Więzienie mnie nie zatrzyma
Mama i tata byli bardzo zaniepokojeni, kiedy w Kanadzie zalegalizowano aborcję. Tata porównywał to do sytuacji w nazistowskich Niemczech - opowiada Mary Wagner - kanadyjska działaczka pro-life.
Marta Dzbeńska-Karpińska: Mary, pochodzisz z rodziny, w której wychowało się dwanaścioro dzieci, w tym piątka adoptowanych. Czy możesz nam o niej opowiedzieć? Podzielić się ciekawymi wspomnieniami?
Mary Wagner: Moi rodzice pobrali się w 1969 roku. Oboje byli mocno związani z wiarą katolicką. Tata był nauczycielem w liceum. Mama rozpoczęła właśnie studia pielęgniarskie, ale po ślubie zdecydowała, że zostanie w domu i zajmie się wychowaniem moich braci i sióstr. Rodzice mieli nadzieję na liczną rodzinę i temu się poświęcili. Dbali o nasze potrzeby materialne i niczego nam nie brakowało - poza momentami, kiedy będąc dziećmi, porównywaliśmy się z innymi dziećmi ze szkoły. Nie nosiliśmy super ubrań ani nie wyjeżdżaliśmy na super wakacje. Wybory dokonywane przez moich rodziców pomagały mi od najwcześniejszych lat odróżnić moje potrzeby od moich zachcianek.
Nigdy nie opuściliśmy niedzielnej Eucharystii, chociaż czasami mama i tata chodzili osobno, aby zostać w domu z niemowlęciem lub małym dzieckiem, które w kościele mogło być uciążliwe dla innych. Pamiętam rozmowę rodziców o jednym z moich braci, który nie zachowywał się odpowiednio na Mszy świętej. Jedno z rodziców uważało, że powinien iść do kościoła - był wystarczająco duży, aby nauczyć się właściwego zachowania, ale drugie z rodziców mówiło, że prawdopodobnie jeszcze nie osiągnął wieku, w którym rozumie, więc lepiej nie nalegać i pozwolić innym ludziom spokojnie się modlić. Jakiś czas później dyskutowali o tym ponownie i oboje zdecydowali, że jest wystarczająco duży, żeby iść. Kiedy brat został poinformowany, że odtąd co niedziela będzie uczestniczył we Mszy świętej, odpowiedział: "Ale dlaczego? Jeszcze nie osiągnąłem wieku, w którym rozumiem!". Rodzice nie potrzebowali innych dowodów na to, że ich dziecko jest wystarczająco duże, aby chodzić do kościoła!
Kiedy miałam 16 lat, moja rodzina gościła 16-letnią dziewczynę z Niemiec, która przyjechała do nas na szkolną wymianę. Dowiedziała się, że przez trzy miesiące będzie mieszkała z ośmiorgiem innych dzieci, i była bardzo zaniepokojona. Miała tylko jedną siostrę i nie znała żadnej wielodzietnej rodziny. Ale szybko pokochała mieszkanie z nami i powiedziała nam, że zakochała się w Kanadyjczyku… niemowlęciu z naszej rodziny! Nigdy dotąd nie miała okazji przebywać tak blisko małego dziecka.
Twoi rodzice Jane i Frank od lat są zaangażowani w ruch pro-life...
Mama i tata byli bardzo zaniepokojeni, kiedy w Kanadzie zalegalizowano aborcję. Tata porównywał to do sytuacji w nazistowskich Niemczech, gdzie grupa ludzi została uznana za podludzi, czego efektem była ich masowa zagłada. Tata był bardzo aktywny, pikietując, protestując, pisząc listy. Rodzice zabierali nas na demonstracje, ale dla nas szczególnie przemawiające było świadectwo życia mamy, która wiele poświęciła, by urodzić dzieci i chronić ich kruche istnienia w swoim łonie. W niektórych ciążach, szczególnie w ostatniej, spędziła miesiące w łóżku. Niektórzy ludzie grubiańsko komentowali fakt, że ma więcej niż dwoje czy troje dzieci. Ale ona uczyła nas swoim przykładem, jak cenne jest życie i jak bardzo jest warte walki - nawet w łonie matki!
Pamiętam, że mama raz w tygodniu pracowała jako wolontariuszka w gabinecie, w którym wykonywano testy ciążowe i przyjmowano dziewczęta i kobiety, które potrzebowały rady, a czasem wsparcia, bo miały trudną sytuację w ciąży. Mama pomogła wielu kobietom i ich dzieciom.
Słyszałam, że jako nastolatka wdawałaś się w dyskusje na temat aborcji z nauczycielami i uczniami?
Kiedy miałam 8 lat, wraz z braćmi i siostrami poszłam do publicznej szkoły. Wiedzieliśmy, że tutaj nie będziemy uczeni naszej religii, a inni nie będą podzielać naszych wartości i wiary. Nawet w szkole podstawowej niektóre dzieci mówiły, że aborcja jest OK, i wtedy spierałam się z nimi. Kiedy miałam okazję, pisałam i mówiłam o niesprawiedliwości aborcji, kontynuowałam to również w trakcie studiów. Na uniwersytecie to było dużo trudniejsze. Niektórzy studenci okazywali się bardzo wrodzy.
Byłaś młodą studentką, kiedy aresztowano Cię po raz pierwszy. Czy możesz mi o tym opowiedzieć? Jak zareagowali Twoi rodzice?
Po raz pierwszy zostałam aresztowana prawie dwa lata po skończeniu studiów. Opowiadałam już historię swojego pierwszego aresztowania - można ją znaleźć na stronie Life Site News. Opowiadałam też o niej w Polsce.
Czy rodzice i rodzeństwo wspierają Cię w twoich działaniach?
Moja rodzina jest całkowicie pro-life. Niektórzy udzielają mi wielkiego wsparcia na mojej drodze. Mój tata zawsze powtarzał, że robienie tego - co, jak wierzymy, jest wolą Boga - jest najważniejszą rzeczą. Dla taty wspieranie mnie jest oczywiste. Kiedy byłam często aresztowana w latach 1999-2001, to było bardzo trudne dla mamy… Tak bardzo się martwiła. Ale teraz zarówno moja, jak i matki wiara wzrosła, tak że łatwiej jej się z tym pogodzić.
Jak się miewa Twoja rodzina? Czy Twoje rodzeństwo doczekało się swoich dzieci?
Mam dwanaścioro żyjących siostrzenic i bratanków (niektóre dzieci umarły przed narodzeniem) - wszyscy są mali, poniżej 8 lat. Niektórzy wiedzą, że jestem w więzieniu, walcząc o życie dzieci i ich matek, więc piszą do mnie listy i wysyłają rysunki. Rodzice uczą je, że najważniejszą rzeczą jest wierność Bogu i prawdzie (Jezus jest Prawdą).
Pamiętam z dzieciństwa, że przyjaciele moich rodziców przeżyli wielką traumę. Mężczyzna, który był dyrektorem publicznej szkoły, musiał zrezygnować z pracy. Rząd prowincji postanowił, że wszystkie publiczne szkoły mają wprowadzić edukację seksualną. Ten człowiek próbował odmówić, ponieważ uważał, że to będzie szkodliwe dla uczniów. Nie był katolikiem ani człowiekiem głębokiej wiary, ale uważał, że ten program nie będzie dobry dla uczniów z ludzkiego punktu widzenia. Miał z żoną pięcioro dzieci, a ona nie pracowała zarobkowo, tylko zajmowała się domem. Mieli tylko jedno źródło dochodu. On zdecydował, że raczej odejdzie z pracy, niż wprowadzi w życie program, który uważał za zły i szkodliwy dla uczniów. Nie miał innej pracy, ale wraz z żoną prosili Boga o opiekę. I Bóg zaopiekował się nimi. Ten mężczyzna otworzył własną prywatną szkołę i wiele katolickich rodzin zaczęło wysyłać tam dzieci. Szkoła się rozwinęła i rodzina została zabezpieczona finansowo.
Przykład tego przyjaciela rodziny i reakcja moich rodziców, którzy uważali, że postąpił właściwie - w jedyny właściwy sposób - pomogły mi zrozumieć, że prawda jest warta więcej niż cokolwiek innego. Musimy być wierni prawdzie i ufać, że Bóg będzie nas prowadził… I On prowadzi.
Kanadyjskie media milczą o Twojej walce o życie nienarodzonych. Czy to Cię nie zniechęca?
Nie jestem zniechęcona faktem, że świeckie media ignorują lub zakłócają wysiłki podjęte dla budowania kultury życia. Bez pragnienia prawdy i bez wiary łatwo ulec materialistycznemu światopoglądowi. Matka Teresa mówi, że zniechęcenie jest subtelnym znakiem pychy: jesteśmy wezwani, aby żyć naszym powołaniem, a rezultaty zostawić w Bożych rękach. Próbuję się tym kierować. Ale boli mnie serce, gdy widzę, że tak niewielu chrześcijan w Kanadzie zdaje się mieć żywą relację z Bogiem i żywą wiarę. Święty papież Jan Paweł II wołał: "Nie zadowalajcie się miernotą!". Nie możemy zadowolić się status quo. Musimy się obudzić i zobaczyć, że życie chrześcijańskie jest wielką duchową walką i że jedynie wtedy prawdziwie żyjemy, gdy umieramy.
***
Mary Wagner (ur. 1974), kanadyjska działaczka pro-life, wielokrotnie aresztowana za swoją działalność polegającą na cichej modlitwie w klinikach aborcyjnych i wręczaniu kobietom czekającym na zabieg przerwania ciąży róż i informacji o tym, gdzie mogą uzyskać pomoc, gdyby zdecydowały się zachować swoje dziecko. Mary pochodzi z wyspy Vancouver, jest trzecim dzieckiem z wielodzietnej rodziny. Ukończyła anglistykę i romanistykę na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej. Mówią o niej: "Miła, cicha, delikatna. Nie walczy krzykiem, ale całą swoją postawą". W 2014 roku gościła w Polsce. Grzegorz Braun nakręcił o niej film pt. "Nie o Mary Wagner".
Według kanadyjskiego Kodeksu Karnego (artykuł 223) za osobę uznaje się dziecko, które się żywo urodziło. Ciążę można przerwać do czasu porodu. W Kanadzie co 7 minut zabijane jest nienarodzone dziecko.
Skomentuj artykuł