatego że zasłużył sobie jakoś na moją miłość, ale po prostu - gdyż w życiu powinno się kochać.

Tu możesz poczuć w sobie opór. Mogą teraz przemówić wszystkie złe słowa, które ktokolwiek kiedykolwiek o tobie powiedział, i które w ciebie zapadły. Uwierzywszy w nie, zaczniesz wątpić w głębię swojej zdolności do kochania. Uważaj. Odsuń to wszystko, co ludzie o tobie mówili, nie myśl o tym, jak twoją osobowość określali rodzice, rówieśnicy, nauczyciele i wszyscy inni, którzy cię znali. Skup się na myśli, że jesteś wart miłości i zdolny do miłości. Uwierz w to wreszcie do końca. Panujesz nad swoimi myślami; jeśli odkryjesz w sobie coś niepożądanego, możesz to zmienić by zasługiwać na miłość. To, co myślisz o sobie, jest najważniejsze, bo kształtuje to twoje uczucia. Zróbmy krótki przegląd twoich możliwych przeświadczeń na własny temat.

"Chciałbym zmienić moje myśli i uczucia, ale nie mogę. Taki po prostu jestem. Taki byłem od dziecka". Jeśli naprawdę jest ci dobrze z tym, jaki jesteś, nie ma powodu nic zmieniać. Ale jeśli coś w swojej osobowości uważasz za niepożądane, pora się za to zabrać. Czy masz przykre usposobienie, czy jesteś nieśmiały albo lękliwy, czy twoje życie denerwuje cię albo jesteś nim zniechęcony-wszystko to można zmienić. Twoja osobowość nie jest wcale sztywnym, marmurowym posągiem. Masz w sobie wystarczającą siłę, żeby pracować nad sobą, i rzeczywiście zmienić styl zachowania. Jest w tobie także to, czego na razie nie widać - człowiek łagodniejszy, bardziej pewny siebie, cierpliwszy, myślący bardziej pozytywnie, bardziej kochający, bardziej wart miłości.

"Chciałbym się zmienić, ale nie mogę. To sprawa hormonów i procesów zachodzących w moim organizmie". Procesy chemiczne w mózgu czy żołądku mogą wywoływać dolegliwości fizyczne i zaburzenia emocjonalne, które można uleczyć. Najważniejsze w takiej sytuacji jest dotarcie do źródła problemu. Co w istocie powoduje u ciebie bezsenność, nadmierny niepokój czy wybuchy złości? Co to za organ czy przypadłość fizjologiczna, która nie pozwala ci być człowiekiem kochającym i wartym miłości?

"Chciałbym się zmienić, ale nie mogę. Jestem taki sam jak moja matka (ojciec, dziadek, wujek itd.). Moje rodzeństwo jest podobne do mnie". Pewnie rzeczywiście możesz znaleźć jakieś podobieństwa charakteru między tobą a twoim ojcem czy matką. Jeśli sięgasz po ten argument, jest to wymarzona tarcza. Ale przed czym chcesz się osłaniać - przed drogą ku lepszemu? Czy rodzinne podobieństwo usprawiedliwia pielęgnowanie w sobie niekorzystnych, czasem nawet destrukcyjnych postaw? Do pewnego stopnia możesz w sobie zwalczyć odziedziczone wady. Czy uważasz, że nie masz wpływu na swoje życie, że jesteś bezwolną ofiarą okoliczności? Jeśli więc jakieś twoje cechy wydają ci się destrukcyjne, jak najprędzej się z nimi rozstań. Przyznaję, niektóre skutki takiego lub innego wychowania może być trudno w pełni wykorzenić. Postaraj się przynajmniej mieć ich świadomość i możliwie maksymalnie je ograniczać. Niech nie rządzą twoim życiem, ty sam jesteś w nim panem.

Są to trzy główne przeszkody w akceptacji sensu pracy nad sobą i gotowości do zmian. Obalając negatywne uwarunkowania zewnętrzne, powinieneś skupić się na chwili obecnej. Masz w sobie jakiś zasób sił, wolę życia, pewną elastyczność. Dzięki tym celom wstajesz rano z łóżka i dzięki nim możesz też wzbudzić w sobie na nowo uczucie miłości. Pamiętaj, jesteś zdolny do kochania. Możesz czuć się wart miłości. Są to umiejętności, które da się w sobie wykształcić. Spróbuj teraz stworzyć nowy, bardziej pozytywny wizerunek samego siebie, a w nim bardziej pozytywne poczucie tego, jaki jesteś i jaki możesz być. Proponuję ci zastosowanie w tym celu trzech szczególnych technik:

Wyobraź sobie miłą twojemu oku ścieżkę, prostą i wyraźną, tchnącą spokojem i budzącą radość. Zamiast biec myślą w stronę innych osób i tworzyć z nich sobie wzory do naśladowania, skup się na tym przyjemnym dla ciebie, osobistym obrazie, i pomyśl, gdzie chciałbyś tą ścieżką dojść, co osiągnąć. Być łagodniejszym i bardziej kochającym? Mniej nerwowym i szczęśliwszym? Mniej nieśmiałym, a bardziej pewnym siebie? Mniej krytycznym, bardziej współczującym? Mniej surowym w osądach, bardziej skłonnym do wybaczania? Wszystkie te zmiany są możliwe, jeżeli zdecydujesz się usunąć ze swego wnętrza negatywne myśli i zaufać swej zdolności do kochania.

Odnotowuj pojawiające się w tobie emocje. Źródłem tych emocji są jakieś myśli. Pozytywne myśli rodzą emocje pozytywne, a negatywne myśli - emocje negatywne, które wpływają na twoje zachowania. Reakcje emocjonalne zostawiają też ślad na zdrowiu fizycznym. Kiedy jesteś w złym nastroju, często boli cię głowa; wiele innych cierpień fizycznych dowodzi problemów emocjonalnych. Zażywanie leków czy urlop mogą przejściowo ulżyć w tych dolegliwościach, lecz dopóki nie rozwiążemy trapiących nas konfliktów wewnętrznych, nigdy nie będziemy w pełni zdrowi, także fizycznie.

Człowiek, który kocha, zawsze jest gotowy stawić czoła nieuniknionym w życiu cierpieniom i rozterkom, nieporozumieniom i stratom. Z biegiem lat mogły cię ogarnąć jakieś niepożądane stany -przygnębienie, zwątpienie, lęk, rozgoryczenie, pesymizm - lecz wszystkie one opierają się na nawykach psychicznych i możesz je zmienić, gdy postanowisz być osobą kochającą i wartą miłości. Masz w sobie siłę, by zmienić rysy swojego charakteru, które ci nie służą, musisz tylko chcieć. Jeśli w to głęboko uwierzysz, poczujesz się zdrowszy emocjonalnie, a także fizycznie. Masz więc wszystko, czego trzeba, aby stać się człowiekiem zdrowszym i szczęśliwszym.

Miłość - gra warta świeczki

Myśl, że jesteś niewyczerpaną studnią miłości. Wyobraź sobie twego partnera, jak przychodzi z niej pić. Przekonasz się wtedy, że znajdzie się sposób, byś zawsze był do jego dyspozycji; staniesz się hojniejszy niż dotąd w dawaniu i bardziej wdzięczny, gdy coś otrzymasz. Prędko odbierzesz nagrodę, bo twój partner spostrzeże, iż wart jesteś miłości.

Jaki jest człowiek wart miłości? Żadna chodząca doskonałość! Zewnętrznym wyglądem nie odstaje wcale od innych. Chwilami bywa szorstki i gruboskórny jak każdy inny, za to, gdy zrozumie swój błąd, natychmiast tego żałuje. Bardzo mu zależy na pojednaniu z tym, z kim się poróżnił. Nie jest mu ciężko przyznać, że się pomylił. Nie ma zwyczaju obwarowywać się przed zarzutami, jest łatwy do przejrzenia i bez oporów wyznaje winy.

Gdy na takiego człowieka przychodzą ciężkie chwile - kiedy przeżywa poważny konflikt, traci do kogoś zaufanie, ulegnie w walce o coś ważnego - wtedy może się przejściowo załamywać, jednak nie pozostaje w tym stanie długo. Szybko odzyskuje właściwą, całościową perspektywę, bierze pod uwagę, że miłość "jest cierpliwa i wszystko znosi", i wraca do swoich powinności. Nie dopuszcza, żeby rządziły nim smutek i rozczarowanie. Nie neguje zarazem swoich problemów i nie ucieka przed nimi, ale wciąż na nowo poddaje się sile miłości.

Kiedy jest traktowany niesprawiedliwie, gniewa się i oburza, a potem wpada w przygnębienie. Czasem mogą krążyć mu po głowie myśli o zemście, ale po krótkim czasie otrząsa się z nich, odwołując się do przyjętej przez siebie zasady miłości. Przypomina sobie, jak to było, kiedy jeszcze niedawno nic nie mąciło jego uczuć, i rozumie, ile cudownych rzeczy miłości zawdzięcza. Czy może cierpieć? Oczywiście tak, ale trzeźwiej na to patrzy - nie ulega rozgoryczeniu. Wybacza zadane rany i dalej robi swoje.

Wszystkie te cnoty są w istocie zachowaniami racjonalnymi. Miłość obecna w życiu człowieka czyni go bardziej atrakcyjnym dla otoczenia i mile widzianym w towarzystwie. Przyjemnie jest robić coś z nim lub dla niego. Lepiej układa mu się w pracy, w małżeństwie, w stosunkach z dziećmi i rodzicami, i w przyjaźniach; ma po prostu lepsze życie.

Być kimś takim to poważne zadanie, lecz warto je podjąć; w ten sposób kształtuje się w człowieku charakter, zdolny przezwyciężyć wszelkie możliwe przeciwności. Korzyści można wyliczać długo:

  • Kocha się nawet tych, którzy nas nie kochają.
  • W najcięższych chwilach zachowuje się wewnętrzną radość.
  • Zachowuje się spokój, gdy nie spełnią się oczekiwania.
  • Cierpliwie znosi się to, że coś dzieje się za wolno.
  • Umie się być uprzejmym dla tych, którzy nie traktują nas najlepiej.
  • Umie się być dobrym dla tych, których nie bardzo obchodzimy.
  • Jest się wiernym przyjaciołom i krewnym, którzy o nas zapominają.
  • Łagodnie przyjmuje się cudzą arogancję.
  • Nie traci się panowania nad sobą wobec największych pokus.
  • Kocha się bezwarunkowo osobę, z którą chce się przeżyć życie.
  •  

Na koniec tego rozdziału chciałbym zaproponować pewne ćwiczenie. Wypij, czytelniku, szklankę owocowego soku i usiądź wygodnie w fotelu. Odetchnij głęboko ze trzy razy i odpręż się. A potem powoli i spokojnie przemyśl sobie takie sprawy:

Nie musisz być w porządku przez cały czas. Jeśli w twoim związku coś się popsuło, nie ma sensu roztrząsać, kto jest winien. Owszem, narobiłbyś szkody zakładając, że ty masz całkowitą rację, a winien jest partner. Dałoby ci to poczucie wyższości, a przecież partnerzy w związku powinni czuć się sobie równi. Nikt nie lubi, gdy mu się dowodzi, że zawinił. Jeśli tak osądzisz partnera, trudno mu będzie podjąć dialog z tobą czy odbudować zniszczoną więź. Jeśli rzeczywiście pragniesz rozkwitu waszego związku, odłóż na tydzień lub dwa chęć wymuszenia na partnerze przyznania się do winy, i patrz, co się będzie działo. Najpierw poczujesz się lepszy i silniejszy, widząc swoją zdolność do miłości. Może nawet odczujesz spokój i radość. A co z drugą stroną? Będzie się pewnie zastanawiać, jak szczera jest okazywana przez ciebie miłość, i podejrzewać jakieś mało szlachetne motywy. Nie troszcz się o to. Kiedy partner uwierzy ostatecznie w twoje dobre intencje, twoja miłość pomoże mu odzyskać zdrowie i wiarę w siebie, a nawet - znów cię pokochać. Bądź więc konsekwentny i cierpliwy - miłość wymaga wytrwałości. Skoro musisz czekać, umacniaj się w kochaniu.

Nie musisz przekonywać partnera o swoich dobrych intencjach. Zrozumiałe, że chciałbyś jak najszybciej widzieć rezultaty twojej bezwarunkowej miłości. Pomyśl jednak, że druga osoba musi zastanowić się nad przyczynami zmian w tobie, nad tym, co możesz myśleć, co mówisz, co robisz. Twoja miłość winna pozwolić teraz partnerowi być sobą. Jeśli oznacza to chwilowe oddalenie się drugiej strony od ciebie, musisz nie tylko zgodzić się na to, ale nawet rzecz ułatwić. Pasują tu słowa poety Khalila Gibrana: "Niech wasza wspólnota zazna czasem rozłąki". Zrób więc, co możesz, żeby udało wam się na razie rozstać; pomyśl o dobroczynnym skutku, jaki to może przynieść. Najlepsze, co możesz teraz zrobić dla siebie i dla związku, to wykorzystać ten czas na namysł nad sobą, leczenie swojej duszy i ocenę własnej zdolności do kochania. Samotność może okazać się teraz dla ciebie cenniejsza niż jakiekolwiek towarzystwo, może sprzyjać rozwojowi gotowości do ofiary i kochania.

Nie musisz posiadać tego, kogo kochasz. Byłoby nieuczciwie dyktować partnerowi, co powinien myśleć, co czuć i jak się zachowywać. Jest dorosłym człowiekiem, który latami budował swoją tożsamość. Możesz chcieć, żeby się zmienił. Ale w kogo? Czy powinien upodobnić się do kogoś, kogo podziwiasz, albo zgoła do ciebie? To przecież śmieszne! Słowa dawnej piosenki mówią: Kocham cię takim, jaki jesteś!" Takie stwierdzenie i zawarta w nim bezwarunkowa miłość dodają siły i powagi, przyczyniają radości. Jest to uczucie wyzwalające. Akceptując drugiego bez żadnych oczekiwań, poczujesz się silniejszy i szczęśliwszy.

Nie musisz wszystkiego rozumieć. Kiedy rano wstajesz z łóżka, czy sam siebie rozumiesz do końca? Nie do końca i nie przez cały czas. Tym bardziej nie możesz się spodziewać, iż zrozumiesz sposób myślenia i zachowania swojego partnera lub innych otaczających cię osób. Sokrates mawiał ponoć: "Wiem, że nic nie wiem". Najwięcej zrozumienia okażesz przez to, że gotów jesteś powiedzieć: "Nie rozumiem, i dobrze mi z tym".

Skoro postanowiłeś sprawdzić, jak działa bezwarunkowa miłość, nie upieraj się już, żeby zrozumieć, czemu twój partner lubi pewne programy w telewizji, czemu codziennie o tej samej porze gra na pianinie, a później o określonej godzinie idzie spać, czemu czyta te, a nie inne czasopisma, a w pracy dobrze się czuje z kolegami. Nie po to jesteście razem, żeby się do końca rozumieć, ale żeby wspierać się w przeżywaniu życia sensownie i z miłością. Rezygnując z chęci rozumienia wszystkiego, co wiąże się z twoim partnerem, wkraczasz do ogrodu obiecującego radości i rozkosze. Od twojego partnera zależy teraz, czy on też tam wejdzie.

Więcej w książce: Odbudowywanie związków - Peter M Kalellis

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie musisz posiadać tego, kogo kochasz
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.