Antykoncepcja w kranie
W latach 60-tych nastała moda na filmy katastroficzne, w których jednym z głównych motywów była wojna jądrowa i zniszczenie ludzkości bronią tego typu. Byłby to finał w wielkim stylu, z odpowiednim rozmachem, tymczasem okazuje się, że katastrofa jest niebezpiecznie blisko, jednak nie będzie ona spektakularna.
Szkoccy badacze z Uniwersytetu w Aberdeen (zobacz więcej) przebadali owce karmione paszą wytworzoną z roślin nawożonych ludzkimi odchodami. Pomimo tego, że pasza ta była oczyszczana w odpowiednim procesie technologicznym, mającym usunąć szkodliwe dla zwierząt substancje, u owiec i tak stwierdzono poważne zmiany w organach wewnętrznych. Dotyczyły one jajników, jąder, macic i części mózgu osobników dojrzałych oraz tarczyc i nadnercz płodów.
Skoro pasza była uzdatniana, to skąd te zmiany? Otóż okazało się, że syntetyczne hormony stosowane przez kobiety jako antykoncepcja nie poddają się procesowi uzdatniania i pozostają w karmie. To one powodują zmiany w organizmach owiec, co przekłada się na ich mniejszą płodność, a tym samym uderza w ludzi zarówno ekonomicznie (zwłaszcza hodowców), jak i wymuszając inny sposób żywienia.
Dotychczas donoszono jedynie o tym, że syntetyczne hormony obecne w wodzie, fatalnie wpływają na zwierzęta wodne: ryby, płazy. Zaczęła się wśród nich pojawiać bezpłodność i obojnactwo. To mogło wydawać się dość abstrakcyjnym zagrożeniem.
Odkrycie naukowców z Aberdeen pokazuje, że zagrożenie to staje się coraz bardziej realne dla ludzi. Jeśli hormony stosowane przez kobiety przechodzą przez kolejne stopnie łańcucha pokarmowego, jak to wykazano na owcach, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że po pewnym czasie wszyscy je będziemy spożywać. Nie mówiąc już o tym, że także je pijemy, skoro oczyszczalnie ścieków nie są w stanie ich wyeliminować w procesie uzdatniania wody.
Tu pojawia się kolejne pytanie, czy wzrost liczby mężczyzn, w których nasieniu jest zbyt mało plemników, by mogli zostać ojcami, nie jest przypadkiem efektem stosowania przez kobiety pigułki antykoncepcyjnej? Czy wzrastająca liczba zachorowań na wszelkiego rodzaju choroby tarczycy ma swoje korzenie w fakcie, że tak wiele kobiet łyka codziennie, a potem wydala duże ilości syntetycznych hormonów? Ze wzrostem ich stężenia w ekosystemie naukowcy wiążą także takie choroby jak rak piersi i jąder, które ostatnio występują coraz częściej.
Główny problem związany z tymi substancjami polega na tym, że, jak napisałam powyżej, nie znikają z systemu, gdyż nie da się ich wyeliminować w procesie uzdatniania wody. W dłuższym czasie oznacza to nieprzewidywalny wzrost ich stężenia w wodzie i glebie. Tymczasem już to, które mamy, zaczyna bezpośrednio dotykać ekosystemu. A my, czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy jego częścią - w końcu nasz pokarm pochodzi właśnie z niego. Jeśli pozostałości pigułki spowodują wymieranie zwierząt, zaczniemy mieć problemy nie tylko zdrowotne, ale także ze zdobyciem odpowiedniego pożywienia.
I może być tak, że historii ludzkości nie zakończy wybuch jądrowy a niewielka, biała pigułka, która powoli zaczyna demolować środowisko. Big Bangu nie będzie.
Skomentuj artykuł