Czego ludzie tak się wstydzą?
Dlaczego boją się, że gdy kupią i założą coś czerwonego albo żółtego, albo groszkowego, stracą autorytet i prestiż?
Jeśli spojrzeć na to z – mojej ulubionej – perspektywy krążącego nad ziemią kosmity, nie ma to najmniejszego sensu. Dziewczyna nosi czerwone botki – jest ladacznicą. Na pogrzeb założy jakiś niecałkowicie czarny dodatek – nie chce oddać należytej czci zmarłemu. Na wielu nudnych imprezach, których istotą jest wręczenie nieważnych wyróżnień i zjedzenie obiadu, mężczyzna, który nie nałoży takiego samego jak inni czarnego fraka lub smokingu, będzie traktowany pogardliwe, a może nawet niewpuszczony na salę. Przyjęło się też, że panna młoda jest na biało, a pan młody na czarno – nigdy odwrotnie.
Wybór barwy świadczy o naszej odwadze i ekstrawagancji lub też – konformizmie. Który kolor jest odważny, a który spokojny, ktoś już dawno określił i nie ma od tego odwołania. Jaskrawe barwy ujdą u dzieci. Uważa się wręcz, że ich pokój powinien być pomalowany na jakieś jadowite kolorki. Salon rodziców natomiast na spokojne odcienie: sage, olive, linen white. W Polsce, w ogóle w Europie, większość decyduje się po prostu na ściany białe.
Kody dotyczą miejsc publicznych: wnętrze banku lub kancelarii adwokackiej ma być spokojne i poważne. Szarości i złamane zielenie w szpitalach i przychodniach dentystycznych mają uspokajać (akurat!) zdenerwowanego pacjenta. Tło w supermarkecie ma nie odciągać uwagi od produktów, które z kolei powinny krzyczeć kolorami. Drogi butik lub pokój w luksusowym hotelu ma uspokajać gościa odcieniami drewna i ciepłym oświetleniem. Tu włącza się dziwna paranauka: psychologia odbioru kolorów, teraz na usługach specjalistów od marketingu, czyli ludzi usiłujących coś nam wcisnąć.
Coś ci psychologowie wiedzą – pewne barwy, jak szary, naprawdę uspokajają, a czerwień istotnie podnosi poziom adrenaliny. Ale w pozostałych przypadkach ocena wybranego koloru – i idąca za tym ocena człowieka – jest za daleko idąca.
Obawiamy się opinii innych ludzi, boimy się wychylić. Tylko nieliczni mają potrzebę i umiejętność szokowania; zwykle artyści, że wymienimy tu kapelusze Tomasza Stańki, czerwone trzewiki Rafała Olbińskiego i rozpięte do siwego pępka białe koszule Janusza Głowackiego. Pozostali ludzie obawiają się, że zostaną przez innych ofuknięci i wyśmiani. Wybieramy więc najczęściej stonowane kolory, bezpieczne kombinacje, zestawy uznane za klasyczne. Szary z czarnym, biały z granatowym, brąz z beżem. Jako osobna kategoria traktowane są blue jeans – tak opatrzone, że już chyba nie zauważamy ich niebieskiego koloru.
Kto decyduje, które kolory pasują do siebie? Moim arbitrem była pani od wychowania plastycznego w liceum, która podyktowała nam, iż należy ubierać się w harmonii z barwami przyrody, czyli na biało i szaro w zimie oraz na brązowo i zgniłozielono jesienią. Postulat harmonii z przyrodą spełnia moda wojskowa, gdyż zielone mundury piechoty i stal czołgów zlewają się z lasem, a niebieski mundur lotnika z niebem (a górnika z węglem).
Ale czy przyroda kieruje się jakimiś prawidłami w doborze kolorów? Zoolog na pewno wskaże niejedną sierść, łuskę i pióra o kolorze spełniającym określone funkcje: kamuflażu czy przeciwnie – przyciągania amanta. Wielką przyjemnością jest z tego powodu obserwowanie egzotycznych ptaków i ryb. Znamienne, że tak jak Polacy i Rosjanie są bardziej ponurzy niż Filipińczycy i Hawajczycy, takoż ich flora i fauna robi bardziej przygnębiające wrażenie, że porównamy wróbla na dachu do papugi kakadu albo karpia w wannie do złotej rybki.
Niemniej w danych okolicznościach przyrody nikt zestawów kolorów nie projektuje. Stwórca nigdy nie usunął jakiegoś gatunku krzewów z wąwozu albo kraba z morza, gdyż nie pasowały kolorystycznie do reszty.
Mimo to jest w dobrym tonie zachwycać się, nieporównywalnym z niczym, pięknem przyrody.
Co dotyczyło natury, nie obowiązywało wszakże, gdy trzeba ją było namalować. Tu istniały kanony piękna, reguły symetrii i złotego środka, kryteria dobrego smaku. Zburzyła je sztuka awangardowa, ale popatrzmy na nadal popularne widoczki, widokówki i ozdoby – powściągliwość nadal jest najpewniejszym sposobem znalezienia nabywcy.
A przecież to, co nas naprawdę rajcuje, jest żywe w barwach. Często – właśnie czerwone. Świeczki na stole podczas świątecznego obiadu, ozdoby i lampki choinkowe, wino w czasie randki. Kobieta, kiedy chce być agresywna, maluje usta na karminowo. Mężczyzna wkłada w butonierkę pąsowy goździk i wręcza wybrance obowiązkowo czerwone róże. Samochód Polonez mógł sobie być szary, jakikolwiek zresztą, ale Ferrari obowiązkowo jest czerwone. Najlepiej w tym kolorze prezentuje się także Porsche.
Naprawdę, warto być daltonistą.
Skomentuj artykuł