Moralne dylematy z dawstwem organów
Większość przeszczepów dokonywanych jest w oparciu o organy pobrane od osób zmarłych. Wydawać by się mogło, że w tej sytuacji nie ma żadnych problemów moralnych, a jedynie kwestia zgodności immunologicznej przeszczepianych organów z organizmem biorcy.
Tymczasem właśnie dawstwo organów przez osoby zmarłe przynosi dwie bardzo poważne kwestie moralne, od których właściwego rozstrzygnięcia zależy godziwość pobrania, a w konsekwencji całej terapii.
Pierwszy problem polega na klarownym i jednoznacznym określeniu momentu śmierci potencjalnego dawcy. Przedwczesne pobranie organów do przeszczepu - zwłaszcza organów pojedynczych - oznaczałoby w praktyce uśmiercenie człowieka, który być może i tak wkrótce by umarł, ale jednak - w momencie operacji pobrania - jeszcze żył. Z moralnego punktu widzenia byłoby to zabójstwo, którego intencja pomocy potrzebującej przeszczepu osobie, jakkolwiek chwalebna, nie jest w stanie zmienić w czyn godziwy. Zabójstwo pozostanie zabójstwem.
Od kilkunastu lat w medycynie wszakże obowiązują inne kryteria, wedle których do orzeczenia śmierci człowieka wystarczy zdiagnozowanie śmierci jednej tylko części mózgu - jego pnia. Odpowiada on za integrację pracy całego mózgu, więc jego zniszczenie - jak argumentują lekarze - oznacza zniszczenie całości.
Problem w tym, że mało kto nosi przy sobie oświadczenie, że zgadza się, aby po jego śmierci organy zostały wykorzystane dla potrzeb medycyny transplantacyjnej. Aby zatem zapobiec jeszcze większemu niedostatkowi organów do przeszczepów uchwalono prawo, by każdy, kto się nie sprzeciwi i nie zgłosi swojego sprzeciwu w specjalnym rejestrze, mógł być potraktowany jako potencjalny dawca. Innymi słowy, w odniesieniu do każdego, kto się nie zarejestrował ze swoim sprzeciwem, uznaje się, że wyraził zgodę na bycie dawcą.
Istnieje jednak zasadnicza różnica pomiędzy wyrażeniem zgody a nie wyrażeniem sprzeciwu i od strony moralnej nie wolno ich utożsamiać. Akt dawstwa musi być aktem pozytywnym (czyli darem) a nie tylko brakiem aktu sprzeciwu. Z moralnego punktu widzenia prawo wprowadzające zasadę zgody domniemanej musi być zatem uznane za niegodziwe, gdyż narusza wolność osoby i jej prawo do samostanowienia.
Niewątpliwie potrzeba promocji transplantacji, by zachęcić ludzi do gotowości uczestnictwa w tym dziele, zachęcić do ofiary z siebie. Potrzeba także dalszych badań, by wykorzystując organy do ratowania jednych, nie pozbawiać życia po drodze innych.
Skomentuj artykuł