Orientacji nie da się zmienić, ale ona nigdy nie wyklucza z Kościoła

Orientacji nie da się zmienić, ale ona nigdy nie wyklucza z Kościoła
(fot. depositphotos.com)

Orientacji nie da się zmienić, ale nie trzeba z jej powodu odchodzić z Kościoła. Jak poukładać sobie życie, gdy jest się nieheteroseksualnym katolikiem?

Podczas mojej pielgrzymki na Jasną Górę w trzeciej klasie liceum, zwanej również pielgrzymką „przedmaturalną”, kiedy to licealiści zestresowani nadchodzącym egzaminem zwracają się po pomoc do Siły Wyższej, pewien ksiądz opowiadał nam o tym, jakie życiowe opcje ma przed sobą młody katolik. Całkiem zwięźle opisywał możliwości, jakie stwarza życie w katolickim małżeństwie, wybór ścieżki życia konsekrowanego oraz bycie „katolickim singlem”, żyjącym wśród innych świeckich, ale angażującym się jednocześnie w sprawy Kościoła.

Jednak, choć jego wypowiedź zapamiętałam jako uczciwą i rzetelną, to muszę przyznać, że tych kilka lat temu „przeoczyłam” sprawę, która dziś wydaje się zupełnie oczywista - mianowicie, że nie każdy młody katolik może wybierać spośród wszystkich tych możliwości. Dla katolików nieheteroseksualnych, którym poświęcony będzie ten tekst, pewne drzwi pozostają zamknięte. Na szczęście jednak - nie wszystkie.

DEON.PL POLECA

Katolicyzm nie oznacza heteroseksualności

Jednym z błędów najczęściej popełnianych przez bardziej konserwatywnych katolików (ale również przez bardziej skrajnych lewicowców) jest myślenie o katolikach oraz o homo- czy biseksualistach w kategoriach rozłącznych. Katoliccy tradycjonaliści uważają (lub wolą uważać), że wśród członków Kościoła katolickiego nie ma osób o orientacji innej, niż heteroseksualna (albo że są to wyjątki od heteronormatywnej reguły). Część aktywistów LGBT nie dostrzega natomiast, że dla niemałej grupy gejów i lesbijek wiara katolicka jest bardzo ważnym elementem tożsamości.

Tymczasem takie myślenie jest zupełnie nieuprawnione - choć w publicznym dyskursie opowieść o zupełnie przeciwnych biegunach „sprzedaje się” całkiem dobrze, to w prawdziwym życiu sprawy mają się zgoła inaczej. W kościelnych ławach również zasiadają geje, lesbijki, osoby biseksualne oraz transpłciowe. Tym osobom również ściskamy przecież ręce podczas przekazywania znaku pokoju, one również są zaangażowane w kościelne wspólnoty. Niektóre z nich mają poważną trudność z przeżywaniem swojej seksualności i „poukładaniem” sobie życia duchowego - jednak fakt posiadania orientacji homoseksualnej nikogo z Kościoła nie wyklucza. Pierwszy element odpowiedzi na pytanie “co może zrobić ze swoim życiem katolik-gej lub katoliczka-lesbijka?”, brzmi zatem: spokojnie, zostań w Kościele.

"Terapia" reparatywna to chybiony pomysł

Jednym z mitów, z którym można spotkać się w katolickiej części internetu, jest ten, według którego homoseksualizm można wyleczyć. To sprawa bardzo wstydliwa, że w roku 2020 wciąż nie brakuje wypowiedzi publicystycznych, które zachęcają do tego, aby szukać “uzdrowienia z tendencji homoseksualnych”. Takie zalecenia (za które, rzecz jasna, ich autorzy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności) często występują razem ze świadectwami "uzdrowienia" z homoseksualności oraz z pseudonaukowymi doniesieniami, jakoby fakt usunięcia homoseksualizmu z listy chorób i zaburzeń był efektem działania tajemniczego lobby LGBT, stawiającego sobie za cel zepsucie obyczajów na całym świecie.

W tym momencie jednak moim celem nie jest rozpracowywanie teorii spiskowych (choć przyznam, że powstrzymanie się od tego przychodzi mi z trudem) - wspomnę więc tylko, że tak zwana "terapia" reparatywna (zwana również terapią konwersyjną) nie jest skuteczna z kilku powodów.

Nie sposób jest ukryć, że część kleru i świeckich katolików również dotknięta jest chorobą duchową, jaką stanowi homofobia.

Po pierwsze: leczenie oznacza uzdrowienie z choroby, a homoseksualność chorobą nie jest (psychoterapeuta czy lekarz, który twierdzi inaczej, łamie zasady etyki zawodu). Po drugie - orientacja seksualna warunkowana jest biologicznie i kształtuje się już w życiu płodowym - a przecież "terapeuta" konwersyjny nie jest w stanie zmienić zakończonego dawno procesu kształtowania się dziecka w łonie matki! I wreszcie - jak podkreśla psycholożka i seksuolożka  Anna Hebenstreit-Maruszewska, badania ukazujące skuteczność tego typu "terapii" zostały zwyczajnie sfałszowane: "William Masters, który na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku pod wpływem nacisków politycznych zabrał się do 'leczenia' homoseksualizmu. Opublikował badania, z których wynikało, że jest to możliwe. Wiele osób poddało się terapii, a potem weszło w heteroseksualne związki. Później okazało się, że Masters sfałszował wyniki, posłużył się nieprecyzyjnymi metodami sprawdzenia skuteczności tej terapii, nieprawidłowo dobrał grupę badawczą. Znalazły się w niej osoby heteroseksualne, które miały na koncie kilka epizodów homoseksualnych, co wcale nie jest rzadkie. To, co działo się w USA 40 lat temu, obecnie ma miejsce w Polsce".

Terapia reparatywna nie jest zatem w stanie zmienić orientacji seksualnej. Może jednak, niestety, przyczyniać się do powstawania myśli rezygnacyjnych i samobójczych - dlatego nie jest to droga, którą powinni wybierać katolicy.

Ale jak będąc gejem, mogę kochać Jezusa?!

Dla wielu osób homoseksualnych fakt, że ich orientacji nie da się zmienić, jest niesamowicie trudny - wielu praktykujących katolików, którzy pragną żyć w stanie łaski uświęcającej, marzy o tym, aby pewnego dnia przejść "cudowną przemianę" i - jak mawiał pacjent mojej znajomej, również terapeutki, "mieć w Kościele te same prawa, co ludzie nie-homo". Zdarza się, że osoby takie czują się gorsze, mniej wartościowe lub ułomne - jeden z moich pacjentów zadał kiedyś pytanie, będące wyrazem jego wewnętrznego konfliktu między wiarą a niedawno odkrytą orientacją: "Ale jak ja, będąc gejem, mogę być w Kościele i kochać Jezusa?!" Trzeba jednak podkreślić, że nauczanie Kościoła katolickiego absolutnie nie sugeruje, jakoby wiara osób nieheteroseksualnych była w jakikolwiek sposób gorsza! Orientacja homo- czy biseksualna nie jest grzechem, ani też nie stanowi dowodu na to, że ktoś jest katolikiem "gorszego sortu".

Nasze biologiczne uposażenie - a do tego, według współczesnej wiedzy, zalicza się orientacja seksualna - nie podlega moralnemu wartościowaniu. Katechizm naszego Kościoła jasno stwierdza, że grzechem mogą być czyny człowieka, a nie to, jaki on sam jest. Osoby homoseksualne również mogą dać wiele swoim wspólnotom - również tym kościelnym. Warto więc, aby ci geje i lesbijki, dla których Kościół jest ważny, angażowali się w jego życie i szukali dla siebie wspólnot - tak samo jak osoby heteroseksualne. Oczywiście, ponieważ Kościół seks homoseksualny (tak samo jak współżycie pozamałżeńskie) uznaje za grzech, osoby homoseksualne, chcące żyć w stanie łaski, muszą zachować wstrzemięźliwość seksualną. Nie oznacza to jednak, że sam fakt swojej seksualności powinny wypierać.

Życie we wstrzemięźliwości może być dla wielu osób obciążające - zarówno z uwagi na własne pragnienia, jak i na to, że żyjemy w kulturze hołdującej romantycznym relacjom. Tym, co może być pomocne w tej sytuacji, jest stałe kierownictwo duchowe - nie chodzi tu jednak o spowiadanie się z własnej orientacji i związanych z nią pragnień czy myśli, ale o pomoc w rozwoju wiary i pogłębianiu duchowości. Wybierając dla siebie wspólnotę czy spowiednika bądź kierownika duchowego, radziłabym osobom LGBT, aby nie decydowały się na korzystanie z pomocy 'randomowych' duchownych - nie sposób jest ukryć, że część kleru i świeckich katolików również dotknięta jest chorobą duchową, jaką stanowi homofobia.

Osoba, którą lesbijka czy gej chciałby wybrać na powiernika swoich duchowych i życiowych trosk, powinna być delikatna i wrażliwa. Dobrze, by posiadała również elementarną wiedzę psychologiczną - choć oczywiście kierownictwo duchowe czy stały spowiednik nie stanowią alternatywy dla psychoterapii. Wizytę u terapeuty również warto jest wziąć pod uwagę - jednak nie po to, aby "leczyć" homoseksualizm, lecz aby pomóc sobie w akceptacji siebie i swojej orientacji seksualnej. Z terapii powinny również skorzystać te osoby, które z powodu swojej homoseksualności zostały odrzucone przez najbliższych, które mają obniżone poczucie własnej wartości lub dostrzegają u siebie symptomy depresji. Psychoterapia może być pomocą w prowadzeniu ciekawego, twórczego i zgodnego z własnym sumieniem życia, którego treścią dla osoby wierzącej - niezależnie od orientacji - może być praca, nawiązywanie i utrzymywanie relacji z rodziną, przyjaciółmi i znajomymi, a także zgłębianie nauki Kościoła i praktykowanie swojej wiary - na tych samych zasadach, co wszyscy inni katolicy.

Przyznam jednak, że choć bardzo chciałabym zakończyć tę część tekstu stwierdzeniem, że homoseksualni katolicy mogą szukać oparcia w duszpasterstwach dla nieheteroseksualnych katolików (zwłaszcza w związku z trudnościami, jakie wynikają z przeżywania swojej seksualności poza erotyczną relacją z drugą osobą), to byłoby to nie do końca uczciwe. Takich wspólnot bowiem w Polsce zwyczajnie brakuje - jestem przekonana, że stworzenie ich byłoby najlepszą odpowiedzią na wynikające z Katechizmu wezwanie do miłości bliźniego i traktowania osób homoseksualnych z delikatnością i szacunkiem. Słowa papieża Franciszka "geje nie powinni być dyskryminowani, a traktowani z szacunkiem i mieć opiekę duszpasterską" polski Kościół powinien w końcu potraktować poważnie.

Szukam terapeuty dla swojego syna. Chodzi o homoseksualizm

Tak, niemal każdy terapeuta, którego znam - i który praktykuje już od dłuższego czasu - choć raz otrzymał tego rodzaju wiadomość. Rodzice wierzący - bardziej lub mniej - często wpadają w przerażenie, gdy dowiadują się albo zaczynają przypuszczać, że ich dziecko jest osobą homoseksualną. Lęki i wątpliwości rodziców osób LGBT oraz innych bliskich im osób podzielić można na dwie grupy: pierwsze związane są z wiarą, szansą ich dziecka (albo brata, siostry, przyjaciela) na zbawienie i tym, jak samemu należałoby się w tej sytuacji zachować, aby postąpić zgodnie z nakazami religii, która każe upominać grzeszących. Druga grupa obaw ma natomiast związek z funkcjonowaniem społecznym: bliscy osób LGBT często martwią się, że osoby te nie założą rodziny, przez co "na starość nikt nie poda im szklanki wody", a rodzice nie będą mogli cieszyć się wnukami W niektórych rodzinach istotna jest także obawa przed reakcją innych ludzi na ewentualny coming-out krewnego.

I tutaj należy powiedzieć jasno: żaden postępujący etycznie terapeuta ani psychiatra nie powie bliskiemu osoby LGBT, co może zrobić, aby zmienić orientację własnego dziecka czy innej osoby, o którą dany człowiek się martwi. Może natomiast pomóc odnaleźć się w nowej sytuacji tym rodzicom, którzy mają trudność z zaakceptowaniem orientacji seksualnej własnego dziecka. Ważne jest to, aby rodzice czy reszta rodziny nie obwiniali się za to, jaka jest orientacja ich dziecka - teorie o kształtowaniu się homoseksualizmu przez nieobecność ojca i nadopiekuńczość matki nie zostały naukowo potwierdzone. Nie należy więc podsyłać homoseksualnej bliskiej osobie artykułów o możliwościach "leczenia" homoseksualizmu, filmów o "prawdziwych celach" ruchu LGBT czy wysyłać jej na modlitwę o uzdrowienie - to nie wpłynie na zmianę orientacji, a może wywołać poczucie izolacji i osłabić - a nawet zabić - relację, o którą trzeba przecież w takiej chwili zadbać w sposób szczególny.

Słowa papieża Franciszka "geje nie powinni być dyskryminowani, a traktowani z szacunkiem i mieć opiekę duszpasterską" polski Kościół powinien w końcu potraktować poważnie.

Z drugiej strony, znane mi są opowieści osób, które po poinformowaniu swoich rodziców o homoseksualnej orientacji, stwierdziły, że ci udawali, że… niczego nie usłyszeli. Matka jednego z moich pacjentów - wiedząc, że jest on żyjącym samotnie gejem - przez lata wciąż pyta o to, kiedy "przyprowadzi do domu jakąś miłą dziewczynę". Nie muszę mówić, że ów mężczyzna nie zamierza nikogo do domu przyprowadzać - za to sam coraz rzadziej pojawia się w mieszkaniu rodziców, którzy nie mieli w sobie gotowości do zaakceptowania go takim, jakim jest.

Innym problemem, o którym często mówią bliscy osób LGBT, jest to, że przecież nie zawsze te osoby decydują się na życie zgodnie z nauczaniem Kościoła - i nierzadko wybierają stworzenie jednopłciowego związku. Dla zaangażowanego katolika może to być trudne, ale nigdy nie powinno stanowić powodu do tego, by zrywać z kontakt na przykład z własnym dzieckiem. To prawda, że w sytuacji, gdy katolik widzi, że nawet najbliższa mu osoba popełnia grzech, powinien zwrócić mu uwagę - jednak w takiej

sytuacji trzeba pamiętać o tym, że nauczanie Kościoła nie może stać się biczem do bolesnego okładania kogoś, kto postępuje inaczej, niż byśmy chcieli. Myślę, że wzorem postępowania w takiej sytuacji może być święta Monika, która - choć poinformowała Augustyna, że jego grzeszny styl życia jest czymś, czemu nie sprzeciwia - nieustająco go kochała i nie odsuwała od siebie.

Informacja o tym, że nasze dziecko lub inna bliska osoba jest homo- lub biseksualna często jest niemałym zaskoczeniem. Zdarza się jednak również tak, że takie przypuszczenia pojawiają się wcześniej - wtedy warto jest dać krewnemu lub przyjacielowi szansę na to, by sama poinformowała nas o tym, kiedy będzie gotowa. Warto jednak tworzyć odpowiedni klimat do rozmowy o uczuciach i seksualności - na przykład co jakiś czas zaznaczać, że jeśli któryś z członków rodziny chciałby o czymś ważnym porozmawiać, to jak najbardziej może to zrobić. Pamiętajmy również o tym, że tożsamości osób LGBT (ani żadnych innych) nie determinuje wyłącznie ich seksualność - osoba, na której nam zależy, wciąż "zasługuje" na to, by rozmawiać z nią o wierze, polityce, marzeniach i ulubionych filmach - czyli tym wszystkim, co składa się na codzienne życie wielu milionów Polaków.

Wasze dziecko, Wasz brat czy siostra, czy może przyjaciel, który wyznał, że nie interesują go osoby płci przeciwnej, nie jest chory, nie jest ułomny czy zepsuty - jest dokładnie tą samą osobą, którą był dla Was do tej pory. I bardzo potrzebuje Waszego wsparcia.

Psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
abp Wojciech Polak, Marek Zając

Bez kompromisów i skrępowania. Po ludzku

Czy Kościół powinien mieszać się do polityki? Czy Polska powinna przyjmować uchodźców? W jaki sposób mierzyć się z problemem pedofilii wśród księży? Co Kościół ma do powiedzenia kobietom, które...

Skomentuj artykuł

Orientacji nie da się zmienić, ale ona nigdy nie wyklucza z Kościoła
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.