Jak manipulować śmiercią?

Jak manipulować śmiercią?
(fot. shutterstock.com)
Logo źródła: Niedziela Iwona Galińska

Do jakich sytuacji może doprowadzić hołdowanie fałszywej wolności, widać na przykładzie eutanazji. W czasach panoszącego się relatywizmu każde wynaturzenie może zostać usankcjonowane kodeksem prawnym.

Jak dowodzi znana filozof Maria Szyszkowska - "prawo do eutanazji to wyraz szacunku dla człowieka". W imię wolności obrońcy eutanazji domagają się prawa do decydowania o własnym życiu. Epatują strachem przed cierpieniem, samotnością, opuszczeniem.

DEON.PL POLECA

Przykład idzie z Zachodu

Prawdziwym rajem dla zwolenników eutanazji są kraje Beneluksu - jako pierwsza zalegalizowała ją Holandia. Najnowsze badania wykazały, że co 5. mieszkaniec tego kraju uważa, iż prawo do zaprogramowanej śmierci powinni mieć nie tylko śmiertelnie chorzy, ale też zmęczeni życiem starzy ludzie. To w tym kraju prawo zezwala na eutanazję dzieci od 12. roku życia. Jeżeli mieszkasz w Holandii, możesz "zamówić" sobie śmierć po dostarczeniu świadectwa o beznadziejnym stanie zdrowia oraz dwukrotnym potwierdzeniu jej woli. Tak było dotychczas, ale niedawno tamy zostały rozszczelnione. W Hadze utworzono specjalną klinikę, w której uśmierca się chorych. W czasie jej dwumiesięcznej działalności wpłynęło do niej przeszło 200 wniosków o skrócenie życia. W Holandii można także "zamówić" sobie śmierć do domu. Wystarczy zgłosić się do tzw. ambulansów śmierci, kursujących po całym kraju. Eutanazji może być poddany człowiek cierpiący na depresję lub chorobę Alzheimera.

W tym przemyśle śmierci przeraża fakt, że pozbawiani życia są nie tylko ludzie, którzy wyrazili na to zgodę. Przypuszcza się jedynie, że pacjent by o nią poprosił, bo do tej pory się temu nie sprzeciwił. Ponad 20 proc. holenderskich lekarzy stwierdziło, że uśmierciłoby pacjenta, gdyby "poczuł się zmęczony życiem". Większość ludzi, którzy podpisali eutanazyjne dokumenty, nie była chora, ale osoby te znajdowały się w złym stanie psychicznym. Aż 65 proc. lekarzy w tym kraju stwierdziło, że wywierano na nich presję, aby skrócili życie pacjenta, a 36 proc. zrobiło to na żądanie jego rodziny.

Warto przytoczyć postawę jednego z lekarzy, o której mówi dr Zbigniew Żylicz, pracujący w Holandii. Gdy wyjeżdżał na urlop, przekazał swoją pacjentkę koledze. Jakież było jego zdumienie, gdy po powrocie dowiedział się, że kobieta została poddana eutanazji, choć wcale o to nie prosiła. Kolega wytłumaczył mu: - Ona i tak by umarła, a ja potrzebowałem wolnego łóżka. Poza tym na leczenie trzeba było wydawać coraz więcej pieniędzy, co było nieopłacalne.

Czy mogą dziwić takie słowa i działania ludzi, którzy uśmiercają chorych? W świecie, w którym liczą się tylko pieniądz i wygodne życie, wszystko jest dozwolone. Każde prawo można dopasować do swego poglądu.

Z holenderskich danych wynika, że w 1990 r. przeprowadzono tam 25 306 eutanazji, z czego 14 691 dokonano bez zgody pacjentów. Jest to tzw. kryptanazja. Najczęściej stosowanym jej rodzajem jest sedacja terminalna. Pacjent dostaje podwyższoną dawkę morfiny, a potem przestaje się go karmić i poić. Chory umiera z głodu i pragnienia.

W innych krajach, w których eutanazja jest legalna, dzieje się tak samo. W sąsiedniej Belgii w 2012 r. dokonano 1432 zabiegów skracających życie, co stanowi 2 proc. wszystkich zgonów. Nie tak dawno media opublikowały zdjęcia uśmiechniętego 95-letniego sportowca, wznoszącego toast kieliszkiem szampana, otoczonego przez rodzinę i przyjaciół. - To była najpiękniejsza uroczystość w moim życiu - powiedział, a następnego dnia dostał śmiercionośny zastrzyk. Kilka miesięcy wcześniej znany belgijski chemik, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny, wybrał taką samą drogę odejścia z tego świata. Co pewien czas tamtejsze media epatują czytelników podobnymi wiadomościami, zachwalając produkty eutanazyjne niczym nową pastę do zębów. I już nikogo zbytnio nie bulwersują wypowiedzi jednego z byłych prezesów Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju - Jacques’a Attalego, który stwierdził, że "człowiek, który przekracza 60-65 lat, przestaje być produktywny dla społeczeństwa i powinien być wyeliminowany".

Izba Reprezentantów belgijskiego Parlamentu 13 lutego 2014 r. przyjęła ustawę o legalizacji eutanazji nieuleczalnie chorych osób niepełnoletnich, w tym 6, 7-letnich dzieci. By można było dokonać eutanazji wystarczy wyrażenie przez ciężko chore i cierpiące dziecko chęci skrócenia swego życia, którą potwierdzą jego rodzice.

Oprócz krajów Beneluksu swobodny dostęp do eutanazji mają mieszkańcy Szwajcarii, Albanii, Japonii czy stanów Oregon, Teksas, Waszyngton w Ameryce Północnej. Dwa lata temu Komitet Bioetyczny Kanadyjskiego Towarzystwa Pediatrycznego zatwierdził eutanazję niemowląt, traktując ten proceder jako późną aborcję. Szwajcarska organizacja Dignitas szczyci się tym, że w ciągu 13 lat pomogła umrzeć 1,1 tys. osobom. Tylko w 2010 r. pozbawiono tam życia 200 chorych, którzy zapłacili od 4 do 7 tys. euro. Wyjazdy do eutanazyjnej kliniki w Zurychu reklamowane są poza granicami tego kraju jako turystyka eutanazyjna. Pod koniec lat 90. ub. wieku ośrodek ten założył szwajcarski adwokat Ludwig Minelli. Człowiek chory lub zmęczony życiem przyjeżdża do tej kliniki. Spędza w niej kilka dni. Ostatniego dnia idzie na spacer, a po pożegnalnej kolacji dostaje szampana i w oddzielnym pomieszczeniu, w obecności kamery, wypija truciznę z mieszaniny barbituranów. Aby wszystko było zgodne z prawem, nagranie z samobójstwa jest wysyłane do policyjnego lekarza. Ten biznes śmierci przynosi niemałe dochody właścicielowi kliniki. W 2006 r.do prasy wyciekło jego zeznanie podatkowe, z którego wynikało, że rocznie zarabia on na tym procederze 7 mln franków szwajcarskich. W 2005 r. była pracownica kliniki mówiła, że Minelli odziera ludzi z godności, wywierając presję na pacjentów ociągających się z decyzją o zażyciu trucizny.

Znany jest przypadek amerykańskiego "doktora śmierć", jak go nazywano, Jacka Kevorkiana, który pomógł odejść z tego świata 130 osobom. Już w latach 90. zabijał swoich pacjentów w furgonetce. Długo wymigiwał się wymiarowi sprawiedliwości, pokazując przysięgłym nagrania video, na których chorzy, w otoczeniu swoich bliskich, domagali się śmierci. Miarka się przebrała, gdy w programie telewizyjnym "60 minut" wstrzyknął choremu truciznę. Te jawne kpiny z prawa kosztowały go 8 lat więzienia. Ostatnie miesiące swego życia spędził w szpitalu. Umarł w wieku 83 lat, nie domagając się dla siebie eutanazji.

Zastanawiające jest to, że badania przeprowadzone w hospicjach w krajach Zachodu wykazały, iż 80 proc. pacjentów, po otoczeniu ich opieką i miłością, przywrócono wiarę w sens życia. W chwili przyjęcia do placówki paliatywnej prosili o eutanazję, po pewnym czasie stali się jej przeciwnikami. Natomiast społeczeństwa tych krajów w 70-80 proc. opowiadają się za śmiercią na życzenie.

Media Zachodu epatują odbiorców częstymi doniesieniami o tragediach ludzi, w wyniku których domagają się oni śmierci. Francuskie małżeństwo w luksusowym hotelu pozbawiło się życia, zostawiając pożegnalny list, w którym oskarża rządzących za prawo antyeutanazyjne. Kobieta tracąca wzrok prosi o skrócenie jej życia, a zdrowy 75-latek domaga się eutanazji, bo już go nic ciekawego na tym świecie nie czeka. Takie doniesienia mają przygotować grunt dla ustalenia prawa "dobrej śmierci". W Hiszpanii, Francji, Włoszech, Austrii, Niemczech trwają gorące debaty na ten temat, a przypadki eutanazji w tych krajach wymiar sprawiedliwości traktuje bardzo łagodnie. Dziwią zwłaszcza Niemcy, w których 60-80 proc. społeczeństwa opowiada się za eutanazją, jakby nie pamiętając o haniebnych czynach Hitlera, który dla zachowania "czystości rasowej" pozbawiał życia Żydów i Romów, ale również chorych psychicznie, głuchoniemych, niewidomych, inwalidów z wadami wrodzonymi, a także "elementy asocjalne" - homoseksualistów, bezdomnych, prostytutki, bezrobotnych, żebraków, alkoholików. Nie są znane dokładne liczby dotyczące tego programu. Teraz Niemcy zdają się o tym zapominać, uchylając furtkę dyskusji o dobrowolnej śmierci. Oby 30 proc. Holendrów, którzy uciekli ze swojej ojczyzny do Niemiec przed okrutnym prawem, nie znalazło się znowu w potrzasku.

Wbrew wierze

Tylko człowiek o zdecydowanym światopoglądzie ateistycznym może zaakceptować eutanazję. Żadna religia nie toleruje tego rodzaju manipulacji ludzkim życiem. W świetle wiary każda eutanazja jest złem i religia nie może godzić się na tego rodzaju zabójstwa.

Kościół katolicki wielokrotnie wypowiadał się na ten temat. W Deklaracji o eutanazji Kongregacji Nauki Wiary "Iura et bona", encyklice Jana Pawła II "Evangelium vitae" oraz w Katechizmie Kościoła Katolickiego na pierwszym miejscu stawia się problem wiary i prawo człowieka do życia. Życie pochodzi od Boga i tylko On jest jego Panem. Eutanazja to czynne spowodowanie śmierci człowieka chorego lub cierpiącego. Jest nią zarówno zaprzestanie działań, gdy choroba zbliża pacjenta do śmierci i nie można temu zaradzić, jak i podawanie środków znieczulających, które mogą skrócić życie. Każdy z nas ma prawo do godnej śmierci, która nie powinna być równoznaczna z podaniem śmiercionośnego zastrzyku czy wypiciem trucizny. Godna śmierć to prawo do odejścia bez bólu, strachu, odrzucenia, to śmierć człowieka pojednanego ze sobą, z Bogiem i bliźnimi.

I tutaj padają zwykle argumenty, że śmierć spowodowana ciężkimi chorobami kojarzy się zwykle z bólem. Dzisiejszy poziom medycyny potrafi się z nim uporać. Mówią o tym lekarze pracujący w hospicjach. Oni także zwracają uwagę na inne podejście do chorego w opiece paliatywnej. Dyrektor jednego z warszawskich hospicjów - ks. Andrzej Dziedziul MIC mówi, że większość trafiających do jego placówki pacjentów straciło wiarę w sens życia. Są oni ogarnięci strachem, czują się odrzuceni, często niewłaściwie leczeni. Dopiero w hospicjach odnajdują spokój i sens swojego życia. Podejście do nich z miłością i zrozumieniem, przywrócenie im poczucia godności przywraca również harmonię w ich psychice.

Człowiek śmiertelnie chory zastanawia się nad tajemnicą cierpienia. Stawia sobie pytania: dlaczego ja, dlaczego w ten sposób? Cierpienie jest tajemnicą, której nie można zgłębić. Trzeba tylko zaufać bezgranicznie Bogu, oddać swoje bóle i rozterki w Jego ręce, a On na pewno nie zawiedzie i da każdemu siłę do udźwignięcia cierpienia. I tylko On decyduje o końcu naszej egzystencji. Zdarzają się wypadki wypisania chorych z hospicjum, cofnięcia się choroby, a nawet całkowitego wyleczenia. Nigdy nie wiadomo, jaki przebieg będzie miała choroba i jakie przeobrażenia moralne przejdzie człowiek. A na te eutanazja nie pozwala, gwałtownie przerywając życie.

W Polsce, według najnowszych badań CBOS, ponad połowa społeczeństwa opowiada się za eutanazją. We wpisach internetowych gloryfikuje się państwa, które zalegalizowały taki rodzaj śmierci. Duża w tym rola mainstreamowych mediów, nagłaśniających krzyk rozpaczy ludzi domagających się eutanazji. Tak było w przypadku sparaliżowanego i przykutego od lat do łóżka mężczyzny. Zainteresowała się nim fundacja Anny Dymnej, otoczyła go opieką. Chory nie myśli teraz o zażyciu trucizny i ołówkiem umieszczonym w ustach wystukuje na komputerze swoją biografię. Ale o dalszych losach takich ludzi media często milczą.

W chwili refleksji zwolennicy eutanazji powinni głębiej zastanowić się, czy sami chcieliby takiego skrócenia życia dla siebie lub dla kogoś, kogo kochają. Łatwo jest rozmawiać o "dobrej śmierci", gdy jest się młodym i zdrowym. Problem ten jest wówczas daleko, niczym odległe galaktyki w kosmosie. Człowiek starszy patrzy na to z innej perspektywy swojego życia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jak manipulować śmiercią?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.