Największy czerwony obraz na świecie
W Nowym Jorku, jak wiadomo, wszystko jest "naj". Także największy czerwony obraz na świecie. Dzieło Barnetta Newmana, spełniające owo kryterium przynajmniej w sensie wymiarów (242,2 x 541,7 cm), znajduje się w stałej kolekcji sztuki współczesnej nowojorskiego Museum of Modern Art.
O "wielkości" płótna jednego z najsłynniejszych amerykańskich abstrakcjonistów przesądzają jednak nie tylko gabaryty. Namalowany w połowie dwudziestego stulecia "Vir Heroicus Sublimi" to jedno z tych nielicznych dzieł sztuki współczesnej, przed którym goście MoMA zwykle zatrzymują się na dłużej. A kiedy już to zrobią, to potem stoją tak, i stoją. A niektórzy nawet płaczą.
To zapewne kwestia wrażliwości na bodźce estetyczne, ale również i niejakiego przygotowania do odbioru specyficznej twórczości najnowszej.
Nim jednak tajemnica reakcji bywalców MoMA na twórczość Newmana zyska objaśnienie naukowe (nad którym właśnie pracują neurobiolodzy z NYU), wypada podejrzewać, że za fascynacją jego "największym" obrazem stoi z jednej strony psychofizjologiczna reakcja na czerwień, samą w sobie, a z drugiej – symbolika, jaką purpury, karminy i szkarłaty obrosły w dziejach twórczości plastycznej przez ostatnie dwa tysiąclecia.
A jest tego sporo. Wystarczy zajrzeć do pierwszego z brzegu słownika ikonografii.
Czerwień to i Ogień Piekielny, i Krzak Gorejący. Szkarłatne są skrzydła serafinów i płaszcze świętych męczenników, ale także suknie Jezebel i ziemska powłoka Bestii z kart Apokalipsy. Karminowe usta kurtyzan – kapłanek kultu ciała – konkurują w malarskiej tradycji z krwią męczeńską, przelaną w imię ducha. Czerwień symbolizuje więc zarówno grzech i śmierć, jak ofiarę i odkupienie. To kolor Doczesności Zwycięskiej, oznaczający zarówno witalność i płodność, dominację i władzę – również tę zdobywaną ogniem i mieczem. Ale to także barwa Metafizyki Triumfującej – Zmartwychwstania, Miłości i Bożego Miłosierdzia. Symbol posłuszeństwa (prowadzącego aż do ostatecznego poświęcenia), ale także rewolucyjnego buntu.
Współczesne teorie percepcji, opierające się nie tyle na "filozofii barwy", co na badaniu procesu widzenia i poszukiwaniu związków między kolorem i psychiką, pozwalają przypuszczać, że za bogatą artystyczną symboliką czerwieni stoi ludzka fizjologia. I że kojarzenie tej barwy z cierpieniem, ale też witalnością, z zagrożeniem i zarazem dostojeństwem płynącym z władzy, z ofiarą, ale też z triumfalnym świętowaniem zwycięstwa, wynika z głębokiego, utrwalonego w historii naszego gatunku lęku przed krwią i płomieniem. Ale to już raczej domena antropologii (także tej kulturowej).
Być może właśnie dlatego "ściana czerwieni" Newmana wywołuje u co wrażliwszych gości MoMA reakcje psychofizjologiczne – lęk i towarzyszące mu głębokie emocjonalne poruszenie. Jeśli zaś naprzeciw szkarłatnego płótna, na którym nie ma nic, oprócz wielkiej płaszczyzny czystej czerwieni, stanie osoba świadoma symbolicznych znaczeń tej barwy w naszej kulturze, dostrzeże w nim... wszystko. Zwłaszcza uniwersalizm ludzkiego doświadczenia i wspólnotę losu (stąd łacińska nazwa obrazu).
Zobaczy krew ofiar, płomień stosów, ogień piekielny, czerwony sztandar i chorągiew Rezurekcji. Płaszcz męczennika, suknię kurtyzany i anielskie skrzydła serafinów.
Na tym właśnie polega zresztą wszelka artystyczna abstrakcja. W tym sensie największy bodaj czerwony obraz na świecie sam w sobie stanowi reprezentację wszystkich przed nim "czerwonych obrazów". Oraz prosty, wyrazisty i przejmujący symbol skomplikowanych losów człowieka w konfrontacji z Naturą (paski szare i brązowy) i wyrażoną poprzez subtelny akcent bieli Metafizyką.
Skomentuj artykuł