(fot. chez_sugi / flickr.com / CC)

O wielokulturowej tradycji, rodzinie, miłości oraz świętach Bożego Narodzenia - z prof. Wiesławem Piękosiem, żoną - Tokiko oraz córką, Justyną Marią Etsuko rozmawia Małgorzata Bilska.

Małgorzata Bilska: Pochodzicie Państwo z różnych krajów, a nawet kontynentów. Długo mieszkaliście w Zachodnich Niemczach, gdzie urodziła się córka. Gdzie spotkaliście się po raz pierwszy?

Tokiko Ishibashi- Piękoś: W 1970 roku przyjechałam do Warszawy na studia w Akademii Muzycznej. Przyszły mąż pracował tam jako wykładowca.

DEON.PL POLECA

Wiesław Piękoś: Byłem młodym asystentem. Regina Smendzianka, "Szefowa", często wyjeżdżała z koncertami, zlecając mi prowadzenie jej klas. W jednej znalazła się Tokiko, która przyjechała do Polski, by lepiej poczuć i poznać muzykę Chopina. Japończycy go uwielbiają. Mówi się nawet, że gdyby kiedyś doszło do konfliktu polsko-japońskiego, to o Chopina...

Jest Pani katoliczką, w trzecim pokoleniu. Katolicy stanowią w Japonii 0,4 proc. ludności. Religia miała wpływ na wybór kraju?

T I-P: Jesteśmy mniejszością, ale cenioną. Jeśli ktoś jest wierzący, to naprawdę. Praktykowanie na co dzień bywa trudne, bo jest mało kościołów i księży. Żeby uczestniczyć we mszy, trzeba czasem jechać daleko. Chodziłam do prywatnej szkoły katolickiej. Znałam dobrze pisma ojca Maksymiliana Marii Kolbego; czytałam o tragicznej historii Polski. Japończycy znają Ignacego Paderewskiego, Marię Skłodowską-Curie i Mikołaja Kopernika. Ale dla mnie najważniejsza była muzyka. Polska zaoferowała mi bardzo dobre stypendium Ministerstwa Kultury i Sztuki.

WP: Ja z kolei interesowałem się kulturą i sztuką japońską. Pierwszy raz pojechałem do Japonii dopiero na nasz ślub - tam wzięliśmy cywilny. Kościelny był w kolegiacie uniwesyteckiej św. Anny w Krakowie.

Nie bała się Pani przeprowadzki na drugi koniec świata?

T I-P: Nie myślałam o przeszłości, czy o przyszłości. Chciałam tego.

Kiedy jednak poznała Pani kard. Karola Wojtyłę w czasie Świąt Wielkanocnych w 1978 roku, od razu stwierdziła: "Ten człowiek powinien być papieżem. Byłby natchnieniem dla Kościoła i świata". Przyszłość miała Pani na uwadze... Pół roku później został Janem Pawłem II.

T I-P: To było dla mnie tak wyraźne, że od razu napisałam o tym tacie.

Justyna Maria Etsuko Piękoś-Kędzierska: Mama nie analizuje, ma niezwykłą intuicję i wyczuwa różne rzeczy.

Spotkaliście się Państwo potem z Janem Pawłem II?

WP: Tak. Trzy razy mieliśmy szczęście być przyjętymi przez Niego na audiencjach indywidualnych w Watykanie i Castel Gandolfo. Te spotkania na zawsze pozostaną w sercach i pamięci! Często do nich wracamy, u bł. Jana Pawła II wypraszając opiekę i wstawiennictwo dla naszej rodziny oraz bliskich nam osób.

Wracając do początków - społeczeństwo japońskie jest mocno hierarchiczne. Rodzice mają wielką władzę nad dziećmi. Yoshiko Umeda, znany działacz "Solidarności", w wieku 14 lat przyjechał do Polski tylko dlatego, że ojciec przed śmiercią wyraził wolę, by jeden z jego synów osiadł tu na stałe. Pani rodzice nie protestowali?

T I-P: W Polsce panował komunizm. Niedługo po moim przyjeżdzie wybuchły protesty robotników na Wybrzeżu, krwawo stłumione przez reżim. Nie było kontaktu telefonicznego ze światem, więc rodzice bardzo się o mnie niepokoili, lecz uszanowali moje decyzje. Zawsze powtarzali, że ani kariera, ani pieniądze szczęścia nie dają - tylko miłość.

JME P-K: Rodzina mamy nie jest typowa. Babcia urodziła się w Mandżurii, to inny świat. Dziadek z wykształcenia był prawnikiem, ale i wynalazcą. Opatentował czterdzieści wynalazków. W typowej japońskiej rodzinie nie byłoby tak łatwo. Dziadek postawił tylko jeden warunek - żeby mama odwiedzała ich raz w roku.

Reasumując, w komunizmie młodą parę połączyła elitarna muzyka poważna - i katolicyzm. To romantyczne. Paradoksalne. A jak różne kultury i zwyczaje splatały się potem w życiu codziennym?

JME P-K.: Dla mnie to było naturalne. Urodziłam się i wychowałam w Niemczech. W szkole rozmawiałam po niemiecku. W domu z mamą - tylko po japońsku, z ojcem - po polsku. Zwornikiem w rodzinie jest mama; to kobieta stwarza atmosferę domu. Nauczyła się języka polskiego, a sama wprowadzała elementy kultury japońskiej, na przykład Święto Dziewczynki. 3 marca każda japońska dziewczynka wystawia w domu laleczki przedstawiające dwór cesarski - po japońsku "ohina sama". Buduje dla nich pięciociopoziomowy pałac. Laleczki ubrane są w kimona. To bardzo stary japoński zwyczaj. Dużo czasu spędzałam z babcią w Japonii, czerpiąc stamtąd wzorce. Regularnie przyjeżdzałam też z rodzicami do Polski, na Boże Narodzenie, Wielkanoc. Pierwszą komunię przyjęłam w kościele, w którym brali ślub rodzice.

Kuchnia którego narodu dominuje?

JME P-K: Jadamy głównie po włosku (śmiech). Japońska kuchnia jest rzadko, bo tata mówi, że składa się głównie z przystawek i potem musi iść do Chińczyka, żeby się nasycić. Chociaż ja ją lubię.

WP: Żona z początku nie umiała gotować. Zaraz po ślubie wyjechaliśmy na rok do Nowego Yorku, gdzie jako stypendysta Fundacji Kościuszkowskiej doskonaliłem swoje umiejętności pianistyczne, w ramach studium mistrzowskiego w słynnej Juilliard School of Music. Wychodząc codziennie rano na uczelnię, zabierałem ze sobą przygotowany przez żonę prowiant: smażone kurze żołądki (uwielbiam je do dzisiaj...) lub (wstrętne) hot-dogi... Z biegiem czasu nauczyła się przyrządzać np. "kurczaka po polsku", którym ugościliśmy tam nawet znajomego konsula. Teraz Tokiko jest już znana w kręgach polonijnych jako Japonka, która potrafi wyśmienicie przygotować polskie potrawy.

JME P-K: W domu zawsze pielęgnowany był wspólny stół. Przez dwadzieścia lat nie mieliśmy telewizji...

WP: Dlatego dużo czytałaś.

JME P-K: Tak. I obojętne, czy był to trudny dzień, czy rodzice mieli dużo pracy, zawsze się spotykaliśmy na bardzo długim wieczorze rozmów.

Co znajdzie się na stole wigilijnym?

WP: W Japonii nie ma Wigilii. Święta obchodzimy po polsku. Rozpoczyna je uroczysta wieczerza z dwunastoma tradycyjnymi potrawami.

Jak świętują Japończycy?

T I-P: Najważniejsze jest obdarowywanie prezentami. W kościołach katolickich odprawiana jest Pasterka. 25 grudnia jest normalnym dniem pracy, świętuje się natomiast Nowy Rok. Rodzina czeka na nadejście nocy, po czym idzie do świątyni. Biją dzwony, przychodzi masa ludzi. Jest też piękny stary japoński zwyczaj powitania Nowego Roku przy świetle wschodzącego słońca, nad brzegiem morza lub w górach.

JME P-K: Nie ma hucznych zabaw ani alkoholu, tylko kontemplacja wschodu słońca i oczekiwanie.

Wigilię spędzacie Państwo razem. Kto przygotuje w tym roku wieczerzę?

JME P-K: Wszystko robimy wspólnie, gotujemy też. Ja jestem od lepienia uszek, będzie ich dwieście. Tata robi gołąbki, mama barszcz itd. Potrawy są postne. Mój mąż Piotr (pianista) też pomaga. Jako rodowity warszawianin wzbogaci menu potrawami z Mazowsza, bedzie też zupa grzybowa.

WP: Kuchnia bywa tak kreatywna jak... muzyka. Gioacchino Rossini napisał kiedyś nową operę, którą publiczność i krytyka przyjęły entuzjastycznie. Słysząc gratulacje, stwierdził: ach, to nieważne, wczoraj wynalazłem rewelacyjny sos do jagnięciny. To jest prawdziwy majstersztyk!

Jesteście Państwo zgraną rodziną. Promienieje od Was harmonia. Jak to się robi?

WP: Oboje konsekwentnie przekazywaliśmy córce swoje dziedzictwo kulturowe. Dwukulturowość nie musi oznaczać konfliktu. Przecież Rzeczpospolita Jagiellonów była wielonarodowościowa. To, co w Polsce było najwspanialsze i pozwoliło jej być potęgą w Europie, to właśnie wielokulturowość i wieloreligijność. Kraków jest idealnym tego przykładem. Cudzoziemcy już w tamtych czasach dobrze się tu czuli. Z kolei rodzina żony jest bardzo stara, korzeniami sięga VIII wieku. Przekazanie córce tego kapitału było dla nas "imperatywem kategorycznym".

T I-P: Życie w dwóch kulturach jest ciekawe. To ubogaca.

Co zrobić, żeby w zetknięciu z innymi kulturami nie zatracić własnej tożsamości?

WP: Trzeba znać i szanować swoją kulturę, być z niej dumnym. Inność jest pozytywna, można się czegoś nauczyć. U nas zgodnie przenikają się tradycje i kultury.

Prof. Wiesław Piękoś, ur. w Krakowie. Studia pianistyczne w PWSM w Krakowie, Warszawie, Nowym Yorku i Kolonii. Koncertował w wielu miastach Europy, USA i Azji, jako solista i z renomowanymi orkiestrami symfonicznymi. Prowadził kursy pianistyczne m.in. w Japonii; jest inicjatorem i dyrektorem artystycznym Międzynarodowych Mistrzowskich Kursów dla Pianistów w Krakowie organizowanych od 1998 roku (co dwa lata) przez Centrum Kultury "Dworek Bialoprądnicki“. Od 2008 roku wspołpracuje z Akademią Muzyczną w Krakowie. Jest członkiem Dell’Accademia di Storia e Letteratura Polacca e Slava "Adam Mickiewicz“ affiliata alla Fondazione Willa Polonia (Lublin/Bolonia). Swoimi występami, nagraniami radiowo - telewizyjnymi oraz płytowymi, zyskał sobie renomę, tak wśród krytyków, jak i publiczności jednego z najwybitniejszych wykonawców dzieł F. Chopina i K. Szymanowskiego. Mieszka z rodziną w Krakowie.

Tokiko Ishibashi-Piękoś, ur. w Japonii, pianistka i pedagog. Studia w Tokio, Warszawie oraz Kolonii. Występowała w Japonii, Polsce i Niemczech. Jako ceniony pedagog, wykładała przez wiele lat na Uniwersytecie Kolońskim, w Konserwatorium Miasta Kolonii oraz w Miejskiej Szkole Muzycznej w Bergisch Gladbach k. Kolonii. Wielokrotny juror młodzieżowych konkursów muzycznych i pianistycznych. Wielu jej uczniów to laureaci rozmaitych konkursów pianistycznych. Od roku 2012 mieszka na stałe w Krakowie.

Justyna Maria Etsuko Piękoś - Kędzierska, ur. w Kolonii (Niemcy), pianistka, pedagog, absolwentka Robert Schumann Hochschule für Musik w Düsseldorfie (pianistyka oraz pedagogika fortepianowa). Od dzieciństwa występuje w wielu miastach Europy jako pianistka, skrzypaczka, altowiolistka, i kameralistka Od 2009 roku wykłada na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie (klasa fortepianu); od 2012 roku jest pracownikiem dydaktycznym w "Centrum Kultury“ Dworek Białoprądnicki. Od roku 2012 mieszka na stałe w Krakowie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Karp po japońsku
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.