Kupuję, więc jestem

Kupuję, więc jestem
(fot. nanny snowflake / flickr.com)

Konsumpcja stała się w Polsce stylem życia. Nic dziwnego - kupować jest przyjemnie. Rozsądnie byłoby jednak znać umiar w zakupach.

Przyjemność ta przyszła wraz z upadkiem PRL. To wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, na ulicach pojawiły się łóżka polowe. A na nich wszystko to, czego poprzedni ustrój nie był w stanie zaoferować. Od butów po mydełko Fa. Polacy przerobili pierwszą lekcję kapitalizmu: dobra materialne można po prostu kupić. Wolność wyrażała się swobodą wyboru nabywanego produktu. Tym bardziej atrakcyjną, że przez kilkadziesiąt lat Polacy byli jej pozbawieni. Jedyne ograniczenie to zasobność portfela.

Z czasem zaczęły nas definiować nie tylko produkty, ale i miejsce, w którym zostały zakupione. I, co tu ukrywać, różnić. Konsumpcja stała się wyznacznikiem statusu społecznego. Dziś już wiadomo. Emeryci i renciści ubiorą się na bazarach, kasa średnia znajdzie coś w centrum handlowym, biznesmen kupi garnitur u Ermenegildo Zegny.

DEON.PL POLECA

W tym kontekście nie dziwi fakt, że coraz więcej producentów zaczyna zauważać w Polakach potencjalnych klientów. W ubiegłym roku czterdzieści ekskluzywnych marek otworzyło u nas swoje sklepy. W Domu Mody vitkAc, w nowym ekskluzywnym centrum handlowym Wolf Bracka w Warszawie, ulokowały się Gucci, Bottega Veneta i Yves Saint Laurent.

Dla najbardziej perspektywicznego konsumenta - klasy średniej - swoje produkty oferują w Polsce m.in. GAP, Desigual, Dorothy Perkins Foot. Specjaliści z branży handlowej zauważają, że firmy te wybierają rynki perspektywiczne i zbliżone ze względu na podobieństwa kulturowe. A przez ponad dwadzieścia lat styl życia Polaków zbliżył się do zachodnioeuropejskiego.

To dlatego w przeszklonych biurowcach, w których pracuje teraz klasa średnia, pojawiły się salad bary i "lanczarnie". W porze drugiego śniadania nie wypada już tak po prostu wyjąć kanapki owiniętej w papier śniadaniowy. Posiłek trzeba celebrować. Wydając na ten cel stosowną sumę pieniędzy.

Swoisty savoir vivre nakazuje pracującym w szklanych domach ludziom mieszkać w apartamentowcu na strzeżonym osiedlu lub w domku z ogródkiem pod miastem. Do tego zestawu rodzina powinna mieć co najmniej dwa samochody. Bywa też trzeci - większy, z mocniejszym silnikiem, wykorzystywany na weekendowe i wakacyjne wypady.

Wszystko to kosztuje, ale w wydawaniu pieniędzy odnajdujemy przyjemność. Z czasem więc dom czy mieszkanie obrasta kolejnymi rzeczami. Ubrania wypadają z szafy, a kolejne samochody parkujemy przed domem, bo nie ma na nie miejsca w garażu.

Socjologowie twierdzą, że wraz z nadejściem kapitalizmu zmienił się nasz stosunek do pracy i czasu wolnego. Praca to źródło zarabiania pieniędzy, które wydajemy, by uprzyjemnić sobie czas wolny. Oczywiście, czas ten można wypełnić sobie innymi przyjemnościami: przebywaniem z rodziną, sportem, lekturą czy słuchaniem koncertów. A jednak nawet wtedy - za sprawą sztuczek marketingowych i reklamy - utwierdzamy się w przekonaniu, że każda z tych aktywności wymaga jednak od nas należytej oprawy: stosownego ubrania, sprzętu. Książkę wypada czytać na tablecie. Muzyki słuchać na iPadzie.

Odczuwamy więc presję, by kupować. W weekendy do centrów handlowych pielgrzymują rodziny zakupowiczów. W przygotowanym dla Kancelarii Premiera raporcie "Młodzi 2011" prof. Krystyna Szafraniec z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu stwierdza: "Kiedyś o pozycji społecznej decydowały rodzaj wykonywanej pracy, dochody, zgromadzone dobra, dzisiaj jest to styl życia. Znaczenie ma nie to, ile i jak się zarabia, ale to, ile i jak się wydaje."

W takim przeświadczeniu wyrasta już kolejne młode pokolenie Polaków. Nie pamiętają PRL, nie muszą sobie rekompensować braków tamtego ustroju. A jednak oglądają wykreowany w mediach styl życia, do którego ich zdaniem powinni aspirować. I kupują to.

"Wskazówki dotyczą nie tylko obyczajów, ubioru, gustu, sposobu odżywiania się, lecz także wzorców związanych z podstawowymi rolami i obszarami życia - jak wygląda wspaniały ślub, jak być nowoczesną mamą, nowoczesnym tatą, jak funkcjonować w pracy. Sferą, która jest szczególnie wdzięcznym obiektem inspiracji, jest czas wolny. W takim zmajoryzowanym przez konsumpcję kontekście poszukiwanie własnej tożsamości zaczyna koncentrować się wokół idei "mieć" i przeistacza się w dążenie do lansowanego stylu życia opartego na wykreowanych potrzebach" - pisze prof. Szafraniec.

Konsekwencją konsumpcyjnego modelu życia staje to, że młodzi ludzie - szukając własnej tożsamości - określają się poprzez rzeczy. Gadżet stał się sposobem na zaprezentowanie światu własnej osobowości. Stąd przy okazji sprzedaży zwykłego produktu, jak spodnie, koszula czy pasek, firmy dorzucają w reklamach wyobrażenia o noszących te właśnie ubrania. Znana odzieżowa marka dla młodzieży reklamuje się hasłami: "Rozsądek przede wszystkim", "Najpierw obowiązki, potem przyjemności", "Edukacja jest najważniejsza" - pod tą treścią widzimy zaś klipy pokazujące młodych ludzi, którzy zachowują się dokładnie odwrotnie. "Z humorem i w przewrotny sposób marka obala truizmy, które od najmłodszych lat wpaja się młodym ludziom" - opowiadają realizatorzy kampanii. Przekaz jest jasny: robimy ciuchy dla wyluzowanych gości, dla których pojęcia rozsądku i obowiązku to przestarzałe truizmy.

"Konsumeryzm, mając na uwadze zyski, toczy zaciętą walkę ze wszelkimi oznakami niepodporządkowania się jego polityce "uwodzenia". W szczególności toczy walkę ze sferą moralności, która jest dla niego szczególnym zagrożeniem, gdyż próbuje odwoływać się do umiaru, norm moralnych, sumienia, priorytetowych wartości ideologicznych, wychowawczych, czy religijnych." - zwraca uwagę dr Longina Strumska-Cylwik z Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Gdańskiego w opracowaniu "Młodzież we współczesnym świecie".

Prezes stowarzyszenia "Wiosna" i duszpasterz ludzi biznesu ks. Jacek Stryczek zauważa, że człowiek do życia potrzebuje naprawdę niewiele. Często jednak wydaje mu się, że więcej, niż w rzeczywistości. Dlatego najważniejsze, by potrzeby potrafił właściwie rozeznać: - Kiedy byłem na studiach, w pokoju miałem dwie wersalki, sam jednak spałem pomiędzy nimi, na podłodze, bo to miejsce wydało mi się najlepsze dla mnie. Ważne jest, żeby dobrze wybierać. Co służy, co szkodzi. Cóż z tego, że kogoś stać na jedzenie bez opamiętania, skoro po takiej diecie traci sprawność fizyczną i pewność siebie?

Ważny argument zwolenników zwiększania konsumpcji stanowi to, że kupując pomagamy gospodarce. Dlatego analitycy w bankach tak skrupulatnie obserwują nastroje zakupowiczów i już niepokoją się, że konsumpcja prywatna w Polsce spowolniła w stosunku do ubiegłego roku. Choć pozostaje nadal istotnym czynnikiem wspierającym wzrost PKB, to jednak rośnie wolniej. Coraz mniej mamy nastroju na zakupy, coraz bardziej niepokoi nas rynek pracy.

- Konsumpcja jest jak oddychanie. Niezbędna do życia, nie może jednak życia zastępować. Nie może stać się religią, sposobem na życie i odreagowanie związanych z nim stresów. - uważa Andrzej Sadowski, założyciel i wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha, instytutu naukowo-badawczego, który działa na rzecz wolnego rynku, ale budowanego na fundamencie wolności i moralności.

Sadowski zwraca też uwagę, że osobom czerpiącym nadmierną i niekontrolowaną przyjemność z zakupów grozi uzależnienie. Jeśli więc kupować, to rzeczy najbardziej nam potrzebne. Wybierając produkt najodpowiedniejszy najlepiej wspieramy gospodarkę, bo płacimy za coś, co ma wartość.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kupuję, więc jestem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.