Zanim coś się skończyło. Moja prywatna Nostalgia i o tym, jak dziękować
Zapukała do drzwi jak zwykle jesienią. Spodziewałam się jej - odwiedza mnie co roku, od pewnego czasu nawet częściej. Jej nadejście zwiastują wszelkie końcówki: lata, truskawek, ciepłych wieczorów, spadających liści, urlopów i wakacji. Przychodzi nieproszona, kiedyś niechciana, ale dzisiaj już potrafię przyjąć ją z wdzięcznością.
Moja prywatna Nostalgia
Jest w tym słowie coś zapomnianego, zakurzonego. Jakiś sentyment do rzeczy, które przeminęły. Tęsknota za czymś, co przecież jeszcze się nie skończyło. Upływający czas. Zaduma. Szaroburość i złoty płomień świecy, rozświetlający te ważne twarze. Moja prywatna Nostalgia bezbłędnie trafia do mnie dokładnie wtedy, gdy mam odsłonięte serce.
Gdy przyjaciele ślubują sobie miłość i wierność. Gdy październikowe słońce zaskakuje swoją przedłużoną obecnością na gąszczu kolorowych liści. Kiedy M. przynosi mi do łóżka ciepłą herbatę okraszoną dobrym słowem. Gdy długie wieczory przywołują mnóstwo wspomnień. Gdy mijamy za sobą góry, zieleń, łąki, lasy, gdy wiemy, że wrócimy tu kolejnego lata, choć ani my, ani te miejsca nie będą już takie same. Gdy dawno niesłyszana piosenka przeszywa wnętrze jak kilka lat wcześniej. Gdy czytam (nie)zwykłe historie pięknych ludzi.
Tęsknota za Domem
Nostalgia oznacza "powrót do domu, tęsknotę za Ojczyzną lub do czegoś co utrwaliło się w pamięci bądź co wyobrażono sobie w marzeniach". Rozpoznaję ją po charakterystycznym ucisku w gardle. Tak, jakby głos się załamywał. Jakby świat musiał na moment stanąć, bo oto przeżywam coś ważnego: coś przywołało Dom, gdzieś go ponownie znalazłam, albo ktoś go przypomniał swoim słowem i gestem.
Doświadczam tego uczucia coraz częściej i już potrafię za nie dziękować. Już się nie wstydzę, że "się rozklejam", że jestem "nadwrażliwa", że płaczę zanim jeszcze coś na dobre się skończy. To wszystko są okruchy Ojczyzny, Domu, miejsca, z którego pochodzę i do którego idę. Może to są właśnie okruchy Nieba?
Jak dziękować za "cały świat, półkule obie"
Nie wiedziałam, jak dziękować. Mniej więcej dwa miesiące przed ślubem zaczęliśmy dostawać od bliskich nam osób prezenty. Kompletnie nie byłam na to gotowa, okazało się, że przyjmowanie ich jest dla mnie trudne. Jak to, nic nie dawać w zamian? Gdzie naraz pomieścić tyle miłości i dobra? Usłyszałam wtedy od I.: przyzwyczajaj się, to dopiero początek, bo ludzie was kochają i chcą wam dawać jeszcze więcej!
Ogrom tego, czym zostaliśmy obdarowani mnie przerósł. Nie umiałam tego bogactwa tak zwyczajnie przyjąć i walczyłam z chęcią odwzajemnienia go już, teraz, od razu.
Się nie mieści
A przecież to było preludium, bo najważniejsze dzieje się teraz. Miłość i piękno na każdym kroku. Zwyczajne dni wypełnione wyczekiwaniem na spotkanie, radością ze wspólnego krojenia cebuli i nauką siebie nawzajem. Krótsze i dłuższe rozmowy. Prostoty odkrywanie, spontaniczny w kuchni taniec, śpiewanie pod prysznicem i randki inne niż kiedyś. Gdzie pomieścić tyle dobra? Jak je przyjąć z ufną wdzięcznością?
Możliwe, że tego piękna nie pomieszczę w sobie. Możliwe, że wypełni mnie na tyle szczelnie, że zacznie się wylewać strumieniami. Możliwe, że właśnie przyszedł czas by dziękować, przyjmować bez strachu i lęku. Możliwe, że przyszedł czas na docenianie i radość z tego, jakie pełne małych cudów życie staje się moim udziałem.
Cieszyć się, dziękować i dbać
"Uczynił wszystko pięknie w swoim czasie, dał im nawet wyobrażenie o dziejach świata, tak jednak, że nie pojmie człowiek dzieł, jakich Bóg dokonuje od początku aż do końca. Poznałem, że dla niego nic lepszego, niż cieszyć się i o to dbać, by szczęścia zaznać w swoim życiu. Bo też, że człowiek je i pije, i cieszy się szczęściem przy całym swym trudzie - to wszystko dar Boży" /Koh 3, 11-13/.
W tym czasie uczę się dziękować i cieszyć się tym, czego doświadczam. W modlitwie, w docenieniu osób które są blisko, w zauważeniu i zatrzymaniu miłych chwil. I dopiero gdy już nasycę się wdzięcznością, zaczynam dzielić się dobrem dalej.
Niezależnie ile daję innym (czasu, uwagi, pieniędzy, rzeczy materialnych), ZAWSZE do mnie wraca więcej. W innej postaci: okruchów Nieba.
Wpis ukazał się pierwotnie na blogu Chce mi się.
Skomentuj artykuł