Zanim eksplodują złe emocje

(fot. hyeenus / flicxkr.com)
Ewa Piłat / slo

Szaleniec wystrzelał w Norwegii blisko 80 osób. Realizował misję naprawiania świata. Inny przez kilka tygodni terroryzował Kraków, podkładając własnoręcznie skonstruowane ładunki wybuchowe pod drzwi ofiar, których jedyną winą było np. nieprzychylne spojrzenie.

Kierowca MPK skatował studentkę. Babcia zabiła wnuki i sama odebrała sobie życie. Po sznur sięgnął znany polityk. W odstępie tygodnia dwóch szaleńców wymordowało swoje rodziny.

Dzień po dniu w każdym polskim domu komentuje się morderstwa, samobójstwa i przestępstwa mnożące się w postępie geometrycznym. Co łączy te nieszczęścia? Na początku łańcucha okoliczności prowadzących do każdej z wymienionych tragedii znajdują się zaburzenia i kryzysy emocjonalne sprawców. Badania Światowej Organizacji Zdrowia wykazują, że w każdym społeczeństwie jest około 10 - 15 proc. osób z zaburzeniami psychicznymi. Powrót do zdrowia psychicznego zapewnia np. psychoterapia. Europejskie Stowarzyszenie Psychoterapii (EAP) szacuje, że w Polsce terapii pod okiem specjalistów powinno się poddać 5 - 6 milionów osób.

DEON.PL POLECA

- Jak wskazują biograficzne analizy kryminologiczne, wielu terrorystów i zabójców doświadczyło traum jako dzieci. Na przykład Ted Kaczynski, znany potem jako Unabomber, jako niemowlę doznał traumy medycznej, która zapoczątkowała poważny defekt jego osobowości - mówi Milena Karlińska-Nehrebecka, wicedyrektor Polskiego Instytutu Psychoterapii Integratywnej, przedstawicielka Polski w European Association for Psychotherapy. - Jako dorosły zabił wielu ludzi. Gdyby jego rodzina i on w porę otrzymali pomoc psychoterapeutyczną, może ofiary Kaczyńskiego dzisiaj by żyły, a on sam miał dobre życie?

***

Na korzystanie z fachowej pomocy psychoterapeutycznej decydują się jednak nieliczni. - Gdy jest nam ciężko, to naturalne, że szukamy pomocy u najbliższych, staramy się komuś zaufanemu powiedzieć o swoim problemie. Ale ludzie wolą nas uśmiechniętych i zadowolonych, a nie narzekających, zgorzkniałych lub agresywnych, więc zazwyczaj nie chcą słuchać o kłopotach innych. Albo od razu doradzają, albo mówią o sobie: "Ja też przechodziłam kiedyś depresję. I tu rozpoczyna się niekończąca się opowieść naszego słuchacza, który miał nam dać wsparcie... - komentuje Alina Henzel-Korzeniowska, psychoanalityk i psycholog-seksuolog, przedstawicielka Małopolski w Eurofederation of Psychoanalysis.

Profesjonalna psychoterapia zaczyna się od wysłuchania, ale potem - w odróżnieniu od przyjacielskiej rozmowy - następuje właściwa pomoc polegająca na zdiagnozowaniu i leczeniu zaburzeń psychicznych, pomocy w rozwiązywaniu problemów emocjonalnych i trudnych sytuacji życiowych. Dodatkowym bonusem z pracy ze specjalistą jest rozwój osobowości pacjenta.

W Polsce psychoterapia utożsamiana jest często z leczeniem psychiatrycznym i mylona z pomocą psychologiczną. Wielość szkół, nurtów i podejść nie sprzyja prostym wyborom pacjentów. Nie można się im dziwić, skoro jednolitego podejścia do psychoterapii nie potrafi wypracować nawet ustawodawca. Od 1997 r. trwają w Ministerstwie Zdrowia prace nad projektem ustawy "O niektórych zawodach medycznych i zasadach uzyskiwania tytułu specjalisty w innych dziedzinach mających zastosowanie w ochronie zdrowia", w której obok m.in. techników elektrokardiologii, opiekunów medycznych, techników ortopedów czy fizjoterapeutów znaleźli się również psychoterapeuci. Na początku września minie równo rok, odkąd projekt był po raz ostatni analizowany na posiedzeniu Komitetu Stałego Rady Ministrów. Rekordowo długie przygotowywanie ustawy ministerstwo zawdzięcza przede wszystkim stowarzyszeniom psychoterapeutów, które nie pozwalają się wtłoczyć w ramy zawodu medycznego. Żądają uregulowania funkcjonowania ich zawodu na analogicznych zasadach, jak to zrobiono w przypadku psychologów. Ustawa o zawodzie psychologa i samorządzie zawodowym psychologów weszła w życie 1 stycznia 2006 r.

***

- Psychoterapeuta to wolny zawód. Jesteśmy suwerenni w swoich decyzjach zawodowych, podejmujemy za nie całkowitą odpowiedzialność i nie możemy w nich podlegać przedstawicielom innych profesji, np. pedagogom czy lekarzom - uważa Milena Karlińska-Nehrebecka. Krakowska psychoterapeutka uzasadnia swoje stanowisko m.in. rozległym i gruntownym wyszkoleniem wymaganym w tej profesji. Psychoterapeutą zostaje osoba, która jest po studiach w naukach społecznych lub humanistycznych(najczęściej psychologii, ale nie jest to warunek konieczny) lub medycznych i odbyła szkolenie z zakresu psychoterapii. Szkolenie trwa ok. 4 lat (1800 godzin), a więc de facto są to kolejne studia, i obejmuje szkolenie teoretyczne, praktyczne, staż kliniczny, pracę z pacjentami pod superwizją oraz własną psychoterapię. Ten ostatni element kształcenia, nieobecny w innych zawodach, tu jest bardzo ważny. Dlaczego? - Własna psychoterapia pomaga kandydatowi do zawodu zmienić lub choćby uświadomić sobie te strony swojej osobowości, które mogą szkodzić pacjentom. Badania naukowe nad psychoterapią w ostatniej dekadzie wskazują na znacznie większą rolę tego, jakim człowiekiem jest psychoterapeuta, niż technik, jakimi się posługuje. I dlatego nie jest tak istotne, jakie studia ukończy kandydat do zawodu, bo nie wykształcenie uniwersyteckie, a osobiste cechy decydują, czy dana osoba nadaje się do zawodu psychoterapeuty - twierdzi Milena Karlińska-Nehrebecka.

Te wyśrubowane wymagania dotyczą jednak psychoterapeutów zrzeszonych w renomowanych stowarzyszeniach. One wydają swoim członkom certyfikaty będące gwarancją profesjonalnego przygotowania. Ale pacjenci o certyfikaty nie pytają, a zawód psychoterapeuty w Polsce nie jest objęty żadnymi regulacjami, co skutkuje faktem, że gabinet może otworzyć niemal każdy. Próba regulacji we wspomnianej wcześniej ustawie jest więc uzasadniona.

***

Przez 7 lat - jako prezes Polskiej Federacji Psychoterapii - korespondencję z Ministerstwem Zdrowia w ramach konsultacji społecznych nad ustawą prowadziła Katarzyna Węglorz-Makuch. Strony do dziś pozostały na swoich stanowiskach. Psychoterapeuci skupieni w Federacji uważają, że ustawa ogranicza ich działalność tylko do części czynności zawodowych, w dodatku pod kontrolą lekarzy. I zmedykalizuje pomoc pacjentom z problemami natury psychicznej, udostępniając psychoterapię tylko tym z kwalifikowanymi zaburzeniami.

- Tymczasem - chętnie przywołam definicję WHO - zdrowie to nie tylko brak choroby lub ułomności, ale stan pełnego dobrostanu fizycznego, psychicznego i społecznego. Problemy takie, jak kryzysy wychowawcze i rodzinne czy ciężkie przeżywanie żałoby, na leczenie psychoterapeutyczne już nie będą miały szans. Nie w ramach NFZ, co dla wielu osób oznacza brak specjalistycznej pomocy psychoterapeutycznej w ogóle - stwierdza Katarzyna Węglorz-Makuch.

Ustawodawca uzasadnia umieszczenie psychoterapeutów wśród zawodów medycznych i usytuowanie ich działalności w pewnej podległości do lekarzy eliminacją potencjalnego zagrożenia dla zdrowia pacjentów.

Twórcy projektu ustawy twierdzą, że brak kwalifikacji medycznych może skutkować niedostrzeżeniem rzeczywistych przyczyn dolegliwości i możliwości ich leczenia. Jako przykład wymienia się m.in. zaburzenia czynności tarczycy, które przez psychoterapeutę mogą być rozpoznane jako stany lękowe. Nielekarz nie zauważy objawów chorób towarzyszących - np. nadciśnieniowej czy wrzodowej - ani konieczności ich równoległego leczenia. W rezultacie psychoterapia trwająca wiele miesięcy czy lat może okazać się mało skuteczna, nie mówiąc o zaniedbaniach w leczeniu chorób somatycznych.

Milena Karlińska-Nehrebecka wskazuje, że obowiązkowe od lat w kształceniu psychoterapeutów podstawy wiedzy medycznej, zabezpieczają przed taką ewentualnością. - Psychoterapia, jak wiemy z badań, jest także bardzo skuteczną profilaktyką cięższych zaburzeń psychicznych, samobójstw czy chorób somatycznych - podkreśla. Psychoterapeuci chętnie powołują się na wyniki badań dr. Martina E.P. Seligmana "The Effectiveness of Psychoterapy", w których wzięło udział aż 7 tys. osób. Okazało się, że pacjenci korzystający z leków i psychoterapii nie doznawali większej poprawy niż ci poddawani wyłącznie psychoterapii. Korzyścią z kontaktów ze specjalistami było nie tylko rozwiązanie problemów, z powodu których szukali pomocy, ale polepszenie zdolności tworzenia związków z innymi ludźmi, radzenia sobie ze stresami, lepsze rozumienie samego siebie, zadowolenie z życia, wzrost pewności siebie. Wszystkie te czynniki wpływają również na stan zdrowia fizycznego.

- Na co dzień każdy odpowiedzialny psychoterapeuta współpracuje z lekarzami. Gdy zgłasza się do mnie młody mężczyzna, skarżąc się na impotencję, kieruję go najpierw do lekarza ogólnego, by wykluczył somatyczne podłoże jego zaburzenia. Dopiero wtedy podejmę psychoterapię - mówi Alina Henzel-Korzeniowska, psycholog-seksuolog. - Konsultujemy więc wzajemnie pacjentów, ustalamy dawki leków i potrzebne badania lekarskie, ale z zastrzeżeniem, że każdy z nas jest przedstawicielem odrębnej profesji i odpowiada za swój obszar oddziaływania. Medykalizacja naszego zawodu doprowadzi do marginalizacji kwestii duchowych, całego kontekstu emocjonalnego, kulturowego i społecznego - mówi Katarzyna Węglorz-Makuch psychoterapeutka Gestalt.

- Pacjent, który załamał się psychicznie po stracie najbliższej osoby, dostanie leki, które spacyfikują jego ból. Na tym polega podejście medyczne. My uważamy, że powinien przeżyć żałobę. Pozwólmy mu cierpieć po to, aby potem żyło mu się lepiej (to z Freuda). Jednej osobie bardziej odpowiada mówienie o swoim cierpieniu, leżąc na kozetce, innej rozmowa w cztery oczy z psychoterapeutą, komuś innemu psychoanaliza albo hipnoza. Jeśli zmedykalizujemy psychoterapię, nie będzie żadnego wyboru, a tylko jedna kwalifikacja do leczenia i jedna metoda. Tymczasem pacjenci są coraz lepiej wyedukowani. Wybierają nie tylko podejście, w którym chcą być leczeni, ale i psychoterapeutę - dodaje Alina Henzel-Korzeniowska prezes Stowarzyszenia Psychoanalizy Lacanowskiej.

- Gdy zamkniemy drogę do psychoterapii rodzinom z wagarującymi dziećmi, ludziom w kryzysach, ale bez zaburzeń psychicznych, a tym z zaburzeniami zaoferujemy tylko leki lub zmedykalizowaną psychoterapię czy terrorystów i szaleńców będzie mniej? - retorycznie pyta Milena Karlińska-Nehrebecka.

Nieoczekiwanego wsparcia polskim psychoterapeutom nie zgadzającym się na dominację medycyny w leczeniu zrujnowanej psychiki udzielił dr Bruce Lipton, autor "Biologii przekonania" (The Biology of Belief), która została uznana za najlepszą książkę naukową 2006 roku. Bruce Lipton polemizuje z obowiązującą teorią, jakoby geny się samokontrolowały (włączały i wyłączały). Wnioski z głośnej w świecie naukowców analizy biologa dają argument psychoterapeutom: - Nie jesteśmy ofiarami biologii. Posiadanie genu odpowiedzialnego za rozwój jakiejś choroby wcale nie jest wyrokiem. Okazuje się, że to nasz umysł jest najważniejszym regulatorem, to on informuje komórki, jakie są jego potrzeby, a one przekazują komunikat matrycy, czyli DNA. W umyśle tkwi moc, od której zależy również nasze zdrowie fizyczne, dlatego podporządkowanie psychoterapii medycynie jest niezrozumiałe - uważa Katarzyna Węglorz-Makuch.

***

Wszystkie te dyskusje toczą się bez udziału najbardziej zainteresowanych, ale ich dotyczą najbardziej. Celem ustawy jest ochrona pacjentów. Taki sam cel przyświeca stowarzyszeniom psychoterapeutów. Obie strony zgadzają się co do konieczności określenia przepisów regulujących system szkolenia, ustalenia minimalnych standardów wykonywania zawodu i kwestii odpowiedzialności zawodowej. Psychoterapeuci chcieliby wyeliminować z rynku wszystkich szarlatanów i terapeutów podszywających się pod trudno osiągalną profesję. Jednak nie zgadzają się na wąskie rozumienie psychoterapii jako procesu leczenia mającego na celu wyłącznie usunięcie objawów.

Psychika człowieka jest skomplikowaną całością wymagającą zindywidualizowanego podejścia. Cierpienie psychiczne jest również dolegliwe. Zaburzenia psychiczne mogą zagrozić życiu.

Oczywiście, gdyby ustawa w końcu weszła w życie, nikt nie zamknie prywatnych gabinetów psychoterapeutycznych, nikt nie zabroni osobom z problemami emocjonalnymi wyboru terapeuty reprezentującego dowolną szkołę lub nurt psychoterapii. Ale najłatwiej dostępna i bezpłatna psychoterapia będzie elementem leczenia medycznego. Zastanówmy się, czy trafiłby na nią bombiarz z Krakowa, agresywny kierowca MPK, ojciec, który po powrocie z więzienia wymordował całą rodzinę albo polityk który popełnił samobójstwo?

- Nie tylko radzenie sobie z chorobą, ale sposób życia w zdrowiu są miernikami poziomu kultury - podsumowuje Katarzyna Węglorz-Makuch. Psychoterapeuci dążą do spotkania z człowiekiem, a nie tylko z ciężko chorym pacjentem. Z człowiekiem psychicznie zrujnowanym, agresywnym, sfrustrowanym, cierpiącym. Zanim złe emocje znajdą ujście i eksplodują. Zanim będzie za późno.

Źródło: Zanim eksplodują złe emocje

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zanim eksplodują złe emocje
Komentarze (5)
B
B
19 września 2011, 14:17
Kolejne pierdu-pierdu.
18 września 2011, 11:23
P.S. Dla czytających: wypowiedź jest w 3 częściach, czytanych od dołu do góry.
18 września 2011, 11:20
C.d. Dopóki nie zmienimy swojego postępowania jako dorośli względem dzieci, nie będziemy prawdziwą rodziną z krwi i kości. Będzie to gra pozorów! Nie zauważymy że dziecko cierpi, bo z pozoru dla nas błaha sprawa dla dziecka jest wielka z którą nie daje sobie rady. Powinno rozmawiać się o emocjach jakie dotykają dziecko, co ono o nich myśli. Jakie ma odczucia, niepewności. Jakie jest zdanie dziecka jako członka w rodzinie. Co myśli, czy się z czymś zgadza czy ma odmienne zdanie. Czy mamy w ogóle szacunek dla dziecka, dla jego odmiennego zdania? To że jest małe nie oznacza że nie ma uczuć, innego zdania czy czegoś nie rozumie. Dzieci rozumieją, tylko nie umią nazwać tych emocji, uczuć. Tu jest rola rodziców - by potrafiło nazywać emocje, mechanizmy działania emocji, zdarzeń. Przykładowo samobójca jest osobą która spewnością nieraz wołała o pomoc. Wołaniem było złe zachowanie bo chciało zwrócić w ten sposób na dorosłych. Czasem mówił/a o tym jak się czuje a drugi człowiek bagatelizował sprawę mówiąc: "A zdaje ci się", "Wypocznij zmienisz zdanie", "Inni mają gorzej od ciebie i sobie radzą".I przychodzi taki moment kiedy człowiek zaczyna myśleć o śmierci jako o wybawieniu z tego zła, ze swoich emocji, tego że cierpi. Szczęściem jest to kiedy samobójca przeżyje a otoczeniu otworzą się oczy, lecz dla wielu jest za późno. Tylko smutne że otoczenie bierze samobójcę za osobę złą, bez uczuć bo np nie patrzy że ma dzieci na wychowaniu, albo w przypadku młodzieży - że swoim występkiem nie myśli o swoich bliskich (rodzicach, rodzeństwu). Tak więc dopóki człowiek dorosły nie zmieni postępowania względem dzieci badź dorosłych, samobójstwa, morderstwa, złodziejstwo, narkomania, alkoholizm złe emocje będą. Tylko to kwestia czasu kiedy to nastąpi. Kiedy emocje wybuchną....
18 września 2011, 11:19
Rozumiem że zasady życia są ważne i dziecko czuje się bezpieczne jak je ma, ale to nie oznacza braku emocji z ich strony. Człowiek dorosły ma zły dzień i sam jest wkurzony itp. i szaleje a dziecku tego zabraniamy. Nikt nie spojrzy oczami dziecka! Nie zapyta jak się naprawdę czuje, tylko mówi mu jak ma się czuć i postępować. Potem raz, drugi zbiera się żal,smutek,odrzucenie, poczucie gorszego, poczucie niedokończonych, niedomówionych spraw, niesprawiedliwości. A dziecka robi się nastolatek, człowiek dorosły z problemami. Właśnie z takich drobnych życiowych porażek,niepowodzeń, frustracji zło się bierze! Zbiera się, kotłuje w człowieku, czasem jest uśpione na lata. Ale przyjdzie kiedyś moment kiedy te emocje wybuchają! Nagle, nawet wtedy kiedy patrząc z boku myślimy "dlaczego on/ona to zrobił/a przecież to była zgodna kochająca się rodzina!". Życie gdy się nie zwraca na emocje drugiego człowieka to życie pozorami, zakłamane, na pokaz. Wiele zła jest przez dorosłych. Zostawiają dzieci, młodzież bez opieki, miłości, czasu dla nich. Wykręcają się brakiem czasu, pracą. Tym, że muszą zarobić dla dziecka żeby miało dobrze. Myślą że tak musi być a dziecko nie raz wolałoby być biedniejsze ale szczęśliwe. Dlatego jest narkomania, alkoholizm, wszystko to całe zło - bo człwoiek młody chce choć na chwilę zapomnieć o tym co go dręczy, z czym nie daje sobie rady.
18 września 2011, 11:18
To prawda. Ludzie dopiero zauważają człowieka (mordercę, pedofila, samobójcę, kata znęcającego się psychicznie nad rodziną) jak skrzywdzi innych. Zamiast ruszyć 4 litery i pomóc wcześniej! Czy aż tak jesteśmy ślepi ? A może lepiej nie widzieć? Nie wtrącać się, bo to nie moje życie, sprawa ? Tylko jak takie mamy zdanie na ten problem to jakim prawem potem oceniamy tego człowieka? Uważam, że człowiek z natury jest dobry, tylko jak wychowuje się w rodzinie, najbliższym otoczeniu, w szkole, itp. gdzie pogardzają jego uczuciami, tym co myśli, ignorując go - ten człowiek gromadzi złe emocje w sobie. Dzieciom najlepiej nie wolno się gniewać, muszą być stale grzeczne, muszą być koleżeńskie, muszą się dzielić, nie mają prawa głosu bo starsi "wiedzą lepiej", "jesteś dzieckiem więc nie rozumiesz".