Brzmi jak slogan, ale naprawdę odkryłam to w tym roku
Ciepło świąt Bożego Narodzenia czuję w sercu, gdy słyszę, jak moja Babcia specjalnie dla jednego z członków naszej rodziny (i tylko dla niego) już od kilku dni przygotowuje kapustę z grzybami. Poza tym odkryłam w tym roku coś ważnego.
Prezenty nie są najważniejsze. Brzmi to jak slogan, ale naprawdę odkryłam to w tym roku. Tym razem Facebook nie przypomniał nikomu o moich urodzinach, życzenia złożyli mi więc tylko najbliżsi. I piszę to absolutnie bez żalu! Dla mnie było to wspaniałe doświadczenie - wiedzieć, że mam wokół siebie ludzi, którzy o mnie pamiętają. I słuchać słów, które były szczere i płynęły z serca. Wzruszałam się bardzo i zarówno wtedy, jak i w czasie adwentowego oczekiwania dziękowałam za tych, na których mogę polegać w każdej sytuacji i którzy po prostu dobrze mnie znają.
Najważniejsza jest obecność, a małe gesty wzruszają mnie dużo bardziej niż to, co wielkie, lecz robione na pokaz. Dlatego ciepło świąt Bożego Narodzenia czuję w sercu, gdy słyszę, jak moja Babcia specjalnie dla jednego z członków naszej rodziny (i tylko dla niego w sumie) już od kilku dni przygotowuje kapustę z grzybami. Cieszę się jak dziecko również tym, że przywiozę na wspólne świętowanie czyjeś ulubione słodycze.
Refleksje mam jak widać kulinarne, ale nie chodzi tylko o drogę do serca przez żołądek. Chodzi o chwile, kiedy ważny jest dla nas drugi człowiek. Chodzi o małe niespodzianki i wielkie radości. O bycie blisko.
Wśród nocnej ciszy po moim domu rozchodzi się dzisiaj dźwięk pralki, przerywany okrzykami dzieci, które nie potrafią cicho jeść naleśników. I całkiem słusznie zresztą, bo cieszy mnie ich radość. Nie wiem, czy mój biały sweterek wygra jutro nierówną walkę z wigilijnym barszczykiem. Nie wiem, jak ułoży się jutrzejszy dzień - może dlatego proszę Go: "przyjdź już teraz, do tego co jest"…
Nie wiem, w jaki sposób będziecie świętować. Nie wiem, czy to Boże Narodzenie po ludzku jest dla Was radosne, czy też właśnie walczycie z życiowym huraganem (takim jak ten za naszymi oknami na Pomorzu). Niezależnie od wszystkiego, chciałabym Wam życzyć ciepła - tego, które bierze się z serca i karmi się małymi radościami i wielką wdzięcznością. Życzę Wam uśmiechu, który nie będzie kwaśny jak śledzić w occie, ale szczery.
Życzę, by cisza wigilijnej nocy była kojąca - nawet jeśli nie będzie jej na zewnątrz, tylko w Waszym sercu. I życzę Wam, by wszystko, co będzie się działo, było Waszą drogą do Jezusa - może krętą i nieoczywistą, może czasem pod górkę, ale z niezawodnym GPSem, takim który w odpowiednim momencie oznajmi: "jesteś u celu".
Wpis ukazał się pierwotnie na blogu chrześcijańska mama
Skomentuj artykuł