Opowieść o niezwykłym niedzielnym gościu

Opowieść o niezwykłym niedzielnym gościu
(fot. Lech Kowalski & Włodzimierz Pniewski / Wikimedia Commons)
Danuta Gołębiowska

12 listopada 2010 roku odszedł, zostawiając swoje muzyczne dzieła. Wśród przyjaciół i współpracowników ceniono go nie tylko za muzyczny talent, ale przede wszystkim za człowieczeństwo. Szczęśliwi ci, którym dane było spotkać go na swojej drodze. Nie znałam Pana Henryka Mikołaja Góreckiego osobiście, ale doświadczyłam jego dobroci i wrażliwości. Zawsze będę pamiętać, jak przyszedł do mnie.

- Czy teraz, po śmierci Pana Henryka Góreckiego, mogę opowiedzieć o Nim jako o Niezwykłym Gościu, który przyszedł niczym Niedzielny Gość z niezwykłym darem do zwykłej rodziny? - zapytałam Panią Jadwigę, żonę Wielkiego Kompozytora.

- Teraz, po jego śmierci można o tym mówić. Mąż zrobił to dla dziecka, dla Adasia, nie dla rozgłosu, dlatego prosił o dyskrecję.

DEON.PL POLECA

Latem 2006 r. w domu chorego dziecka, tracącego z dnia na dzień wzrok, do pogrążonej w smutku rodziny, dzwoni telefon.

- Pan Górecki, kompozytor, zaofiarował pokrycie kosztów leczenia zagranicznego Pani wnuka.

Taka dobra nowina niczym grom z jasnego nieba rozbłysła światłem niewyobrażalnej nadziei. Czy to możliwe? Czy to nie sen? Boże, Boże, to jakiś cud... Boże, dziękuję Ci... Boże, to Ty przechodzisz do mnie przez drugiego człowieka... Panie, nie jestem godzien... Niech mi się stanie według słowa Twego... Taki cud stał się z udziałem śp. Henryka Mikołaja Góreckiego, wybitnego polskiego muzyka.

W wyobraźni próbuję odtworzyć scenę z niedzielnego popołudnia w domu państwa Góreckich. Lipcowa niedziela. Państwo Góreccy wrócili z kościoła. Spędzają niedzielne popołudnie. Jak to mogło być?

- Pamiętam ten dzień - wspomina Pani Jadwiga, żona śp. Kompozytora, w czasie rozmowy telefonicznej. - Mąż przyniósł z kościoła "Gościa Niedzielnego", zaczął go przeglądać, czytać. Nagle poruszony apelem rzekł, że on zapłaci za leczenie tego dziecka. Byłam zaskoczona jego stanowczością, bo owszem pomagał ludziom, ale nie był taki skory do rozdawania pieniędzy. Nie pamiętam, aby tak reagował na ogłoszenia. Przecież tyle takich próśb się czyta i przechodzi się obok nich. A tu nagle takie zaangażowanie. Pamiętam, że informacja o leczeniu Adasia w Londynie tak go zdeterminowała, że od razu działał. Miał przyjaciół w Londynie. Stwierdził, że to wszystko przemawia za tym, że to on właśnie może pomóc Adasiowi. To było niesamowite! Zaraz zaczął dzwonić w tej sprawie.

Sięgam po gazetę. "Niedzielny Gość", 2 lipiec 2006 roku, listy, do redakcji trafił apel z tytułem: "Mamy mało czasu, by uratować Adasia" i zdjęcie stojącego w szpitalnym łóżeczku chłopczyka, podłączonego do aparatury i spoglądającego z powagą na otoczenie.

Poruszające zdjęcie, ale przecież mnóstwo takich podobnych publikuje Niedzielny Gość.

"Pan posiał ziarno i jedno z nich padło na żyzną glebę"...

To właśnie ten tekst i ta fotografia ujęły Kompozytora. Słowa ogłoszenia spowodowały, że Wielki Człowiek pochylił się na maluczkim człowieczkiem ofiarując ogromne sumy na jego leczenie. Pan Henryk Górecki sam był chory i zapewne te pieniądze przydałyby się na jego rehabilitację, ale ofiarował je dziecku, prosząc jednocześnie o anonimowość. Bo to był szczery dar dla chorego dziecka a nie chwytliwy gest dla wizerunku, których mnóstwo w prasie.

W płomieniu migającego listopadowego znicza widzę pogodną twarz Pana Henryka Góreckiego. Dziękuję Bogu za cudowne wydarzenie w moim życiu, za Niezwykłego Gościa, który tak niespodziewanie pojawił się w moim życiu przynosząc radość, nadzieję, pokój, potwierdzając cudotwórczą moc wiary.

Patrząc na płomień świecy odczuwam niedosyt osobistego spotkania z Kompozytorem. Tak wiele mi pomógł a nie dane mi było osobiście podziękować Mu. Pocieszam się, że nie było sposobności. Ciągłe wyjazdy, choroby dziecka zajmowały czas bezlitośnie. Dobrze chociaż, że listy z wiadomościami o ratowaniu wzroku Adasia docierały do Pana Góreckiego, sprawiając mu radość. A pierwszy z nich "był to najpiękniejszy, najmilszy i najbardziej wzruszający prezent jaki otrzymałem od tegorocznego Dzieciątka pod choinkę" - pisał Pan Henryk Górecki w 2007 roku w liście.

Dziś Jego uśmiech z fotografii w pokoju Adasia wita nas codziennie, przypominając, że cud może wydarzyć się każdego dnia. Niespodziewanie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Opowieść o niezwykłym niedzielnym gościu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.