Potrzebna Matka 2.0

(fot. Truthout.org / flickr.com)
Ryszard Stocki

Polska matka musi nauczyć się zachwycać swoim mężem i umieć zachwycać go sobą, mimo konkurencji ze strony wszelkiej maści celebrytek (o stronach pornograficznych nie wspominając), bo bez udanych małżeństw nie będzie udanych rodzin.

W szkole, do której chodzi mój syn matki walczą z dyrekcją szkoły o to, aby w sklepiku szkolnym było śmieciowe jedzenie. Polskie matki akceptują, aby ich mężowie kupowali konsole do gier komputerowych i telewizory plazmowe i pozwalają swoim dzieciom siedzieć przed nimi nawet kilka godzin dziennie mimo, że jak pokazują liczne badania oglądanie telewizora wpływa destrukcyjnie na osiągnięcia szkolne i rozwijanie zainteresowań dzieci, a więc pośrednio na ich przyszłą karierę.

Większość z nich na lekarzach wymusza przepisywanie antybiotyków, które niszczą układ odpornościowy i mają wiele skutków ubocznych. Instytucjonalizacja wychowania - czyli najpierw żłobek, potem przedszkole stały się w Polsce standardem mimo, potwierdzonego badaniami negatywnego wpływu żłobków na dzieci.

Kobiety czują się bardziej potrzebne w swoim miejscu pracy niż w domu, choć jak trafnie ujął to Nigel Marsh "Rzeczywistość jest taka, że tysiące ludzi w naszym społeczeństwie wiodą życie w niemej rozpaczy, spędzając długie męczące godziny w pracy, której nie znoszą, by móc kupić rzeczy, których nie potrzebują, żeby zrobić wrażenie na ludziach, których nie lubią."

DEON.PL POLECA

Jak pokazują statystyki kobiety coraz chętniej się rozwodzą bez względu na dobro dzieci, a coraz mniej chętnie biorą ślub, znów nie biorąc dobra dzieci pod uwagę.

Pytanie więc co się dzieje? Co się stało z naszymi matkami? Co się stało z tymi, które przechowywały polskość i broniły polskiej mowy w czasach zaborów. Dlaczego naszymi dziećmi, przynajmniej w Warszawie, coraz częściej zajmują się opiekunki z Ukrainy?

Dlaczego na naszych oczach, z własnej woli, upada naród, który przeżył najgorsze próby upodlenia? Na to pytanie w swojej książce z 1947 roku odpowiedział Eugeniusz Kwiatkowski, jeden z najmądrzejszych i najszlachetniejszych Polaków oto co pisał w "Zarysie historii gospodarczej świata": "Struktura mechanizmu gospodarczego jest (...) skomplikowana. Rozwój i postęp na polu politycznym i gospodarczym jest funkcją ilościową zrozumienia tych mechanizmów, jest odpowiednikiem relacji ilości ludzi rozumiejących założenia, cele i metody działań, nieraz odległych w swoich skutkach - do ilości ludzi kierujących się doraźnymi czy bezmyślnymi odruchami w danym społeczeństwie."

Po 67 latach mechanizmy gospodarcze, polityczne, technologiczne, finansowe, społeczne, kulturowe, informacyjne są jeszcze bardziej skomplikowane, a potrzeba zrozumienia otaczającego świata jeszcze pilniejsza, bo my wszyscy - w tym matki - jesteśmy w nim całkowicie zagubieni.

Moją odpowiedzią na to, jak sprawić, żeby kobiety mogły być szczęśliwymi matkami tworzącymi szczęśliwe rodziny jest wielka edukacja. Po pierwsze matki muszą zrozumieć świat i mechanizmy w nim rządzące, po drugie muszą pokonać lukę kompetencyjna, którą spowodował rozwój technologii i nabyć zaawansowanych kompetencji w dziedzinach najbardziej elementarnych takich jak zrozumienie wpływu chemii i GMO na codzienne odżywianie, wychowywanie dzieci, które większość czasu spędzają w cyberprzestrzeni, zrozumienie świata mediów, które skoncentrowane są na promowaniu zgubnego stylu życia.

Polska matka musi nauczyć się zachwycać swoim mężem i umieć zachwycać go sobą, mimo konkurencji ze strony wszelkiej maści celebrytek (o stronach pornograficznych nie wspominając), bo bez udanych małżeństw nie będzie udanych rodzin.

***

Ryszard Stocki - psycholog, profesor Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej, Wydziału Zamiejscowego w Katowicach, współzałożyciel Instytutu Karola Wojtyły - Fundacji Naukowej. Redaktor naukowy "Podręcznika Życia Codziennego" - podręcznika akademickiego przedstawiającego dylematy życia codziennego z perspektywy personalizmu Karola Wojtyły.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Potrzebna Matka 2.0
Komentarze (34)
D
DEB
31 maja 2014, 20:12
Artykuł jest moim zdaniem odrobinę kontrowersyjny, a jednak zastanówmy się, kto wychowuje tych mężczyzn, co to niewiele w domu muszą robić w przeciwieństwie do dziewcząt. Czy to nie jest prawda, że dzieci za wiele siedzą przed TV? Czy to nie jest prawda, że za często krytykujemy swoich mężczyzn i próbujemy z nimi niepotrzebnie konkurować zamiast współpracować? Czy to nie jest prawda, że robimy z nich małe dzieci i dyrygujemy nimi robiąc z nich z latami milczków nieuczestniczących w życiu rodzinnym, bo boją się nieustannej krytyki?
B
Bratkowa
30 maja 2014, 17:34
Taaaaa, to wina kobiet, że męzczyźni kupują plazmy i konsole do gry. Oraz, że oglądają porongrafię. A trochę odpowiedzialności za swoje czyny i samodyscypliny to nie łaska? Autorze - mąż to mąż, a nie kolejne dziecko do niańczenia.
A
ann
30 maja 2014, 13:00
Chętnie uzupełnię swoją poprzednią wypowiedź bo jest niepełna a jest okazja bo tekst pojawił się powtórnie. Pan Bóg  powołał kobietę aby wspierała  Adama i on pojawienie się Ewy z radością zaakceptował. Czyli tak, Adam realizuje swoje powołanie w skali mikro (rodzina) jak i makro (świat) z samej zasady a Ewa ożywia kreowany przez Adama świat sobą i relacjami które się tworzą oraz pięknem  Adamowi wystarczy że Ona jest wraz ze swoją tajemnicą kobiecości która dla Adama bywa czasem nieodgadniona bo on reaguje na rzeczywistość inaczej, po męsku. Spotkanie tych dwóch osób jest i powinno być nieustannie fascynujące.   Ewa wyjaśnia mężczyźnie zarówno małemu jak i dużemu , swoim zachowaniem , sposobem bycia oraz postawą, świat osób i relacji , ubogaca go pierwiastkiem kobiecości ,swoim darem z siebie wobec potomstwa ukazuje mu świat miłości i  mężczyzna dzięki niej odkrywa nie odkryte dotąd światy. Zgadzam się wobec tego z autorem tekstu że kobieta nie powinna bo to byłoby wyuczone ale musi zachwycać sobą swojego mężczyznę  bo po to została stworzona i mu dana , jest jego inspiracją, ożywia go do trudu. Adam ponazywał istoty żywe biorąc niejako na siebie odpowiedzialność za rzeczywistość i jej kształtowanie. Kobieta jest mu w tym pomocna jako kobieta. Swoim zachowaniem i postawą  bierze aktywny udział w kształtowaniu świata osób i relacji, wychowuje do miłości  i domaga się odpowiedzi miłości , zachęca swoją postawą do daru. Owszem rzeczywistość bywa czasem trudniejsza od trudnej ale jeżeli rozumiemy sens  życia złożonego w mężczyźnie i kobiecie  to z Bożą pomocą da się utrzymać właściwy kierunek. Schody zaczynają się dopiero wtedy gdy ludzie zaczynają deptać w sobie godność osób, należy wtedy z pomocą innych dobrze rozeznać sytuację i podjąć stosowne do sytuacji działania bo nie może być na to przyzwolenia, trzeba ratować każdego z osobna, zawsze w duchu miłości.
CK
czarny kot :)
27 maja 2014, 21:06
Nie zgadzam sie z tym .Jedyne co kazdy naprawde musi to umrzec, nic wiecej.  Zachwyt jest sponatniczny, po prostu jest, i   uczenie sie go nie ma dla mnie sensu. Mezyzna albo jest zachwycający albo nie. Tyle. Tak samo Kobieta.
P2
Polka 2020
27 maja 2014, 14:24
Tak - to o mnie. Jestem zaniedbana. Lecę do sklepiku szkolnego żeby wykupić chipsy na śniadanie i colę dla dziecka - jednego jedynego. Potem lecę naciskać lekarza na antybiotyki. Mam tyle pieniędzy, że spędzam całe dnie buszując po galeriach, ale ciągle nie stać mnie na dziecko - kolejne. Do tego mąż ma kiepskie życie intymne ze mną - bardzo kiepskie. Ale ma za to święte prawo siedzieć na porno stronach - gdzie podziwia wydepilowane laserem panie.  Do tego nie czytam nic na temat nauki, nie wiem co to GMO, nie wiem co to horyzont zdarzeń i teoria wilekiego wybuchu. 
J
Joanna
27 maja 2014, 10:09
Jak zwykle w tym kraju, odpowiedzialność za wszystkich: mężczyzn, dzieci, starców, psy i koty, ponosi tylko kobieta. To wyjątkowo infantylne. Należałoby przyjąć, że osoby dorosłe płci męskiej są upośledzone w rozwoju i trzeba je otoczyć specjalną troską. Nie mogą wziąć odpowiedzialności nawet za to, czym się zachwycają, albo czego szukają w sieci. Żenada.
Ryszard Stocki
27 maja 2014, 05:59
Obiecuję tekst o Ojcu 2.0, ale obawiam się, że jego ocena może być jeszcze niższa niż tego. Odpowiadam na pytanie MatkiPolki: "na jakie badania pan Profesor się powołuje pisząć że większość kobiet wymusza antybiotyki na lekarzach."  Myślałem o statystykach używania antybiotyków w Polsce, ale znalazłem też takie badania: Oto fragment tekstu Zuzanny Csató opublikowanego w numerze 4/2004 miesięcznika Reader’s Digest Przegląd – Edycja Polska Na zlecenie Reader's Digest ESTYMATOR spytał lekarzy w Polsce: Co chcieliby powiedzieć pacjentom, choć  z różnych względów  tego nie robią? Wyniki dają wiele do myślenia. 51,5% lekarzy często powiedziałoby: 
Uwierz, jeśli mówię, że antybiotyk nie jest Ci potrzebny To znak czasu. Pacjenci chcą jak najszybciej wyzdrowieć, ale jeszcze bardziej nie chcą brać zwolnień, boją się stracić pracę  twierdzi doktor Ewelina OttowiczPuchała z Katowic. (...) Zakatarzeni, gorączkujący, obolali proszą o coś, co natychmiast postawi ich na nogi. Najczęściej jest to antybiotyk, a on przecież nie jest skuteczny w przypadku infekcji wirusowej. Podczas przeziębienia lub grypy antybiotyk stosuje się tylko w przypadku powikłań, np. bakteryjnego zapalenia płuc, oskrzeli czy zatok. I choć lekarze to tłumaczą  pacjenci wiedzą swoje. Bywa, że biorą antybiotyk na własną rękę! (...). Dr hab. Barbara Berek-Pyzik z Warszawy dodaje: Nie strzela się z armaty do komara. Upartym tłumaczę, że nadużywanie antybiotyków prowadzi do osłabienia systemu odpornościowego i nawrotu zakażeń. Antybiotyki niszczą bakterie ("złe", ale i "dobre"), mają też działania uboczne i wchodzą w interakcje z niektórymi stale stosowanymi lekami, a nawet z odżywkami. Dlatego o kuracji może decydować tylko lekarz. Rada Jeśli masz wątpliwości, spytaj lekarza, dlaczego rezygnuje z antybiotyku. Gdy zapisane leki nie pomogą lub choroba się rozwinie, przyjdź na jeszcze jedną wizytę. Posłuchaj, gdy lekarz każe Ci "wyleżeć" infekcję.
V
Velasquez
27 maja 2014, 07:17
Daremny trud. Żadne tłumaczenia nie zostaną przyjęte. Odważył się Pan zwrócić uwagę, że podobnie jak mężczyźni, także pewna część kobiet nie do końca "daje radę" w kwestii bycia rodzicem. Tego się nie wybacza. Rola winnego zarezerwowana jest wyłącznie dla ojców - nie wiedział Pan o tym? I jeszcze ta data! Stos pewny.
M
M.
27 maja 2014, 09:02
Ale w tekście, który Pan Profesor przytacza, nie ma ani słowa o tym, że to kobiety (czy też konkretnie matki) wymuszają na lekarzach przepisywanie antybiotyków. Opisana jest ogólna tendencja, która w równym stopniu dotyczy pewnie kobiet i mężczyzn. Stąd zatem takie zarzuty pod adresem tylko i wyłącznie matek?
Olinka
27 maja 2014, 09:38
Obraz matki jak z horroru. Bez sensu. To nie matki lecz całe społeczeństwo jest takie. Co do antybiotyków -  z doświadczenia wiem, że to lekarze (obojga płci) przepisują antybiotyki, tłamzcząc: "bo to bezpieczniej, bo w nocy może się coś dziać (w sensie pogorszyć)..." Dla lekarza antybiotyk jest "bezpieczniejszym" lekiem na wypadek, gdyby nie rozpoznał dobrze choroby.
G
G.
28 maja 2014, 00:48
Przeciwnie -  jest napisane, że to matki wymuszają. Co więcej, jest napisane - wciąż nie wiem, na jakiej podstawie, że większość z nich to robi: "Polskie matki akceptują, aby ich mężowie kupowali konsole do gier komputerowych i telewizory plazmowe i pozwalają swoim dzieciom siedzieć przed nimi nawet kilka godzin dziennie mimo, że jak pokazują liczne badania oglądanie telewizora wpływa destrukcyjnie na osiągnięcia szkolne i rozwijanie zainteresowań dzieci, a więc pośrednio na ich przyszłą karierę. Większość z nich na lekarzach wymusza przepisywanie antybiotyków, które niszczą układ odpornościowy i mają wiele skutków ubocznych"
K
klo
28 maja 2014, 22:31
bo kto chodzi z dzicmi do lekarza???? matki oczywiście
B
Bratkowa
30 maja 2014, 17:31
Toż to nie są badania!
S
Słaba
31 maja 2014, 13:27
Myślałem o statystykach używania antybiotyków w Polsce, ale znalazłem (...) Co to jest statystyka używania antybiotyków? Chodzi o ilość przepisanych antybiotyków, na ilość wizyt do lekarza pierwszego kontaktu, w której tenże lekarz stwierdził infekcję? Czy chodzi o ilość wykupionych recept na anmtybiotyki, w stosunku do ilości recept wypisanych i do ilości wyzyt? Czy chodzi o ilość antybiotyków zażytych (wypisanych na daną chorobę lub ze "starych zapasów" - własnych lub cudzych, kiedy domowe sposoby nie zadziałały)? Oczywiście wszystkie te statystyki powinny dotyczyć wyłącznie wizyt lekarskich, w których matki przyprowadziły dzieci na badanie. Ale i to nie mówi nic o naciskach matek. No i co traktować jako nacisk? ale znalazłem też takie badania: Oto fragment tekstu Zuzanny Csató opublikowanego w numerze 4/2004 miesięcznika Reader’s Digest Przegląd – Edycja Polska Na zlecenie Reader's Digest ESTYMATOR spytał lekarzy w Polsce: Co chcieliby powiedzieć pacjentom, choć  z różnych względów  tego nie robią? To nie są badania. I nie dotyczą matek przyprowadzających dzieci do lekarza (Zakatarzeni, gorączkujący, obolali proszą o coś, co natychmiast postawi ich na nogi.).
A
Aniołek
26 maja 2014, 23:18
Gdzie są Matki walczące o polsckość? Są, ale co one mogą? Nie my układamy program edukacji dla naszych dzieci, nie dzięki nam jęz. angielski staje się ważniejszy niż ojczysty. Na pewno nie ja i każda inna Matka i nie piszcie tu głupot , że Matki walczą o śmieciowe jedzenie w szkołach. Nie daję moim dzieciom na to pieniędzy sama robię kanapki i wiele zapewne matek w Polsce tak robi. Tak samo nie używałam zadnych sztucznych obiadków, sama gotowałam na warzywach z własnego ogródka
Z
zbig
26 maja 2014, 22:55
Bełkot profesorski. Nie wiem o co chodzi ze sklepikiem ale podejrzewam,że ludzie nie chcą przepłacać .Kampania ze śmieciowym żarciem jest sztuczna - mam 50 lat i szczupłą sylwetkę choć zawsze spożywałem wiele gazowanych napojów. Upodobanie do soczku z marchewki wyprawiłoby mnie juz zapewne na drugi świat ,tak to niestety współcześnie wygląda ,że marchewka wchłania ciężkie metale ,których w coca-coli nie ma. Poziom programów telewizyjnych jest taki ,że przeciętnie inteligentny człowiek nawet godziny dziennie przy tym nie wysiedzi. Nie rozumiem więc jakim zagrożeniem ma być telewizor plazmowy - przeciętne dziecko znudzi się tym szybko.  A jeśli małżonka ma konkurować ze stroną pornograficzną to lepiej poszukać innego partnera. 
A
Amelia
26 maja 2014, 22:32
 To, jak kształtujemy nasze życie zależy od tego jak świadomie je przeżywamy i co nami kieruje, kiedy dokonujemy różnych wyborów. Kobieta, która jest świadoma swojej wartości, godności i siły, jak pisał Jan Paweł II w encyklice Familiaris Consortio: "Należy przede wszystkim podkreślić godność i odpowiedzialność kobiety, równe godności i odpowiedzialności mężczyzny. Równość ta realizuje się w szczególności we właściwym małżeństwu i rodzinie dawaniu się drugiemu współmałżonkowi i dawaniu się obojga dzieciom. To, co sam rozum ludzki wyczuwa i poznaje, zostało w pełni objawione przez Słowo Boże. Dzieje zbawienia są bowiem ciągłym i chwalebnym świadectwem godności kobiety", jest kobietą szczęsliwą. Może zatem smiało podejmować różne zadania, jakie stawia przed nią życie. Przede wszystkim, kobieta żyjąca z Bogiem w komunii staje się oknem dla świata, swojej rodziny, znajomych. Mówi się, że żyjesz, tak jak jesz. Ja mówię, że żyjesz tak, jak się modlisz ;) Dlatego życzę wszystkim kobietom- matkom, w dniu naszego święta, by nie bały się być dla świata, swojego środowiska światłem i solą. Jesteśmy stowrzone na obraz Boży. Nikt nam nie odbierze naszej godności. I na koniec dodam, że nie jstem feministką. Wierzę, że Pan Bóg ma dla każdej z nas, tak jak dla naszych mężow, dzieci, braci, sióstr, matek, ojców, itd wspaniały plan. Trzeba tylko zawierzyć Bogu, a wtedy wszytko jest możliwe. Wiem to! Pozdrawiam ;)
W
Wiola
27 maja 2014, 10:34
Amelio pięknie napisałaś podpisuję się pod twoimi słowami. Chciałabym dodać że swoje życie ,dzieci i małżeństwo zawierzyłam Jezusowi mam sześcioro dzieci ,spodziewam się siółdmego am własną praktykę pielęgniarską pracuję tylko tyle ile jestem w stanie wytrzymać , mam wspaniałego męża dla któr słońca każdego dnia.ego jestem najpiękniejsza i najważniejsza i gwarantuję każdemu z was , gdy oddacie się Bogu w opiekę i zawierzycie mu swoje małżeństwo On poprowadzi je tak żebędzie piękne i udane. Nawet w tym pokręconym świecie można realizować się jako matka , żona i kobieta pracująca. Wszystkim mamom wszystkiego co najlepsze.
TM
też matka
26 maja 2014, 20:20
Czytam i dochodzę do wniosku, że Autor - psycholog (?) nie lubi kobiet. Polska matka jest winna, że w szkolnym sklepiku są chipsy, że lekarzae przepisują antybiotyki, że dzieci tracą czas przed telewizorami, że się rozwodzą i nie biorą pod uwagę dobra dzieci, że mąż się nią nie zachwyca.. ... Dawno nie czytałam takiego tendencyjnego artykułu.
M
M.
26 maja 2014, 19:01
"Moją odpowiedzią na to, jak sprawić, żeby kobiety mogły być szczęśliwymi matkami tworzącymi szczęśliwe rodziny jest wielka edukacja." Edukacja mężczyzn, również tworzących rodziny, płodzących i wychowujących dzieci oraz kształtujących ich rzeczywistość - prawda? Niech Pan Profesor nie mówi, że wszystko co związane z losem rodziny i dzieci zależy od matek, bo mnie to przygniata do ziemi. Rodziny nie tworzą matki, rodzinę tworzy kobieta i mężczyzna - i w równym stopniu powinni być oni odpowiedzialni za to, co się z nią dzieje. "Polska matka musi nauczyć się zachwycać swoim mężem i umieć zachwycać go sobą, mimo konkurencji ze strony wszelkiej maści celebrytek (o stronach pornograficznych nie wspominając), bo bez udanych małżeństw nie będzie udanych rodzin." Czyli wizja matki Polki męczenniczki, która nie dość że zarobi pieniądze (jedna osoba nie utrzyma rodziny), pozmywa, ugotuje obiad i wychowa dzieci, to jeszcze będzie "zachwycać męża i zachwycać go sobą"??? Przepraszam, czy my zyjemy w XXI wieku? A mąż to już nie powinien mnie sobą zachwycać? I czy motywacją mojego działania ma być strach przed tym, że on odejdzie do innej, młodszej, bardziej seksownej? Kpiny jakieś :)
B
Bratkowa
30 maja 2014, 17:27
Na początku tekstu przeczytałam, że autor ma syna. (a dałabym ssobie palec uciąć, że tekst napisał stary kawaler). Skoro tak, to zapewne ma żonę. I co ona na te bzdury? A zwłaszcza na ostatni akapit? BTW. Nie pojmuję dlaczego żona ma zachwycać i chwalić męża a nie on ma zachwycać się żoną i ciągle ją uwodzić. (Co byłoby bardziej logiczne)
A
ann
26 maja 2014, 17:17
Tak , jakie państwo taka matka. W raju Adam miał świadomość rzeczywistości która go otaczała bo sam ją nazywał i była ona dla niego darem. Pan Bóg dopełnił obdarowanie Adama kością z jego kości aby Adam nie był sam. Ludzie zostali obdarowani sobą aby mogli obdarowywać ten stworzony przez Boga świat sobą i swoją miłością której źródłem jest Stwórca. Adam wiedział z których drzew nie należy spożywać  bo został  przez Stwórcę dokładnie o tym poinformowany. Pod wpływem pokusy uwierzyli w zarysowany im przez fałszywe podszepty niewłaściwy fałszywy obraz Boga jako kogoś kto nie do końca ich obdarzył bo czegoś im zabrania więc chcieli ten brak sprawdzić aby się przekonać jak wtedy będzie. Skorzystali z wolności i przekonali się że swoim czynem zmienili rzeczywistość z niewinnej na zawinioną prze siebie i muszą teraz w niej żyć  bo takie są  konsekwencje ich czynu. Różne kombinacje tych konsekwencji trwają do tej pory.  Adam miał samoświadomość rzeczywistości bo ja sam nazywał , nadawał przecież nazwy istotom żywym jako ich zarządca. Ewa zastała już nazwaną przez Adama rzeczywistość. Adam w nowej dla niego sytuacji zapomniał  że u progu każdej decyzji należy najpierw odwołać się do Boga aby dobrze ją rozeznać jak również powinien porozmawiać z Ewą i razem z nią powinien odwołać się do tego co im wcześniej  Bóg powiedział.  Jeżeli mężczyzna i kobieta i dzisiaj kontynuują ten sposób myślenia to im nie wyjdzie, nie uda się i na gruncie rodzinnym i zawodowym.  Życie bez Boga czyli bez Miłości w relacjach pomiędzy ludźmi, prowadzi do pomieszania ról i niewłaściwych zachowań między mężczyzną i kobietą co w konsekwencji prowadzi do różnorodnych zniekształceń. Mąż powinien kochać żonę jak siebie samego, jak swoje ciało  a wcześniej jeszcze powinien chcieć to ogarnąć i zrozumieć a wtedy rodzina nie będzie miała żadnych problemów. Mężczyzna który zna i rozumie swoje powołanie dobrze ukształtuje rzeczywistość i w państwie i w rodzinie.
M
MatkaPolka
26 maja 2014, 16:12
Jestem matką od 12 lat, wykształconą, świadomą.. ale kompletnie nie zgadzam się z tezą tego arykułu. Nie można odwoływac się do idei z przed 60 lat, bo w dzisiejszym postępie to już czasy zamierzchłe. To tak jakbyśmy powiedzieli że średniowieczne "palenie czarownic" czy krucjaty religijne było własciwe. Świat się zmienia, nie wszystko musi nam się w nim podobać, ale musimy sobie w nim umieć poradzić. Żłobki są złe? Może nie ze względu na to że są ale jakie są, jakie kompetencje posiadają wychowawcy, jak liczne są grupy podopiecznych i innych warunków. W jaki sposób Państwo wspiera młode matki? Po roku od urodzenia kobieta może dostać 400 zł zasiłku macierzyńskiego...jak więc żyć? Ja, prowadząc własną działalność gospodarczą, nawet na to nie mogę liczyć! Jak żyć? Może w ten sposób powiem...Jakie Państwo- Taka Matka. Wiele moich koleżanek z przyjemnością podjęła by pracę na mniejszy wumiar etatu - ale Polski pracodawca poszukuje "zaangarzowanych w pełni pracowników". Konsola do gry czy chipsy od czasu do czasu...nie widze w tym nic złego, wszystko jest dla ludzi jeśli jest umiar. Jestem ciekawa na jakie badania pan Profesor się powołuje pisząć że większość kobiet wymusza antybiotyki na lekarzach. Mnie się zdarzała często batalia z lekarzem w drugą stronę - chciał mi na siłę coś wcisnąć, przekonując że konieczne, ja nie znam się na medycynie i dyskusje z autorytetem są trudne. Szczególnie takim który jest gratyfikowany przez koncerny farmaceutyczne. Zgadzam się tylko z jednym, że rozwój i wiedza są kluczem, to nikomu nie zaszkodzi. Dajmy więc szansę na to by kobiety się rozwijały, drodzy mężowie, partnerzy ojcowie! Wasze wsparcie i aktywny udział w wychowaniu dzieci pozwoli na dyspozycję czasu kobiety-matki na rozwój i budowanie szerszego spojrzenia.
Ryszard Stocki
26 maja 2014, 15:17
Zwykle unikam dyskusji pod swoimi artykułami, ale ta jest ciekawa i merytoryczna, dlatego pozwalam sobie odpowiedzieć. pysiooko pisze, że "Ważne jest to czy kocham siebie i moich bliskich. To znaczy czy mam prawdziwe relacje ze sobą z mężem i dzieckiem, czy dziećmi." Według mnie tu tkwi klucz do problemu. Prwdziwe relcje budowane są w oparciu o treści, tego co nasi bliscy przeżywają przebywając w świecie. Jeśli dziecko wraca wyśmiane ze szkoły przez kolegów, bo nie je chipsów, to oczywiście nie chodzi tu o chipsy, GMO, tylko o to jak je wesprę. Ale nie mogę tego zrobic nie odwołując się do treści tego o co chodzi. W podręczniku chcemy mocno podkreślić, że czymś innym jest myslenie w kategoriach dziedziny ogólnej (miłość w  ogóle, relacje w ogóle), a czyms innym w specyficznych dziedzinach. Ten drugi paradygmat jest mało znany, stąd te przykłady. Kochanie do dawanie siebie, w tym ofiarowanie swojemu dziecku ryzyka, ze inne matki (znajomi) mogą mnie wyśmiać za to, że go bronię. Myślę, że gdzieś u podstaw sie zgadzamy, ale jednostronicowy tekst zmusza do uproszczeń.
26 maja 2014, 13:34
Nie zgadzam się z tym artykułem. W rodzinie nie jest ważne GMO i mechanizmy, które rządzą światem np. w swerze gospodarki czy polityki. Ważne jest to czy kocham siebie i moich bliskich. To znaczy czy mam prawdziwe relacje ze sobą z mężem i dzieckiem, czy dziećmi. To znaczy czy umiem stawiać zdrowe granice. Problemem z niektórymi matkami i ojcami jest taki, że brak im tego wszystkiego i podejmują decyzje na podstawie kryterium jak będzie łatwiej. Łatwiej jest dać dziecku to czego żąda (chipsów i kompa), wtedy ma się czas na realizację swoich komsumpcyjnych zachcianek. Nie trzeba wtedy stawiać żadnych granic i męczyć się z awanutrującym członkiem rodziny. Jeżeli chce mi się jako matce budować relacje z innymi (czyli kochać bliskich) to chce mi się także pracować w innych dziedzinach - poświęcić np. więcej czasu na wyleczenie dziecka z przeziębienia bez antybiotyków. Jeżeli zaś jestem typem bardziej konsumpyjnym to będę skracać wszelkie procedury (antybiotyk i do instytucji) aby mieć coraz więcęj czasu dla siebie, aby mi nikt nie przeszkadzał. I wiedza o GMO nic nie zmieni. Zgadzam się tylko z : "bez udanych małżeństw nie będzie udanych rodzin".
V
Velasquez
26 maja 2014, 13:42
A ja sie zgadzam z tym artykułem ale nie w takim kontekście jakie to współczesne matki są złe. W toku dośc głośnej i szablonowejj dyskusji na temat degrengolady ojców, odbieram powyższy tekst jako zwrócenie uwagi na "poziom" (przepraszam za słowo) macieżyństwa i takie delikatne zasygnalizowanie, że słaba forma rodziny jest też wynikiem tego, jak współczesna kobieta reazlizuje swoje powołanie jako matka.
MP
matka polka
26 maja 2014, 12:35
"Rzeczywistość jest taka, że tysiące ludzi w naszym społeczeństwie wiodą życie w niemej rozpaczy, spędzając długie męczące godziny w pracy, której nie znoszą, by móc kupić rzeczy, których nie potrzebują, żeby zrobić wrażenie na ludziach, których nie lubią." tak tak , chleb z masłem i ciepłe ubrania rozpieszczają polskie dzieciaki. Większość matek w naszym państwie pracuje,żeby zapewnić swojej rodzinie minimum socjalne drogi Panie. Z drugiej strony są i takie ,które chcą pracować i w tym również nie ma nic złego. A przedszkole doskonale wpływa na rozwój dziecka.
P
Patka
26 maja 2014, 12:52
"Drogi Pan" nie mówił o przedszkolach tylko o żłobkach, które faktycznie źle wpływają na rozwój dzieci. "Z drugiej strony są i takie ,które chcą pracować i w tym również nie ma nic złego". To prawda, nie ma w tym nic złego, póki nie przekłada się pracy nad rodzinę.
MP
matka polka
26 maja 2014, 19:46
"Instytucjonalizacja wychowania - czyli najpierw żłobek, potem przedszkole stały się w Polsce standardem mimo, potwierdzonego badaniami negatywnego wpływu żłobków na dzieci." Droga Patko w tym fragmencie Pan Redaktor pisze o przedszkolach. A źle na rozwój dzieci wpływają rodziny ( nie tylko matki ) dysfunkcyjne, które odpowiedzialnością za wychowanie obarczają placówki szkolne.
P
Patka
28 maja 2014, 11:02
To prawda, dysfunkcyjne rodziny wpływają źle na rozwój dzieci, ale żłobki również. Dziecko w pierwszych latach potrzebuje stałej opieki matki. Wiele razy słyszałam jak któraś kobieta skarżyła się, że jej dziecko, mimo krótkiego czasu uczęszczania do żłobka wymiotuje, zachowuje się inaczej. Poza tym, jak się na początku nie poświęca odpowiedniej ilości czasu dziecku, to będzie się musiało to potem odrabiać, ale już w nie tak miłych okolicznościach-w pierwszych etapach siedząc z chorym dzieckiem (w żłobku i przedszkolu dziecko bardzo szybko przynosi choroby, jeżeli ma słabszą odporność może siedzieć w domu czasem nawet miesiąc), a w późniejszym czasie będąc wzywanym do szkoły (brak odpowiednich relacji z rodzicami źle wpływa na psychikę dziecka). "Najpierw żłobek, potem przedszkole stały się w Polsce standardem mimo, potwierdzonego badaniami negatywnego wpływu żłobków na dzieci." Autor w tym tekście nie zwraca bezpośrednio uwagi na szkodliwość przedszkoli, ale żłobków. Proszę czytać tekst ze zrozumieniem. A jeżeli nawet tak się uprzeć, można znaleźć tu pewne pośrednie zwrócenie na przedszkole uwagi. Chcę jednak zaznaczyć, że ono również nie jest do końca dobre- dziecko uczy się co prawda budować relacje z rówieśnikami, znacząco rozwija się, ale jak już mówiłam  często choruje. Sama mam brata w wieku przedszkolnym i widzę jak to jest: tydzień chodzi do przedszkola, przyniesie chorobę i miesiąc siedzi w domu.
MP
matka polka
28 maja 2014, 22:45
Tak myślałam,że Pani doświadczenie w sprawie dzieci jest na poziomie posiadania brata :) Potrafę czytać ze zrozumieniem a nawet między wierszami.  W Pani mniemaniu przedszkole jest złe bo ''dziecko choruje''??? jeżeli dziecko nie uczęszcza do przedszkola to później w szkole podstawowej choruje. Zresztą ja tylko wyraziłam swoją prywatną opinię na temat wpływu przedszkola na moje dziecko i tyle.
P
Patka
29 maja 2014, 09:47
Nie powiedziałam, że jest złe tylko "nie do końca dobre", a proszę mi uwierzyć że jest ogromna różnica między zachorowalnością w przedszkolach i szkołach. W artykule na temat przedszkoli nie ma złego zdania. Autor wyjaśnił tylko zjawisko instytucjonalizacji wychowania i wytłumaczył dlaczego jest złe (ze względu na żłobki). Sama uważam, że dziecko mimo tego, że często choruje powinno chodzić do przedszkola. Nie chcę tylko, żeby wszyscy myśleli, że przedszkole to raj dla dziecka. Sama źle wspominam moje przedszkole. I to, że jestem siostrą a nie matką nie oznacza, że mało o dziecku wiem.
MP
matka polka
1 czerwca 2014, 09:54
wiedza a praktyka to zupełnie co innego
P
Patka
3 czerwca 2014, 16:47
nie rozumiem co to ma wspólnego z moim komentarzem. Chyba to, że się tym dzieckiem zajmuję, rozmawiam, odbieram z przedszkola to praktyka a nie wiedza.