Dlaczego na Mount Everest wciąż giną ludzie?
Po jednym sezonie przerwy spowodowanej pandemią Covid-19 w bazie pod Everestem znów robi się tłoczno. Na razie Nepal wydał pozwolenia na wspinaczkę 290 osobom, ale ta liczba nie jest jeszcze ostateczna. Na najwyższej górze Ziemi wprowadzono także specjalne zasady dotyczące fotografowania, co według opinii wielu ekspertów jest odpowiedzią władz Nepalu na publikacje, które zaszkodziły wizerunkowi kraju w poprzednich latach.
W ostatnich latach w sezonie wiosennym najwyższa góra świata (8848 m n.p.m.) przeżywała istne oblężenie.
Rekordowym pod tym względem był rok 2019 kiedy to na sam szczyt wspięło się kilkaset osób a cały świat mówił o „istnych korkach”.
Z kolei w ubiegłym sezonie rząd Nepalu podjął decyzję o wstrzymaniu wydawania wiz w okresie od 14 marca do 30 kwietnia.
Decyzja podyktowana była zagrożeniem związanym z rozprzestrzenieniem się koronawirusa.
Był to ogromny cios dla Nepalu. Turystyka górska ma bowiem duży wpływ na budżet tego kraju. W 2019 roku wpływy z turystyki do państwowej kasy były na poziomie 2 miliardów USD. W branży pracę znalazło około miliona Nepalczyków.
Brak wspinaczy to ogromne straty dla hoteli, restauracji, przewodników, właścicieli helikopterów, którzy co roku z niecierpliwością czekają na start sezonu. Stąd w tym roku przedstawiciele branży w wspinaczkowej odetchnęli z ulgą, bo maszyna ruszyła i znów mają pracę.
„Jak zapłacisz, to na pewno wejdziesz…”
Wielki biznes już od dawna opanował góry….szczególnie Himalaje.
Tegoroczne krótkie okienko pogodowe spowodowało, że na Everest ruszyła lawina turystów.
Każdy z chętnych zapłacił po około 70 tysięcy dolarów za udział w wyprawie. Nikt nie chciał rezygnować, firmy wspinaczkowe również.
To fatalna reklama dla takiej firmy, kiedy się okaże, że spory procent ich klientów nie dociera na szczyt, ale jeszcze gorzej, kiedy podopieczny nagle umiera…
W tych 70 tysiącach dolarów mieści się pozwolenie na wejście (kosztuje 11 tysięcy dolarów) oraz miejsce w namiocie, jedzenie, gotowanie i wynajęcie Szerpa do pomocy.
Każdy z uczestników musi podpisać papier, że jest zdrowy i ma doświadczenie. Organizatorzy chronią się w ten sposób. Plus, oczywiście obowiązkowy tekst, że „góry są niebezpieczne i że można tam zginąć”.
Ale prawdziwego doświadczenia w wysokich górach, umiejętności radzenia sobie ze sprzętem alpinistycznym, wytrzymałości na 8000 metrów – tego już kupić się nie da.
Wśród części himalaistów - amatorów panuje ułuda, że te wszystkie udogodnienia, za które płacą, spowodują, że wysiłek włożony w zdobycie szczytu będzie mniejszy a całe przedsięwzięcie na pewno się uda.
Sprzęt faktycznie poprawia komfort człowieka, ale nigdy go nie zastąpi. Ktoś mówi: „wynająłem Szerpów, wziąłem 6 butli z tlenem i nic nie pomogło”. Jak w mięśniach nie ma pary, to nic ci człowieku nie pomoże….chyba warto to wiedzieć…
Mout Everest naprawdę zabija
Na Mount Everest zginęło do tej pory ponad 200 osób.
Pierwszą ofiarę oficjalnie zanotowano w 1922 roku.
Na szczyt weszło ok. 28 procent z 11 tysięcy osób, które w ogóle zaczynały wędrówkę w górę, czyli ok. 3 tysięcy osób.
W tym roku rząd Nepalu wydał 381 zezwoleń.
Od początku było wiadomo, że będzie tłum. Każdy chętny dostaje człowieka do pomocy a niektórzy wynajmują dodatkową obsługę.
Robi się z tego może nawet 1000 osób, które w krótkim czasie - spiesząc się przed zbliżającymi się monsunami - ruszają w górę.
Statystyka przemawia przeciwko temu, że wszyscy przeżyją.
Pod Mount Everest przyjeżdżają nie tylko w miarę doświadczeni wspinacze, ale również "korpoludki" z biznesu, którzy nie rozumieją do końca, na co się porywają.
Firmy organizujące wyprawę tak naprawdę nie weryfikują umiejętności klientów. Rząd Nepalu kasuje pieniądze za pozwolenie i reszta go faktycznie nie obchodzi.
Na Evereście jest dziś prawdziwy dom wariatów.
Już mniej więcej od 10 lat turyści stoją w kolejkach na szczyt. Każdego roku przyjeżdżają ludzie coraz mniej przygotowani. Nie mają siły, żeby wejść i zejść.
W maju 1996 roku na Mount Everest doszło do tragedii, zginęło 11 wspinaczy.
Dla organizatorów, co tu ukrywać, to również wpadka wizerunkowa. Firmy zaczęły się zastanawiać, jak uniknąć takich wydarzeń.
Uzgodnili, że będą sprawdzać „górskie CV” tych, którzy chcą wejść na szczyt.
Przez parę lat się to sprawdzało, było mniej wypadków, ale potem nastąpiło uśpienie czujności. Zaczęła wzrastać liczba wydawanych zezwoleń. Do tego doszła chciwość tybetańskich i nepalskich władz.
W jakim celu naprawdę się wspinają?
Chętnych na wejście na Mount Everest nie brakuje. Zawsze jest ich więcej niż zezwoleń. Firmy mają w kim wybierać.
Dochodzi do tego ryzykowna rywalizacja wśród wspinaczy, żeby pochwalić się selfie na najwyższej górze świata.
W grupie osób chcących zdobyć Mount Everest faktycznie jest wielu doświadczonych wspinaczy. Odpowiednio przygotowani, z dobrymi umiejętnościami.
Oni są w stanie bezpiecznie wejść i zejść, ale tłumy "amatorów" na drodze mogą stanowić dla nich zagrożenie i rzeczywiście stanowią.
Samo zatrzymanie się i postój w kolejce powoduje wychładzanie organizmu, a to z kolei prowadzi do hipotermii .
Może też pojawić się zwykła nieuwaga, upuszczenie jakiegoś przedmiotu, karabinka, termosu, czekana lub nieuważne potrącenie bryły lody czy kamienia, który, spadając w dół, ma duże szanse trafić we wspinacza znajdującego się poniżej. A skutki tego bywają tragiczne.
Nie wszyscy są w stanie dostrzec nadchodzący kryzys.
Kiedy już się tak dzieje z reguły jest za późno. Ludzie, na ogół, lekceważą swoje słabości, ale potem się to na nich odbija. Każdy ruch zdaje się być wyczerpujący…proste zasznurowanie buta na 8000 m przypomina solidny marsz do Morskiego Oka.
Doświadczony himalaista w wysokie góry już się nie wybiera. – „Everest, od nepalskiej strony, to są Krupówki” – wyznał pewien wspinacz z Zakopanego.
Niestety, główną motywacją w wysokich górach jest chęć błyśnięcia przed znajomymi – to chyba kluczowy motor postępowania wielu wspinaczy.
Bywają też inne….jeszcze bardzie przerażające motywy wyjścia w najwyższe góry świata.
Otóż, chociaż trudno w to uwierzyć, niektórzy z himalaistów w ten właśnie sposób pragną…pożegnać się z życiem.
Świadomie i dobrowolnie wybierają Himalaje jako lodowate miejsce wiecznego spoczynku….
Pomódlmy się zatem za tych wszystkich, których „pokonała Góra”…
Autor: Mateusz Pawłowski SJ
Skomentuj artykuł