Słowo "płodność" stawia w stan alarmowy emocje wielu osób
"W 2021 roku we Francji miały miejsce wielkie targi »rodzinne«, na których osoby żyjące w dowolnych związkach homo- albo heteroseksualnych lub też samotnie, mogły wybierać najdogodniejsze metody "zakupu" dziecka. Można było wybrać odpowiednią metodę, a także płeć, kolor skóry, narodowość dziecka oraz ewentualną surogatkę. Jeśli coś pójdzie nie tak, zawsze jest prawo do aborcji na życzenie, nazywane zdrowiem reprodukcyjnym kobiety". Przeczytaj fragment książki Beaty Kołodziej "Rozmowa. Jak rozmawiać, żeby się dogadać". Autorka dzieli się w nim swoimi przemyśleniami na temat konsekwencji oddzielenia seksu od miłości.
Zdaję sobie sprawę, że użycie słowa "płodność" stawia w stan alarmowy emocje wielu osób, szczególnie młodych. Jednak warto wiedzieć, że oderwanie płodności od seksu nastąpiło stosunkowo niedawno, bo raptem w latach 60. XX wieku, gdy do powszechnego użytku trafiły pigułki antykoncepcyjne, a aborcja stała się łatwo dostępną praktyką. Wcześniej, przez całe tysiąclecia seks i płodność były połączone nierozerwalnie.
Konsekwencją oddzielenia płodności od seksu jest rozpatrywanie sprawy posiadania dzieci w oderwaniu od sprawy zajścia w ciążę, która jest z kolei oderwana od uprawiania seksu, a ten jest postrzegany jako coś odrębnego od miłości, a na pewno już całkowicie bez związku z małżeństwem.
Posiadanie dziecka jest jeszcze inną kategorią, związaną głównie z naszymi planami osobistymi i zawodowymi, pragnieniami itp. Przyszli rodzice nie potrzebują już do tego ani małżeństwa, ani partnera, ani seksu, ani nawet ciąży. Mamy przecież sztuczne zapłodnienie, banki spermy, in vitro albo surogację.
Dziecko stało się produktem, jednym z dóbr, które chcemy posiadać lub nie, tak jak samochód. W 2021 roku we Francji miały miejsce wielkie targi "rodzinne", na których osoby żyjące w dowolnych związkach homo- albo heteroseksualnych lub też samotnie, mogły wybierać najdogodniejsze metody "zakupu" dziecka. Można było wybrać odpowiednią metodę, a także płeć, kolor skóry, narodowość dziecka oraz ewentualną surogatkę. Jeśli coś pójdzie nie tak, zawsze jest prawo do aborcji na życzenie, nazywane zdrowiem reprodukcyjnym kobiety. W wielu krajach można zabić dziecko do samego momentu urodzenia. A jeśli jest chore lub narażone na niską jakość życia (z różnych powodów) można dokonać eutanazji noworodka. I ja nie piszę o projektach, tylko o prawie, które jest już stosowane, co więcej niektóre środowiska naciskają, aby zostało wprowadzone na całym świecie.
Oto nastała więc pełna wolność. Niestety, umiera nam miłość. Wolność bez miłości może nadal istnieć. Problem w tym, że wolność bez miłości jest pozbawiona sensu. To rodzaj piekła na ziemi. Jest to wybór z natury swej lucyferyczny. W takim zimnym świecie, w którym drugi człowiek (zarówno ten maleńki jak i dorosły) stał się przedmiotem użycia bez ograniczeń, nie ostanie się szczęście, ponieważ źródłem szczęścia jest zawsze miłość.
(...) Oczywiście człowiek jest wolny w swoich wyborach i może uznać, że przedstawiona powyżej wizja świata została przeze mnie odmalowana w zbyt czarnych barwach. Że wolność jest przecież fajna i w zupełności wystarczy do szczęścia, a miłość i tak każdy rozumie po swojemu. Że warto zgodzić się na taki eksperyment i na własnej skórze poznać jego skutki, aby ocenić, czy są dobre, czy nie.
Ja jednak proponuję inną drogę - drogę powrotu do harmonii i miłości. Wydaje się, że jest ona tak samo niepewna i ryzykowna, jak ta proponowana przez współczesny świat. Tak jednak nie jest.
Jeśli mamy ogród i bardzo lubimy róże, niewielkim ryzykiem jest zasadzenie w ogrodzie krzewu róży i zadbanie, by dawał kwiaty przez wiele lat. Znacznie bardziej ryzykowny jest pomysł, aby ZAMIAST zasadzić ten krzew w ziemi, wziąć w dłoń sekator i obciąć od razu wszystkie kwiaty. Potem włożyć je do wazonu, zaś resztę krzewu wyrzucić pod płot. Różnica jest taka, że krzew róży przed taką procedurą mógł rosnąć sobie w ogrodzie, a obecnie usycha pod płotem. Kwiaty róży w wazonie szybko zwiędną, a my za chwilę zostaniemy z niczym.
Wolność bez miłości może nadal istnieć. Problem w tym, że wolność bez miłości jest pozbawiona sensu.
Z miłością jest podobnie jak z krzewem róży. Wymaga inwestycji z naszej strony, czyli zasadzenia, ochrony przed mrozem, wiatrem i chorobami, troszczenia się o nią, zadbania o glebę, w której rośnie. Jeśli ją umiejętnie pielęgnujemy, wtedy wyda wspaniałe kwiaty. Odcinając natomiast od miłości poszczególne jej części składowe (jak kwiaty róży od krzewu) i wyrywając korzenie z serca, doprowadzimy do jej uśmiercenia.
W mojej opinii tak właśnie dzieje się we współczesnym świecie. To dlatego mamy obecnie kryzys małżeństwa, kryzys macierzyństwa, kryzys ojcostwa, kryzys dzietności, kryzys męskości. Kwiaty poodcinane od krzewu właśnie więdną na naszych oczach! Ale sam krzew jeszcze żyje, nadal można go uratować. Trzeba najpierw zasadzić go w ogrodzie, potem pielęgnować, a w odpowiednim czasie pojawią się i kwiaty. Zasadźmy miłość w glebie naszych serc i zadbajmy o nią, cała reszta po prostu przyjdzie sama. Bo wszystko, co wyrasta z miłości, wcześniej czy później zakwita w naszym życiu, a co więcej - wspaniale owocuje.
Fragment książki Beaty Kołodziej "Rozmowa. Jak rozmawiać, żeby się dogadać"
Skomentuj artykuł