Nie bądź niewolnikiem wspomnień

Emocjonalność DDA, wbrew pozorom, nie różni się niczym od emocjonalności każdej innej osoby (fot. bitzcelt / flickr.com)
Urszula Jagiełło, Joanna Pastuszak / slo

Z o. Józefem Augustynem SJ rozmawiają Urszula Jagiełło i Joanna Pastuszak

Mówi się, że DDA mają szczególne trudności ze swoją emocjonalnością. Czy to prawda?

Bardzo złe wrażenie robi na mnie określenie DDA. Brzmi bardzo technicznie. By je zrozumieć, trzeba najpierw wytłumaczyć, że jest to żargon psychologiczny. Skrót DDA stygmatyzuje, piętnuje. Ma on uzasadnienie raczej w kręgu profesjonalistów. Do każdego człowieka należy podchodzić indywidualnie. Emocjonalność DDA, wbrew pozorom, nie różni się niczym od emocjonalności każdej innej osoby. Problemy dzieci wywodzących się z rodzin alkoholowych nie są wyjątkowe i nie trzeba ich eksponować jako czegoś nadzwyczajnego. Wszyscy mamy jakieś problemy i to nieraz wcale nie mniejsze niż dzieci alkoholików, a stygmatyzacja i sugerowanie, że DDA są wyjątkowo trudne i skomplikowane wcale im nie pomaga. Uczucia dorosłych dzieci alkoholików należy traktować tak, jak uczucia wszystkich innych. Owszem, życie w rodzinie z problemem alkoholowym powoduje duże trudności, ale ich jakość zależy w dużym stopniu od tego, jaki typ osobowości posiada alkoholik. Jego wpływ na rodzinę będzie tym większy, im silniejszą ma osobowość oraz im mniejszą odporność na jego zachowania będą przejawiać członkowie rodziny.

DEON.PL POLECA

Relacje dorosłych dzieci alkoholików z rodzicami są zwykle ambiwalentne. Względem rodziców doświadczają uczuć przyciągania i odpychania, przywiązania i buntu, poczucia winy i oskarżania siebie z powodu picia rodziców. Gdy bunt, gniew, złość dochodzi do głosu, doświadczają lęku, obawiają się swoich negatywnych emocji.

Czy dzieci w ogóle mają prawo odczuwać gniew wobec rodziców i buntować się przeciwko nim?

To zależy, co rozumiemy przez pojęcie "bunt". Już samo demaskowanie alkoholizmu rodzica może być odbierane jako forma buntu. Drogą do normalności jest wyjście poza zaklęty krąg uzależnienia rodzica. Należy przestać ukrywać alkoholika, maskować jego problem oraz unikać fałszywego poczucia wstydu w jego imieniu. Dziecko musi sobie ć: "To on pije, nie ja, niech on się wstydzi".

Alkoholika i jego dzieci wiąże często niepisana zmowa milczenia w obliczu uzależnienia. Należy przeciwstawić się takiemu myśleniu, buntować się przeciw niemu. Alkoholika trzeba mobilizować do odpowiedzialności za swoje czyny. Jeśli pije, niech ponosi konsekwencje swego zachowania. Ale oczywiście do pewnych granic. Nie można przecież zostawić go na mrozie, gdy nieprzytomny z upojenia alkoholem zaśnie przy drodze. Alkoholizm jest zarówno chorobą, jak i problemem moralnym, dlatego należy unikać odreagowywania, odpłacania złem za zło, jakiego dopuszcza się alkoholik. Powiększa to tylko konflikt w rodzinie, a zwłaszcza niszczy relację dorosłego dziecka alkoholika z jego uzależnionym rodzicem.

Dzieciom często wydaje się, że alkoholizm rodziców jest ich, dzieci, winą.

Myślą tak, ponieważ często sugerują im to sami rodzice. Dzieci są niezwykle wrażliwe, chłonne i przejmują to, co się im proponuje. One nie mają jeszcze dystansu do tego, co się im mówi. Bardzo łatwo jest oskarżać

dziecko, wmawiać mu, że tatuś pije, bo było niegrzeczne. Wcześniej niż zrobi to rodzic, ono samo oskarży siebie, a brak zaprzeczenia ze strony rodzica tylko potwierdzi jego niepotrzebne poczucie winy. Zanim jednak zacznie się mówić o tym, co powinny robić dorosłe dzieci alkoholików z własnym poczuciem winy, trzeba zastanowić się, co powinien robić współmałżonek osoby uzależnionej.

A co konkretnego powinien robić?

Przede wszystkim odebrać małżonkowi komfort picia. Piją nie tylko mężowie, ale i żony, nie tylko księża, ale i zakonnice. Nałóg do każdego, kto usiłuje alkoholem poprawiać sobie humor, uspokajać lęki, łagodzić frustracje lub też po prostu bawi się nim. To prawda, że częściej niż kobiety piją mężczyźni, mężowie. Żony niestety ułatwiają im picie, ponieważ ukrywają skutki ich nałogu. Na przykład, gdy mąż się upije i nie jest w stanie iść do pracy, żona telefonuje do pracodawcy i usprawiedliwia go chorobą. W ten sposób ułatwia mu bezkarne picie. Trzeba zmienić sposób myślenia: "To ciebie wyrzucą z pracy, i tobie jako pierwszemu będzie brakować na chleb". Natomiast kiedy to żona jest uzależniona, mężczyzna ze względu na swoje predyspozycje do zachowań odważnych i niezależnych, nie bierze odpowiedzialności za jej nałóg, towarzyszy swej żonie w sposób bardziej zrównoważony, potrafi się zdystansować względem niego. Utrudnić picie, to pozwolić, by małżonek ponosił konsekwencje swojego nieodpowiedzialnego zachowania. Dużym błędem jest kupowanie alkoholu uzależnionemu tylko po to, by się upił i poszedł spać, bo dzięki temu będzie w domu chwila spokoju. Takie postępowanie jest demoralizujące. Jest to powód do rozpadu małżeństwa. Nie można ułatwiać picia wyręczając alkoholika w jego obowiązkach, stwarzać namiastki miłej atmosfery domowej, podczas gdy on zachowuje się destrukcyjnie, a pod wpływem alkoholu stosuje przemoc, obraża i poniża członków rodziny i przyjaciół.

Ale przecież małżonkowie ślubowali, że będą sobie wzajemnie służyć i pomagać. Co zrobić, żeby opór nie stał się zemstą?

Żona nie ślubuje mężowi, że weźmie na siebie odpowiedzialność za całe jego życie wraz z problemami jakie sobie stworzy. Małżonkowie powinni sobie pomagać, ale tak, jak sugeruje św. Paweł: Jedni drugich brzemiona noście. Polega to tylko na pomocy w pokonywaniu konkretnych trudności, a nie w "życiu" za drugą osobę. Przysięga małżeńska nie może być przywoływana jako usprawiedliwienie dla nieodpowiedzialności własnej lub współmałżonka. Każde z nich umrze kiedyś samo i samo stanie przed Bogiem ze swoim bagażem uczynków.

Pijący mąż nie ma prawa niszczyć życia ani żonie, ani dzieciom. Życie rodziny nie może obracać się wokół pijącego rodzica. Najczęściej dramat rodzinny polega na tym, że żona nie przeciwstawiła się piciu męża u ątków jego nałogu i jego destrukcyjnego oddziaływania. Żony boją się mężów alkoholików i dlatego nie reagują odpowiednio szybko i zdecydowanie na ich zachowanie.

To znaczy jak powinny reagować?

Dobrze jest, gdy żona korzysta z pomocy kogoś z zewnątrz. To wyraz odpowiedzialności. Trzeba przede wszystkim oddzielić małżeństwo od dzieci. To kobieta wybiera sobie konkretnego mężczyznę na męża, więc dzieci nie powinny cierpieć z tego powodu, że niestety, okazał się on podatny na uzależnienie od alkoholu. Żona alkoholika musi wiedzieć, że w pierwszej kolejności jest to jej mąż, a dopiero potem ojciec jej dzieci. Kobieta ma przed sobą bardzo trudne zadanie, bo z jednej strony musi obronić dzieci przed ojcem pijakiem, a z drugiej pomóc im, by nie straciły resztek szacunku względem niego. Nie jest dobrze, gdy żona narzeka na swego męża przed dziećmi, żali się nieustannie, oskarża go, ukazuje w negatywnym świetle. Dzieci nie powinny być wciągane w rozwiązywanie konfliktów małżeńskich swoich rodziców.

Żona nie powinna też tworzyć w domu obozów sympatii: w jednym ona, wspaniała matka starająca się o dobro dla dzieci, w drugim on, niedobry ojciec - alkoholik. Prowokowanie dzieci, żeby opowiedziały się którego z rodziców wolą, jest dla nich bardzo krzywdzące. Dzieci chcą być związane zarówno z matką, jak i z ojcem, nawet jeżeli jest on alkoholikiem. Przeciwstawianie jednego rodzica drugiemu powoduje, że tracą one szacunek względem obojga. Biblia mówi: "Choćby twój ojciec rozum stracił, miej dla niego szacunek". Synom zdarza się niekiedy przyjmować wobec ojców alkoholików postawę wyniosłości, dumy, a nawet pogardy. To najgorsza z możliwych postaw. Ojciec dla syna staje się kimś obcym. Poczucie wyższości syna jest złudne. On ma przecież takie same problemy jak jego tata, tyle że o tym jeszcze nie wie. "Niedaleko pada jabłko od jabłoni" - to przysłowie zbiera mądrość tysięcy lat ludzkiego doświadczenia, ze wszystkich kręgów kulturowych. Podobnie jak brak poznania siebie i swoich problemów zgubił ojca, tak może zgubić i syna, jeżeli będzie unosić się pychą. Syn powinien najpierw zobaczyć swoje zranienie, krzywdę, dostrzec swój gniew i bunt, a następnie starać się szukać pomocy u osób, które mogą mu jej udzielić.

Czy poznanie swoich uczuć pozwoli uniknąć błędów rodziców?

Pijący rodzic nie jest na szczęście jedynym wzorcem zachowań dla dziecka. W otoczeniu każdego młodego człowieka jest wiele osób, óre mogą być dla niego godnymi wzorcami do naśladowania. Niektórzy powtarzają opinie, że dzieci rodziców uzależnionych od alkoholu również zostają alkoholikami. To nie jest żadna reguła. Znam wielu synów alkoholików, którzy wcale nie piją, a nawet mają uraz do alkoholu. Co więcej, wspomnienia bolesnego dzieciństwa są dla nich motywacją, by stawiać sobie wysokie wymagania. Córki alkoholików często boją się wstępować w związki małżeńskie. Nie chcą być traktowane jak ich matki. Kiedy jednak mimo wszystko zostają żonami, to, co najdziwniejsze, niejako wbrew sobie, biorą niekiedy za mężów mężczyzn z predyspozycjami do alkoholizmu. Paradoksalnie, czują się przy nich "bezpiecznie". Intuicyjnie wyczuwają, jak radzić sobie z alkoholikiem, widziały przecież, robiła to matka. Można się przed tym bronić przede wszystkim głębszą świadomością siebie, wewnętrzną wolnością, poznaniem mechanizmów rządzących relacjami rodzinnymi, odpowiedzialnością za własne życie, głębokim życiem duchowym.

Kiedy po raz kolejny zawodzi nasz ojciec, pozostaje jeszcze Bóg Ojciec?

Nie da się zastąpić ojca rodziny Bogiem Ojcem. Nie można mechanicznie nakładać na siebie dwóch rzeczywistości: nadprzyrodzonej i przyrodzonej. Po ziemskim, "nieobecnym ojcu" pozostanie miejsce, którego do końca nikt i nic nie wypełni. Również na upokorzenia czy też pobicie przez ojca ziemskiego nie da się nałożyć plastra autosugestii, że Ojciec niebieski mnie jednak kocha. Należy oddzielić sferę ziemską od niebiańskiej. Bóg jest absolutnie inny. Bóg, miłujący Ojciec, towarzyszy nam swoją łaską i miłością w przekraczaniu poczucia krzyw, w przebaczeniu, pojednaniu, jednak nie zakrywa on naszych ran. One pozostają otwarte, podobnie, jak otwarte zostają rany Zmartwychwstałego. Jezus wziął swoje rany do nieba. Dziecko zranione przez swojego ojca też zaniesie swoje rany do nieba. Pomoc Ojca niebieskiego nie polega na tym, że wyręczy nas w naszych trudnościach, ale że umocni nas do walki, jak swego wcielonego Syna w Ogrójcu.

Czy jest możliwe, że myślenie o krzywdzących rodzicach przestanie boleć?

Trudne uczucia raczej pozostaną, ale jeżeli dziecko alkoholika pracuje nad przekroczeniem poczucia krzywdy, ból z nimi związany będzie się zmieniać. Obok bolesnych emocji pojawią się inne: współczucie, zrozumienie, miłosierdzie. Czas leczy rany, o ile człowiek chce je leczyć. Gdy człowiek nie opatruje swych ran, czas powoduje, że się nie goją, ropieją- wtedy osoba skrzywdzona upodabsię do swego krzywdziciela. Pielęgnowane poczucia krzywdy jest swoistym samo-okaleczeniem się. Każde dziecko alkoholika, już w wieku nastoletnim, winno pytać siebie o to bolesne poczucie krzywdy. Powinno szukać w bolesnych doświadczeniach szansy na większą odpowiedzialność za siebie, na głębszą wrażliwość na innych, na bardziej zaangażowaną duchowość, czystość moralną.

Rozmawiałem z wieloma młodymi ludźmi, mężczyznami i kobietami, których ojcowie nadużywali alkoholu bądź byli już alkoholikami. Wiele razy byłem świadkiem ich niezwykłej determinacji moralnej i duchowej. Mogłem im powiedzieć z czystym sumieniem: "Jesteś wrażliwy i kruchy jak twój ojciec, ale ty będziesz mieć inne życie, ponieważ od młodości na to pracujesz".

Należy zachęcać żony, mężów, dzieci, rodziców, aby mówili głośno o swoim poczuciu krzywdy, by je demaskowali, nie chowali go w sobie. Dobrą okazją jest chociażby spowiedź. Każdy penitent ma prawo powiedzieć o swojej krzywdzie, wyrazić negatywne emocje z nią związane. Te ciężkie i ciemne emocje związane z poczuciem krzywdy przestają być niebezpieczne, bo przedstawiamy je Bogu i człowiekowi, dystansujemy się względem nich, a z czasem, odczuwane poczucie krzywdy mija, i przestaje rządzić życiem krzywdzonej osoby.

o. Józef Augustyn, jezuita, kierownik duchowy, rekolekcjonista, red. nacz. "Życia Duchowego", autor wielu książek.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie bądź niewolnikiem wspomnień
Komentarze (11)
M
MAT
31 sierpnia 2011, 22:19
Artykuł już był, ale miał inny tytuł... TYTUŁ JEST PRZYCIĄGAJĄCY... Tylko po co wstawiać jedno i to samo kilka razy?
S
SZACH
30 sierpnia 2011, 20:07
Artykuł już był, ale miał inny tytuł... TYTUŁ JEST PRZYCIĄGAJĄCY...
I
Inka
30 sierpnia 2011, 18:46
Bo spowiedź to NIE psychoterapia.
I
Inka
30 sierpnia 2011, 18:45
"Należy zachęcać żony, mężów, dzieci, rodziców, aby mówili głośno o swoim poczuciu krzywdy, by je demaskowali, nie chowali go w sobie. Dobrą okazją jest chociażby spowiedź. Każdy penitent ma prawo powiedzieć o swojej krzywdzie, wyrazić negatywne emocje z nią związane. Te ciężkie i ciemne emocje związane z poczuciem krzywdy przestają być niebezpieczne, bo przedstawiamy je Bogu i człowiekowi, dystansujemy się względem nich, a z czasem, odczuwane poczucie krzywdy mija, i przestaje rządzić życiem krzywdzonej osoby." No tak, ok, tez jestem za... dobrze by jeszcze było, by spowiednik(tzw."statystyczny spowiednik") też miał taki pogląd na tę sprawę, i by przestało być wśród księży bardzo popularne, wygodne przekonanie, że spowiedż to nie psychoterapia.
J
Jarek
30 sierpnia 2011, 11:30
Już raz czytałem ten artykuł. Chyb na "Katoliku". treść rzekomo wychodzi od DDA, a tak na prawdę krąży wokół czegoś innego. W dużej mierze zgadzam się z Iką. Ania, pozostawiająca pierwszy komentarz, też ma rację pisząc o destabilizacji życia przez osobę chorą psychicznie. Równie mocno, jak w przypadku alkoholika. Jako psycholog nie mogę podzielić ostrych i mijających się z prawdą tez o. Józefa. I tak przy okazji- czy ktoś wie kim jest o. Józef? Oprócz tego oczywiście, że jest zakonnikiem. Psycholog? Pedagog? Na jakich podstawach buduje swoje sądy?
I
Ika
30 sierpnia 2011, 06:59
 Autor tak pisze jakby sam nigdy tego nie doswiadczył tylko znał z opowiadań. Po pierwsze zaczyna o DDA. Czyli o dzieciach alkoholików, które dorosły - a cały czas pisze o żonie alkoholika i jej zachowaniu. O samych DDA ani słóweczka.A miał byc artykuł o nich. Po drugie - w artykule pojawia sie maż alkoholik i żona która powinna postepowac tak a tak. Nie ma mowy o tym ze oboje rodzice moga pić, albo, że to matka pije. wtedy sytuacje są diametralnie różne. I po trzecie - jak ma rodzina głosno mówic o poczuciu krzywdy? Wtedy to już napewno wszyscy sie od takiej rodziny odsuną. Autor nie zna zupełnie realiów życia.
M
MAT
30 sierpnia 2011, 02:31
 Artykuł już był, ale miał inny tytuł...
.
...
29 sierpnia 2011, 19:30
"Należy zachęcać żony, mężów, dzieci, rodziców, aby mówili głośno o swoim poczuciu krzywdy, by je demaskowali, nie chowali go w sobie. Dobrą okazją jest chociażby spowiedź. Każdy penitent ma prawo powiedzieć o swojej krzywdzie, wyrazić negatywne emocje z nią związane. Te ciężkie i ciemne emocje związane z poczuciem krzywdy przestają być niebezpieczne, bo przedstawiamy je Bogu i człowiekowi, dystansujemy się względem nich, a z czasem, odczuwane poczucie krzywdy mija, i przestaje rządzić życiem krzywdzonej osoby." No tak, ok, tez jestem za... dobrze by jeszcze było, by spowiednik(tzw."statystyczny spowiednik") też miał taki pogląd na tę sprawę, i by przestało być wśród księży bardzo popularne,  wygodne przekonanie, że spowiedż to nie psychoterapia.
P
per...
29 sierpnia 2011, 18:24
Bardzo mądry wywiad. Bardzo dobrze jest przypominać, że każdy człowiek jest niepowtarzajną indywidualnością. Np. urazów, lęków i uprzedzeń w wejście w znajomość damsko męską można nabawić się niekoniecznie przez złe doświadczenie od rodziców, ale również np. od innych biskich czy sąsiadów, lub rówieśników a nawet przez oglądanie ogłópiających filmów ... Po prostu każdy jest inny i niepowtarzalny, na te same doświadczenia może reagować zupełnie inaczej. Jest mnóstwo wyjątków od regół co chyba nie bardzo pooba się naukowcom, bo chcieliby wszystkich po swojemu poszufladkować ..
X
x
29 sierpnia 2011, 18:18
A ja mam wrażenie, że autor pisze to z bardzo teoretycznego punktu widzenia. I dlatego wydaje mu się, że wie o czym pisze. Pozornie. Przykład: "Kobieta ma przed sobą bardzo trudne zadanie, bo z jednej strony musi obronić dzieci przed ojcem pijakiem, a z drugiej pomóc im, by nie straciły resztek szacunku względem niego". O jakim szacunku mozna mówić, kiedy z matką wlecze się pijanego ojca do domu, bo ten zasnął pod blokiem albo gdzieś na chodniku ? Ciemną nocą to pół biedy, ale w jasny dzień, kiedy sąsiedzi i dzieci z twojej klasy są na podwórku. A potem w szkole widzisz spojrzenia rówieśników.... Czy autor tego kiedyś doświadczył ? 
A
ANIA
29 sierpnia 2011, 17:17
 Zgadzam się z autorem, a tym którzy czują się napiętnowani przez rodzica alkoholika, niech pomyślą że oprócz nich są inni, których się piętnuje np. za to, borykają się z problemem ojca chorego psychicznie, który destabilizuje ich życie równie mocno co alkoholik