Singiel - kosztowny wybór?
"O piątej trzydzieści zaniosłem jej herbatę z mlekiem, by dziecko chociaż napiło się czegoś gorącego, zanim pojedzie do pracy. A ona nawet na mnie nie spojrzała. Pochylona nad służbowym laptopem była już myślami daleko ode mnie, w tym swoim świecie" - z troską w głosie opowiada ojciec prawie czterdziestoletniej "samotnej profesjonalistki" (ang. single professional woman).
Trochę martwi się o córkę, choć nie ma ku temu żadnych racjonalnych powodów. Przeciwnie, powinien być z niej dumny, bo robi przecież tak oszałamiającą karierę: zdobyła świetne wykształcenie, biegle włada kilkoma językami, zarządza armią ludzi, dobrze zarabia i z dużą łatwością porusza się po świecie. Na dodatek nadal jest bardzo atrakcyjną i zadbaną kobietą, która o życiu osobistym mówi krótko: "szczęśliwe"…
Tylko sercu ojca czegoś żal. Czego? Może staroświeckiej rodziny, wnucząt, wspólnych wakacji na wsi… Trzeźwe uwagi sąsiadów studzą jednak rozbudzone fantazje: z zięciami różnie bywa, a opieka nad wnukami odbiera zasłużonej emeryturze nieliczne blaski. Milczy więc i unika drażliwych tematów. Bierze życie takie, jakie jest. Tego nauczył się od córki, bo teraz rodzice życia uczą się od dzieci.
Skąd się wzięli?
Gdy w 1989 roku przechodziliśmy ustrojową transformację, nikt nie przewidywał, że wraz ze zmianami tak szybko zawitają do Polski najnowsze trendy z Zachodu, w tym moda na "singlowanie". Wolny rynek, który stworzył nieznane u nas wcześniej możliwości kariery dla młodych, zdolnych i wykształconych ludzi, sprawił, że tradycyjne modele życia - małżeństwo i konsekwentnie rodzina w trakcie lub zaraz po studiach - musiały odejść na dalszy plan, a w ostatecznym rozrachunku do lamusa.
Wraz z nimi znalazły się tam dobre rady rodziców czy dziadków i ich mądrość życiowa rodem z innej epoki. Młodzi w imię kariery musieli stać się dyspozycyjni, mobilni, konkurencyjni i gotowi do poświęceń dla zdobycia dodatkowych kwalifikacji. Jednym słowem, na ołtarzu atrakcyjnej pracy złożyli swoje życie osobiste i rodzinne; początkowo na kilka lat, w rzeczywistości - na czas nieokreślony. Każda rewolucja, nawet ta bezkrwawa z 1989 roku, niesie ze sobą ofiary. Mamy za to nowość: singli made in Poland.
Co prawda nowoczesne modele życia nie były i nadal nie są zbyt wiarygodne czy sprawdzone, ale zostały wymuszone przez nowe realia i dobrze wypromowane w mediach. Nadejścia ery singli - co bardzo ważne - nie ogłosili socjolodzy czy psycholodzy, ale specjaliści od pop kultury i marketingu; ci pierwsi dopiero od niedawna zaczynają głowić się nad problemem.
Od wielu lat obserwujemy medialny boom filozofii życia w pojedynkę: zaczynając od publikacji w kolorowych czasopismach, poprzez zalew książek i poradników (na przykład "Dziennik Bridget" Jones Helen Fielding, "Quirkyalone. Manifest bezkompromisowych romantyków" Sashy Cagen czy "Dobre życie w pojedynkę" Stephena Johnsona), na serialach telewizyjnych kończąc ("Seks w wielkim mieście", "Ally McBeal", "Przyjaciele" czy w Polsce "Magda M.").
Jawnie lub skrycie wszędzie głosi się pochwałę życia w pojedynkę. Wyrafinowany, filozoficzny indywidualizm, dawniej domena oryginałów i ekscentryków, został przełożony na język zwykłego zjadacza chleba i - jak to bywa przy pospiesznym tłumaczeniu - stracił tak na wyrafinowaniu, jak i na filozoficznej głębi.
"Wolny, a nie samotny" - deklaruje współczesny singel. "Pozytywnie zakręceni i żyjący w pojedynkę" - tak można przetłumaczyć angielski neologizm quirkyalones (QA), który jest ideologiczną wizytówką singli - angażują swoją wolność najpierw w prestiżową działalność zawodową, a w wolnych chwilach w nietypowe i pasjonujące formy wypoczynku, na przykład skoki spadochronowe. Oczywiście w zwartej grupie przyjaciół, jakby nie zauważali wewnętrznej sprzeczności filozofii QA: pojedynczy, ale potrzebujący wspólnoty, a przynajmniej wspólnej tożsamości.
Wolny rynek, który stworzył singli, teraz wychodzi im naprzeciw i potwierdza, nastawiając się na nowy typ konsumenta: pojedynczego, zamożnego, oczekującego wysokiej jakości towarów i usług. A jest o kogo powalczyć. Sondaż Centrum Badań Opinii Społecznej Kontrowersje wokół różnych zjawisk dotyczących życia małżeńskiego i rodzinnego, z marca 2008 roku, podaje, że ludzi w wieku od dwudziestu pięciu do pięćdziesięciu lat żyjących w pojedynkę mamy w Polsce około pięciu milionów i liczba ta ciągle rośnie.
W Europie singli jest już sto sześćdziesiąt milionów. Zjawisko więc raczej nie zniknie, lecz będzie narastało. Liczby jednak nie rozróżniają chyba klasycznych ludzi samotnych od nowoczesnych singli.
Kij ma i drugi koniec - negatywne skutki. Pomińmy te najbardziej oczywiste, dotyczące długofalowych konsekwencji społecznych (degradacja roli rodziny, spadek liczby zawieranych małżeństw, perspektywa demograficznej klęski) czy ekonomicznych (jednoosobowe gospodarstwa nie są ani ekonomiczne, ani ekologiczne). Skupmy się na tych psychologicznych i duchowych, a ku temu posłuży nam bardziej uważna analiza obrazu singli w mediach i w ich własnych deklaracjach.
Singla portret własny
W różnego rodzaju opracowaniach na temat stylu życia singli - jak zauważa Ewa Grzeszczyk - pojawia się "podwójny przekaz". Z jednej strony, singel prezentowany jest zgodnie z zachodnimi trendami jako mieszkaniec wielkiego miasta, mający ciekawą i świetnie opłacaną pracę, posiadający modnie urządzone mieszkanie, prowadzący intensywne i radosne życie.
Wiążą się z tym wizyty w modnych galeriach i drogich restauracjach, uprawianie clubbingu, wycieczki do egzotycznych miejsc i promiskuityzm seksualny. Z drugiej strony, pojawiają się opinie ekspertów, którzy kulturę singli odsądzają od czci i wiary, posądzając ją o kult pieniądza i zabawy, egoizm i narcyzm, płyciznę egzystencjalną i pójście na łatwiznę.
Znacznie bardziej intrygujący jest jednak "podwójny przekaz", który można usłyszeć z ust samych singli. Paradoksalnie są oni tym, czym wcale nie chcą być. Najbardziej ograny scenariusz wspomnianych wyżej książek i seriali polega na opowiadaniu niekończących się perypetii singla, który szuka swojej lepszej połowy, czyli życia nie w pojedynkę, ale z kimś drugim.
Podobnie dzieje się w realnym życiu. Polskie "pojedyncze profesjonalistki", do wypowiedzi których odwołuje się w swoim artykule Ewa Grzeszczyk, na ogół przyznawały się do pragnienia znalezienia właściwego partnera życiowego i założenia rodziny. W tym klasycznym modelu upatrywały zwieńczenie swojej kariery życiowej i ostateczne spełnienie. W tym samym duchu wypowiadają się czołowi przedstawiciele męskiego rodzaju singli: "nie wykluczają oni trwałego związku z kobietą, jednak odkładają to na później".
Identyczne deklaracje można usłyszeć z ust przyszłych singli: współczesnej młodzieży. W jednym z badań, w którym pytano studentów czwartego i piątego roku o preferowane formy życia małżeńsko-rodzinnego, spośród stu pięciu kobiet tylko jedna, a wśród siedemdziesięciu dwóch mężczyzn tylko dwóch zadeklarowało chęć życia w pojedynkę. Zdecydowana większość - ponad 96 procent kobiet i ponad 86 procent mężczyzn - widziało się w małżeństwie z dziećmi.
Podsumowując, odnosi się wrażenie, że singlem zostaje się nie z wyboru, ale raczej z konieczności. I nawet jeśli wybór jest świadomy, to obowiązuje tylko czasowo. Psychicznymi konsekwencjami singlowania staje się więc poczucie tymczasowości i przejściowości, czyli swoiste zaburzenie własnej tożsamości, a w konsekwencji jej gorączkowe poszukiwanie. Pośród modeli tożsamości, do których odwołują się single, wiele pomysłów czerpie się z filozofii i literatury.
Chciałbym tu posłużyć się jednym - Wilkiem stepowym Hermanna Hessego, który dla wielu jest swoistym punktem odniesienia. Fragmentem tego dzieła można dobitnie oddać wewnętrzny dramat niejednego współczesnego singla. Hesse bowiem tak charakteryzuje tytułowego bohatera: "Chodził na dwóch nogach, nosił suknie i był człowiekiem, ale jednak był to przecież wilk stepowy. Dużo uczył się tego, czego ludzie z dobrą głową mogą się w ogóle nauczyć, a był wcale niegłupim człowiekiem. Jednej tylko rzeczy się nie nauczył: zadowolenia z samego siebie i z własnego życia".
"Nieznośna lekkość bytu"
Czy współczesny singel jest kimś niezadowolonym z siebie samego i z własnego życia? Czy tym niezadowoleniem pulsuje serce jego kruchej tożsamości? By nie popaść w wewnętrzną sprzeczność, musimy zdecydowanie zaprzeczyć. To najbardziej absurdalna teza, o jaką w tym temacie można się pokusić.
W istotę "singlowania" wpisuje się przecież idea samorealizacji i szczęścia. Realizowanie najskrytszych marzeń to cel tego życia, a singlowanie pozostaje tylko środkiem do niego lub - jeśli ktoś woli - skutkiem ubocznym. Jeżeli single nie są zadowoleni z siebie i ze swego życia, to kto na tym świecie może być szczęśliwy?
Sygnalizowana sprzeczność jest prawdziwa, ale powierzchowna. Dotyczy jedynie zewnętrznych pozorów, a nie istoty bytu singla, który mimo szumnych deklaracji własnej odmienności pozostaje człowiekiem i nosi w sobie ludzką naturę.
Nieznośna dla większości singli natura ich pojedynczości objawia podstawową prawdę o tejże naturze: jesteśmy ludźmi dla ludzi. Jak ludźmi stajemy się tylko dzięki innym ludziom, tak wyłącznie poprzez bycie dla bliźnich możliwy jest dalszy rozkwit naszego człowieczeństwa. Innej drogi nie ma. Nie można pozostać człowiekiem, jeśli owo "bycie dla innych" nie znajdzie żadnego przełożenia na konkret życia innych ludzi.
Nie można na dłuższą metę żyć dla siebie, nie ryzykując utraty własnego człowieczeństwa. Barwne określenie "nieznośna lekkość bytu", co prawda ukute w zupełnie innym kontekście i dla innych celów, dobrze jednak oddaje sygnalizowany problem.
Konsekwentne hołdowanie własnym potrzebom i zamykanie się w tym skrojonym na pojedynczą miarę świecie grozi katastrofą: człowiek dla siebie i innych stanie się kimś obcym, nieznośnym, owym przysłowiowym wilkiem - nieufnym, agresywnym, podejrzliwym i kąsającym drapieżnikiem (i niech wilki wybaczą nam tak instrumentalne potraktowanie ich skądinąd stadnej natury).
Ten psychiczny mechanizm można wytłumaczyć, posługując się myślą współczesnej filozofii i rozróżnieniem między potrzebą a pragnieniem. Potrzeba jest pewną rzeczywistością skończoną i ograniczoną, która z natury zamyka człowieka na nim samym i nawet sympatyczne określenie "pozytywne zakręcenie" nie może tego odczarować. Kiedy jestem głodny, sięgam po pokarm i głód ustaje na pewien czas, ale wróci.
Natomiast pragnienie jest rzeczywistością nieskończoną, która raz otwarta nigdy nie ustaje, niejako karmi się swoim głodem. To ona pozostaje wewnętrznym motorem rozwoju człowieka, ponieważ sprawia, że nie zadowala się on sobą samym, ale przekracza samego siebie i dąży do czegoś większego i nieogarnionego.
Rozróżnienie na potrzebę i pragnienie, które zawdzięczamy Emmanuelowi Levinasowi, dobrze oddaje sygnalizowany tu problem singli: gdy zaspokojone zostają wszystkie potrzeby, wyraźnie daje o sobie znać coś znacznie głębszego i podstawowego: pragnienie nieskończonego. Dlatego osiągnięta lekkość bytu zaczyna nieznośnie ciążyć.
Wewnętrzny dramat, który opisujemy, nie jest jednak jakąś wyłączną domeną singli. Każdy bez wyjątku człowiek tego doświadcza, choć nie każdy w tej samej formie. Dobitnie mówi o tym ostatni sobór w "Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym", na którego antropologię tu się powołujemy.
Paradoksalna natura człowieka została w nim oddana metaforą swoistego zawieszenia człowieka pomiędzy dwoma światami: "doświadcza on z jednej strony wielorakich ograniczeń, z drugiej strony czuje się nieograniczony w swoich pragnieniach i powołany do wyższego życia". Oto wspólny korzeń, z którego wszyscy wyrastamy: niespokojne ludzkie serce, wewnętrznie podzielone, pociągane ku rzeczom niskim i przyziemnym, ale jednocześnie przekonane o powołaniu do rzeczy większych i wyższych.
I w tym kontekście możliwa staje się odpowiedź na szersze pytanie: Jak będąc singlem, pozostać człowiekiem? Dotyczy to wszystkich, ponieważ w sensie metafizycznym każdy człowiek jest pojedynczy i dopiero we wspólnocie staje się człowiekiem.
Redakcja DEON.pl poleca:
KWADRANS UWAŻNOŚCI. ĆWICZENIA DUCHOWE
Wojciech Werhun SJ
Potrzebujesz zwolnić? Daj sobie kwadrans. Czas tylko dla siebie. Żeby się zatrzymać. Żeby odkryć prawdę o sobie. Żeby znaleźć to, czego pragniesz. 49 ćwiczeń na uważność to indywidualny program rozwoju osobistego i duchowego.
Nauczysz się trwać w obecności Boga, staniesz się kimś wdzięcznym i świadomym siebie. Każdy etap ćwiczeń wprowadzi Cię na głębszy poziom relacji z Bogiem i samym sobą.
Skomentuj artykuł