Nie morderca winien, lecz zamordowany

Osoby depresyjne nie zdają sobie sprawy z tego, że nękają partnera (fot.crashbangsqueak)
Fritz Riemann / slo

Afekty i agresje są nieuniknione, jak świat, ludzie i my sami. Co wobec tego osoba depresyjna może zrobić z agresją, która wydaje się jej czymś tak ryzykownym?

Problem własnych afektów i wyrażania agresji stanowi dla osoby depresyjnej wielki problem. W jaki sposób może ona być agresywna, umacniać się i przebić w życiu, jeśli przepełnia ją lęk przed utratą i jeśli we własnych oczach jest kimś podporządkowanym i bardzo uzależnionym od miłości innego człowieka. Ten, kto jest zależny, nie może atakować tego, od kogo jest zależny, kogo potrzebuje. Znaczyłoby to tyle, co podcinać gałąź, na której się siedzi. Z drugiej strony, afekty i agresje są nieuniknione, jak świat, ludzie i my sami. Co wobec tego osoba depresyjna może zrobić z agresją, która wydaje się jej czymś tak ryzykownym?

Zasada ustępliwości

DEON.PL POLECA

Pierwszą możliwością jest unikanie agresji. Można to osiągnąć w ten sposób, że uznaje się zasadę ustępliwości. Nie dostrzega się wówczas okazji do agresji i jej samej zarówno w sobie, jak i wokół siebie. Tam, gdzie należałoby walczyć o przeforsowanie czegoś, rozprawienie się z czymś, postawienie na swoim, gdzie należałoby się bronić, zaciera się przed samym sobą ostrość problemu i nadaje się sytuacji inne znaczenie, bagatelizuje się ją: "On wcale tak nie myślał, nie warto reagować z powodu takiej błahostki, to by mi tylko uwłaczało". Im bardziej człowiek mający takie podejście się wycofuje, pozwalając sobie wchodzić na głowę, nie broniąc się i nie dając sobie szansy na to, by wyrazić własne odczucia, tym bardziej musi kompensować swoje zachowanie poczuciem moralnej wyższości, nie zauważając przy tym, że sam stosuje w ten sposób pewną subtelną formę agresji.

Nie morderca jest winien, lecz zamordowany

Człowiek może przyjąć rolę kogoś, kto zawsze w milczeniu będzie znosił cierpienie, co może prowadzić do masochizmu w sferze psychicznej, moralnej lub seksualnej. Przy tym dochodzi tu do pewnego dziwnego sprzężenia zwrotnego, które polega na tym, że to, czego samemu się nie przeżyło, na co się samemu nie zdobyło, przeżywa się, identyfikując się z innym człowiekiem i jego zachowaniem. Kto w relacji z partnerem jest stroną podporządkowaną, uległą i słabszą, odczuwa poprzez identyfikację z nim nie tylko fakt własnego podporządkowania, uległości itd., lecz także posiada mocne uczucie moralnej wyższości, jako ten, kto cierpi i kto z tego powodu uważa się za lepszego. W dodatku nie ma się poczucia, że jest się winnym, to partnera uważa się za winnego. Kwestionuje to wartość jednostronnego tylko trwania w przymiotach; jeśli ktoś uważa się za cierpiącego, czyni nieświadomie tę drugą bliską osobę także kimś, kto cierpi; relacja sadomasochistyczna zostaje odwrócona - "święty" staje się oprawcą, "grzesznik" natomiast uciskanym.

Jedna ze sztuk teatralnych Franza Werfla nosi tytuł "Nie morderca jest winien, lecz zamordowany". Kiedy w cierpliwej pokorze pozwala się innemu być agresywnym, złym, a przez to winnym, wzbudza się w nim coraz większe poczucie winy; kiedy zaś popada się z tego powodu w chorobę, oznacza to dla tego drugiego, że nigdy już nie uwolni się od poczucia winy, samemu natomiast pozostaje się w tej relacji tym, kto cierpi niewinnie. Tutaj potrafią się rozgrywać makabryczne rzeczy, które świadczą o intensywności afektów, jakie ukrywają się za ciężkimi depresjami. Ten, w kim się one rozgrywają, nie zdaje sobie zresztą sprawy, że jest to agresja, i byłby głęboko przerażony, gdyby usłyszał wyjaśnienie swojego zachowania.

Nieświadoma agresja

Wspomnieliśmy już wcześniej, że u osób depresyjnych również za postawą miłości nadmiernie troskliwej ukryta jest nieświadoma agresja; taką nadmierną troską można partnera niejako udusić, "łagodnie zgwałcić".
Podobnie, nieświadoma agresja jest zawarta w najczęściej spotykanych reakcjach osób depresyjnych: w narzekaniu, skargach i lamentowaniu. Osoby depresyjne nie zdają sobie sprawy z tego, że nękają partnera. Narzekają więc, że wszystko je przerasta, że ludzie są źli, bezwzględni, ostentacyjnie dając do zrozumienia, że mają o coś pretensje, i na wiele sposobów potrafią wzbudzić w tym drugim poczucie winy, tak że czuje się on zmuszony poświęcać partnerowi coraz więcej uwagi i coraz bardziej liczyć się z jego odczuciami. Może się jednak zdarzyć, że dla partnera sytuacja taka stanie się nie do zniesienia; zrozumie, o co tu naprawdę chodzi i zdoła zrzucić z siebie poczucie winy, które chce w nim wzbudzić druga strona. Jeśli agresja nie wyraża się w żaden z opisanych wyżej sposobów, może objawiać się jeszcze inaczej: litością nad sobą, a ostatecznie także wrogością wobec samego siebie, co jest typowe dla melancholików.

Największe tragedie rozgrywają się w dzieciństwie

Człowiek, który nie widzi wyjścia z sytuacji, kieruje przeciw sobie samemu wszystkie oskarżenia, zarzuty i nienawiść, które wcześniej kierowała pod jego adresem inna osoba. Prawdziwie tragiczna jest autoagresja wywodząca się z mających konkretne powody uczuć nienawiści i zazdrości, jakie przeżywało się w okresie dzieciństwa, których wtedy, jako dziecku, nie wolno było ujawnić, ponieważ pogorszyłoby się jeszcze w ten sposób swoją sytuację i we własnych oczach byłoby się kimś złym. A ponieważ nie znalazło się żadnego wentyla, żadnej możliwości, by dać ujście swym afektom, i ponieważ samo ich pojawianie się wywoływało poczucie winy, kierowało się je przeciw samemu sobie jako rodzaj kary.

Największe tragedie rozgrywają się zatem w dzieciństwie: dziecko przeżywa swoje odrzucenie jako nienawiść kierowaną do wewnątrz, do siebie samego, odczuwając swoją agresję płynącą z lęku przed utratą i z braku poczucia bezpieczeństwa jako coś niemożliwego do wyrażenia, coś, co tylko pogarszałoby jego sytuację. Dlatego też takie dziecko jako dorosły staje się typem depresyjnym, ponieważ nigdy nie miało okazji się nauczyć, jak powinno "korzystać" z własnej agresji i jak się z nią obchodzić. To z kolei sprawia, że w dorosłym życiu nie wie, gdzie i kiedy mógłby albo powinien reagować agresją, że ma błędne wyobrażenie o tym, jaką siłę powinien nadać swej agresji, by móc coś osiągnąć, postawić na swoim, umocnić swą pozycję. Rezygnuje zatem z takich zachowań, wyobrażając sobie, że musiałby okazać agresję o takim natężeniu, na które go nie stać.

Kolejnym skutkiem braku rozeznania w tej dziedzinie jest to, że ma się przesadne wyobrażenie konsekwencji, jakie mogłaby wywołać wyrażona agresja. Lęk i skłonność do samooskarżania się sprawiają, że widzi się wszystko w przesadnych rozmiarach, do czego dochodzi obawa, że agresja wyrażona na zewnątrz powróci, uderzając niczym bumerang ze zdwojoną siłą w tego, kto miał odwagę nią zareagować. Rozeznanie, kiedy powinno się okazać agresję, wiedza, że często wystarcza tylko jedno mocne spojrzenie lub odpowiedni sposób bycia, by inni zaczęli się z nami liczyć oraz silna świadomość możliwych skutków agresywnego reagowania może pomóc osobom depresyjnym nauczyć się odpowiedzialnego korzystania z własnej agresji.

Skutki tłumienia agresji

Można wskazać gradację postaw motywowanych agresją: od nadmiernej troski o drugiego człowieka, praktykowanie postawy skromności, pokory, ugodowości, poprzez cierpliwe znoszenie przykrości, aż do zwrócenia się przeciw samemu sobie w samooskarżeniach, w samokaraniu i niszczeniu siebie. Agresja skierowana przeciwko samemu sobie ujawnia się somatycznie: niektóre ciężkie i nieuleczalne choroby rozwijają się właśnie na tym tle. Również w każdym akcie samobójstwa zawiera się chęć ostatecznego ukarania się i samoniszczącej zemsty.

Emocje i agresja, których nie można lub nie wolno nam wyrazić, które więc nie znajdują żadnego ujścia, stają się nie tylko źródłem ogromnych cierpień, lecz prowadzą także do ogólnej słabości w wyrażaniu emocji, do pasywności i obojętności w tym zakresie, a wtórnie do podtrzymywania tłumionej agresji. W życiu dziecka nienawiść, gniew i zazdrość są nieuniknione. Niebezpieczne będą dopiero wtedy, kiedy zostaną skierowane do wewnątrz, stając się tłem przyszłych stanów depresyjnych. Wściekła złość, frustracja, nienawiść i zazdrość, które jako dzieci musieliśmy w sobie tłumić, czynią nas później osobami depresyjnymi, bardziej jeszcze przegranymi niż w dzieciństwie, jeśli nie dopuścimy ich do głosu ze względu na nasze uzależnienie od drugiej osoby lub własną bezradność. Kiedy dziecko może uzewnętrznić swoje emocje i swą agresję, może też się nauczyć nimi sterować, włączając je stosownie do sytuacji lub też powstrzymując się od nich. Jeśli natomiast jest ciche i grzeczne, jeśli się nudzi, nie wie, co z sobą zrobić, nie przejawia żadnej inicjatywy, jeśli trzeba je namawiać do aktywności, jeśli posiada "niedziecięcą" cechę niewyrażania swych emocji - są to znaki rozpoczynającej się depresji, na którą trzeba zwrócić baczną uwagę.
Dojrzały sposób obchodzenia się z własną agresją jest możliwy tylko wtedy, gdy ma się w tej dziedzinie pewne doświadczenie.

Zdrowa agresja, która miała warunki uzewnętrznienia, jest zasadniczym elementem poczucia własnej wartości, godności i zdrowej dumy. Odwrotnie - poczucie małej wartości siebie osób depresyjnych ma swe źródło w tym, że nie umiały one zdobyć się na uzewnętrznienie swej agresji lub też było to przez najbliższe otoczenie zakazane. Słowa Goethego: "Tylko miłość jest ratunkiem w sytuacji, gdy ten drugi ma same zalety" wyrażają wysublimowaną zazdrość, lecz dziecko nie potrafi jeszcze sublimować swych uczuć.

Wiecej w książce: Oblicza lęku. Studium z psychologii lęku - Fritz Riemann

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie morderca winien, lecz zamordowany
Komentarze (21)
1
1905
21 listopada 2014, 23:42
Brak możliwości (= brak treningu i okazji do doświadczania konsekwencji) wyrażania negatywnych emocji w dzieciństwie, bez względu na powód, ma ten skutek, że nie tylko człowiek samego siebie nie może dobrze znać "w tym aspekcie", ale też nie wie, jaki jest możliwy repertuar i ciężar gatunkowy reakcji otoczenia. Jest to o tyle trudne, że nie wie się, gdzie są akceptowalne granice, których nie należy przekraczać. Oczywiście, to może być (bardzo) niebezpieczne już na etapie okazywania agresji - można być zaskoczonym własną siłą rażenia (i zrobić komuś krzywdę - niestety, nawet niechcący), ale pociąga za sobą również trudność w ocenie i spozycjonowaniu swoich "wyskoków" na jakiejś skali i może prowadzić do tego, że człowiek obwinia się i zadręcza bardziej, niż dany czyn na to rzeczywiście zasługuje. Dobra wiadomość: to jest lepsze i bezpieczniejsze, niż bagatelizowanie, zaprzeczanie i udawanie, że nic się nie stało (to ostatnie jest szczególnie podłe - natomiast rzadko występuje u osób reprezentujących typ melancholika). 
0
072
21 listopada 2014, 23:57
Jeśli chodzi o reakcję osoby, która była targetem takiego fiku-miku, to tak się składa, że jeśli ta osoba trochę nas poznała i ma życzliwe nastawienie, to na ogół dość łatwo dostrzega cały kontekst - czyli nie tylko czyn - wierzchołek góry lodowej - ale również wszystko, co jest pod powierzchnią wody (przyczyny, motywacje, emocje, itp. odpalacze) a czego nie widzi otoczenie mniej zorientowane w zasadach działania danego modelu. Holistyczne postrzeganie tematu ma ogromny wpływ na ocenę sytuacji. Jest to na pewno w dużej mierze intuicyjne i obarczone marginesem błędu, ale cała ocena rzeczywistości też tak się dokonuje, więc na to się nic nie poradzi.
9
948
22 listopada 2014, 00:32
Kontynuując wątek reakcji (w tym przebaczenia lub odmowy przebaczenia) oraz ewentualnego dobitnego zamanifestowania swojego niezadowolenia: zwykło się uważać, że asertywna reakcja polega na wyraźnym napiętnowaniu czynu i na ekspresji swoich emocji, i odwrotnie - brak takiej ekspresji to znaczy osoba nieasertywna, boi się ujawnić swoich odczuć, dba o utrzymanie status quo relacji kosztem własnego dobra. Tymczasem to wcale nie jest istotą asertywności. Asertywność polega na tym żeby być uczciwym i dobrym (życzliwym) dla samego siebie, i "nie zdradzać siebie" poprzez obieranie reakcji niezgodnej z własnymi odczuciami, więc jeśli ktoś wcale nie odczuwa pragnienia piętnowania, manifestowania itp. to nie powinien tego robić tylko po to, żeby udowodnić swoją asertywność (uwaga: nieokazywanie złości wcale nie oznacza przyjęcia postawy pobłazliwej wyższości z pozycji "ofiary" żeby dyskretnie i w białych rękawiczkach psychicznie pognębić winnego. Tu nie ma to żadnego podtekstu, to jest po prostu na zasadzie - nie jestem głodny, więc nie jem). Jest oczywiście inne niebezpieczeństwo - istnieją osoby nie cierpiące konfrontacji (nie lubią okazywac złości, wolą sobie z tym samodzielnie poradzić) i z nimi jest taka trudność, że nie dają szansy na omówienie problemu i ewentualne zaradzenie (samodzielne poradzenie sobie i szybkie przejście do porządku dziennego jest dla nich wygodniejsze, niż wspólne międlenie i analizowanie).
9
909
22 listopada 2014, 00:50
wracając do pierwszej wypowiedzi - jeśli ktoś od dzieciństwa był tak prowadzony i sam siebie karał za okazywanie negatywnych emocji, to nasuwa się logiczny wniosek, że taki ktoś będzie czuł się zdezorientowany w sytuacji, kiedy trafi na osobe, która takich zachowań nie piętnuje (albo nie aż tak bardzo), bo to nie jest reakcja której się spodziewał. tymczasem taka reakcja jest mozliwa, jest to jedno z mozliwych zachowań. dlaczego tak ktoś reaguje? - pewnie sam nie wie dlaczego, tak po prostu jest, niektórzy ludzie denerwują nas jednym spojrzeniem a innych z kolei rozumiemy dość głęboko, i nie tak szybko tracimy cierpliwość, łatwiej nam zrozumieć motywy ich działania, poza tym widzimy w nich też zalety i te wady nabierają wtedy innych proporcji w kontekście całości.
3
303
22 listopada 2014, 12:02
wszystko prawda, z tym że oczywiście nie oznacza to, że można sobie na wszystko pozwalać i odpuścić pracę nad swoimi emocjonalnymi reakcjami. w danej relacji wszystkie strony muszą nad sobą pracowac, tak żeby się spotkać "w pół drogi", niepiętnowanie nie oznacza, że każdy każdemu może wejść na głowę - to by doprowadziło do nieodwracalnych konsekwencji
J
Joanna
13 grudnia 2013, 14:10
"Można wskazać gradację postaw motywowanych agresją: od nadmiernej troski o drugiego człowieka, praktykowanie postawy skromności, pokory, ugodowości, poprzez cierpliwe znoszenie przykrości, aż do zwrócenia się przeciw samemu sobie w samooskarżeniach, w samokaraniu i niszczeniu siebie." Jak to możliwe, że podobny tekst został opublikowany na chrześcijańskim portalu? Czy ktoś to w ogóle przeczytał?
Miłosz Skrodzki
5 listopada 2013, 21:10
Kościół oczywiście niczego nie tłumi. Natomiast jeśli mamy złe emocje, to musimy je opanować. To normalne. Żadnych złych konsekwencji tego nie będzie, wręcz przeciwnie - unikniemy agresji w przyszłości. A czy agresja może łączyć się z depresją? Czemu nie, ale trudno wskazać bezpośrednie związki.
W
wtorek
24 września 2013, 08:20
" Nie morderca jest winien, lecz zamordowany" -  często wysuwa się podobne oskarżenia np. w stosunku do zgwałconej - "sama jest sobie winna, bo chodziła w pustym parku". Albo do żon alkoholików - "jeśli mąż rozpił się w czasie trwania małżeństwa, to widocznie miał powód (czyli zona się przyczyniła)", albo jesli mąż zdradza - "zdradzona osoba jest współwinna zdradzie" (niektórzy tzw. doradcy rodzinni). To prosta droga do depresji pokrzywdzonych (i jednocześnie zdejmowanie odpowiedzialności ze sprawców)
T
tak
7 lipca 2013, 22:47
Aha, czyli Chrystus jest winien masochizmu. Pozwolił się ukrzyżować, więc wzbudził w człowieku wyrzuty sumienia i w ten sposób okazał swoją agresję.  Jakie to wygodne, wywrócić tak wszystko do góry nogami, by oskarzyć tych, których sami skrzywdziliśmy. Byle tylko nie przyznać się do zła wyrządzonego drugiemu człowiekowi. A jak chce popełnić samobjstwo to przypiąć mu łatkę choroby psychicznej. Co za przewrotność. Cofamy sie do czasów chyba sprzed Hammurabiego: winien jest ten słabszy! Jak Wy godzicie to psychologizowanie z wiarą? albo z własnym sumieniem? ...
O
osiem
7 lipca 2013, 21:56
Aha, czyli Chrystus jest winien masochizmu. Pozwolił się ukrzyżować, więc wzbudził w człowieku wyrzuty sumienia i w ten sposób okazał swoją agresję.  Jakie to wygodne, wywrócić tak wszystko do góry nogami, by oskarzyć tych, których sami skrzywdziliśmy. Byle tylko nie przyznać się do zła wyrządzonego drugiemu człowiekowi. A jak chce popełnić samobjstwo to przypiąć mu łatkę choroby psychicznej. Co za przewrotność. Cofamy sie do czasów chyba sprzed Hammurabiego: winien jest ten słabszy! Jak Wy godzicie to psychologizowanie z wiarą? albo z własnym sumieniem?
A
alley
18 czerwca 2013, 22:34
A ten tekst: "...miłość cierpliwa jest, łaskawa jest nie unosi się gniewem,... nie szuka swego..., wszystko zniesie...." czy to nie jest droga do tłumienia własnych emocji i frustracji ? Tego uczy Kościół. To wez tak zrob jak cierpisz na chad
G
Gość
3 maja 2013, 18:30
""łagodnie zgwałcić" Fu, brzydkie słowa. Tego nie lubimy.  Ale artykuł rozsądny.
13 listopada 2011, 11:05
Zagadzam się z autorem tekstu co do przyczyn stanów depresyjnych, ale szkoda, że w wiekszosci publikacji są tylko stwierdzenia, analizy, opisy...a ciagle jakoś nikt nie próbuje napisać jakiegoś artykułu czy książki z konkretnymi wskkazówkami dla osób depresyjnych i autoagresywnych jak sobie z tym poradzić, co ja sam moge zrobić, by pracować nad swoją osobowością... Bo myślę, że wiele osób z tym problemem są śwaidomi swojej sytuacji, ale niestety nie kazdy moze sobie pozwolic na terapię...jak ze wzgledów materialnych tak i czasowych...więc prośba to twórców DEONU: Umieśćcie jakis artyuł lub link dla tych, którzy mają osobowość depresyjna ze wskazówkami i poradami jak mogliby sobie pomóc. Dziękuję :)
A
Ania
21 listopada 2014, 10:21
Polecam książkę "Sztuka mówienia nie"Henry Cloud i John Townsend. Myślę,że taki problem jest na tyle trudny, że 1 artykuł to zbyt mało. Myślę, że słowa klucze to granice własne i cudze, znajomość własnych potrzeb i umiejetność ich komunikowania. Komunikowanie się ze sobą i z innymi. Plus wszystkie zranienia jakie dostaliśmy już w pakiecie z rodzicami i ich problemami lub z brakiem rodziców. Technika małych kroków i dla wierzących wspólnota, stały spowiednik- to pozwala uniknąć problemów pod tytułem, czy aby dobrze rozumiem naukę Kościoła. Obwinianie całego świata o własne problemy i nie branie odpowiedzialności za własne życie, nawet wtedy kiedy doznaliśmy krzywdy niezawinionej to brak obiektywnego spojrzenia. Po to jest potrzebny drugi czlowiek. Czas jest trzeba go tylko dobrze zorganizować, ale rozumiem, że stany depresyjne sprawiają, że mamy problem z funkcjonowaniem i w tej przestrzeni. Chrystus leczy. Może spowiedź z całego życia nie w konfesjonale,ale twarzą w twarz, wtedy, kiedy jest czas na rozmowę. Modliwa wstawiennicza i uwolnienia. Diabeł chce, abyśmy nie mieli czasu dla siebie, bo łatwiej mu wtedy nami manipulować. Pomodlę sie za Ciebie. Z Bogiem.
OD
osoba depresyjna
12 listopada 2011, 14:07
A ten tekst: "...miłość cierpliwa jest, łaskawa jest nie unosi się gniewem,... nie szuka swego..., wszystko zniesie...." czy to nie jest droga do tłumienia własnych emocji i frustracji ? Tego uczy Kościół.
Artur Demkowicz SJ
11 listopada 2011, 11:55
Musiałem dwa razy napisać, bo mi nie wchodził komentarz. Przepraszam. nawet przy kliknięciu u dołu okna "Zapisz:"? .... będę wdzięczny za informację...
OC
OT CO
11 listopada 2011, 11:02
Osoba depresyjna z agresją jest źle zdiagnozowanym przypadkiem,bo na ile znam się na psychiatrii to raczej choroba AFEKTYWNA dwubiegunowa.
RR
R- Robak 50
20 czerwca 2010, 12:06
Musiałem dwa razy napisać, bo mi nie wchodził komentarz. Przepraszam.
Krzysztof Pachocki
20 czerwca 2010, 11:30
"Schizofrenia to tłumiona złość" - mawiał prof. Kępiński. Ale tak się nas udupiało od małego w hiperkatolickim domu, w szkole i na religii. Trezba było być "grzecznym" i stawiało się za wzor przesłodzone hagiografie "świętych młodzianków", w istocie dup bez charakteru. Tymczasem Św Paweł mówił: "Gniewajcie się, a nie grzeszcie" a i sam Pan Jezus kilka razy potrafił dać upust swej złości. Opresywne wychowanie katolickie produkuje takich "stłumionych". Kiedy w życiu do rosłym miarka się przebierze i dochodzi do niekontrolowanego wybuchu gniewu, konsekwencje mogą byc druzgocące i nieodwracalne dla psychiki. To dlatego poważni faceci omijają Kościół szerokim łukiem, choc z pewnym żalem.
R
R
20 czerwca 2010, 11:14
Dobry artykuł. Prof. Kępiński mawiał, że schizofrenia, to stłumiona złość. Żyjemy jednak w kulturze, w której od małego uczy nas się, aby być "grzecznym" i "uprzejmym" - stawiając nam przed oczywma przesłodzone hagiografie świętych, jako potulnych baranków. (te rozmaite świete młodzianki itp.) Tak od małego działa oprsywne wychowanie religijne. Uzewnetrznianie gniewu ("Gniewajcie się, ale nie grzeszcie  - Św. Paweł") postrzegane jest jako występek. I tak rośnie pokolenie stłamszonych, emocjonalnych kalek. Grozi to niekontrolowany wybuchem gniewu  wieku dojrzałym, co miewa druzgocące konsekwencje dla psychiki. Teoretyzować łatwo. Korzeń problemu przeanalizować też. Ale jakie są środki zaradcze? Walenie w poduszkę?
N
nowa
2 maja 2010, 22:12
 Przeczytałam ten fragment tekstu i poczułam jakby ktoś dokładnie opisał co czuję .... nienawistną wściekłość, agresję, frustrację, a mam za sobą własnie depresyjne historie. Długo zastanawiałam się skąd we mnie ta wściekłość i wychodzi na to, że sama ją sobie zafundowałam pracując na nią wiele lat, może już od dzieciństwa, a na pewno od związku z moim obecnym mężem. Tylko co dalej? jak znaleźć ujście agresji? ten wentyl dla zdrowia?