Skrzywdził cię ktoś w dzieciństwie?

(fot. 55Laney / flickr.com)
Elżbieta Trubiłowicz / slo

Jeżeli w dzieciństwie zostaliśmy skrzywdzeni, może być tak, że zalęknione dziecko z przeszłości wciąż jest w nas obecne, utrudniając nam dorosłe życie.

Czasem dzieciństwo, zamiast być beztroskie, pełne jest lęku, poczucia winy i wstydu, które pojawiają się w życiu dziecka w wyniku trudnych i bolesnych doświadczeń. Pod wpływem traumatycznych przeżyć zaburzony zostaje prawidłowy rozwój psychospołeczny dziecka, a skutki traumy przenoszone są w dorosłość, przygniatając swoim brzemieniem nieraz na długie lata.

DEON.PL POLECA

Osoby skrzywdzone w dzieciństwie w życiu dorosłym na zdarzenia, które wydają im się zagrażające, często reagują ucieczką, wycofaniem i rezygnacją albo agresywnym atakiem wynikającym z próby bronienia siebie i uniknięcia kolejny raz odrzucenia. Mają niskie poczucie własnej wartości i najczęściej są przekonane, że nie zasługują na nic dobrego. Jeśli coś takiego w ich życiu się wydarzy, nie potrafią się z tego cieszyć. Traktują szczęście jako niezasłużone. Czasami nawet aktywnie działają, niszcząc lub rezygnując z jakiejś relacji czy możliwości rozwoju, żeby przyspieszyć to, co i tak musi zostać im zabrane. Jako osoby przeżywające silne poczucie winy, które zostało im wszczepione w dzieciństwie, dążą do ukarania się - w miejsce "niezasłużonej radości" muszą zadać sobie "zasłużony ból".

Zranieni w dzieciństwie często także, bardzo pragnąc, a jednocześnie bojąc się bliskości, dążą do związków idealnych, w których nie tolerują najdrobniejszych konfliktów i zwyczajne rozbieżności zdań ze współmałżonkiem lub dzieckiem odbierają jako przejaw odrzucenia albo agresji, która ich głęboko rani i przeraża. Ten strach przed konfliktem powoduje unikanie jakichkolwiek sytuacji konfrontacyjnych, czyli wycofywanie się z większości relacji. Nieraz powoduje to uratę pracy, przyjaciół itd. Takie i inne zachowania często są efektem wychowywania się w rodzinach patologicznych, w których obecne były przemoc i alkohol, nie było żadnych norm moralnych i łamało się wszelkie zasady społeczne.

Jak pokazują badania, najbardziej raniącym rodzajem przemocy wobec dziecka, pozostawiającym po sobie głęboki ślad w psychice i pociągającym poważne problemy w późniejszym życiu, jest przemoc seksualna (Sajkowska M.). Dotyka ona wszystkich sfer funkcjonowania człowieka: fizycznej, psychicznej i duchowej. Najczęściej zawiera cechy wszystkich rodzajów przemocy. Jeśli sprawcą był członek rodziny, cierpienie dziecka stawało się większe i boleśniejsze. Poza ogromnym poczuciem strachu, poniżenia, wstydu, winy dziecko spotykało się z koniecznością zachowania tajemnicy, do czego mogło być w różny sposób nakłaniane, co potęgowało poczucie samotności, opuszczenia i lęku.

Beverly James ukazała, jak liczne i zróżnicowane dla dziecka są następstwa psychologiczne traumy wykorzystania seksualnego, które odciskają swoje piętno na jego dorosłym życiu.

- Poczucie winy - ukształtowane najczęściej przez sprawcę, który przypisuje dziecku winę, żeby oczyścić siebie. Poczucie winy kreowane jest również przez samo dziecko, gdyż przejęcie odpowiedzialności pozwala nadal żywić wobec sprawcy ciepłe uczucia oraz mieć złudną nadzieję, że kontroluje się sytuację. Człowiek dorosły z doświadczeniem przemocy seksualnej w dzieciństwie najczęściej izoluje się od innych, sam sobie wymierza karę, na przykład: samookaleczenia, samobójstwo, deprecjacja własnych osiągnięć, uzależnienia.

- Poczucie bezsilności - sprawca nakłada na dziecko obowiązek milczenia, zamykając je tym samym w pułapce bezsilności, gdyż nic i nikt nie może mu pomóc. Dziecko jest samo ze swoim strachem. Uczucia te pozostają u dorosłego, wywołując wycofanie z życia lub nadmierne kontrolowanie wszystkiego.

- Poczucie osamotnienia - zranienie przez najbliższych powoduje utratę zaufania, tłumienie i wycofywanie emocji, co u osoby dorosłej objawia się poprzez depresję, problemy psychosomatyczne (np.: chroniczne bóle, napięcia mięśniowe, zaburzenia oddechowe), unikanie bliskiego kontaktu, niepokój.

- Stygmatyzacja - czyli przekonanie, że wszyscy wiedzą, że jest się kimś gorszym z powodu tego, co się stało. Dorośli starają się radzić sobie z tym uczuciem poprzez gorączkowe dążenie do sukcesu, jednak nie potrafią uznać, że są wystarczająco dobrzy. Inne sposoby to przyjmowanie środków psychoaktywnych, czasem zachowania autodestrukcyjne, jak: ryzykowne sporty, samookaleczenia, próby samobójcze.

- Erotyzacja - dziecko wykorzystywane seksualnie dostaje od dorosłego fałszywe informacje odnośnie do moralności i zachowań seksualnych. Jest nagradzane za takie zachowania, przez co zaczyna postrzegać siebie wyłącznie jako obiekt seksualny. Prowadzi to albo do koncentracji na sprawach seksu, np.: "Istnieję tylko jako ciało", albo do zupełnego unikania kontaktów seksualnych w dorosłości. Z badań wynika, że ponad 80% prostytutek (Kowalczyk-Jamnicka M.) było ofiarami wykorzystania seksualnego.

- Agresywność - doznane krzywdy budują przekonanie, że tylko poprzez wejście w rolę agresora można poczuć się bezpieczniej, kontrolować sytuację. Dorośli utrzymują takie zachowania - z agresywnych dzieci wyrastają agresywni dorośli.

Wymienione elementy mogą być skutkami każdego rodzaju przemocy. Z badań wynika, że oglądanie przemocy domowej ma taki sam wpływ na dzieci jak fizyczne i seksualne maltretowanie.

Warto wiedzieć, że krzywdy dzieciństwa nie zawsze są obecne wyłącznie w rodzinach patologicznych. Są rodziny, w których nie ma przemocy fizycznej ani seksualnej, ale brakuje szacunku do drugiego człowieka, ciepła, miłości oraz świadomości, że rozładowywanie frustracji na dziecku bardzo je krzywdzi. Od ofiar przemocy w rodzinie bardzo często pada jednoznaczne stwierdzenie, że to nie fizyczne zranienia są najboleśniejsze, ale że najbardziej dotykają słowo, mimika, gest, które utwierdzają dziecko w przekonaniu, że jest nikim. "Jesteś do niczego", "Nic z ciebie nie będzie", "Jesteś beznadziejny" - takie wypowiedzi najbliższych, nierzadko podkreślane wulgarnym, poniżającym słowem, palą we wspomnieniach przez całe życie. Z badań wynika, że oglądanie przemocy domowej ma taki sam wpływ na dzieci jak fizyczne i seksualne maltretowanie.

W ostatnich latach coraz bardziej narasta zjawisko innego opuszczenia dziecka przez bliskich - tzw. sieroctwo duchowe. W takich rodzinach dzieci nie doznają przemocy fizycznej ani psychicznej, seksualnej czy zaniedbania. Wręcz przeciwnie są zadbane w każdej minucie życia. Tyle tylko, że nie dzieje się to z myślą o nich, lecz o ich narcystycznych rodzicach, którym dzieci służą do kreowania wizerunku rodziny. Rzeczywiste potrzeby dziecka nikogo nie interesują. Staje się ono środkiem do osiągnięcia celu, jakim jest obraz pełnej uroku rodziny.

Psychologiczne następstwa przemocy doświadczonej w dzieciństwie są nieraz bardzo duże i mogą przerażać. Jest jednak szansa na wyleczenie starych zranień, tak by skrzywdzone dziecko nie wpływało destrukcyjnie na losy dorosłego.

Zranienia te można wyleczyć poprzez psychoterapię. Nie jest ona procesem krótkim ani prostym, ale daje ogromne poczucie uwolnienia od cieni przeszłości i przywraca wolność patrzenia na siebie oraz na świat - nie poprzez przeżytą traumę, lecz w realnych wymiarach.

***

Dr Elżbieta Trubiłowicz - psycholog, pracownik naukowy KUL. Kieruje Specjalistyczną Poradnią dla Rodzin MOPR w Lublinie, gdzie prowadzi psychoterapię indywidualną, małżeńską i rodzinną.

Artykuł ukazał się w Zbliżeniach (www.pismozblizenia.pl) nr 7 pt. "Między uległością a agresją". Zbliżenia to psychologiczne czasopismo dla małżeństw uwzględniające wartości chrześcijańskie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Skrzywdził cię ktoś w dzieciństwie?
Komentarze (23)
D
demokracja.net
11 stycznia 2016, 22:12
„chcę abyś był więźniem przeszłości, więźniem zła, które na ciebie sprowadziłem” -  te słowa często słyszałem w myślach, ale kto je mówi ? kto próbuje mnie przez Całe życie Oszukiwać, że liczy się tylko to co było złe ? Czy Syn Boży został więźniem zła, którego doświadczył od ludzi, czy Ojciec został więźniem zła, które zamordowało jego Jednorodzonego Syna ? Odpowiedź jest w moim Sercu, o które Ktoś stale walczy :-)
E
ewa
29 lipca 2014, 14:38
Rekolekcje "Uzdrowienie wspomnień"
B
b
24 lipca 2014, 20:05
Do wszystlich, kórzy mają poczucie, że ten artykuł jest do nich i  o nich. W swoim dzieciństwie doświadczałam czegoś, co nie powinno było nigdy się zdarzyć. Przez wiele lat cierpiałam i ponosiłam skutki tego. Ale Bóg jest wielki ma swoje sposoby i ma swój czas. Nigdy nie byłam na terapii, ale studiowałam kierunki związane z psychologią. Tam częściowo "przerabiałam" swoje problemy. Dużą, a wręcz ogromną pomocą było dla mnie kierownictwo duchowe. Na przełomie kilku lat było kilku kierowników po sobie. Powtarzałam, powtarzałam o swoich doświadczeniach. I jakby spadała łuska po łusce. Jeździłam również na rekolekcje ignacjańskie. Bóg uzdrawiał stopniowo to, co wymagało uzdrowienia. Na ostatnich rekolekcjach Bóg dał mi łaskę przebaczenia komuś, kto mnie skrzywdził. Zaskoczył mnie tym Pan, bo ja już od kilku lat nie żyję przeszłością. Pan jest wielki. Piszę to, bo może komuś przyda się moje doświadczenie. Trzeba walczyć o siebie, o swoją przyszłość. Moje życie nie jest idealne, pewnie jeszcze wiele do zrobienia, ale można stopniowo małymi krokami. Polecam bardzo rekolekcje ignacjańskie. Tam Bóg dotyka miejsc najbardziej przez nas skrywanych, dotyka je i pragnie uzdrawiać. Chwała Panu!
K
ko
20 sierpnia 2014, 22:03
Nie było z Tobą tak źle jeśli odważyłaś się na kierownictwo duchowe i rekolekcje. Naprawdę skrzywdzeni nigdy nie poproszą o pomoc.
23 lipca 2014, 17:24
Jestem mężczyzną i nie jest mi łatwo mówić o swoich ograniczeniach. Napiszę tylko , że to co moje Przedmówczynie (sądząc z nicków) napisały nie jest mi obce. Wiele już za mną i - mam nadzieję - jeszcze trochę przede mną. Relacje z Rodzicami w dzieciństwie spowodowały, że w dorosłym życiu mam tendencję do unikania ludzi, kłopoty z samooceną. Miałem też w przeszłości ochotę do uciekania od problemów. To ostatnie jest na szczęście za mną. Rekolekcje, praca (ciężka) nad swoimi reakcajmi powoli przynosi widzialne skutki. 2 lata temu umarł mój Tata. Kiedy żył, często się z Nim nie zgadzałem. To nie była łatwa relacja, pewnie dla nas obu. Ale wiecie co? Życie tak mi się poukładało, że od jakiegoś czasu jestem pod taką samą presją psychiczną jak On, chociaż z innego powodu. Nie tyle mającą źródło na zewnątrz ile wynikającą z mojego (Jego) sposobu myślenia. I wreszcie zrozumiałem dlaczego Tata się tak zachowywał: widział problemy ale nie potrafił sobie z nimi poradzić. I w końcu one Go załatwiły. Wtedy pomyśałem, że jest mi bliski i pokochałem Go. Dlatego wcześniej napisałem, że wkurza mnie jak ktoś mówi "wszystko będzie dobrze". Lepiej dla niego żeby trochę razem pomilczał i pobył. Dlatego odprawianie rekolekcji i budowanie relacji z Bogiem co prowadzi do ogarnięcia relacji z innymi ludźmi. Dlatego, na koniec, pokochanie swoich Rodziców i rozmawianie z Nimi, nawet kiedy już ich nie ma. I modlitwa za Nich. ps. może nasi kochani OO Jezuici, widząc jak duży odzew przyniósł ten artykuł, zorganizują jakiś wykład (rekolekcje itp.)  dla mających podobne kłopoty. :D
T
to_szczurek
23 lipca 2014, 20:53
fajnie napisałeś mycha
P
ps
22 lipca 2014, 23:06
Sama również to przechodzę. Od 5 lat jestem na terapii-jest ciężko i nie widzę efektów. Miałam dwie próby samobójcze, pobyty w szpitalu psychiatrycznym, ciągłe leczenie i niewiele to pomaga, tyle by nie odczuwać i nie mieć uniesień ani upadków. FUnkcjonuje się jak robot, im więcej pracy tym lepiej. Z ludźmi się nie spotykam, zbyt trudne a wszstko dlatego że było znęcanie się psychiczne. Czy tak będzie do końca życia? Czy kolejna próba samobójcza?
A
anonimowy
24 lipca 2014, 21:06
Ja też funkcjonuję jak robot, cierpię na zaburzenia lękowo-depresyjne. Również unikam ludzi. Twój stan to nie Twoja wina i nie możesz być własnym wrogiem. Wiem, że jest ciężko; wiem też, że często zdajemy sobie sprawę, że nasz problem jest irracjonalny, ale co z tego? W każdym razie - wiedz, że nie jesteś sama...
K
kkk
20 sierpnia 2014, 21:13
Módl się !
L
logan
21 sierpnia 2014, 00:37
Jakas nieudana baba,  dwie proby samobojcze ? nawet tego nie potrafisz dobrze zrobic! probuj dalej, do skutku ,za ktoryms razem ci sie uda...... wiecej miejsca i tlenu dla innych
J
Justyna
22 lipca 2014, 21:08
Ok wszystko jasne. Ale jak żyć w tym w dorosłym życiu, aby sobie go nie niszczyć? 
J
Julka
22 lipca 2014, 15:22
Ja nie pochdzę z rodziny patoligicznej ale z takiej gdzie rzadko słyszałam słowa pochwały czy radość z jakiegoś małego sukcesu przez co nie potrafię się cieszyć gdy mi coś wyjdzie. Ojciec nie należy do osób, które pozwalają na okazywanie emocji przez co nauczyłam się je ukrywać. Ciągle boje się, że znowu zaufam komuś komu nie powinnam i kolejny raz mnie ktoś zawiedzie. Od pół roku chodzę na psycyhoterapię podczas której ucze się odkrywać powody swojego zachowania i powoli ufać ludziom mimo tego, że jest to bardzo trudna praca.
P
pestka
22 lipca 2014, 21:18
Znam to.....
J
Justi
22 lipca 2014, 22:24
Właśnie jakbym czytała swoją sytuację. Niby rodzice kochali mnie, ale rzadko kiedy pokazywali uczucia, gdy potrzebowałam wsparcia, pochwały - zawsze było odwrotnie. Rodzice byli bardziej zaangażowani w narzekanie, że pieniędzy brak itd. ale nigdy nie zauważali, że tak naprawdę w rodzinie brak prawdziwej miłości i czułości. Teraz niestety nie potrafię zaufać facetom, co też pochodzi z rodziny, i możliwie nigdy nie będę potrafiła zaufać mężczyźnie na 100 proc. No i poczucie własnej wartości - mhm... po wyjściu z domu na studia nie było tego poczucia, a najgorsze to, że dopiero teraz UCZĘ SIĘ cieszyć się życiem i w ogóle żyć, co dla większości jest naturalne.
J
Ja
22 lipca 2014, 14:24
"Bez szczęśliwego dziecinstwa całe życie jest kalekie" Janusz Korczak
M
max
21 lipca 2014, 23:29
Do mnie też pasuje :( Ale chodzę na terapię ! Modle się, pracuję jak mróweczka i mam nadzieję że już niedługo całkiem opanuje lęk i zacznę się szanować. Jest ciężko, ale myślę że moje cierpienie, niedługo zniknie i zacznę być dla siebie dobrym.
J
Ju
21 lipca 2014, 23:42
Ja codzień umieram ze strachu, jak  nad nim panujesz??
A
aa
21 lipca 2014, 08:10
to idealnie pasuje do mnie,przegrane zycie i tyle
D
DDD
21 lipca 2014, 09:53
Nic nie jest przegrane. Wystarczy odpowiednie podejście do życia.  Nie marnuj go na smutek i żal, zrób z życia cos pieknego i pokaż że jesteś dobrym człowiekiem. pozdrawiam, wszystko będzie dobrze!!! 
T
to_mycha
21 lipca 2014, 10:17
Droga/i @aa znajdź w swojej okolicy księdza, zakonnika, do którego masz zaufanie i umów się na rozmowę. Bądź otwarta/y na to co usłyszysz. To najlepsza rada jaka przyszła mi do głowy. Jak słyszę i czytam banały w rodzaju "wszystko będzie dobrze" to ... Zrozumcie, że takie teksty nic nie dają ani potrzebującym rozmowy i pomocy ani wam, piszącym lub mówiącym, oprócz chwilowego, dobrego samopoczucia. Poklepywacze!
TI
Tom i Jerry
24 lipca 2014, 19:42
Wiem o co Ci chodzi - moja mama miała zwyczaj pocieszania mnie sloganem "jakoś to będzie" - zawsze z uśmiechem. Niestety, jak się wielokrotnie przekonałam, "byle jak" albo wręcz "źle" to też jest "jakoś"... więc takie puste ględzenie też mnie denerwuje. Ale mimo to w pewnym okresie swojego życia nauczyłam się powtarzać sobie "wszystko będzie dobrze", i kiedy to wymawiam, naprawdę w to wierzę, a mój umysł zaczyna wtedy szukać rozwiązań, zamiast koncentrować się na przeżuwaniu tego, jak trudno akurat teraz jest. Oczywiście nigdy nie powiedziałabym tego osobie np. terminalnie chorej, szukałabym innych słów ukojenia, wsparcia, itd. Ale mimo to nie uważam tych akurat słów za puste poklepywanie - zawsze wierzę w to, co mówię w ten sposób. Inna sprawa, że wiara pozwala mi uznać, że to "dobre" niekoniecznie musi być zgodne z tym, czego po ludzku zdroworozsądkowo by się oczekiwało jako dobre.
TI
Tom i Jerry
24 lipca 2014, 19:56
Może to też zależy od głębokości problemu, albo jak bardzo jesteś wypalony, rozgoryczony. Na głębszych pokładach czujesz, że tu nie ma prostych rozwiązań - może wtedy denerwuje takie hasełko, że "będzie dobrze". Jak masz poukładane grubsze tematy, a problem jest płytszy, to wtedy takie hasło odpala dobrą energię - akurat tyle ile potrzeba dla rozwiązania tej akurat sprawy, nie wiem?....
B
Buddystka
21 sierpnia 2014, 03:25
Nie! świat jest po to by widzieć to co dobre i piękne. Tylko to jest godne uwagi!! Zmieńcie swoje myślenie, kochajcie i siebie , i poleniuchować i sznować siebie. Buziaki, buziaki