Wydaje ci się, że musisz być szczupła, pełna energii, idealna? Niczego nie musisz udowadniać

(Fot. pl.depositphotos.com)

Bogu nie zależy na wspaniałych osiągnięciach czy wspaniałych działaniach. Jemu zależy na nas! My tymczasem wybrałyśmy drogę przez pustynię z olbrzymimi plecakami na ramionach, pełnymi wszystkiego oprócz wody. Co się stanie, jeśli razem nazwiemy te rupiecie, które dźwigamy, i wymyślimy, co z nimi zrobić? Jeśli rozpoznamy nasze ograniczenia, lęki, niedoskonałości, zmagania i grzechy, zamiast przed nimi uciekać?

Naprawdę zatrzymaj się, zastanów i zadaj sobie te pytania. Może dobrze będzie zrobić to razem z przyjaciółką: usiąść i wspólnie je rozważyć.

Co jest teraz dla ciebie ciężarem? Co jest trudne? Dlaczego to jest trudne? O czym myślisz najczęściej? Z jakiego powodu czujesz smutek? O co się martwisz? Czego się boisz? Czy potrafisz nazwać kilka rzeczy, które prawdopodobnie dźwigasz?

Nazwij to, co jest w twoim plecaku. Może to należy do jednej z poniższych kategorii: lęk, trudności, presja, wstyd.

DEON.PL POLECA

Zaczynamy od nazwania tych rzeczy, bo wierzymy, że Bóg wystarczy, cokolwiek zamierzamy powiedzieć. On nie jest zaskoczony naszymi porażkami, rozczarowaniami i bagażem. Tak naprawdę one przypominają nam o naszej potrzebie Boga. On skorzysta ze wszelkich możliwych sposobów, aby do ciebie dotrzeć i z tobą być.

Nazwij te miejsca, gdzie nie czujesz się wystarczająco dobra, gdzie czujesz, że się nie nadajesz, i te rupiecie, które ze sobą nosisz.

Teraz. Nazwij je. Wyznaj to. Zadzwoń do dobrej przyjaciółki i porozmawiajcie o tym. Musisz przyznać, że dźwigasz plecak, zanim odnajdziesz wolność, aby go zdjąć.

Może ty także dźwigasz ciężar, który de facto jest grzechem. A grzech wymaga skruchy, nie tylko wyznania. Skrucha to odwrócenie się od czegoś. Ucieczka od tego. Nawet jeśli ciężar skrywa się w twych myślach, Pismo nakazuje: „wszelki umysł poddajemy w posłuszeństwo Chrystusowi” (2 Kor 10,5).

Walczymy z grzechem. I otrzymujemy łaskę, wierząc, że łaska wystarczy, aby go wykorzenić. Ale może twój ciężar łączy się z cierpieniem, które w jakimś stopniu nie zależy od ciebie. Zacznę od tego, że bardzo mi przykro. Może zmagasz się z chorobą albo zdradą małżonka lub czymś gorszym.

Może czujesz, że nie możesz się od tego uwolnić ani tego powstrzymać. To po prostu z tobą jest i za żadne skarby świata się nie rozwiąże. Wróg często wyprowadza nas tak daleko na pustynię, że zastanawiamy się, czy kiedykolwiek jeszcze zaznamy radości. Ale Bóg składa obietnicę: „Poprowadzę cię nad wody, gdzie możesz odpocząć, przywrócę ci życie” (Ps 23,2-3).

A teraz, zanim zaczniesz się czuć winna za sprawą tego, co zawiera twój plecak, po prostu przestań. Wystarczy, że taszczymy go ze sobą, nie musimy jeszcze dorzucać do niego poczucia winy z tego powodu.

Bóg przebacza nam grzechy natychmiast i raz na zawsze. Nie czuje do nas niechęci i nie robi listy naszych przewin. Psalm 103 mówi, że miłość Boga jest tak wielka i potężna, że „jak jest odległy wschód od zachodu, tak daleko odsuwa [On] od nas nasze występki” (Ps 103,12). Trudno nam to sobie wyobrazić, bo żywimy urazę. Szufladkujemy i określamy ludzi na podstawie ich grzechu. Jeśli ktoś zdradza, jest zdrajcą. Jeśli kłamie, jest kłamcą.

Dla Boga wyznany grzech jest przebaczony raz na zawsze. Nie ma szufladkowania; nie ma nawet wspomnienia o naszych błędach z przeszłości. Nie musimy za nic się odwdzięczać, bo nic, co jest w nas, nie zasłuży na Jego łaskę. Ona przychodzi za darmo. ZA.KAŻDYM. RAZEM. Wszystkie myśli, które każą nam dźwigać nasz plecak pełen wstydu i poczucia winy, to bezpośrednie działanie wroga próbującego zaszczepić w nas podejrzenie, że wcale nam nie wybaczono.

Być może nadal wbijasz wzrok w ziemię z lękiem i wstydem, ale Bóg zna tajemny sposób, aby nie tylko przebaczyć nam nasze przeszłe grzechy, lecz też odkupić wybory, o których myśleliśmy, że wszystko zrujnowały. Wielkie nieba, jak ja Go lubię.

Chcę podkreślić: to wymaga odwagi. Żeby dotrzeć do miejsca, w którym Bóg wystarczy, musimy najpierw przyznać, że my same nie wystarczamy. Udajemy, że wszystko w porządku - tak wiele z nas idzie z tym przez życie. Kiedy ta iluzja zniknie, być może będziemy musiały żyć, potrzebując Boga.

A to zapewne jest trudne. Nie, muszę się poprawić: to jest trudne. Koniec z odgrywaniem ról. Koniec z udawaniem. Koniec z udowadnianiem własnej wartości.

To brzmi dobrze - dopóki nie musimy powiedzieć głośno o rzeczach, o których raczej wolałybyśmy nawet nie myśleć. Zmagamy się w ciemności z naszymi plecakami pełnymi ciężarów, których nigdy nie nazywamy. I robimy to w samotności.

W oderwaniu od innych, zamiast patrzeć sobie nawzajem w oczy i mówić: „Ja tu umieram”. Gdybyśmy tylko potrafiły wymówić te słowa, może ktoś zdołałby przekonać nas do prawdy łaski. Mógłby przypomnieć nam o Bogu i Jego miłości do nas, modlić się za nas i - na miłość boską - zawalczyć o nas.

Zamiast tego pozwalamy, aby wróg nas niszczył. Modlę się więc, abyśmy ty i ja miały przed oczami prawdziwy obraz Boga i nas samych. Potrafisz sobie wyobrazić, co się wtedy stanie? Zaczniesz być wolna i znów zaczniesz kochać Boga, znów zaczniesz kochać życie, nieważne, co przyniesie.

To nie jest łatwe, ale z pewnością nie jest też aż tak trudne. Może nie jesteś wolna, bo tak bardzo się starasz?

Co, jeśli porwiemy na strzępy i wyrzucimy nasze tabelki z gwiazdkami? Co, jeśli przestaniemy odgrywać role? Co, jeśli nauczymy się odpuszczać sobie to, na co nie mamy wpływu?

Może w twoim przypadku jest inaczej, ale widzę tę desperację w wielu oczach. Nie możemy przez całe życie dźwigać ciężarów, którymi się nie dzielimy; one nas wyniszczają.

Jezus nie przyszedł tylko po to, abyś dowiedziała się o łasce - ani nawet tylko po to, abyś dowiedziała się o Bogu. Przyszedł, abyś mogła zaczerpnąć łaski i wypełnić się Bogiem. Pozbycie się lęku – jakikolwiek by był – powstrzymującego cię przed czerpaniem z Niego radości tworzy przestrzeń, w którą On może wpaść z całą mocą…

Oczyszczając cię. Wypełniając cię. Wyzwalając cię. Dając ci siłę.

Jezus nie przyszedł, rozpaczliwie czegoś od nas potrzebując, przyszedł być z nami. Jezus Chrystus, Syn Boży, zrobił dla nas coś, czego my same nigdy nie mogłybyśmy zrobić: On wszystkiemu sprostał. Dokonał największego poświęcenia. On jako jedyny spełnił całkowicie prośbę Boga o wejście z Nim w relację. I zamiast zachować to dla siebie, zamienia się miejscami z tobą i ze mną. Zamienia swoją wystarczalność na nasze niedomagania i braki. Wziął na siebie wszystkie nasze grzechy i całą naszą niewystarczalność i uśmiercił je, umierając na krzyżu. A te z nas, które nazwały swoje grzechy i odwróciły się od nich, i Jemu powierzyły swoje zbawienie, są wystarczające przed doskonałym Bogiem i są przez Niego umiłowane.

Nie musimy niczego odgrywać przed Bogiem, który uwielbia nas jako swoje adoptowane dzieci. Nie twierdzę, że mamy stać się obojętne i leniwe, ale że powinnyśmy przestać próbować Bogu imponować. Bóg chce być z nami. A ta rzeczywistość odciśnięta głęboko w nas prowadzi do kompletnego przeciwieństwa bierności. Bycie całkowicie, nieustępliwie kochanym nigdy nie czyni nikogo apatycznym. Za to usuwa wszelką potrzebę zasługiwania na złote gwiazdki.

Może na poziomie umysłu zdajesz sobie sprawę z Bożej miłości. Masz świadomość, że On cię kocha, ale masz kłopot z doświadczaniem tego, uwierzeniem, że Jego miłość naprawdę jest tak niezachwiana, jak On mówi. Jeśli tak jest, zanieś to rozdzielenie, tę wątpliwość, prosto do Niego w modlitwie, szczerej rozmowie i wyznaniu. Dopiero kiedy jesteśmy prawdziwie szczere przed Bogiem i sobą, On może zacząć leczyć i naprawiać dziury w naszych sercach.

Kiedy widzimy siebie tak, jak widzi nas Bóg, nie musimy już tak ze sobą walczyć. Bycie w bliskości z Bogiem nie powoduje presji czy idealizmu - prowadzi do wielbienia.

Fragment pochodzi z książki „Niczego nie musisz udowadniać”.

WAM/dm

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wydaje ci się, że musisz być szczupła, pełna energii, idealna? Niczego nie musisz udowadniać
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.