Chrześcijańska dyscyplina zamiast noworocznych postanowień. Co wy na to?

(fot. shutterstock.com)
Maria Krzemień

Pełna dyscypliny zmiana nawyków to nie tylko propozycja dla odważnych. To obowiązek chrześcijanina, który z powodu miłości do Boga dba o każdy detal życia. Dowiedz się, czy twoje działania nie są bezużyteczne i dlaczego dyscyplina pomoże ci naprawdę zmienić życie.

Blue Monday istnieje naprawdę?

DEON.PL POLECA

Co roku w okolicach trzeciego poniedziałku stycznia media jak katarynka powtarzają informację: "Dziś Blue Monday, według psychologów najsmutniejszy i najbardziej depresyjny dzień roku". Jako główny powód tego stanu podaje się fakt niezrealizowania noworocznych postanowień i wyjątkowo niekorzystną pogodę. Koncepcja ta urzeka swoją prostotą, a człowiek słuchając radia czy przeglądając wiadomości, łatwo wpada w jej pułapkę. Stwierdza, że za oknem faktycznie jest szaro, a postanowienia poszły w odstawkę po kilku dniach. W efekcie zaczyna się czuć gorzej, a w jego głowie rzeczywiście ma miejsce Blue Monday…

I ja przez ostatnie lata łapałam się na tę pseudonaukową fikcję. Dopiero w tym roku przyglądnęłam się rzetelnie temu zagadnieniu - okazało się, że Blue Monday jest dawno już obalonym przez naukowców mitem, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Choć autor koncepcji zaproponował ciekawy algorytm wyliczania tego rzekomo najgorszego dnia w roku, to raczej jest to bardziej pop-psychologiczna ciekawostka niż fakt naukowy.

Choć Blue Monday jest nieprawdą, to jednak toczące się wokół niego zamieszanie może nas skłonić do refleksji nad naszymi noworocznymi postanowieniami. Nie ma chyba osoby, która przy okazji świętowania Nowego Roku nie pomyślała choć raz o tym, by coś zmienić. Porzucić stare i złe nawyki, zadbać o siebie czy innych, więcej się modlić. Pod koniec starego roku i wraz z początkiem nowego zalało nas bogactwo blogowych wpisów oraz artykułów na popularnych portalach, które zachęcały do zmian.

Zmiana motywowana miłością

Muszę przyznać, że przeczytałam tych tekstów wiele, lecz absolutnie nic mnie nie przekonało. Z jednej strony byłam świadoma bałaganu w swoim życiu i konieczności wprowadzenia zmian, z drugiej nie znajdowałam niczego, co mogłoby mnie skutecznie przekonać do działania. Utknęłam trochę w martwym punkcie, jak zapewne wielu z nas, którzy chcemy, a nie umiemy.

W takim stanie emocjonalnym rozpoczęłam nowy rok. Dzięki Bogu i Jego prowadzeniu wylądowałam na tygodniowych rekolekcjach w duchu ignacjańskim. Nie musiałam długo czekać na owoce. Już od pierwszego dnia co chwilę wpadałam na jakiś fragment Słowa, który przenikał moje serce. Czytałam: "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski" (Mt 5,48), "Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie!" (Łk 12,35), "Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie" (Mk 13,35), "O jak dobrze ci znane są drogi, by szukać miłostek" (Jr 2,33). Każde słowo było jak miecz obosieczny: z jednej strony przypominało mi gorzką prawdę o moim grzechu i wzywało do pokuty, z drugiej inspirowało do zmiany motywowanej miłością.

W ciągu kilku dni Bóg odpowiedział na wszystkie moje pytania związane ze zmianą życia oraz dał mi do przeczytania najlepszy artykuł na temat noworocznych postanowień, jaki mogłabym kiedykolwiek przeczytać. Okazało się, że sens nie tkwi w naszych jednorazowych, hurraoptymistycznych postanowieniach motywowanych korzyściami własnymi, lecz w trwałym, konsekwentnym budowaniu nawyku chrześcijańskiej dyscypliny będącym odpowiedzią na miłość Pana i oczekiwaniem Go w każdej sekundzie życia.

Czym jest chrześcijańska dyscyplina?

Co konkretnie mam na myśli, mówiąc o chrześcijańskiej dyscyplinie? Jestem skłonna sądzić, że wielu z nas żyje dosyć przypadkowo i z dnia na dzień. W najlepszym przypadku unikamy grzechu ciężkiego, regularnie uczęszczamy na mszę, staramy się modlić i w ogólnym zarysie dbać o jakość swojego życia. Kiedy jednak dobrze przyjrzymy się szczegółom, możemy zauważyć rzeczy, które wołają o pomstę do nieba. Liczne godziny zmarnowane na Facebooku czy YouTubie, plotkowanie w pracy za plecami szefa czy nielubianej koleżanki, przeklinanie na ludzi podczas jazdy samochodem, oglądanie seriali czy filmów o tematyce dalece odbiegającej od chrześcijańskich standardów, objadanie się bez umiaru, hołdowanie przyjemnościom, zaspokajanie naszych potrzeb byle gdzie i byle jak w sposób całkowicie nietrwały. Każdy z nas mógłby wypisać długą listę "grzeszków", na które sobie pozwala, bo przecież "miałem taki ciężki dzień", "on mnie tak wkurzył", "mam już dość tego starania się".

Ta logika nagradzania się, skądinąd będąca pewnym mechanizmem obecnym w mózgu każdego człowieka, jest niezwykle groźnai może łatwo wyprowadzić nas na manowce. Nawet nie zorientujemy się, kiedy drobna przyjemność przekształci się w nałóg, a niewinne działania przeciwko bliźniemu staną się utrwaloną wadą, którą będzie niezwykle trudno wykorzenić.

Jeśli z mocą uświadomimy sobie, że prawdziwe imię naszego złego nawyku lub zaniedbania to grzech, a grzech jest niczym innym jak odrzuceniem miłości Boga, który nieustannie wyczekuje, aż pozytywnie odpowiemy na Jego zaproszenie do relacji, wtedy będziemy mogli całkowicie przewartościować kwestię dbania o jakość naszego życia. Nie będzie to już tylko mało motywujący i zazwyczaj egocentryczny ciąg przyczynowo-skutkowy: "jak schudnę pięć kilo, to poczuję się lepiej", "będę się częściej modlić, to może Bóg wysłucha moich próśb", "będę rzetelniej pracować, wtedy szef mnie doceni". Kiedy przekonamy się, że w naszym życiu "każda decyzja, zamiar i czyn mają być skierowane w sposób czysty do służby i chwały Boskiego majestatu" - jak głosi modlitwa św. Ignacego - wtedy naprawdę odpadną od nas motywacje związane z naszymi pożądliwościami.

Każdy dzień to szansa na dobre wybory

Nie będziemy już dbać o siebie po to by ładnie wyglądać, by inni na nas patrzyli i chwalili; nie będziemy już solidnie pracować po to by mieć więcej pieniędzy i móc otaczać się coraz to nowymi rzeczami; straci sens robienie czegoś dla drugiego tylko po to by uzyskać jego akceptację.

Tym razem do zmiany zmotywuje nas miłość naszego Ojca w niebie, który oferuje ją każdemu z nas i pragnie, byśmy ją przyjęli i "zaktywizowali" w naszym życiu. Fałszywe jest bowiem myślenie, że wystarczy doświadczyć Bożej miłości, ucieszyć się faktem bycia dzieckiem Boga i wszystko samo się ułoży. Owszem, bez podlania naszych serc tą Bożą łaską miłości nie będziemy w stanie nic zrobić. Musimy jednak pamiętać, że to my jesteśmy robotnikami obdarowanymi licznymi talentami, które mamy pomnażać.

Trud i wysiłek wpisane są w nasze chrześcijańskie życie, a może: prawdziwa dyscyplina polega właśnie na tym, by tego trudu i wysiłku nie odrzucać jako czegoś niepożądanego. Każdego dnia stajemy przed wyborem, którą drogą iść. Czy szeroką drogą wygody, rezygnacji z dbania o jakość swoich decyzji i działań, skupiania się na krótkotrwałych korzyściach, "zjadania" fastfoodowych treści, jednorazowego zaspokajania głodu? Czy może wąską drogą trudnych pobudek o szóstej rano, by się modlić, uczciwego wykonywania swojej pracy, nawet jeśli jej nie lubimy, podejmowania się zadań, na które nie mamy ochoty, kochania bliźniego, który doprowadza nas do szewskiej pasji?

Pełna dyscypliny zmiana złych nawyków to nie tylko psychologiczna propozycja dla odważnych i tych, którzy lubią wychodzić ze strefy komfortu. To obowiązek każdego chrześcijanina, który z powodu miłości do Boga dba o każdy detal swojego życia; to prosty, a zarazem niezmiernie trudny wysiłek krzyża, którego podjęcie upodabnia nas do Jezusa; to w końcu nic innego jak wezwanie do nawrócenia. Miłość Boga przynagla nas, byśmy w końcu odeszli od licznych "miłostek", które mamy w naszym życiu - nie są one bowiem niczym innym jak "zdradzaniem" Boga…

Następnym razem, gdy będziesz chciał bezwstydnie wchłonąć całą tabliczkę czekolady, wypić o jedno piwo za dużo lub włączyć Facebooka zamiast wykonywać obowiązki, które zostały ci powierzone, zbadaj w duchu, czy ten czyn będzie służył twojemu Bogu i będzie Mu przymnażał chwały. Jeśli to zrobisz, to możesz się gorzko zdziwić - podobnie jak ja zdziwiłam się wielokrotnie podczas wspomnianych rekolekcji - ile twoich działań jest bezużytecznych z perspektywy królestwa Bożego. Ta świadomość, jak żadna inna, może naprawdę skutecznie zmotywować cię do zmiany swojego życia i zadbania o jego jakość.

Maria Krzemień - psycholog chrześcijański, psychoterapeuta i trener. Prowadzi warsztaty psychologiczne w oparciu o Słowo Boże. Pracuje w poradni psychologicznej Fundacji Chrześcijańskiej Głos na Pustyni. Jej teksty można przeczytać na blogu Żyj po Bożemu

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Chrześcijańska dyscyplina zamiast noworocznych postanowień. Co wy na to?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.