Syndrom "ja też". To przez niego psują się nasze relacje

Nie istnieje żadna inna forma zachowań niesprzyjających słuchaniu, która bardziej odwracałaby uwagę od osoby mówiącej niż syndrom „ja też”. Działa to na tej zasadzie: kiedy kogoś słuchamy, przypominają się nam własne doświadczenia, które wzbudzają w nas reakcję typu „ja też”.

Jeżeli osoba mówiąca potrzebuje być wysłuchana, uważnie i do końca, szybkie „ja też” może się okazać zniechęcające. Oznacza zazwyczaj, iż słuchający ma zamiar zagarnąć uwagę - czytamy w książce "Sztuka słuchania".

"Ja też". To właśnie mówimy, gdy chcemy być w centrum uwagi

Harriet zaczyna opowiadać swojej przyjaciółce Laurie: „Otrzymałam niewiarygodną ofertę od dealera na nowe auto, a dorzucili jeszcze do tego dodatki jak szyberdach i odtwarzacz CD”. Laurie śpieszy się z reakcją: „Nie uwierzysz, ale ja też. Zaoferowali mi znakomite warunki wymiany auta na nowe i znacząco obniżyli cenę. A do tego zapewnili świetne warunki spłaty”. Trudno powiedzieć, jakie były motywy zachowania Laurie. W każdym razie to, co usłyszała od Harriet, wyzwoliło w niej reakcję typu „ja też”, która przeniosła uwagę z jej przyjaciółki na nią samą.

Historia Harriet stała się trampoliną do opowiedzenia jej własnych doświadczeń. Być może poczuła się zazdrosna i chciała prześcignąć Harriet. Może chciała stworzyć „wspólną płaszczyznę”. Mogła po prostu poczuć potrzebę „przyłączenia się” do dobrych wiadomości. Bez względu na jej intencję mówiła o sobie, zamiast słuchać swojej przyjaciółki.

DEON.PL POLECA

Zamiast zauważać smutek drugiej osoby, chcemy sami być zauważeni

Wszyscy chcemy być zauważani i doceniani. Lubimy, gdy ludzie nas słuchają. Pragnienia te mogą stanąć na przeszkodzie koncentracji nawet na tych, których kochamy. Ktoś z bliskich przyjaciół mówi: „Fatalnie dziś spałem”. My odpowiadamy: „Ja nie sypiam dobrze już od tygodni, odkąd zacząłem zażywać te lekarstwa na ciśnienie”. Brat żali się: „Stary, sporo ostatnio straciłem na giełdzie”. A my na to: „Co ty powiesz! Ja jestem w plecy trzydzieści procent od stycznia. Wszedłem w akcje wysokich technologii, które polecił mi mój broker. Okazały się całkowitą porażką. Mówię ci, lepiej mi szło, zanim wynająłem brokera”.

W pewnym sensie w takich relacjach drzemie pewien pozytywny potencjał. Przez chwilę pojawia się w nich doświadczenie empatii. Mówiący myśli: „Pewnie rozumiesz, o co mi chodzi, jeżeli tak szybko przywołujesz podobne przeżycia!”. Czasami pojawia się nawet satysfakcja płynąca ze współczucia. „Niedola kocha towarzystwo”. Jeżeli jednak osoba mówiąca potrzebuje być wysłuchana, uważnie i do końca, szybkie „ja też” może się okazać zniechęcające. Oznacza zazwyczaj, iż słuchający ma zamiar zagarnąć uwagę. Osoba, która zaczęła mówić, znajduje się przez to w niewygodnej sytuacji, bo czuje się zmuszona raz jeszcze prosić o uwagę.

Reakcja "ja też!" zniechęca drugą osobę do mówienia

Dwie uczennice klasy maturalnej zmagają się z problemem typu „ja też”, spotykając się w drodze do szkoły. Jedna z nich mówi: „Tak się cieszę, że zostałam przyjęta na uczelnię!”. Druga odzywa się: „Ja też!”. Obie są podekscytowane. Obie mają do opowiedzenia historię na temat swoich wysiłków, aby dostać się na uczelnię. Wzajemne słuchanie – synergia ekscytacji – może zaspokoić ich potrzebę interakcji. Gdyby jednak pierwsza z tych uczennic obawiała się, że w ogóle nie zostanie przyjęta na studia, i czuła się teraz zaskoczona, iż idzie na swoją ulubioną uczelnię, mogłaby chcieć opowiadać o tym znacznie więcej.

W idealnej sytuacji jej przyjaciółka wykaże się wrażliwością, dzięki której powstrzyma się od wyrażania swojego podniecenia, aby skoncentrować się na słuchaniu. Jeżeli jednak nie usunie na jakiś czas na bok swojej żywiołowości, jej przyjaciółka stanie przed trudnym wyborem. Może zrezygnować z opowiedzenia o swoim lęku oraz zaskoczeniu lub może zażądać, aby jej przyjaciółka powstrzymała swoją ekscytację i zaczęła jej słuchać. Naturalne dla wielu z nas jest to, że mówimy o sobie i zaspokajamy swoją potrzebę uwagi. Dlatego kiedy ktoś mówi, przypominamy sobie o nas i stajemy w centrum.

Przerywamy innym, gdy na siłę szukamy zrozumienia

Nie chodzi nam zwykle o uniknięcie słuchania, lecz to nasza potrzeba zrozumienia przybiera formę zwyczaju przerywania owym „ja też”. Ktoś z naszych przyjaciół, rodziców lub kolegów mówi coś, co przypomina nam o naszych osobistych doświadczeniach i co sprawia, że nie możemy się powstrzymać. Krótko mówiąc, stajemy w centrum uwagi.

Czasami nasz lęk przed znalezieniem się w roli „drugiego na podium” powoduje trudności w słuchaniu. Pewne zdarzenie lub sukces w życiu kogoś innego mogą sprawić, iż wyda się on nam większym szczęściarzem lub skuteczniejszym w działaniu od nas. Wtedy występujemy z naszym własnym roszczeniem do chwały. Jacob opisuje pewne wydarzenie z wakacji: „Przebywaliśmy właśnie w tym pięknym hotelu w Disney World, a tu kto wchodzi do holu? Jane Seymour. Potem o mało nie zemdleliśmy, kiedy w restauracji wylądowaliśmy przy stole obok niej”. Historia ta okazuje się nieco niepokoić siostrę Jacoba. Odpowiada więc relacją ze swojej przygody. „Mnie też przydarzyło się coś takiego w Nowym Jorku. Zatrzymaliśmy się z Chadem w Plazie, a tuż obok nas w recepcji zobaczyliśmy Toma Hanksa z żoną. Kiedy czekaliśmy na stolik w Oak Room, kierownik sali powiedział nam, że mamy szczęście, bo wybrał nam miejsce obok Hanksa i jego znajomych. Słyszeliśmy całą ich rozmowę”.

Nie potrafimy siedzieć cicho i słuchać z podziwem

Jeżeli ktoś się udał w morską podróż, my byliśmy na transatlantyku. Jeżeli ktoś ze znajomych był na wyścigach NASCAR, my byliśmy na Indy 500. Jeżeli kolega złapał wielką rybę, my złapaliśmy większą. Staramy się nie wypaść zbyt nachalnie ze swoim „czy zdołasz to przebić?”. Nie potrafimy jednak siedzieć cicho i słuchać z podziwem. Czujemy się umniejszani przez relacje innych o ich szczęśliwym losie i czujemy potrzebę prześcignięcia ich lub przynajmniej dorównania im.

Pewna młoda kobieta opowiedziała nam, czym są dla niej zjazdy rodzinne. „Nasze spotkania wyglądają jak zawody. Nie próbuję nawet wspomnieć o czymkolwiek ważnym, co mi się przydarzyło. Każdy chce prześcignąć osobę, która właśnie mówi. Temat nie ma znaczenia. Nie odzywam się zanadto, najgorsze są wspólne posiłki. Niemniej zawsze powtarzają: „Musimy wyskoczyć razem na wakacje”. To takie smutne.”

Reakcja „ja też” głęboko rani innych

Rywalizacja w formie reakcji „ja też” może stać się modus operandi rodzinnych rozmów zamiast głębokiej wymiany myśli. Ten zwyczaj może tak wejść w krew, że niektórzy członkowie rodziny nie dostrzegą, jak bardzo rani on innych. Nic dziwnego, że podobny rodzaj rywalizacji pojawia się w biznesie, kształtując środowisko pracy, które nie sprzyja otwartemu i opartemu na zaufaniu dialogowi.

Utożsamianie się z osobą mówiącą za pomocą reakcji „ja też” stanowi odruch, który umożliwia nam przejęcie aktywności werbalnej na skutek siły przyzwyczajenia lub chęci uniknięcia poczucia bycia gorszym. Czasami jednak stanowi świadomą próbę okazania empatii osobie mówiącej. Mówienie „ja też” może być sposobem wyrażenia, że „mnie też to się przydarzyło, dlatego cię rozumiem”.

"Czy tylko tak mówisz, żebym poczuł się lepiej?"

Ośmioletni Benny mówi na przykład: „Moja nauczycielka mnie nie lubi. Uważa, że się nie staram”. Ojciec Benny’ego próbuje go pocieszyć, wspominając, że jako dziecko czuł to samo. „Wiem dokładnie, jak się czujesz. Kiedy ja chodziłem do szkoły, miałem taką samą nauczycielkę jak twoja. Nigdy mnie nie lubiła, ale nie dawałem jej okazji do krytyki”. Ojciec Benny’ego chce dobrze. Chce, aby jego syn poczuł się lepiej, i ma nadzieję, że jego historia spełni to zadanie. Może się tak stać, ale niebezpieczeństwo polega na tym, że ojciec może znaleźć się w sytuacji konieczności przywoływania kolejnych doświadczeń tożsamych z przeżyciami Benny’ego, aby okazać mu swoje zrozumienie. Takie utożsamianie, jako sposób wyrażania zrozumienia, ma swoje granice. Może ono także nadwerężyć zaufanie. Czy rzeczywiście masz takie doświadczenia, czy tylko tak mówisz, abym poczuł się lepiej?

---

Tekst jest fragmentem książki "Sztuka słuchania. Jak słuchać i budować udane relacje",której autorami są Mary E. Siegel, Paul J. Donoghue, wydanej nakładem wydawnictwa Mando.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Syndrom "ja też". To przez niego psują się nasze relacje
Komentarze (2)
PN
~Paula N
4 maja 2023, 17:10
Na raz nie dałam rady przeczytać tego artykułu. Trochę mnie zirytował. Przykłady wydały mi się - gdyby zastosować w ich przypadku szlaban na 'ja też' - nienaturalne. Są takie sytuacje, gdzie faktycznie 'ja też' utrudnia głębszy kontakt, może nawet zasmucać, rozczarowywać, czy dezorientować rozmówcę, który potrzebuje wysłuchania. Temat jest ważny, jednak 'wszystko z umiarem'.
PR
~Ppp Rrr
4 maja 2023, 16:59
A może postawimy się w roli słuchacza? Nie ma sensu słuchać po raz kilkudziesiąty tego samego. Nie ma sensu słuchać tego, co od dawna i powszechnie wiadome. Dlatego takie teksty należy zaczynać od wezwania, by MÓWCA streścił wypowiedź do trzech zdań. Jeśli druga strona przejawia zainteresowanie - można to rozwinąć. Jeśli nie - nie należy marnować cudzego czasu. Pozdrawiam.