Niedzielny rosół
Zagonieni, zapracowani, zestresowani w każdym tygodniu z utęsknieniem czekamy na niedzielę. Czy jednak umiemy ją “świętować”?
Zacznijmy od słownika
Niedzielne popołudnie, niedzielne ubranie, niedzielny koncert życzeń, niedzielny dodatek do gazety – te i podobne określenia znane są nam z codziennego życia. Widzimy tu wprost odniesienie do niedzieli jako siódmego dnia tygodnia. Zatem w znaczeniu podstawowym mamy na myśli popołudnie, które ma miejsce w niedzielę, ubranie, które zakładamy w niedzielę i od święta, zwykle do kościoła, radiowy koncert życzeń nadawany w niedzielę, wreszcie dodatek do niedzielnego wydania gazety.
W pewnych związkach można jednak znaleźć jeszcze inne znaczenie i traktować całe sformułowanie bardziej metaforycznie niż dosłownie: niedzielne ubranie może oznaczać nie tylko ubranie zakładane w niedzielę, ale również stanowić określenie ubrania odświętnego wykorzystywanego w dzień powszedni. Niektóre związki frazeologiczne ze słowem “niedziela” idą nawet dalej i przybierają znaczenie żartobliwe. Każdy z nas rozumie, dlaczego niektórych kierowców nazywamy ironicznie “niedzielnymi kierowcami”. Jadąc z prędkością 40km/h za wolno ruszającym ze skrzyżowania maluchem, nie myślimy beznamiętnie o kimś, kto jeździ wyłącznie w niedziele, a więc co siedem dni. Przez wzgląd na innych pasażerów naszego pojazdu w ten oględny sposób mówimy o kierowcy niedoświadczonym, jeżdżącym swoim samochodem rzadko, niepewnie, inaczej od przeciętnych użytkowników, w sposób - delikatnie mówiąc - nas irytujący. Najlepiej, by siedział w domu, a nie wyjeżdżał.
Wszystko to ma związek z podstawowym znaczeniem słowa “niedziela”. Słownik języka polskiego podsuwa następujące informacje: Niedzielny – dotyczący niedzieli, związany z niedzielą (...), odpowiedni na niedzielę, świąteczny, odświętny..., sama zaś niedziela – to po prostu ostatni dzień tygodnia, wolny od pracy. Również Słownik synonimów słowo “niedzielnie” używa jako synonim “uroczyście”, pośród takich określeń jak: podniośle, odświętnie, ceremonialnie, wyjściowo, elegancko, galowo, świątecznie, szykownie, zbytkownie.
Tajemnica rosołu
Sformułowanie “niedzielny rosół” wydaje się tyleż zaskakujące, co przez użycie słowa “rosół” wręcz pospolite. Nawiązując do wcześniejszych refleksji, w znaczeniu dosłownym związek ten oznacza po prostu zupę jedzoną podczas niedzielnego obiadu. Tu nasuwa się jednak pytanie, dlaczego spośród takiego bogactwa zup, których receptury znajdziemy w dziesiątkach opracowań kuchni polskiej, wybrany został właśnie rosół? I skąd podniosłość niedzielnej uroczystości w połączeniu z powszedniością typowego bulionu? Przypadek czy celowy zabieg? Dla niewtajemniczonych i znających rosół jedynie z oferty błyskawicznych potraw w proszku lub tym podobnych wymysłów naszej cywilizacji, uwaga: tradycyjny rosół to zupa gotowana na solidnej wkładce mięsnej, podawana z makaronem najczęściej domowej roboty, przyprawiana cebulką przypalaną na rozgrzanej blasze pieca węglowego, gotowana z ostrożnością i starannością, bez pośpiechu, by zachować właściwą klarowność typową dla tej potrawy. Uwzględniając jedynie te wymagania jest oczywiste, iż przygotowanie tradycyjnego rosołu wymaga sporo czasu i zwykle gospodynie gotowały tę potrawę w sobotnie popołudnie.
Z czysto językoznawczego punktu widzenia w sformułowaniu “niedzielny rosół” członem ważniejszym, wartościującym jest przymiotnik “niedzielny”, podczas gdy rzeczownik “rosół” stanowi dookreślenie, człon uzupełniający tak stworzonego związku frazeologicznego. Ale to właśnie słowo “rosół” z całym obyczajowo-historycznym znaczeniem otwiera zasadniczą perspektywę dla naszych refleksji. Słowo to kieruje bowiem nasze rozważania ku szeroko pojętej tradycji, nadając nowy wymiar całemu sformułowaniu. Rosół to coś uroczystego, symbol niedzielnego obiadu, zjadanego w towarzystwie całej rodziny, podczas którego podawane są najlepsze rzeczy z całego tygodnia. Jakość zastosowanych produktów, tradycja kulinarna, a przede wszystkim umiejętności osoby gotującej, czyli zwykle pani domu, stanowią o wyjątkowości tego posiłku.
A zatem jeżeli słowo “niedzielny” oznacza coś uroczystego, to słowo “rosół”, jako potrawa tradycyjnie związana z niedzielnym obiadem, mówi o niedzielnej tradycji albo tradycji świętowania niedzieli.
Spójrzmy głębiej
Zgodnie z tradycją chrześcijańską niedziela jest najważniejszym dniem tygodnia. Poza względami czysto religijnymi jest to dzień, kiedy mamy możliwość zebrania wszystkich domowników naraz przy jednym stole, spędzenia wspólnie czasu, odpoczynku, budowania albo odbudowywania więzi rodzinnych i towarzyskich. Jest to dzień, w którym nie myśli się o troskach, jakie niesie z sobą zbliżający się tydzień. Czas słodkiego nicnierobienia, nakazanego biblijnie, ale i pożądanego zwyczajowo. Niedziela w tradycyjnej rodzinie katolickiej koncentruje się wokół kilku stałych punktów. Jest to udział w Mszy świętej, wspólny rodzinny obiad i odpoczynek. To elementy pewnej przekazywanej z ojca na syna tradycji. W ciągu tygodnia nieustannie za czymś gonimy, wielu z nas nie ma na nic czasu. Ciągle gdzieś pędzimy, nie myśląc o przyjemnościach, jakie daje odpoczynek. Rzucamy do siebie zdawkowe Cześć, mijając znajomego, a potem padamy do łóżka zmęczeni po powrocie z pracy.
Jak wygląda dzisiejsza niedziela w typowej rodzinie? Jaki niedzielny rosół przygotowujemy dla siebie i swoich bliskich? Wielu z nas wykorzystuje niedzielę, by nadrobić sprawy z całego tygodnia. Wykonujemy drobne prace domowe, chodzimy na zakupy, zamieniając spacer po lesie na bieganinę za kolejnymi wyprzedażami w centrum handlowym. Obiad – o ile w ogóle jedzony w domu, a nie w fast foodzie – nie różni się niczym od posiłków zjadanych w ciągu tygodnia i traktowany jest bardziej jako konieczna dla organizmu czynność fizjologiczna, a nie istotny moment życia rodzinnego. Potrzebę pielęgnowania tradycji najlepiej rozumiał Tewje Mleczarz ze Skrzypka na dachu. On mimo wielu przeciwności losu głęboko wierzył w niezmienność praw boskich i ludzkich, i sam stał na straży ich dochowywania. Jakakolwiek zmiana w tym zakresie musiała być usankcjonowana racją wyższego rzędu.
Siadając więc do kolejnego niedzielnego obiadu, zastanówmy się, jakie znaczenie, jeżeli w ogóle, ma dla nas “niedzielny rosół”. A może stwierdzimy, że ulegliśmy już wpływowi czasu i jadamy jedynie produkty rosołopodobne...
Piotr Adamek – absolwent Wydziału Filologii Polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, mąż i ojciec trojga dzieci.
Zbigniew Adamek – syn Piotra Adamka, uczeń pierwszej klasy humanistycznej V Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie.
Skomentuj artykuł