Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości?

(fot. shutterstock.com)
Allen Fay, Clifford N. Lazarus, Arnold A. Lazarus / slo

Twoje przyszłe zachowanie będzie oparte na twoich dzisiejszych czynach. To, co robisz dzisiaj, jutro stanie się przeszłością. Oto pewna technika zmiany negatywnego myślenia o sobie.

Carol rozpoczyna dziesiąty rok terapii. Miała nieszczęśliwe dzieciństwo, a spowodowała to dominująca postawa ojca i "męczeństwo" matki. Będąc jedyną dziewczynką w rodzinie, w wieku pięciu lat doszła do przekonania, że jej bracia są bardziej kochani i szanowani przez rodziców, natomiast ona jest zaniedbywana i ignorowana. Narzeka, że jej bracia rzadko byli dla niej mili. "Prawdopodobnie nigdy nie zapomnę tych przeżyć ", stwierdziła. Ma czterdzieści trzy lata.

Z psychologicznego punktu widzenia, wczesne lata naszego życia oraz wyposażenie genetyczne są podstawą rozwoju naszej osobowości. Wydarzenia z dzieciństwa mogą mieć wyraźny wpływ na dorosłość i skłonność do powtarzania wciąż tych samych wzorców zachowań. Większość z nich nie musi jednak zamykać nas w przeszłości, chyba że im na to pozwolimy, opierając się wciąż na tych samych schematach.

DEON.PL POLECA

Carol pozwoliła przeszłości zdobyć nad sobą ogromną władzę, nie rozumiejąc, że to, co było, już odeszło i nie ma magicznego wpływu na teraźniejszość czy przyszłość. Jako dziecko Carol nie potrafiła przeciwstawić się swemu dominującemu ojcu tyranowi. Po trzydziestu latach wciąż czuje, że musi się mu podporządkowywać.

Wiele osób wychowanych w domach o złej atmosferze długo jeszcze czuje się bezsilnymi i złymi. Dwudziestotrzyletnia Becky ujęła to w ten sposób: "Jak miałabym kiedykolwiek poczuć się dobrze lub dobrze o sobie pomyśleć? Mimo wszystko jestem dzieckiem alkoholika! Również ci, którzy jako dzieci byli stale bici lub molestowani seksualnie, często stają się więźniami własnej przeszłości.

Ludzie jednakże mogą wymazać szkodliwe efekty przeszłości. Istnieją dowody, iż nawet w najbardziej skrajnych przypadkach nie musisz pozostawać bezsilną ofiarą minionych wydarzeń, zwłaszcza jeżeli znajdzie się oddaną i profesjonalną pomoc. Niektóre nawyki i uczucia mogą być trudne do przezwyciężenia - trudne, ale nie niemożliwe. Zawsze jest nadzieja.

Jeżeli, tak jak Carol, nie walczysz z błędnymi wyobrażeniami o sobie, lecz uznajesz je za prawdę, to nie uda ci się uwolnić od bolesnej przeszłości. Musisz nauczyć się nowych sposobów rozwiązywania problemów tu i teraz, by przezwyciężyć stare "prawdy" i wyobrażenia.

Jeżeli jako dziecko byłeś poniżany, twój umysł przechowuje wszystkie tamte upokorzenia i regularnie je odtwarza. Rezultatem tego negatywnego "kodowania", są przede wszystkim negatywne uczucia. Zmiana zabarwienia owego "kodu" z negatywnego na pozytywne istotnie pomaga zmienić również uczucia negatywne w pozytywne. Jedna z najbardziej skutecznych form psychoterapii, terapia poznawcza, w dużym stopniu opiera się na założeniu o silnym wpływie sposobu, w jaki ujmujemy rzeczywistość. Jeśli powtarzasz sobie wystarczająco często, że coś się nie uda, to prawdopodobnie tak będzie, a przynajmniej będziesz czuł, że się nie uda, zanim nawet spróbujesz. Lecz jeśli powiesz sobie, że podołasz trudnościom, to ogromnie zwiększysz szanse powodzenia. Zbyt proste? Być może. Jednak pozytywne przekonania w dużym stopniu wpływają na pozytywne uczucia, zwłaszcza wtedy, gdy towarzyszą im rozważne próby realizacji pragnień.

Oto pewna technika zmiany negatywnego myślenia o sobie. Najpierw spiszcie wszystkie upokorzenia, których doznaliście i które możecie sobie przypomnieć.

Następnie, rozważając je wszystkie jedno po drugim, sprawdźcie ich sensowność. Zobaczmy, czy istnieją dla nich jakieś faktyczne podstawy. To ćwiczenie zabiera trochę czasu i wysiłku, lecz taki powrót do przeszłości i przewartościowanie jej jest tym, co może doprowadzić do zmian. Nawet jeśli kiedyś robiłeś głupie, szkodliwe czy lekkomyślne rzeczy, nie znaczy to, że jesteś głupią, szkodliwą czy lekkomyślną osobą.

Zwróć uwagę na sytuację, kiedy przypisujesz sobie negatywne cechy: "Psuję wszystko, do czego się zabiorę!", "Po co się starać? Nic nie potrafię zrobić dobrze!", "Jestem kompletnym idiotą!", "Zupełnie się do tego nie nadaję!", "Nie zasługuję na to, aby być szczęśliwym!". Zastępuj takie negatywne oceny, stale powtarzanymi pozytywnymi określeniami: "Jestem całkiem bystry", "Dobrze sobie radzę", "Jestem dobrym sprzedawcą", "Mogę być interesujący i bardzo zabawny", "Mam nadzieję, że mi się uda, lecz nawet jeśli nie, to jakoś sobie poradzę". Dbaj o to, aby te pozytywne uwagi były prawdziwe - okłamywanie się nie pomoże - unikaj jednak nadmiernej samokrytyki i skup się na jaśniejszych stronach rzeczywistości.

Ponadto, aby przeciwdziałać negatywnemu kodowaniu, energicznie zwalczaj przekonanie, że jesteś na zawsze więźniem własnej przeszłości. Skutecznym na to sposobem jest powrót do konkretnych nieszczęśliwych doświadczeń z dzieciństwa, kiedy jest się głęboko zrelaksowanym. Spróbuj powtarzać sobie na przykład następujące stwierdzenia: "To jest już tylko dawno miniona historia. Teraz jestem już dorosły". Możesz także spróbować technik wizualizacji. Wyobraź sobie bolesne zdarzenia z dzieciństwa i przywołaj obraz osób, które cię skrzywdziły i upokorzyły. Ćwiczenia te, powtarzane regularnie, często łagodzą ból minionego cierpienia.

Twoje przyszłe zachowanie będzie oparte na twoich dzisiejszych czynach. To, co robisz dzisiaj, jutro stanie się przeszłością. Połączenie aktywnej refleksji, wizualizacji i dodatkowo jeszcze skutecznych działań (np. wymuszanie na sobie dojrzałych zachowań asertywnych, nawet jeżeli ze strachu drżą ci kolana) może uwolnić od udręk przeszłości. Jeżeli z czasem konsekwentnie zamienisz negatywną samokrytykę na pozytywną samoakceptację i będziesz ćwiczyć asertywność, ten nowy sposób myślenia i działania stanie się integralną częścią twojej osobowości. Zmienisz też minione porażki na teraźniejsze i przyszłe powodzenie.

Zapamiętaj!

  • Przeszłość dawno minęła; mogę pozwolić jej odejść i zrobię to
  • Teraz jestem już człowiekiem dorosłym, a nie przestraszonym dzieckiem.
  • Rany z przeszłości nie muszą stale krwawić.
  • Nie będę niepotrzebnie koncentrował się na tym, co było; skupię się natomiast na tym, co jest i co może się zdarzyć.
  • Będę postępował jak asertywny dorosły, nawet jeśli czasami czuję się jak przestraszone dziecko.
  • Jeśli zauważę, że sam siebie deprecjonuję, będę ćwiczył zmianę sposobu mówienia, zastępując negatywne wyrażenia pozytywnymi.

Możesz się uwolnić od bolesnej przeszłości.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości?
Komentarze (42)
K
Kate
4 grudnia 2014, 12:25
Dajcie spokój. Artykuł mówi o pewnym środku (lekarstwie, syropie na kaszel), który nie wyklucza przecież relacji z Bogiem. To tak jakbyście oczekiwali żeby w artykule o zdrowiej diecie trzeba było koniecznie przypominać katolikom o modlitwie i zawierzaniu Bogu. Myślę, jednak, że przedstawiona tutaj metoda jest dobra dla osób, które mają umiarkowane bądź lekkie problemy z samooceną. Dla osób z poważniejszymi kłopotami niewątpliwie przydatna będzie pomoc terapeuty. Moją wątpliwośc budzi zdanie: "Dbaj o to, aby te pozytywne uwagi były prawdziwe" Tak to bardzo wazne, aby nie okłamywac siebie, tylko jakim cudem osoba z poważnie zaniżonym poczuciem własnej wartości może być w stanie obiektywnie to ocenić - skoro właśnie z tym ma problem - z adekwatną i realną  oceną samego siebie
M
meg
2 grudnia 2014, 23:09
Wszystko tak fajnie brzmi i wydaje się łatwe do wdrożenia w życie... No właśnie.. "wydaje się". Teoria. A ja nie mogę przegnać poczucia nienawiści do samej siebie, ani perfekcjonizmu ...
M
Monika
2 grudnia 2014, 18:11
Polecam książkę "Uzdrawianie ludzkich zranień poprzez pięć etapów przebaczania" Linn... 
2 grudnia 2014, 13:13
Niestety, ale to jest traktowanie człowieka jak komputera, którym nie jest, bo człowiek to nie tylko mózg. Każde zdarzenie ma również znaczenie i skutki duchowe, których powtarzaną mantrą, czyli programowaniem nie da się zmienić albo odwrócić. Od takich technik człowiek tylko głupieje, bo niby w mózgu ma porządek, ale jego duch jest wciąż chory. Chorego ducha człowiek sobie sam nie uzdrowi, bo musiałby wpierw być zdrowy (chory choremu nie pomoże). Do tego potrzebuje Ducha, który jest mocniejszy w dobrym od jego choroby. Więc najlepiej zwrócić się o takie uzdrowienie do Źródła, chociaż i On przez ludzi chętnie działa. Dziwią mnie takie artykuły na portalu z założenia katolickim. Człowiek ma żyć pełnią życia, a nie pozostać zaprogramowany, tylko w inną stronę.
J
Janek.J
2 grudnia 2014, 12:02
1. Energia podąża za uwagą - jedno z praw Huny, czyli systemu magii hawajskiej. Twoje wyobrażenia kreują rzeczywistość, a nie konkretne fakty i zdarzenia. cytat z artykułu: "Jednak pozytywne przekonania w dużym stopniu wpływają na pozytywne uczucia, zwłaszcza wtedy, gdy towarzyszą im rozważne próby realizacji pragnień." 2. Wizualizacja podczas głębokiego relaksu - jest to system zmiany świadomości, element NewAge tzw. Rebirthing cytat z artykułu: "Skutecznym na to sposobem jest powrót do konkretnych nieszczęśliwych doświadczeń z dzieciństwa, kiedy jest się głęboko zrelaksowanym. Spróbuj powtarzać sobie na przykład następujące stwierdzenia: "To jest już tylko dawno miniona historia. Teraz jestem już dorosły". Możesz także spróbować technik wizualizacji." Jak to ma się do Wiary Katolickiej? Gdzie tutaj działanie Ducha Świętego? Gdzie Zaufanie Bogu? Albo jest to portal Katolicki albo NewAge-owskie pomieszanie. Robicie tutaj ludziom wodę z mózgu, zwodzicie i wyprowadzacie ich na manowce. Dajecie fałszywą nadzieję, że rozdrapywanie dawnych, często zabliźnionych już ran przyniesie ulgę i lepsze jutro.
2 grudnia 2014, 13:17
Niestety, ale w pełni się zgadzam. Ilość szkodliwych artykułów na deonie jest tak liczna, że odnoszę wrażenie, że w nazwie portalu brakuje tylko litery M w środku. Przyciągają ludzi gładkimi słowami, a potem serwują trującą papkę. A pokrzywdzeni ludzie często chwytają się desperacko wielu środków, ale ten tutaj to jak gangrena na ranę.
T
tpp
2 grudnia 2014, 15:09
A cóż ci szkodzi nauczenie się czegoś z New Age czy Huny, czy innej filozofii. KATOLSKIE PODEJŚCIE.Wszystko co nie nasze to złe. Tylko my jesteśmy jedynie słuszni. I w ten sposób rośniemy w zapyziałym KK, a raczej się cofamy. W ten sposób świat spogląda na nas jak na niedouczonych przygłupów i słusznie nie chce mieć z nami nic do czynienia.
2 grudnia 2014, 17:30
J 4,1-6
J
Janek.J
2 grudnia 2014, 18:06
Po pierwsze z takim podejściem nie masz już prawa pisać "my" bo się sam wykluczasz swoim pragnieniem podobania się światu bardziej niż Bogu. Po drugie Kol 2.8 Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko tradycji, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie.
G
Gtx
2 grudnia 2014, 11:07
Ja też czuję, że mam probem z samą sobą mam 22 lata... mój tata był akoholikiem..., zmarł 5 lat temu...wszystko to co się wydarzyło w dzieciństwie boli mnie do tej pory.., cały czas jestem dosłownie w nerwach....nie wiem, co z tym robić...
M
marta
2 grudnia 2014, 11:58
„Pozytywne przekonania w dużym stopniu wpływają na pozytywne uczucia”. Bóg Cię kocha, więc jesteś kimś bardzo ważnym i wartościowym. Powtarzaj sobie to codziennie rano, jestem ważny i kochany, bo On mnie kocha. Nie bądź więźniem swojej przeszłości, nie warto. Wybacz tacie i pomódl się za niego. Modląc się za niego może zaczniesz patrzeć na niego w całkiem inny sposób. Wtedy przyjdzie spokój. Codzienna modlitwa, rozmowa z Bogiem jest bardzo pomocna, aby dojrzewać do miłości i stawać się  naprawdę szczęśliwym. I na koniec słowa Abp Hosera: „(…)O Bogu myślimy nie wtedy, gdy znajdujemy się w euforii, lecz gdy natrafiamy na przeszkodę. Stąd nie bójcie się trudnych momentów, czy trudnych chwil w waszym życiu (…) szukajcie orędownictwa u bł. Karoliny i św. Faustyny (…) W życiu duchowym nie ma przeszkód czasu i przestrzeni, a więc: "Powierzajcie im swoje problemy". Wykłócajcie się z nimi o coś, na czym wam bardzo zależy, ponieważ one żyją po to, żeby nam pomagać, żeby być naszymi przewodniczkami, byśmy choć trochę zyskali, jak one, poczucie własnej godności dziecka Bożego”.
W
Wiolka
2 grudnia 2014, 20:02
Polecam Ci 12 kroków ku wolności dla chrześćjan
AT
ahownn the
2 grudnia 2014, 23:55
od razu się za to weź. Nie, że jestes za mmodą bo to się ciągnie dopóki się z tym nie rozprawisz. Zgłoś się do psychoterapeuty, są bezpłatnie przy kościele. Po zrób to teraz, nie odkladaj. 
O
Ola1995
30 listopada 2014, 12:49
Uważam, że zmiana tego nastawienia jest dosyć trudna w okresie dojrzewania, kiedy buzują w tobie wszystkie nagatywne emocje, coś się dzieje kłótnia w domu, a ty patrzysz na osobę która zje**ała twoje dzieciństwo i czujesz chęc zemsty, uważam że rady są przydatne i cały artykuł pokazuje jak oderwać się od przeszłości ale mimo wszystkiego nigdy nie do końca nie pozbędziemy się złych wibracji. Ale spisanie na kartce tego co boli to najlepsza rada i wyzbycie się żalu, robię tak od kilku lat.
K
Krikri
29 listopada 2014, 16:21
Każde przebaczenie zaczyna się od siebie samego. Aby uwolnić się od bolesnej przeszłości nie można przed nią uciekać, udawać, że czegoś nie było, poniewaz przyjdzie taki moment że "zatuszowane" rany znów sie otworzą poprzez bolesne wspomnienie, sytuację, doswiadczenie. Wszystko zaczyna się w naszym sposobie myślenia, w utartych schematach myślowych, przekonaniach... Nie można zaprzeczać bolesnej przeszłości, obwiniać się za nią, sprawić aby ona nad nami dominowała. Przebaczenie sobie i innym jest decyzją, aktem wolnej woli, darem ofiarowanym sobie i innym... life4jezus.blogspot.com
K
Kris
2 grudnia 2014, 13:35
Fajna regulka, a teraz prosze o twoje przyklady z zycia wziete jak probojesz przebaczyc osobie ktora napawa cie przerazeniem do tej pory. Nie mowie ze nie masz racji, ale to trosze trudniejsze niz powiedzenie ze trzeba przebaczyc...dla mnie to juz 1.5 roku terpaii 
M
Moni
14 listopada 2014, 20:42
Tylko po co? skoro i tak nie ma dla kogo żyć ani z kim się radością dzielić. Bez sensu
SU
stand up
14 listopada 2014, 20:48
Ty, potrzebujesz mych dłoni, Mego serca młodego zapałem Mych kropli potu I samotności. Dziś wypłyniemy już razem Łowić serca na morzach dusz ludzkich Twej prawdy siecią I słowem życia.
J
joni
15 listopada 2014, 09:48
Po jakimś czasie....
M
mań
15 listopada 2014, 16:13
Nieprawda, jeśli zmienisz siebie dziś, jutro będzie się z kim dzielić radością. Wszystko zależy od Ciebie - życie nie trwa w miejscu!
A
Agata
14 listopada 2014, 19:52
Polecam modlitwę do sw Ekspedyta :)
A
abc
19 kwietnia 2014, 18:11
brakuje mi tutaj zupełnej podstawy do uzdrowienia, czyli przebaczenia...
D
dobrylibero
18 listopada 2013, 00:48
Ok, przyjmuję, że miałaś takie doświadczenie z psychologiem. Zgadzam się - Bóg często działa przez osoby, które stawia na naszej drodze. Ale szukanie w Jezusie pierwszego wzorca, pomaga nam trafnie wyłowić takie osoby. Jest w psychologii wiele pułapek. Znam kilka osób, które z takiej pomocy korzystały. W jednym przypadku pomógł, w pozostałych bez skutku, albo pogorszył problem. Przypadek, w którym pomógł był taki, że lekarz po trzech wizytach powiedział koledze: "Jest pan normalnym, zdrowo myślącym człowiekiem. Zapraszanie na kolejne płatne wizyty byłoby nieuczciwe". W samym źródle psychologia w większości swoich nurtów, dąży do inżynierii osobowości pacjenta pod skrojony naukowo szablon - co jest normą, co nie - a ten zmienia się średnio co 20 lat. Pomija niepowtarzalność człowieka. Wiele też zachowań (które człowiek obiektywnie odbiera jako cierpienie), uznaje za dobre i każe zaakceptować. Odbiera tym trochę nadzieje na ich przezwyciężenie (bo przecież nie są szkodliwe). Poza tym często dąży do natychmiastowej skuteczności, a Jezus stopniowo przemienia - czasami to hartowanie w ogniu wiary trwa wiele lat, ale tworzy człowieka autentycznie nowego. Psychologia inaczej też patrzy na rolę cierpienia niż chrześcijaństwo - nie chodzi oczywiście o masochizm, ale chrześcijaństwo widzi w nim budującą siłę i sens, psychologia dąży najczęściej do szybkiego wyeliminowania dyskomfortów. Jedyna wartościowa książka z pogranicza psychologii, która mi wiele dała jest autorstwa Anselma Gruna "Walczyć i kochać. Mężczyźni w poszukiwaniu własnej tożsamości". Mój post był bardziej krytyką tego, że coraz więcej spotykam księży i zakonników zafascynowanych psychologią do tego stopnia, że przestają głosić Ewangelię. Uznaję miejsce dla psychologów, ale księża i zakonnicy niech pozostaną w swojej roli. Dzięki za odp i pozdrawiam. Może się tak bardzo nawet nie różnimy
M
Małgosia
18 listopada 2013, 00:05
"Nie będę brała insuliny, bo wierzę, że Pan Bóg mnie uzdrowi." No ale Pan Bóg dał też umiejętności mojemu lekarzowi i przez niego też działa... Uważam, że tak jak w każdym aspekcie życia ważne jest odnalezienie przysłowiowego "złotego środka". Sama doświadczyłam w życiu ogromnego działania łaski Bożej. Bardzo mnie Pan Bóg poustawiał i poprostował - po moim doświadczeniu tzw. trudnego dzieciństwa. Ale w łasce swojej posłużył się też merytoryczną wiedzą psychologiczną, którą przez lata zdobywałam i w świetle której łatwiej mi było poddawać się Jego działaniu. Poza tym z działania łaski może skorzystać ten, kto ma żywą relację z Bogiem. Natomiast ten kto takiej osobowej relacji nie doświadczył, nie będzie też potrafił czerpać z owoców Bożego Miłosierdzia. Natomiast dobrze poprowadzona terapia psychologiczna jak najbardziej może przynieść dobre owoce. A nawet być drogą do odkrycia, że jej dopełnienie znaleźć można tylko w nieskończonej Miłości Taty:)
L
lilkag1
17 listopada 2013, 23:56
Gratuluję tym co sami sporo mogą zmienić nie potrzebując innych. Tylko tu pojawia się sprzeczność w tym co napisał Inkwizytor. Zostaliśmy odrzuceni przez jedną grupę i przyjęci przez druga - tu pojawia się akceptacja innych. Sami akceptacji z zewnątrz sobie nie dostarczymy.Jednak potrzebujemy choć jednego innego człowieka. Pozdrawiam!
L
lilkag1
17 listopada 2013, 23:49
Nie była to wiara w moc psychologii.Była to naprawdę potrzeba pomocy przez terapię i wyczyszczenie pewnych schematów postępowania,które narodziły się w dzieciństwie - pomoc w sprawach psychiki nie duchowosci. Miałam naprawdę problem natury psychologicznej. Mój spowiednik poprostu przyznał się, że nie może mi na samym gruncie duchowym pomóc. Za szczerość jestem mu wdzięczna. Ja jestem tylko człowiekiem, nie Bogiem jak Jezus i potrzebowałam zwyczajnie w kryzysie pomocy.Wtedy właśnie Bóg podesłał takie rozwiązanie. Czasem w życiu sa aż tak skrajne sytuacje, że nie jesteś w stanie samemu zwrócić się do Boga o pomoc. Dopiero drugi człowiek umie wyprowadzić ciebie na prostą. Powtarzam raz jeszcze że chodzi tu wyłacznie o dobrego katolickiego psychologa. jestem wierząca i tylko takiego psychologa szukałam.
L
lilkag1
17 listopada 2013, 23:39
Bóg może też posłuzyć się katolickim psychologiem,tzn. takim, który łączy psychologię z wiarą pomagając innym. Sama na takiego trafiłam.A myśl bym do psychologa poszła zasiał we mnie ksiądz - mój kierownik duchowy. Owszem wiara w Boże uzdrowienie to podstawa i to Bóg mnie uzdrowił. Tylko czasem sam Bóg posługuje się ludźmi dzięki którym nas uzdrawia. Dla jednych będzie to spowiednik, a dla innych psycholog. Jestem przykładem osoby, którą Bóg uleczył przez Bożego psychologa oraz modlitwę. Dobrylibero nie neguj roli psychologów. Do uzdrowienia Bóg posyła też często nam innych ludzi - w chorobie ciała to lekarzy, a w chorobie duszy to zarówno kierownicy duchowi jak i katoliccy psycholodzy.
U
ua
17 listopada 2013, 21:52
Szukam Uduchowionego Blondyna;)) jeśli takowy istnieje-zapraszam: uduchowiona-agnostyczka@o2.pl
B
bebe2012
14 listopada 2014, 13:48
życzę powodzenia:)))
D
dobrylibero
17 listopada 2013, 12:16
Męczą już te psychologizujące artykuły na portalach katolickich. Jak Darek z Łodzi trafnie zauważył - tylko Jezus Chrystus jest w stanie odmienić życie człowieka, a nie żadna kozetka. W każdych czasach ludzie nosili w sobie jakieś zranienia, niedoskonałości. Nasze się w żaden sposób nie różnią. Co się zmieniło, to fakt, że dzięki "zdobyczom" psychologii i innych antropocentrycznych nauk, ulegliśmy złudzeniu, że jesteśmy się sami w stanie naprawiać siłą własnej woli. A tak naprawdę ciągle taplamy się w bólach własnej przeszłości tkwiąc w martwym punkcie. Ran z przeszłości się nie zapomina, ale dzięki oparciu swojego życia na Jezusie jesteśmy nie tylko w stanie iść do przodu, ale wręcz z ran czerpać siłę i chęć do życia lepszego i doskonalszego - ot chociażby nie krzywdząc innych w ten sposób w jaki sami zostaliśmy skrzywdzeni. Chrystus gwarantuje stopniowe odzyskiwanie kontroli nad własnym życiem i nawet najbardziej mroczną jego przeszłością. I nie pisał bym tych (pewnie dla niektórych) oczywistości, gdyby nie silny trend u wielu naszych młodych duszpasterzy, którzy wiarę w moc Ewangelii coraz bardziej zastępują wiarą w moc psychologii (a tym samym przestają naprawdę wierzyć w to czego Chrystus dokonał i w Jego realną obecność w każdym czasie i miejscu). Gdyby współczesnymi teoriami człowieka zmierzyć życiorys (szczególnie dzieciństwo) Jezusa, to powinien być on najbardziej niepewnym siebie i zagubionym (pewnie więc i niedojrzałym) gościem. Wychowywany z przybranym ojcem (nigdy nie poznał biologicznego), o zgrozo - poczętym według relacji matki z Ducha Św., gdy inni jak na 12-latków przystało oddawali się beztroskiej zabawie w gry zespołowe, on wolał z starcami dyskutować w świątynii (taki mały dorosły) itd., itd. Inny pod każdym względem - to nie buduje pewności siebie i samoakceptacji, o które tak zabiega psychologia. A Jego życie potoczyło się 'ździebko' inaczej. Bądź pochwalony Panie za całe Twoje świadectwo miłości i odwagi - jesteś moją siłą.
B
bebe2012
14 listopada 2014, 13:47
Jezus otoczony był miłością i nie obciążony grzechem pieroworodnym - był szczęśliwym dzieckiem.
MK
Marek Korczyk
17 listopada 2013, 11:54
Właściwie, to ja uważam, że jednak sporo możemy zmienić sami. Oczywiście z pomocą Boga :) Mam na myśli, że najlepszym lekarstwem na bolesną przeszłość, jest zapomnienie o niej. To jednak nie jest łatwe. Jest jednak możliwe i najlepiej wyleczymy się z ran wtedy, gdy doświadczymy czegoś dobrego. Jeśli choćby doświadczyliśmy w dzieciństwie odrzucenia przez choćby grupę klasową, to najszybciej zapomnimy o tym, gdy dołączymy do innej grupy, w której będziemy szanowani. Niektóre rzeczy jednak pozostaną w nas na długo, lub nawet na całe życie. Jest to przykładowo wręcz przesadna nieufność, gdy w przeszłości doświadczaliśmy wyśmiania, czy zdrady. Nie zapominajmy też, o tym, aby powierzyć nasze troski Stwórcy. On na pewno nam pomoże.
R
Radek
17 listopada 2013, 11:49
Darek Łódź, to nie było moje zdanie, cytowałem tylko wypowiedź prezalbert@op.pl. a co do Twojej opinii - gdy boli mnie ząb, idę do dentysty i dziękuję Jezusowi że postawił przede mną tego człowieka, który ulżył mojemu bólowi. Podobnie gdy ktoś cierpi psychicznie, może sięgnąć do takiej publikacji i znaleźć tam sposób na ulżenie swojemu cierpieniu - dla człowieka wierzącego nie będzie wtedy żadnej wątpliwości, że ulga przychodzi dzięki łasce Pana Jezusa, który postawił na jego drogę taką książkę. Owszem, tylko Jezus może nas przemienić, ale On to robi za pośrednictwem innych ludzi i doświadczeń, któe nas spotykają w życiu.
Darek Łódź
17 listopada 2013, 09:57
Niestety Radek ma sporo racji, też liczyłem na inną treść.  Jeden jest ten który potrafi odemienić człowieka, odrodzić go na nowo. Całkowicie zmienić jego życie - Jezus Chrystus. Z Bogiem :)
MS
marta szydło
16 listopada 2013, 22:16
już od poczęcia człowiek doświadcza miłość lub odepchnięcie /i to odepchnięcie robi ranę/ a dziecięce lata to taki Balsam miłości lub wzgardy dany człowiekowi przez osobę związaną emoclonalnie najbliżej na całe życie,,,ciężko stąpać opierać się przeciwnością mając doświadczenie odrzucenia
R
Radek
16 listopada 2013, 19:41
Porażające bzdury !!!!!!!!!!! i to w katolickim portalu !!!!!!!!!!!!!! ... a mógłbyś jakoś głębiej uzasadnić swój pogląd - jakie konkretnie jego tezy są błędne? Uchroniłbyś być może tym samym wiele nieświadomych owieczek (w tym mnie) przed deprawacją. Pozdrawiam.
P
prezalbert@op.pl
16 listopada 2013, 17:49
Porażające bzdury !!!!!!!!!!! i to w katolickim portalu !!!!!!!!!!!!!!
T
Tetyda
16 listopada 2013, 16:42
A jesłi dorosły człowiek wciąż słyszy od rodziców, że nie poradzi sobie w trudnych sytuacjach? Lub , nawet jesłi próbuje coś robić, rodzice narzucają mu swój sposób postępowania, próbują po swojemu załatwiac jego problemy? Albo też jeśłi oni mówią mu co i jak ma robić (dotyczy to zwykłych codziennych czynności)? A odmowa tej pomocy jest uznawana za niewdzięzność??? To wtedy co robić??!!??????? Jak to przerwać????
Z
zefir
15 listopada 2014, 16:20
To musisz sobie uświadomić, że masz toksycznych rodziców i opracować strategię odtruwania się. Znam to z autopsji, oczyszczanie z trucizn trwa wiele lat, ale wierzę, że jest możliwe. Trzeba uwierzyć w siebie, a na rodziców patrzeć obiektywnie, jak na wszystkich innych ludzi, a nie pół-bogów.
G
gosc
16 listopada 2013, 14:31
Ja też uważam, że aby osiągnąć długotrwałą poprawę potrzebna jest pomoc specjalisty. Owszem, da się zmienić sposób myślenia o sobie, ale tylko na krótko. Trzeba naprawdę samozaparcia, aby ten problem całkowicie wykorzenić. Z pomocą boską to na pewno możliwe. Szczęśliwe dzieciństwo to podstawa, aby potem można cieszyć się życiem i iść do przodu. Pierwszym warunkiem do rozwiązania problemu, to wybaczenie. Bez tego nie zrobimy kroku do przodu. Powodzenia życzę wszystkim, którzy borykają się tak ja z tymi ranami z przeszłości. Nie wstydźmy się prosić o pomoc, bo tu chodzi o nasze życie i naszych dzieci (bo możemy popełnić te same błędy, co nasi rodzice).
M
meg
16 listopada 2013, 13:05
Niestety tu jednak samemu sobie człowiek nie pomoże, bo nie jest obiektywny. Teoretycznie brzmi ok, ale bez psychoterapii raczej nie da się od tak zmienić patrzenia na siebie z np. nienawiści do sympatii, tym bardzej gdy problem jest mocno zakorzeniony w psychice.
M
Mia
15 listopada 2013, 15:46
Czy autor tekstu wypróbował te działąnia na sobie?? czy tylko sobie teoretuzuje , bo to najłatwiej?