Co zrobić kiedy w powietrzu wisi kryzys małżeński? Oto 3 sprawdzone metody
Każdą z nich warto zastosować w praktyce. Ale... metoda nr 3 z pewnością jest niezawodna! A wy macie jakieś efektywne patenty na trudości w waszych małżeństwach?
Kryzys małżeński dotyka każdego, kto jest mężem bądź żoną. Na pewno doświadczamy wspólnie pięknych chwil, uroczych momentów przepełnionych czułością, szacunkiem i poczuciem, że ta osoba obok jest bratnią duszą. Przychodzą jednak takie chwile, kiedy zastanawiamy się nad tym czy da się to jeszcze poskładać i czy oby na pewno zakosztujemy wspólnie dni pełnych pokoju i radości.
Co zrobić kiedy w powietrzu wisi kryzys? Oto kilka sprawdzonych metod:
Reaguj szybko!
Kiedy małżeństwo wchodzi na drogę kryzysu, najczęściej doświadcza drobnych nieporozumień, trudności w komunikacji, poczucia samotności i niezrozumienia w relacji. Te stany przeplatają się z tymi lepszymi chwilami. Kiedy jednak nie zareagujemy w porę te gorsze momenty zawłaszczają sobie większą część naszego wspólnego życia. Nieproszeni goście tacy jak: żal, pretensje, wzajemne oskarżenia, kłótnie coraz częściej pukają do drzwi. Wtedy już w zasadzie nie wiadomo o co chodzi… Co tak naprawdę jest przyczyną naszego kryzysu?
Zdarza się, że pojawiają się konkretne powody tj. kłamstwo, zdrada, uzależnienie, traumy z dzieciństwa czy np. depresja jednego ze współmałżonków. Przyczyn kryzysu jest naprawdę sporo, ważne jednak, żeby znaleźć tę, która zaczyna niszczyć nasze małżeństwo i zacząć szybko z nią walczyć. Zdarza się, że czekamy i przyglądamy się temu jak sytuacja się rozwinie, co się wydarzy. Liczymy na to, ze małżonek się zmieni i wtedy będzie ok. Najczęściej jednak dwie strony potrzebują jakichś zmian.
Jeśli widzisz, że coś cię niepokoi w relacji ze współmałżonkiem zaplanuj z nim wieczór tak żebyście mogli być sami, żeby wspólnie zdemaskować winowajcę waszego kryzysu. Jeśli macie trudności w komunikacji i istnieje ryzyko, że będzie awantura ustalcie wcześniej reguły spotkania, żeby móc przeprowadzić prawdziwy DIALOG. Jeśli jest to drobny kryzys wystarczy dobry plan naprawczy.
Nie bój się prosić o pomoc
Często jednak problem jest o wiele głębszy i wtedy ustalony plan naprawczy może nie wystarczyć. Ostatnio na naszym facebookowym profilu wrzuciliśmy z mężem post zachęcający małżeństwa w kryzysie do działania i proszenia o pomoc specjalistów, jeśli czują, że sami nie są w stanie sobie pomóc. Może już próbowali i nic z tego nie wyszło albo wyszło na chwilę, a później te same problemy wróciły jak bumerang.
Niestety istnieje jeszcze takie przekonanie, że brudy pierze się we własnym domu. Nikt nie mówi, żeby wszędzie i wszystkim opowiadać o swoich trudnościach w relacji z mężem czy z żoną, ale jeśli widzimy, że nasze małżeństwo ma poważny problem, który zapędził nas w ślepą uliczkę, wtedy warto zawołać o pomoc.
Często poczucie wstydu, strach przed komentarzami, ocenianiem ze strony innych, czy najzwyczajniej w świecie myślenie w kategoriach "jakoś to będzie" powstrzymują nas przed udaniem się do specjalisty. To tylko niektóre z powodów. Pary czekają średnio 6 lat trwając w kryzysie zanim zdecydują się poprosić o pomoc. Sześć lat to naprawdę kawał czasu i mnóstwo straconych szans i chwil, aby odbudować to, co z pewnością można odbudować.
Szybka reakcja i zwrócenie się o pomoc do odpowiednich osób może nie tylko uratować nasze małżeństwo, ale sprawić, że będzie ono silniejsze, piękniejsze i szczęśliwe.
Nie rezygnujcie z najważniejszego!
Zdarza się, że małżonkowie, którzy kiedyś wspólnie się modlili przestają to robić, kiedy są pogniewani albo znajdują się w centrum kryzysu. Z jednej strony to naturalne - doskonale znam to uczucie, kiedy dopiero co mieliśmy z mężem jakąś kłótnię, a ja mam klękać z nim do wspólnej wieczornej modlitwy. Pod wpływem emocji w danym momencie nie chce mi się z nim przebywać, a co dopiero robić razem coś takiego. Aczkolwiek inny głos podpowiada mi, że to jest najlepsze dla nas właśnie teraz.
Właśnie wtedy kiedy nie jesteśmy w jedności, wspólna modlitwa jest tym miejscem, gdzie ta jedność się buduje. Być może w kryzysie to jedyne miejsce i czas, gdzie jesteśmy naprawdę razem. Duchowo zjednoczeni, jakbyśmy na nowo - tym razem bardzo dosłownie - wypowiadali część słów z przysięgi małżeńskiej: "… dopomóż Panie Boże wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy Święci".
My bardzo często odczuwamy moc wspólnej modlitwy w kryzysie. Bóg za jej pomocą kruszy mury, studzi emocje, pomaga myśleć w kategoriach "my"… To także ważny element stawiania ze swoimi zmartwieniami, słabościami i radościami wobec siebie i Boga. U nas codziennie prosimy Boga o to, co jest nam właśnie potrzebne np. siły, cierpliwość, łagodność, o to, żeby Bóg zabierał egoizm, pomagał kochać współmałżonka. To niezwykle ważne - między innymi wtedy, można powiedzieć - duchowo nadzy - stajemy zarówno wobec siebie jak i Boga. To na serio zbliża.
Zatem nie rezygnujcie ze wspólnej modlitwy, nawet jeśli jest naprawdę ciężko - przede wszystkim wtedy klękajcie do wspólnej modlitwy prosząc o pomoc. To tylko niektóre metody, które pomagają stawiać czoła kryzysom małżeńskim. Z perspektywy naszych doświadczeń mogę potwierdzić, że każda z nich była i jest potrzebna, żeby pokonywać trudności, a ta ostatnia pomaga w dwóch pierwszych, wszystkie się uzupełniają i dzięki temu codziennie możemy być o krok bliżej siebie, nawet jeśli wydaje się, że dystans jest nie do pokonania.
Przeczytaj też: Gdyby nie ona, nigdy byśmy się nie spotkali >>
Iwona i Maciek Jabłońscy - małżeństwo, razem prowadzą bloga "Powołani do świętości"
Skomentuj artykuł