Czy kult wyglądu, propagowany przez współczesną kulturę, ma istotny wpływ na to, w jaki sposób dorastający człowiek postrzega własne ciało? (fot. slayerphoto / flickr.com)
Logo źródła: Więź Katarzyna Jabłońska i Cezary Gawryś / KaJa / slo

Z Cezarym Żechowskim, psychiatrą i psychoterapeutą, rozmawiają Katarzyna Jabłońska i Cezary Gawryś

WIĘŹ: Czym dla małego dziecka jest jego ciało?

Cezary Żechowski: U małego dziecka ciało i psychika istnieją bardzo blisko siebie, są nierozerwalne i prawie nierozróżnialne. Kiedy jednak mówimy o ciele, trzeba odróżnić ciało rzeczywiste od obrazu ciała. Według Michaela Probsta obraz własnego ciała to wszystkie myśli, fantazje, emocje dotyczące ciała, a także nasze doznania percepcyjne, decydujące o tym, jak postrzegamy swoje ciało, jak je odczuwamy, jak o nim myślimy, jakie mamy o nim wyobrażenie. Wszystko to razem jest integrowane w postaci wizerunku własnego ciała. W przypadku małego dziecka trudno jeszcze mówić o wizerunku ciała – ciało jest dzieckiem i dziecko jest ciałem.

Na tym wczesnym etapie rozwoju dziecko i jego psychika są bardzo mocno powiązane z matką, która przez opiekę, jaką otacza dziecko, przez miłość, bliskość i swoje emocje pozwala na wytworzenie się pierwotnego „ja” dziecka. To pierwotne „ja” jest bardzo silnie powiązane z ciałem. Didier Anzieu, wybitny psychoanalityk francuski, używał sformułowania „skórne ja” i uważał, że kontakt matki z dzieckiem, a więc dotyk , pieszczoty, wszystkie czynności związane z opieką mają ogromny wpływ na tworzenie się „ja” dziecka i na formowanie się granicy między jego „ja” a światem zewnętrznym. To „skórne ja” wywiera fundamentalny wpływ na rozwój procesów percepcji, poczucia spójności, oparcia, integracji i tożsamości. Dla każdego człowieka jego naturalną granicą jest skóra, granica ta tworzy się również w naszej psychice.

DEON.PL POLECA

Dziecko w kontenerze

Ten „pierwszy dotyk” opisywany był w bardzo różny sposób. Donald W. Winnicott sformułował koncepcję holdingu – uważał, że matka czy ojciec, trzymając dziecko w ramionach, zapewniają mu rodzaj bezpieczeństwa, które chroni je przed lękiem i pozwała na wytworzenie się jakiejś wewnętrznej spójności i integralności. O holdingu można mówić także w szerszym wymiarze – psychicznym i emocjonalnym. Wówczas rodzic ogarnia to wszystko, co dzieje się z dzieckiem. To właśnie mogłaby wyrażać metafora „pierwszego dotyku” – matka, ojciec albo opiekunka trzyma dziecko na rękach, ale jednocześnie ogarnia emocjonalnie. Inny psychoanalityk, Wilfred R. Bion, posługiwał się metaforą kontenera, pojemnika – jego zdaniem matka jest takim właśnie pojemnikiem czy kontenerem, który zawiera w sobie dziecko. Ono jest obecne w niej, w jej przeżyciach, emocjach, umyśle, a poprzez to uczestniczy ona w regulacji bardzo głębokich procesów psychicznych dziecka i wytwarzaniu się jego mentalnego świata.

Matka empatycznie i w sposób dostosowany do sytuacji potrafi odpowiadać na to, co dzieje się z dzieckiem i w dziecku. Dziś mówi się o często o tzw. synchronii interakcyjnej, w której pewne interakcje trwają sekundy i gdzie nie ma świadomych i zaplanowanych działań. Dokonują się one nieświadomie, intuicyjnie i są dostosowane do potrzeb rozwojowych dziecka. Różni autorzy używają tu różnych określeń, mówią o dostrojeniu, regulacji, synchronii, naprawie interakcji itp.

Colwyn Trevarthen, biolog z uniwersytetu w Edynburgu, rejestruje za pomocą kamery i mikrofonu sekwencje interakcji pomiędzy niemowlęciem i rodzicami, odkrywając całe bogactwo i złożoność tych wczesnych relacji. Trevarthen stara się opisywać je na sposób muzyczny, identyfikując ich specyficzny rytm. Jego filmy są głęboko humanistyczne i poruszające – dotyczą np. pełnej znaczenia niewerbalnej komunikacji niewidomego niemowlęcia i jego matki albo wcześniaka i jego ojca. Ów ojciec intuicyjnie wkłada niemowlę pod swój T-shirt, tak aby dziecko znalazło się w środowisku niemalże łonowym. Zapoczątkowuje to poruszający dialog – rodzica i dziecka, w którym jest coś z doświadczenia śmierci i zachęty do życia.. Film jest tak przejmujący, że w oczach widzów widziałem łzy. Miało się wrażenie, że to urodzone zbyt wcześnie dziecko wyraża swój żal, a rodzic bardzo empatycznie odpowiada na to, co dziecko przeżywa. Taka synchronia emocjonalna między matką, ojcem a dzieckiem ma bardzo duży wpływ na wytworzenie jego pierwotnej osobowości, w tym również obrazu własnego ciała, poczucia własnego ciała, integracji z ciałem i integracji w ciele. Jeśli pojawiają się tu jakieś kłopoty, dotyczące kondycji psychofizycznej i więzi z rodzicem – wówczas ta integracja jest trudniejsza, a czasem okazuje się bardzo trudna.

Czy rodzice zdają sobie sprawę, jak ogromne znaczenie dla całego życia ich dziecka ma sposób, w jaki opiekują się nim w okresie niemowlęcym?   

Prawie wszyscy rodzice, również ci niedoświadczeni, opiekują się swoimi nowonarodzonymi dziećmi „wystarczająco dobrze”. Zdarzają się oczywiście sytuacje ekstremalne, opisywane już od lat czterdziestych XX w. przez psychologów, zwłaszcza zorientowanych psychoanalitycznie. Jeden z nich, Rene Spitz, prowadził badania w meksykańskich domach dziecka, gdzie umieszczano dzieci kobiet odbywających wyroki więzienia. Dzieci te do szóstego miesiąca życia przebywały z matkami, następnie przenoszono je do instytucji wychowawczych. W jednej grupie domów dziecka nikt z rodziny nie miał dostępu do dzieci. Były zadbane, nakarmione, nie było jednak nikogo, z kim mogłyby nawiązać bliską relację. W drugiej grupie domów dziecka możliwe były kontakty rodziny z niemowlęciem. Okazało się, że rozwój dzieci w obu placówkach przebiegał odmiennie. Tam, gdzie niemowlę mogło nawiązać kontakt z jedną osobą w zindywidualizowanej relacji – oczekiwało na odwiedziny, cieszyło się na widok bliskiej osoby, tęskniło za nią etc. – rozwój przebiegał o wiele lepiej niż u dzieci, które były tego typu kontaktów pozbawione. Te dzieci zapadały, jak nazwał to Spitz, na depresję analityczną, obserwowano u nich dramatyczny regres w rozwoju, który nierzadko doprowadzał do śmierci. Podobne obserwacje opisał John Bowlby, twórca teorii więzi. To są oczywiście skrajne przypadki, pokazują one jednak, jak ważna jest opieka nad dzieckiem i wytworzenie bezpiecznej więzi w pierwszym okresie życia.

 

Powiedział Pan, że w przypadku niemowlęcia „ciało jest dzieckiem i dziecko jest ciałem”. Czy z tej jedności wynika fakt, że dziecko traktuje zazwyczaj swoje ciało w sposób naturalny i przyjazny? Dwulatka nie peszy łysa główka, krzywe nóżki, małe dzieci lubią oglądać siebie w lustrze, wydaje się, że podobają się sobie …

Dwuletnie dziecko ma już poczucie własnej osoby, odróżnia siebie od mamy. Ale jednocześnie jest całością, jednością, w której psychika bardzo mocno powiązana jest z cielesnością. I to sprawia, że traktuje siebie i swoje ciało w sposób naturalny. W tym wieku dziecko interesuje się wnętrzem swego ciała, co w nim powstaje i z niego wychodzi, pociąga go ruch i przemieszczanie się w przestrzeni, powoli zdobywa kontrolę nad ciałem i staje się jego „właścicielem”. Poza tym dziecko nie jest nastawione na porównywanie siebie z rówieśnikami i odnoszenie swojego wizerunku do jakiegoś kulturowego ideału, który chciałoby osiągnąć. Jeśli dziecko ma bezpieczną, ufną więź z rodzicami – a tak bywa najczęściej – wówczas akceptuje też siebie takim, jakim jest, pomimo wszelkich trudności i wyzwań, jakie niesie ze sobą rozwój. Na ogół tylko w skrajnych przypadkach, gdy mamy do czynienia z zaburzeniami więzi, zaniedbywaniem, przemocą wobec dziecka, wykorzystywaniem go ujawnia się zdecydowanie negatywny stosunek do siebie. Czasem są to osoby, których traumy nie wydają nam się szczególnie wielkie, dla nich jednak, w powiązaniu z ich specyficzną wrażliwością, miały one znaczenie zasadnicze.

 

Czas burzy

Z upływem czasu dziecko stopniowo wykracza poza kontakt z matką czy najbliższymi osobami i powoli zaczyna zwracać się ku rówieśnikom, zaczyna też mieć bardziej złożoną relację ze światem. Bardzo ciekawie opisuje to amerykańska psychoanalityczka, Margaret Mahler. Zauważa ona, że dziecko początkowo zwraca się do świata w sposób bardzo entuzjastyczny. Jeżeli – a tak bywa najczęściej – dziecko jest w bezpiecznej relacji z matką, to świat wydaje się mu nieprawdopodobnie piękny, wręcz zachwycający. Na tym etapie życia dziecko wyrywa się do świata, jednak to, co tam spotyka, nie zawsze jest piękne i przyjazne. Zdarza się, że gdy biegnie, przewraca się i ociera sobie kolana, albo badając zawartość szuflady, przycina sobie palec. W pewnym momencie radość obcowania ze światem zostaje zakłócona i dziecko chce wrócić do matki, okazuje się jednak, że powrót do stanu niemowlęciem jest niemożliwy – mama już nie jest taka jak wcześniej, bo zmieniło się samo dziecko, żąda się więc od niego czegoś więcej. To jest niezwykle trudny i ważny moment w rozwoju – dziecko musi skonfrontować się z prawdą, że nie jest omnipotentne i że również inne osoby nie są w stanie zaspokajać wszystkich jego potrzeb i pragnień.

W następnym etapie życia dużego znaczenia zaczyna nabierać grupa rówieśnicza, dzielenie wspólnej przestrzeni zabawy i przestrzeni mentalnej. Relacje rówieśnicze, początkowo w obrębie tej samej płci, a po kilku latach między obiema płciami, stają się coraz ważniejsze. Wtedy też powoli – po okresie intensywnego rozwoju poznawczego, kiedy konflikty nie zdarzają się aż tak często – zaczyna się wkraczanie w okres dojrzewania. Kończy się względnie spokojny okres dzieciństwa, a rozpoczyna czas burzliwych przemian. I oto teraz ten pierwotny, mało świadomy wizerunek własnego ciała musi zostać zastąpiony obrazem bardziej świadomym, w dużym stopniu kształtującym się w konfrontacji z otoczeniem, z rówieśnikami. Rozpoczyna się czas, kiedy wizerunek własnego ciała zaczyna nabierać bardzo dużego znaczenia, czasami zbyt dużego. Jaki jestem, jakie jest moje ciało, jak ja wyglądam? – to główne pytania, jakie stawia sobie młody człowiek.

Z tego wniosek, że ciało i cały wymiar cielesności odgrywają bardzo ważną rolę w kształtowaniu się tożsamości człowieka?

Oczywiście, nie tylko jednak ciało, ale również myślenie. Młody człowiek odkrywa w pewnym momencie myślenie abstrakcyjne, jeszcze jednak nie umie go swobodnie używać, w związku z tym tworzy najdziwniejsze koncepcje, teorie, czasem naiwne. Intensywnie zadaje sobie pytania: czym jest świat, czym jest życie, kim ja jestem. Dzieje się to w czasie dla młodego człowieka trudnym – okres dojrzewania nie jest procesem szczególnie miłym. Trzeba się pożegnać z dzieciństwem, które zazwyczaj bywa przyjemne i wejść w dorosłość, która choć bardzo pociąga, może się wydawać straszna, wręcz przerażająca. I to dotyczy również ciała – zmieniające się pod wpływem dojrzewania ciało może budzić niepokój, a nawet lęk, ale może być też atrybutem, który pomaga funkcjonować w grupie rówieśniczej.

Uważa się, że chłopcy wchodzący w okres dojrzewania wcześniej niż ich koledzy, są w lepszej sytuacji niż ci, którzy przeżywają dojrzewanie później. Dojrzewający wcześniej stają się przeważnie znaczącymi osobami w grupie rówieśniczej, pełną funkcje przywódcze, mają większe osiągnięcia sportowe, bardziej doniosły głos, są bardziej zauważalni. Inaczej jest z dziewczętami – te, które wchodzą w okres dojrzewania wcześniej, co zaznacza się w ich wyglądzie: powiększają się gruczoły piersiowe, pojawia się pierwsza miesiączka, są w trudniejszej sytuacji. Bywają obiektem zaczepek i szczególnego zainteresowania, chłopcy zaczynają się z nich naśmiewać, pojawiają się nieprzyjemne komentarze i docinki ze strony otoczenia, czasami nawet rodziny, nauczycieli, lekarzy czy nieznajomych osób na ulicy.

Ten wpływ jest rzeczywiście bardzo duży. W okresie dojrzewania wizerunek własnego ciała ulega radykalnej i szybkiej zmianie. Dojrzewanie zaznacza się przecież także w ciele. Jednocześnie młody człowiek zaczyna intensywnie porównywać się z innymi, tworzy też ideał własnego ciała, do którego stale się odnosi. Ów ideał powstaje w oparciu o to, czego doświadcza w życiu, a także na podstawie wizerunków kulturowych. A we współczesnej kulturze obraz ciała jest mocno wyidealizowany, przy tym ideał zdrowia już dość dawno rozszedł się z ideałem urody. W związku z tym młodzi i nie tylko młodzi ludzie porównują się ze swoimi ideałami, które za swój perfekcyjny wygląd płacą niejednokrotnie bardzo wysoką cenę. Poza tym porównują się z wizerunkami ciał, które w rzeczywistości nie istnieją, są bowiem zmodyfikowane przez rozmaite, standardowe już w tej chwili procedury związane z przygotowaniem materiału do emisji lub druku: wybielania białek ocznych czy zębów, usuwania zmarszczek i przebarwień, dodawania włosów, wyszczuplania i wydłużania nóg itd.

           

Czasami obraz własnego ciała, jaki ma młody człowiek, jest zupełnie nieadekwatny. Osoba taka może wyglądać perfekcyjnie, natomiast jest przekonana, że ma mnóstwo mankamentów i podejmuje działania, które mają na celu usunięcie tych fantazyjnych braków. I to już jest zaburzenie, u którego podłoża leży niska samoocena i nieakceptacja siebie. Nierzadko młodemu człowiekowi wydaje się, że jeśli zmieni swoje ciało, jeśli będzie lepiej wyglądał, wówczas rozwiążą się wszystkie jego życiowe problemy. I do pewnego stopnia jest to prawdą. Istnieją badania mówiące o tym, jak wskaźnik masy ciała przekłada się na zarobki – im wyższy od pewnej granicy, tym zarobki maleją. Osoby, których wygląd zbliża się do powszechnego ideału urody, łatwiej znajdują pracę, są grzeczniej obsługiwane. Taka tendencja w kulturze pogłębia frustrację młodych ludzi, którzy mają negatywny obraz swojego ciała. Jednak przekonanie, że perfekcyjny wygląd rozwiąże wszystkie problemy, jest oczywiście iluzją.

Obraz własnego ciała to bardzo złożony proces sięgający wczesnego dzieciństwa, ale jednym z jego elementów jest porównywanie się ze skrajnymi wizerunkami – najbardziej idealnymi i najmniej idealnymi. Właśnie na przecięciu tych dwóch osi powstaje nasza skala samooceny, na której umiejscawiamy siebie. Jeśli nastolatek koncentruje się na idealnych wizerunkach ciała, może mieć problemy z akceptacją siebie, ponieważ w przeciwieństwie do większości dorosłych nie ma dystansu do owego ideału, który bywa bardzo wyśrubowany.  

                                                                                                                                                                                                                                                

 

Anoreksja to choroba, będąca skutkiem ubocznym dążenia do tych wyśrubowanych ideałów wyglądu?

W anoreksji chodzi o coś innego – ta choroba sygnalizuje potrzebę kontroli nad własnym ciałem i własnym światem psychicznym, a często i otoczeniem. Narzucenie sobie restrykcyjnej diety i wychudzenie daje poczucie kontroli nad swoim życiem – ciałem, rozwojem, psychiką, otoczeniem. Pojawia się lęk i przekonanie, że zaniechanie tej kontroli grozi popadnięciem w chaos i brakiem zdolności do panowania nad swoim życiem.

W grupie ryzyka anoreksji są również osoby, które jako dzieci były otyłe. Nie wiemy dlaczego, czy są to osoby, które mają gorszą regulację ośrodka łaknienia? Czy może są to osoby, które jako dzieci były z powodu swojej tuszy etykietowane, wyśmiewane, wykluczane np. z grupy rówieśniczej? A może z jakichś innych jeszcze przyczyn jedzenie regulowało ważne deficyty emocjonalne i ich emocje?

Znam przypadek szkoły, w której dzieci namalowały kredą linię na korytarzu, poza którą osoby z nadwagą nie mogły przechodzić. Takie doświadczenia sprawiają, że dziecko otyłe nienawidzi siebie i swojego ciała. Wchodząc w okres dojrzewania, za wszelką cenę chce pozbyć się tego znienawidzonego ciała i zaczyna intensywnie się odchudzać. To może powodować zaburzenia regulacji ośrodka głodu i sytości, ale także umiejętności adekwatnej oceny swojego wyglądu. Młody człowiek traci rozeznanie, ile powinien zjeść, aby sobie nie szkodzić. Chociaż gwałtownie chudnie, jego obraz ciała nie zmienia się – nadal czuje, że jest gruby. Niektórzy badacze używają pojęcia „otyłość fantomowa”, tzn. ciało się już zmieniło – jest wychudzone, ale dawny obraz pozostał. To oczywiście nie jedyny przypadek zaburzeń obrazu ciała, jest ich znacznie więcej, szczególnie silnie ujawniają się w przypadku osób zaniedbywanych, karanych fizycznie czy wykorzystywanych seksualnie w dzieciństwie. Oczywiście zaburzenia obrazu ciała mogą występować też u osób, które nie mają tego rodzaju traumatycznych przeżyć i nie zawsze jesteśmy w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego powstały. Czasem to specyficzny układ warunków i wrażliwości dziecka, a może nawet i genów sprawia, że również u dziecka wychowującego się w zwyczajnej rodzinie obraz ciała ulega zaburzeniu.

Czy tak dramatyczne zaburzenia obrazu własnego ciała wiążą się szczególnie z okresem dojrzewania?

Zaburzenia takie pojawiają się najczęściej w wieku nastoletnim, rzadko zdarza się to u dzieci czy u osób dojrzałych. W przypadku dziewcząt np. symptomy związane z dojrzewaniem odbierane są jako coś zagrażającego i trudnego, chcą więc od tego uciec, wrócić do dzieciństwa, a anoreksja do pewnego stopnia to umożliwia – faktycznie rozwój w sensie biologicznym i społecznym zatrzymuje się. Rodzice stają się znów opiekuńczy. Oczywiście to zaledwie jedna z wielu potencjalnych przyczyn anoreksji.

Uważa się, że choroba ta dotyka częściej dziewczęta niż chłopców. Jeśli tak, to dlaczego?

Rzeczywiście anoreksja częściej dotyczy dziewcząt, które bardziej skupione są na wyglądzie i obrazie ciała niż chłopcy. Tylko 5 proc. chorych stanowią mężczyźni – najczęściej chorują ci, którzy z różnych przyczyn są skupieni na wyglądzie i wadze, na przykład niektórzy sportowcy. W przypadku bulimii mężczyzn jest już więcej, można tu mówić o kilkunastu procentach z pośród wszystkich chorych.

Samo tatuowanie się i kolczykowanie nie jest zaburzeniem, są to działania obecne w wielu kulturach i uznawane za coś zwyczajnego. Oczywiście zdarza się, że osoby nadmiernie tatuujące się i modyfikujące swoje ciało przez kolczykowanie tracą kontrolę nad swymi działaniami. Ale jest też inna strona tego zjawiska. Miałem czasem do czynienia z osobami o bardzo niskim poziomie samoakceptacji, często z bardzo trudnymi przeżyciami w przeszłości, które dokonywały samookaleczeń: przecinanie skóry czy przypalanie się papierosem. Tatuowanie albo zakładanie kolczyków w ich przypadku czasami hamowało te samodestrukcyjne tendencje, przynosząc pewne uspokojenie i jakąś formę akceptacji swojego wyglądu. Dawały takiej osobie poczucie, że może mieć wpływ na kształt swojego ciała – poprzez to, że można je modyfikować, staje się ono bardziej własne. O ile więc działania te dokonywane są w pewnych granicach, są bezpieczne. Warto jednak pamiętać, że czasami zatrzymanie tej potrzeby modyfikacji okazać się może bardzo trudne.

Do góry nogami

Wspomniał Pan wcześniej o różnych dramatycznych doświadczeniach, które bywają udziałem dzieci i młodych ludzi. Jakie konsekwencje w życiu dorastającego człowieka ma trauma związana z wykorzystywaniem seksualnym w dzieciństwie?

Konsekwencje mogą być różne – czasami bardzo głębokie, czasami nie tak głębokie, jak zwykliśmy sądzić. Chcę to podkreślić, ponieważ osoby, które przeżyły wykorzystanie seksualne, mogą być wtórnie traumatyzowane poprzez sposób, w jaki mówimy o tym doświadczeniu. W przeważającej większości wypadków jednak wykorzystanie seksualne ma bardzo negatywny wpływ na rozwój dziecka czy młodej osoby. Wprowadza zazwyczaj ogromne pomieszanie w świecie psychicznym, duchowym i cielesnym poszkodowanej osoby. To doświadczenie sprawia, że zburzony zostaje podstawowy porządek świata. U wykorzystywanego seksualnie dziecka pojawiają się pytania: kim jestem, jakie jest moje ciało, lubię to ciało czy nienawidzę, przeżyłem coś przyjemnego czy strasznego, czy osoba, która mi to robi, jest kimś bliskim, czy ją kocham, czy nienawidzę. Wszystko zostaje tu w straszliwy sposób wymieszane.

Nie mogę tu nie przywołać Janine Chasseguet-Smirgel, francuskiej psychoanalityczki, która większość swoich książek poświęciła perwersji. Jej zdaniem osoba perwersyjna dokonuje dekonstrukcji rzeczywistości w aspekcie zasad, wartości i norm, po czym składa wszystko na nowo, ale w sposób absolutnie szalony – gdzie żeńskie może być męskie, młode może być stare, stare może był młode, ciemne może być jasne; wszystko może też dowolnie się zmieniać. W efekcie powstaje szalony świat, gdzie normy nie mają nic wspólnego z ogólnie przyjętymi zasadami, jest to jednak świat spójny o własnej szalonej wewnętrznej logice. U dzieci, które doświadczyły wykorzystania seksualnego, dochodzi do zderzenia dziecięcej, rozwijającej się psychiki ze światem osoby dorosłej, gdzie wszystko odwrócone zostało do góry nogami. To powoduje, że kształtowanie się tożsamości dziecka zostaje brutalnie zakłócone, a dzieciństwo jako stopniowy proces stawania się osobą dojrzałą przerwane – świat obowiązujących zasad zostaje przez to zakwestionowany.

Na ogół doświadczenie związane z wykorzystaniem seksualnym przez lata bywa trzymane w tajemnicy, a osoba, która tego doświadczyła żyje „w cieniu traumy”, ma to wpływ na kształtowanie się psychiki i relacje z własnym ciałem, które jest przeważnie nienawidzone.

Wykorzystywane seksualnie dziecko czuje się winne, uważa się za agresora. Pamięć o tym doświadczeniu może być odsuwana, jednak w okresie dojrzewania czy we wczesnej dorosłości wytworzone w dzieciństwie mechanizmy przystosowawcze kruszą się pod naporem różnych potrzeb i wyzwań, płynących ze świata. Pojawiają się wówczas zaburzenia zachowania, osobowości, objawiające się np. samookaleczeniami, próbami samobójczymi, nienawiścią wobec samego siebie, trudnościami w nawiązaniu bliskich relacji, a zarazem panicznym lękiem przed opuszczeniem. Terapia może ujawnić źródło takich zachowań, jednak bywa to niesłychanie trudne, ponieważ osoby wykorzystywane seksualnie w dzieciństwie boją się bardzo konfrontacji z tym wywróconym na opak, demonicznym światem. Każda napotkana informacja o pedofilii czy wykorzystaniu seksualnym zazwyczaj napełnia te osoby przerażeniem.

 

Pedofilia to straszne nadużycie, jakiego dopuszcza się dorosły wobec dziecka. Coraz częściej można spotkać się dzisiaj również z nadużyciami w sferze seksualności, których dokonują nastolatki na samych sobie czy swoich kolegach. Zjawisko „galerianek”, dotyczące nierzadko już 13-letnich dziewcząt świadczących usługi seksualne za prezenty, czy popularność zabaw o podtekście erotycznym, czasem wręcz erotycznych – zdają się świadczyć o pewnej łatwość eksperymentowania ze sferą seksu.

Bywa, że młodzi ludzie traktują doświadczenia seksualne jako rodzaj sprawdzenia się czy dopasowania do innych – wszyscy rówieśnicy już mają takie doświadczenia, więc i ja jak najszybciej powinienem mieć je za sobą. Jeśli takie są motywacje, wówczas podejmowanie kontaktów seksualnych bywa traumatyczne w skutkach.

Moja praca z pacjentami każe mi sądzić, że młodzi ludzie w doświadczeniach erotycznych niekoniecznie poszukują seksu, ale często na przykład bliskości. Spotkałem młode osoby, które wchodziły w relacje paraseksualne, aby przeżyć taką właśnie bliskość. To może być źródłem problemu, bywało jednak, że nic złego nikomu się nie stało, a potem osoby te realizowały bardziej dojrzałe związki.

Współczesna kultura nadaje bardzo wysoką rangę cielesności i erotyzmowi. Mamy w niej również do czynienia ze zjawiskiem komercjalizacji relacji, także komercyjnego podejścia do seksualności. Wywieranie nacisku na młodzież, żeby wcześnie podejmowała życie seksualne może mieć dramatyczne konsekwencje, podobnie jak straszenie seksem, seksualnością i ciałem. Spotykam osoby, które są w sferze cielesnej nadmiernie zahamowane. Zdarzają się i takie, które wręcz deklarują: wolę popełnić samobójstwo, niż rozpocząć życie seksualne. I nie ma dla nich znaczenia, czy stanie się to przed, czy po zawarciu małżeństwa. Każdy człowiek ma własne tempo rozwoju i trudno tu o stworzenie jakiegoś jednego szablonu dla wszystkich.

Powody bywają różne: wspomniane już wcześniej traumatyczne doświadczenia, ale też pewna tendencja wychowawcza – zapośredniczona również przez religię – przekonanie, że seks jest czymś złym, brudnym, grzesznym. Może tu dochodzić do wielkiego konfliktu: z jednej strony młody człowiek odczuwa silne pragnienie rozpoczęcia życia seksualnego, rozładowania napięć seksualnych – zwłaszcza u chłopców bywa to bardzo silne i ważne – a z drugiej strony odczuwa bardzo silny lęk przed potępieniem. Pytanie, czy terapeuta powinien wnikać w system wartości takiej osoby i w jakiś sposób ingerować. To bardzo trudna i delikatna sprawa.

W przypadku osoby wierzącej bardzo pomocny mógłby okazać się wrażliwy i mądry duchowny.

To bardzo ważne, aby duchowni pracujący z młodzieżą mieli świadomość, że sprawy seksualne bywają dla młodego człowieka źródłem ogromnego konfliktu. Tłumienie nie jest generalnie złym sposobem radzenia sobie z problemem – o ile jest bezpieczne, może prowadzić do sublimacji. Jeżeli jednak jest nadmierne, może być źródłem ogromnych kłopotów.

Niektórzy twierdzą, że obecnie raczej zanikają zaburzenia, których źródło tkwi w tłumieniu impulsów, a nasilają się te, które związane są z nadmierną ekspresją, z łatwym przechodzeniem od impulsów do realizacji. Zahamowania mogą wtedy szukać innej drogi uzewnętrznienia.

Kiedy słyszę o instytucji fuck friend, czyli „przyjaciela” do uprawiania seksu, oddzielonego od jakichkolwiek emocji, trudno mi tej opinii nie podzielać. Warto jednak zadać pytanie, dlaczego tak się dzieje. Mam wrażenie, że czasem przyczyna może mieć związek z emocjonalnym opuszczeniem młodego człowieka przez najbliższych, z poczuciem dojmującej samotności i pustki. Te braki zapełniane bywają przypadkowymi kontaktami seksualnymi.

Poza tym nie wszystkie związki seksualne młodych ludzi naznaczone są patologią. Są też głębokie, oparte na zaufaniu relacje, nic się tam złego nie dzieje. Pracuję też, jak już mówiłem, z osobami, które odczuwają ogromny lęk przed własną seksualnością, a jednocześnie wielką potrzebę realizacji w tej sferze. Ta niemożność bywa powodem ogromnego cierpienia, a także agresji, czasem wręcz niebezpiecznych zachowań. Pytanie, co wtedy z takim popędem zrobić.

Pewne normy dotyczące związków, także natury seksualnej, rozpadły się. Profesor Sam Tyano z Izraela zauważa, że choć w XIX w. społeczeństwo było ukształtowane bardzo hierarchiczne, według wyraźnych zasad, to jednak pod spodem wrzał ruch rewolucyjny, który w końcu rozsadził system norm i zasad. Dziś chyba mamy do czynienia z sytuacją postrewolucji – dotychczas obowiązujące normy są kwestionowane i mocno zachwiane. Czeka nas mozolne odczytywanie starych i nowych norm i wartości oraz stopniowe uwewnętrznienie ich, bo nie chodzi przecież o zewnętrzne przywrócenie dotychczasowych zakazów i nakazów – to prowadziłoby tylko do nowych konfliktów.


Jak więc dziś, w świecie rozchwianych norm i zasad, pomagać młodemu człowiekowi w formowaniu pozytywnego obrazu swojego ciała i samoakceptacji?

Skutecznym zapleczem dla młodego człowieka są jego dobre relacje z najbliższymi, oparte na zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa. Jeśli coś niedobrego zadziało się między dzieckiem a jego rodzicami w pierwszym okresie życia dziecka, to czas dojrzewania stanowi niejako drugą szansę daną dorastającemu człowiekowi i jego najbliższym. Nastolatek odczuwa silną potrzebę związania się z kimś bliskim, a jednocześnie potrzebuje autonomii, swobody, wolności. Więzi rówieśnicze, w tym te o charakterze romantycznym, są bardzo ważne i potrzebne, choć niejednokrotnie dość trudne. Młody człowiek poszukuje autorytetów, które mógłby atakować i kwestionować, po to, aby kształtować własny świat autentycznych norm i wartości; poszukuje wzorców identyfikacji, bezpiecznych choć czasem konfliktowych relacji, które pozwolą mu uzupełnić deficyty wynikające z wcześniejszych doświadczeń. I jeśli spotka odpowiednie osoby, ma szansę do pewnego stopnia swoje braki uzupełnić.

Oprac. KaJa

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przez dotyk
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.