Patrząc w lustro, mam ochotę włączyć photoshopa
Na stronie sklepu znalazłam zdjęcie modelki w bieliźnie. Dziewczyna nie była szczupła. Kubeł zimnej wody wylał się na mnie, kiedy spojrzałam na komentarze. Dlaczego my, kobiety, nie potrafimy wspierać się wzajemnie? Co ma wspólnego reklama ciuchów z biblijną "dzielną niewiastą"?
Na stronie jednego ze sklepów (Kappahl) znalazłam ostatnio zdjęcie modelki prezentującej bieliznę. Ku mojemu zdziwieniu, dziewczyna nie była szczupła - miała kobiece, dość obfite kształty. Moją pierwszą reakcją był pełen uznania uśmiech - przyzwyczaiłam się do diametralnie innych zdjęć ze świata modelingu, ale to zaskoczenie było miłe!
Kubeł zimnej wody wylały na mnie jednak komentarze pod zdjęciem. Pojawiły się tam nieprzyjemne słowa, w tym zarzuty o promowanie otyłości. Ktoś z komentujących słusznie zauważył, że bardziej szkodliwe są w tym przypadku reklamy nutelli czy fast foodów, a bielizna nie jest tylko dla osób szczupłych, lecz również dla tych z nadwagą. Ja natomiast po raz kolejny zaczęłam zastanawiać się, dlaczego my, kobiety, nie potrafimy wspierać się wzajemnie w byciu sobą - szczupłą, z nadmiarem kilogramów, czy zupełnie przeciętną…
Czy reklama ciuchów może mieć coś wspólnego z biblijną Dzielną Niewiastą? Na pierwszy rzut oka pewnie nie. Dla mnie jednak była okazją do refleksji głębszej niż tylko rozważania na temat idealnej wagi modelek. Może dlatego, że czasem patrząc w lustro chciałabym automatycznie włączyć w głowie coś w rodzaju photoshopa i wyretuszować nie tylko pojawiające się tu i ówdzie fałdki czy nadmiar kilogramów. Od czasu, gdy zostałam mamą, zmieniło się nie tylko moje ciało. Macierzyństwo wpłynęło na moją figurę - i to czasem mi przeszkadza, owszem. Dużo bardziej niż za ciasne ubrania uwiera mnie jednak czasem poczucie porażki - bo chciałabym być czasem inną mamą. Lepszą - taką jak sobie wymarzyłam.
Bycie rodzicem, jak mało która rzecz na świecie, bez pytania o zgodę konfrontuje mnie z prawdą o sobie, o moim braku cierpliwości, lenistwie i ogromnym przywiązaniu do swoich planów. Są takie chwile, gdy nie chcę tego przyjmować. Wtedy chciałabym pewne rzeczy wymazać, skorygować i wyretuszować, by móc pokazywać innym (i sobie samej w lustrze) swój portret idealny jak święty obrazek.
Tymczasem jest inaczej - nie dorastam do żadnego z ideałów, o których wyczytałam kiedyś w czasopismach dla mam, czy tym bardziej - w pobożnych książkach. Kocham, ale wciąż za mało i wciąż mam wrażenie, że pomimo starań, nieustannie mi czegoś brakuje. Nie jestem idealna - ale to właśnie oznacza, że jestem…dzielna!
Jestem dzielna nie wtedy, gdy wszystko dzieje się zgodnie z moimi oczekiwaniami, bo wtedy nie można być dzielnym - można być co najwyżej wygodnym. Dzielność oznacza odwagę mierzenia się z przeszkodami. Dzielna jesteś wtedy, gdy boisz się i chcesz zrezygnować, a jednak decydujesz się spróbować jeszcze raz. I jeszcze raz. I po raz kolejny.
O dzielność i odwagę walczysz w pocie czoła. A walka rzadko jest przyjemna i dopiero jej owoce można zaprezentować z uśmiechem. W jej trakcie widzi się czasem jedynie czarne scenariusze i zauważa tylko swoje niedociągnięcia i zranienia. Ale dzielna niewiasta walczy. I "jej wartość przewyższa perły" nie dlatego, że jest chodzącym ideałem, rozdającym na prawo i lewo perfekcyjne uśmiechy, ale dlatego, że stawia czoło przeszkodom. Czasem przegrywa, niekiedy wygrywa, ale wciąż - trwa na posterunku, czyli tam, gdzie posłał ją Ktoś, kto w nią uwierzył. Uwierzył w taką, jaka jest - niedoskonałą, lecz dzielną.
Nie wszystko musi Ci wychodzić. Nie od razu osiągniesz to, na czym Ci zależy. Nie zawsze będziesz wspaniałą żoną, pełną cierpliwości i oddania dzieciom matką, dobrze wykonującym swoje obowiązki pracownikiem i pobożnie uśmiechającym się członkiem kościelnej wspólnoty. Ale jest Ktoś, kto mówi o Tobie nie tylko: dzielna niewiasta.
On, jak dobry Tata, mówi też czasem po prostu "moja dziewczynka!". Z dumą, troską i miłością. To w Jego głosie, w Jego spojrzeniu i w Słowie, którym umacnia, znajdziesz siłę. I to Jego siła sprawia, że jesteś dzielna - nawet jeśli masz ochotę się poddać.
Wpis ukazał się pierwotnie na blogu chrześcijańska mama
Skomentuj artykuł