Objawy zaburzeń depresyjnych
Nie ma dwóch identycznych przypadków depresji. Depresja to zespół współwystępujących objawów, bądź tzw. obraz objawów klinicznych choroby, powstały na kanwie równocześnie występujących różnych charakterystycznych jej objawów.
Spośród dziewięciu objawów wymienionych w poniższym zestawieniu musi występować co najmniej pięć, w tym co najmniej jeden z dwóch pierwszych.
Objawy zaburzeń depresyjnych:
- Ponury nastrój, przygnębienie, odczucie wewnętrznej pustki.
- Utrata zainteresowań i radości życia.
- Poczucie braku własnej wartości i poczucie winy.
- Bezsenność.
- Zmniejszony lub zwiększony apetyt albo znaczna zmiana masy ciała.
- Brak energii lub zmęczenie.
- Ociężałość lub, przeciwnie, ustawiczna nadpobudliwość.
- Problemy z koncentracją i trudności z podejmowaniem decyzji.
- Powtarzające się myśli o śmierci lub samobójstwie.
Twój bliski nie musi przejawiać wszystkich symptomów składających się na obraz depresji. Możliwe, że nie ma problemów ze snem, ale za to jest pozbawiony energii i bardzo przygnębiony. W ramach dziewięciu objawów depresji da się odnotować kombinacje. Bywa nawet tak, że u dwóch pacjentów z depresją nie pokryje się ani jeden objaw. Jest tak częściowo także dlatego, że niektóre symptomy mogą się przejawiać na różne sposoby: problemy ze snem mogą przyjąć postać bezsenności lub nadmiernej senności, problemy z masą ciała mogą oznaczać utratę wagi lub gwałtowne tycie, apetyt może być zmniejszony bądź zwiększony, chory może być otępiały bądź podekscytowany, może wreszcie przeżywać zaburzenia koncentracji lub paraliż decyzyjny.
Nasilenie objawów jest ponadto różne u poszczególnych osób. Zaburzenia jedzenia mogą występować w różnym nasileniu, zaburzenia koncentracji - przybierać formę łagodną lub ciężką itd. Intensywność przeżyć bezpośrednio wpływa na doświadczenie: ponury nastrój ma całkiem inny charakter w przypadku lekkiej depresji niż w ciężkich stanach tej choroby. W pierwszym przypadku osoba potrafi jeszcze płakać, w drugim jest tak odrętwiała, że może już nawet nie być w stanie odczuwać przygnębienia.
I wreszcie każdy przeżywa własne dolegliwości na swój sposób. Dla jednego problemy z koncentracją są czymś strasznym, inny prawie wcale się tym nie przejmuje, ma tylko wyrzuty sumienia, że stał się ciężarem dla otoczenia.
Każdy przypadek depresji jest inny. Można powiedzieć, że istnieje tyle jej rodzajów, ilu jest chorych. Należy to zaznaczyć na wstępie, zanim przejdziemy do szczegółowego opisu objawów.
Przygnębienie
Oprócz utraty zdolności do cieszenia się jedną z głównych cech depresji jest obniżenie nastroju, dlatego przypadłość tę określa się jako "chorobliwe przygnębienie". Osoba nią dotknięta prawdopodobnie nie będzie używać słowa "przygnębienie", raczej opisze swój stan obrazowo, np. "czuję się paskudnie", "siedzę w jakiejś głębokiej czeluści", "wszystko jest pokryte szarą mgłą", "jest ciemno, jak gdyby ktoś przykrył mnie grubym kocem" albo "nie mogę odnaleźć drogi do światła i radości".
Przygnębienie nie musi wyglądać tak samo każdego dnia. W większości przypadków depresja bardziej daje się we znaki w godzinach rannych niż wieczorem. Człowiek w depresji ma codziennie wielki problem z rozpoczęciem dnia; najchętniej naciągnąłby kołdrę na uszy i leżał dalej.
Wciąż zadajesz sobie pytanie, jak czuje się Twój chory na depresję bliski. A może nie musisz się nad tym zastanawiać, gdyż słowo "depresja" automatycznie kojarzy Ci się z jakimś trudnym okresem Twojego własnego życia i potrafisz wywnioskować, co przeżywa bliska Ci osoba. Jeśli jednak byłeś wówczas przybity wskutek jakiegoś smutnego wydarzenia, oznacza to, że przeżywałeś okres żałoby, Twoja reakcja była więc normalna i nie miała nic wspólnego z depresją.
Przygnębienia wywołanego depresją nie można porównać ze smutkiem żałoby ani z ponurą irytacją, która przydarza się każdemu z nas. Osoba w ciężkiej depresji doświadcza przede wszystkim pustki. Kiedy zapytałem jednego z moich pacjentów cierpiących na depresję, co czuje, powiedział: "Jeśli czujesz się przygnębiony z jakiegoś powodu, jest to okropne. Ale przynajmniej jeszcze cokolwiek czujesz. W (ciężkiej) depresji nie czujesz już nic i to jest o wiele gorsze. To tak, jakby ktoś postawił szklaną ścianę pomiędzy mną i moimi uczuciami". Minęło trochę czasu, zanim zrozumiałem, co miał na myśli. Pojąłem to - przynajmniej z grubsza - gdy przypomniałem sobie wydarzenie z dość odległej przeszłości.
Mając 27 lat, zakochałem się w Nelleke, o sześć lat ode mnie młodszej studentce filologii niderlandzkiej. Została moją dziewczyną, ale niestety dwa miesiące później przeniosła się z Nijmegen, gdzie mieszkałem, do Amsterdamu. "To miasto bardziej mi odpowiada, więcej się tam dzieje" - wyjaśniła Nelleke. Od tamtej pory nasz związek miał charakter weekendowy. Kiedy spotykaliśmy się w piątek lub sobotę, czułem się, jakbym był dla niej kimś obcym, tak onieśmielona była początkowo w mojej obecności. Dopiero po dłuższym kontakcie fizycznym (tzn. po stosunku seksualnym) Nelleke odzyskiwała swobodę i dobre samopoczucie. Te nawroty widocznego skrępowania przypisywałem jej nieśmiałości oraz temu, że - prawdopodobnie z powodu sporej różnicy wieku - patrzyła na mnie z pewnym podziwem. "Umiesz o wiele więcej niż ja" - mówiła od czasu do czasu. Z tego też powodu po roku Nelleke zerwała ze mną (poinformowała mnie o tym w liście składającym się z ośmiu linijek, była zbyt zakłopotana, żeby powiedzieć mi to osobiście). Kilka tygodni wcześniej wyznała mi rzecz, której nie zrozumiałem i którą się wówczas niespecjalnie przejąłem: kiedy pewnego wieczoru zapytałem ją o małe czerwone plamki, których miała sporo po wewnętrznej stronie lewej ręki, powiedziała, że były to oparzenia. "Zanim Cię poznałam, bywały okresy, kiedy przypalałam się papierosami". Na moje pytanie, dlaczego to robiła, odpowiedziała: "Żeby cokolwiek poczuć".
Sens tego zdania zrozumiałem dopiero wiele lat później, gdy jeden z pacjentów w depresji opowiadał mi o "szklanej ścianie", jaka oddzielała go od jego własnych uczuć. Nelleke, zanim ją poznałem, cierpiała na depresję. Ale nawet wtedy, kiedy została moją dziewczyną, nie doszła jeszcze całkiem do siebie i nie odzyskała rzeczywistego kontaktu ze światem swoich uczuć. Stąd brało się powracające co tydzień uczucie dyskomfortu pomiędzy nami.
Niezdolność do cieszenia się życiem
Wyobraź sobie, że spełnia się Twoje największe pragnienie, marzenie, które żywiłeś od dawna, a Ty nie czujesz ani iskierki radości, co więcej: jest Ci to zupełnie obojętne.
Zaraz wyjaśnię, dlaczego zachęcam do przeprowadzenia tego eksperymentu myślowego. Pomaga on w zrozumieniu ważnego aspektu czy też objawu depresji: niezdolności do cieszenia się z czegokolwiek. Nawet rzeczy, które kiedyś sprawiały komuś radość - jasny, słoneczny dzień, ciekawe spotkanie, gorący prysznic, figiel spłatany przez dziecko - u tej samej osoby będącej w depresji nie wywołują żadnej emocji. To tak, jakby jej serce było skute lodem.
Gdy ktoś nie potrafi z niczego czerpać przyjemności, nie jest też zdolny do cieszenia się życiem. Staje się pozbawiony jakichkolwiek pragnień. Wprawdzie nadal oddycha, je i śpi, ale jego życie tkwi w martwym punkcie. Aby dać innym do zrozumienia, co czuje, może używać zwrotów takich jak: "nie mam już na nic ochoty", "do wszystkiego muszę się zmuszać", "nic nie przychodzi mi samo z siebie", "jestem jak robot: robię różne rzeczy, ale nic przy tym nie czuję", "cały czas jestem znudzony", "kiedyś wychodziłem do pracy, pogwizdując, teraz za razem każdym jest to dla mnie wewnętrzna walka", "nie potrafię się już śmiać, nic mnie nie bawi". Kibic, który zawsze chodził na wszystkie mecze swojej drużyny, nagle przestaje, bo piłka nożna "nic już dla niego nie znaczy". Dziewczyna, która co tydzień chodziła na balet czy dyskotekę, mówi natomiast, że woli zostać w domu, bo jej hobby, już jej "nie interesuje". Kobieta, która cały wolny czas spędzała na czytaniu i z entuzjazmem uczestniczyła w comiesięcznych spotkaniach swojego klubu czytelniczego, przestaje czytać i raz po raz odwołuje spotkania koła, bo "nie już ma głowy do czytania".
Poczucie winy lub braku własnej wartości
Słynny wiedeński psychiatra Zygmunt Freud postawił różne tezy, nad którymi kiwamy dziś głową z politowaniem. Poczynił jednak również wiele spostrzeżeń, które nadal są aktualne. Jedno z jego odkryć, które zachowało swoją ważność do dzisiaj, dotyczy różnicy pomiędzy żałobą a depresją. Wprawdzie człowiek przeżywający żałobę również doświadcza duchowego bólu, przygnębienia i rozpaczy, ale u osoby w depresji dochodzi coś więcej: cierpi ona na przytłaczające poczucie niższości i ma dużą skłonność do użalania się nad sobą. Depresja sprawia, że człowiek widzi wszystko w ciemnych barwach, poczynając od samego siebie. Osobę dotkniętą depresją cechuje niska samoocena; w najgorszym przypadku posunięta wręcz do wstrętu do siebie. Ktoś taki myśli o sobie: "nic nie jestem wart", "nic nie potrafię", "jestem tak bezwartościowy, że chciałbym być kimś innym - kimkolwiek, byle nie sobą".
Jeśli taka osoba osiągnie sukces, powie, że to przypadek lub że miała szczęście, natomiast porażkę z pewnością przypisze sobie: "widać przecież, że się nie nadaję". Myśli tak nawet wtedy, kiedy inni uważają, że nie ponosi najmniejszej winy... (Zauważmy, że ludzie, którzy czują się dobrze we własnej skórze, zachowują się dokładnie na odwrót: sukcesy przypisują swoim cechom i działaniom, o swoje niepowodzenia obwiniają zaś głupi pech, okoliczności lub innych ludzi).
Osoba w depresji ocenia negatywnie nie tylko swoje osiągnięcia, ale także własne ciało: "jestem za gruba/brzydka/nieatrakcyjna". Przypisuje sobie również wyłącznie złe cechy: "jestem głupi/nudny/pesymistyczny". Niskie poczucie własnej wartości może się odnosić także do cech moralnych: "jestem człowiekiem złym / niegodnym zaufania / egoistycznym / bezużytecznym". W rezultacie tych wszystkich negatywnych ocen uważa się ostatecznie za zupełnego nieudacznika, który do niczego w życiu nie doszedł.
Zaburzenia snu
Mniej więcej 20 procent populacji ma regularne problemy ze snem. Być może nawet sam należysz do tej grupy. Ale nawet jeśli nie, to na pewno zdarzyło Ci się spać źle albo za mało. Jak się potem czułeś? Większość z nas na drugi dzień ledwo powłóczy nogami. Badacze snu porównują skutki niewyspania z kacem po nadużyciu alkoholu. W przypadku wielu osób jakość snu ma znaczący wpływ na ich samopoczucie. O ile po dobrze przespanej nocy czują się dobrze, o tyle jeśli niedobrze spali, mają ciężki dzień. Wyobraź sobie teraz, że spałeś źle nie tylko ostatniej nocy, ale przez kilka tygodni. To może pomóc nieco lepiej wczuć się w sytuację człowieka w depresji.
Depresja prawie zawsze łączy się z problemami ze snem. Chorzy najczęściej uskarżają się na to, że budzą się bardzo wcześnie i nie mogą już zasnąć. Niektórzy ludzie w depresji leżą godzinami i rozmyślają, zanim zasną, a po kilku godzinach się budzą. Inni budzą się co chwila i mają poczucie, że nigdy dobrze nie przespali całej nocy. Jeszcze inni prawie w ogóle nie śpią lub -mówiąc ostrożnie - wydaje się, że śpią bardzo niewiele.
Pewna kobieta tak opowiadała o swojej przyjaciółce cierpiącej na depresję poporodową:
Kiedy dziecko spało, siedziała godzinami w fotelu - przynajmniej mała spała - poza tym zajmowała się nią tylko na tyle, na ile było to konieczne. Sama nie spała w ogóle. Przychodziłam do niej w nocy i zastawałam ją w tym samym miejscu, w którym przesiedziała cały dzień, z zimnym papierosem w zimnych ustach, ze wzrokiem utkwionym w pustkę. Niedługo potem przestała reagować na płacz i kwilenie dziecka. Od tej pory często siadywałam razem z nią w pokoju, w jednej ręce trzymając swoje własne wierzgające i wiercące się dziecko, a drugą kołysząc jej dziecko leżące w wózku. Kiedy nie ruszała się nawet na posiłki, karmiłam oboje dzieci, jedno po drugim. Przypuszczam, że wiedziała, że tam byłam (Lessing 1994).
Zaburzenia snu mogą również przybierać odwrotną formę: chory idzie do łóżka wcześnie i wstaje późno. Może się nawet zdarzyć, że ktoś w stanie depresji chce spać w ciągu dnia: gdy śpi, przez chwilę nie odczuwa przygnębienia i może zapomnieć o pustce swego życia.
Jeśli mieszkasz z osobą cierpiącą na depresję, zarówno jej krótki, niespokojny sen, jak i spanie w nieskończoność mogą być dla Ciebie kłopotliwe. Krótki i niespokojny sen chorego może zakłócać Twój własny sen, przedłużające się spanie bywa zaś denerwujące ("znowu się kładziesz do łóżka?").
Utrata apetytu lub przejadanie się
Z trudem potrafiła przełknąć jeden kęs. Wszyscy mówili jej, że jest słaba i musi dużo jeść; próbowali jej dogadzać różnymi smakołykami, aby zachęcić ją do jedzenia. Ale skutkiem tego był jeszcze większy wstręt do jedzenia (van Eeden 1907).
Depresji mogą również towarzyszyć zmiany nawyków żywieniowych. Chory często ma mniejszy apetyt niż wcześniej. Jedzenie znacznie mniej mu smakuje. Kiedy życie jest pozbawione radości, jedzenie również przestaje być przyjemnością. Jemy wtedy, owszem, po to, aby utrzymać się przy życiu. Osoba w stanie depresji je (o wiele) mniej, często z niechęcią. Prowadzi to czasem do znacznej utraty wagi, czemu może także towarzyszyć niezdrowy wygląd.
Również w tym wypadku możemy mieć do czynienia z odwrotnym zjawiskiem. Czasami chorzy jedzą więcej, traktując to jako sposób na wypełnienie duchowej pustki. Jedzenie niekiedy przechodzi w obżarstwo. Szczególnie osoby cierpiące na depresję zimową lub chorobę afektywną dwubiegunową (psychozę maniakalno-depresyjną) często mają tendencję do jedzenia więcej niż rzeczywiście potrzebują.
Do tego dochodzą czasem zaburzenia trawienia w postaci biegunek lub zaparć. Układ pokarmowy jest u wielu ludzi barometrem duszy.
Zmęczenie i znużenie
Częstym objawem depresji jest przytłaczające zmęczenie. To jednak zupełnie inny rodzaj zmęczenia niż wycieńczenie po ciężkim dniu pracy lub intensywnym wysiłku fizycznym. Po długiej jeździe rowerem lub trudnej wędrówce górskiej odczuwa się "przyjemne zmęczenie". Wiemy, dlaczego jesteśmy zmęczeni, wiemy też, że gdy odpoczniemy, zmęczenie minie.
Zmęczenie w stanie depresji nie jest wynikiem uprzedniego wysiłku. Energia została roztrwoniona. Zmęczenie wydaje się nieodłączną częścią osoby i nie znika nawet po spokojnie przespanej nocy w wygodnym łóżku. Ścięgno wcześniej mocno napięte jest teraz tak wiotkie i cienkie jak nić bawełny. Depresja może w tajemniczy sposób wysączyć dawną witalność z ciała i głowy. Nawet czynności, które wymagają niewiele energii - zmiana pieluchy dziecku, zmywanie naczyń, naprawa dętki rowerowej - mogą prowadzić do wyczerpania. Czasami więc jedyna rzecz, do której osoba dotknięta depresją jest nadal zdolna, to podtrzymywanie jakiegoś działania pozornego.
Pacjent cierpiący na depresję nie radzi sobie zupełnie lub prawie zupełnie z dbaniem o własne ciało. To zaniedbanie siebie, podobnie jak wycofanie się z kontaktów społecznych, nie jest wynikiem świadomej decyzji. Chory chce, ale nie jest w stanie nic zrobić.
W przypadku umiarkowanej lub ciężkiej depresji dużym wysiłkiem dla cierpiącej na nią osoby jest także podtrzymywanie kontaktów. Czasami przerasta ją nawet odebranie telefonu lub odpowiedzenie na dzwonek do drzwi, nie mówiąc już o wyjściu z inicjatywą spotkania czy pielęgnowaniu relacji.
Spowolnienie lub nieustanne pobudzenie
Na pewno zdarzyło ci się chodzić w wodzie o głębokości półtora metra. Wiesz zatem, że znacznie trudniej jest poruszać się w niej niż normalnie chodzić po brzegu. Wyobraź sobie teraz, że znalazłeś się w basenie, który zamiast wodą został napełniony syropem. Ile energii kosztowałoby Cię przemieszczanie się do przodu? Zadaję to pytanie, gdyż pewien mój pacjent porównał kiedyś swoją depresję do brodzenia w syropie.
Jednemu z objawów depresji - brakowi energii - towarzyszy również spowolnienie. Niektórzy eksperci zahamowanie psychoruchowe czy raczej "retardację" (dosłownie: "spowolnienie") uważają za istotę depresji. Wskazują przy tym na słowa "przygnębienie" lub "chandra", którymi chorzy próbują wyrazić swój stan ducha. Według ekspertów w ten sposób trafnie opisują swoje odczucie "przygwożdżenia do ziemi", całkowitej lub prawie całkowitej niezdolności do jakiegokolwiek działania. A jeśli już pacjentowi uda się podjąć jakąś aktywność, to odbywa się to w zwolnionym tempie, dlatego faktycznie może mieć poczucie, że musi brnąć przez syrop.
Spowolnienie dotyczy nie tylko poruszania się, ale także myślenia. Pewien polityk cierpiący na depresję powiedział: "Moje obecne tempo myślenia znacznie odbiega od swego normalnego poziomu" (Klein 1994). Jeśli zadasz pytanie swemu bliskiemu choremu, może się zdarzyć, że odezwie się dopiero wtedy, kiedy już przestaniesz liczyć na odpowiedź.
Bywa i tak, że osoba w depresji sama nie dostrzega swego spowolnionego myślenia, zwłaszcza gdy depresja wkradła się w jej życie powoli i niezauważalnie. Nawet ludzie, którzy stykają się z nią na co dzień, często tego nie spostrzegają: zmiana przechodzi niezauważenie, ale natychmiast uderza tych, którzy przez dłuższy czas się nie widzieli i nie rozmawiali z chorym. Dostrzegają, że mówi wolniej i bardziej monotonnie niż dawniej i że bardziej ospale się porusza. Mają wrażenie, jakby oglądali go na zwolnionym filmie.
Człowiek w depresji oprócz tego, że działa w sposób spowolniony i z trudem powłóczy nogami, ma także wrażenie, że czas płynie wolniej. Wydaje mu się, że minuta trwa nie 60 sekund, ale co najmniej dwa razy tyle.
W niektórych przypadkach zamiast spowolnienia i zahamowania psychoruchowego występuje zjawisko przeciwne: niepokój, uczucie napięcia w całym ciele, a zwłaszcza w mięśniach. Pewien mężczyzna w depresji powiedział mi niedawno: "Jeśli nie leżę zwinięty w kłębek na kanapie, muszę się bez przerwy przechadzać nerwowo tam i z powrotem. Albo siadam w fotelu na biegunach i kołyszę się w poczuciu beznadziei".
Niezdecydowanie lub trudności z koncentracją
Być może denerwowało Cię, że dla Twojego bliskiego w depresji nawet drobiazgi są przedmiotem wahania i roztrząsania. Prawdopodobnie radziłeś mu: "nie traktuj tego aż tak poważnie, zdecyduj się w końcu", dodając "tak jak kiedyś". Jeśli wyraziłeś się w ten sposób to prawdopodobnie dlatego, że owo niezdecydowanie nie pasowało Ci do charakteru bliskiej osoby. Słusznie, gdyż jest to charakterystyczny objaw depresji.
"Ogromnym wysiłkiem woli i z wielkim samozaparciem ubrałem się i wyszedłem z domu. Pięć minut później leżałem z powrotem rozebrany pod kołdrą. Chodziło o to, że nie byłem pewien, czy moja decyzja, aby opuścić mieszkanie, była właściwa. Gdy minęło trochę czasu, z powrotem byłem na ulicy. Ale znowu zrobiłem kilka kroków do przodu, potem jeszcze więcej do tyłu. Co mam zrobić? Nie wiedziałem, co jest słuszne. Nie byłem w stanie podjąć stanowczej decyzji, czy coś zrobić, czy też nie" (Kulitza 1997).
Jeśli nie masz silnego poczucia własnej wartości, trudno jest podjąć decyzję. Wymaga to bowiem polegania na własnych zasadach i wiary w sukces. A jak już widzieliśmy, depresja w znacznym stopniu podkopuje wiarę w siebie.
Oznaką zdrowia psychicznego jest zdolność do kierowania własnej uwagi na wybrany przedmiot. Osoba w depresji często tego nie potrafi, a jeżeli już, to tylko z największą trudnością. Czuje, że jej umysł podąża własną drogą, a ona sama nie ma wpływu na to, na czym skupia się jej uwaga.
Zdolność koncentracji jest osłabiona, myśli wędrują bezładnie, dlatego w towarzystwie człowiek często jest nieobecny duchem. A jeśli słucha, to jednym uchem wpuszcza, a drugim wypuszcza. Na przykład nie przyswaja tego, co obejrzy w telewizji lub przeczyta w gazecie. Wydaje się, że nic do niego nie dociera. Sprawia na innych wrażenie osoby zapominalskiej. Jeśli Twój bliski w depresji jest już w starszym wieku, być może uznajesz to za objawy demencji. Jego pamięć jest jednak w porządku, po prostu brakuje mu skupienia. Z powodu zaburzonej koncentracji nie przyswaja informacji poprawnie. A jeśli coś nie zostanie wprowadzone do pamięci, to nie może zostać z niej wydobyte.
Myśli o śmierci
Osoba w depresji myśli negatywnie i uważa, że przyszłość nie przyniesie żadnych zmian w jej sytuacji. Rozpościerają się przed nią niezmiennie te same beznadziejne perspektywy. Swoją egzystencję odbiera jako bezcelową i pustą; wszystko jest szare i wydaje się jej, że tak już będzie zawsze.
Gdy zapytano będącego w podeszłym wieku poetę Vromana, czy kiedykolwiek myślał o samobójstwie, odparł: "Tak, oczywiście. Ale nigdy na własną rękę". U człowieka w depresji pojawienie się takich myśli jest bardzo prawdopodobne. Być może skończy się na tym, że raz czy drugi westchnie: "O, gdybym już nie żył!".
Jest jednak również możliwe, że chory będzie o tym rozmyślał dłużej i częściej i w końcu dojdzie do przekonania, że samobójstwo to jedyne wyjście. Jeśli przyłapie się na takich myślach, to nie znaczy, że naprawdę chce umrzeć (takie pragnienie jest rzadkością), ale że chciałby zostać uwolniony od cierpienia albo żeby inni uwolnili się w końcu od niego, bo to, jak sądzi, byłoby dla nich błogosławieństwem.
Inne objawy depresji
Oprócz opisanych wcześniej objawów mogą także wystąpić różne inne. Nie są to symptomy, od których może zależeć diagnoza, ale występują tak powszechnie, że należy je w tym miejscu omówić.
Inne częste objawy depresji:
- drażliwość i częste napady gniewu,
- uczucie niepokoju lub ataki paniki,
- martwienie się o zdrowie, dolegliwości i bóle fizyczne,
- rozpamiętywanie,
- samotność,
- obsesyjne myśli i zachowania,
- osłabienie libido, zanikanie popędu seksualnego.
Drażliwość i częste napady gniewu
Depresje niosą z sobą wiele paradoksów. Jednym z nich jest to, że chory może wykazywać obojętność na wszystko, a jednocześnie być bardzo drażliwy. To znaczy, że wpada w gniew łatwiej niż kiedyś i z trudem przychodzi mu zapanowanie nad sobą. Wychodzi z siebie nawet z powodu drobiazgów.
Zły humor chorego może także znajdować ujście w niekończącym się strumieniu cynicznych lub krytycznych uwag. Osoby z jego otoczenia postrzegają go jako "wiecznego zrzędę", jako czarnowidza. "Kiedyś byłeś inny", mówią wtedy. On sam dobrze o tym wie, ale nie może na to nic poradzić. Zanim zdąży się ugryźć w język, zawsze wyrwie mu się jakiś uszczypliwy docinek.
Uczucie niepokoju lub ataki paniki
Ponad połowa osób, które cierpią na depresję, doświadcza również uczucia niepokoju.
Nie jest to zbyt zaskakujące, jeśli zdamy sobie sprawę, że lęk i depresja są jak brat i siostra. Na ich wspólne pochodzenie z jednego źródła wskazuje również to, że słowa "depresja" i "lęk" mają z sobą wiele wspólnego pod względem językowym. Słowo "depresja" pochodzi od łacińskiego deprimere, które oznacza "przytłaczać" (depressus - 'przytłoczony'). Słowo "lęk"* pochodzi od łacińskiego angere, czyli "zgniatać". Człowiekowi w depresji wszelkie działanie przychodzi z trudem, bo jest jakby ściśnięty na swoim miejscu. Często czuje się także "przygnieciony", jakby dźwigał na swoich barkach troski całego świata. Lęk powoduje skurcz mięśni i układu pokarmowego.
Lęk może wręcz przybrać formę fobii: lęku przed wyjściem z domu, przed samotnością, przebywaniem pośród ludzi, mogą wystąpić drgawki lękowe itp. Codzienne czynności, takie jak zakupy w supermarkecie, u człowieka w depresji mogą budzić przerażenie. Myśl, że musiałby siedzieć u fryzjera pomiędzy innymi klientami, stanowi dla niego barierę nie do przezwyciężenia.
Lęk może także znaleźć wyraz w przypływie paniki, jak w przypadku 62-letniego rosyjskiego profesora w depresji, który bardzo obrazowo opisał przeżyty atak:
Obudziłem się po północy i zerwałem się gwałtownie z łóżka. Wydawało mi się, że zaraz umrę. Skąd to wrażenie? Nie wynikało ono z jakiegoś doznania cielesnego, to moja dusza przepełniona była takim uczuciem grozy, jakbym znienacka ujrzał na niebie zwiastujące nieszczęście czerwone olbrzymy. [...] Zbadałem puls, a ponieważ nie wyczułem go w nadgarstku, sprawdziłem na skroniach, na szyi i znowu na nadgarstku; moja skóra wszędzie była zimna i śliska od potu. Zacząłem oddychać coraz szybciej, całe moje ciało drżało, przewracały się we mnie wszystkie wnętrzności, czułem, jakby moją twarz i łysinę oplotła pajęczyna [...].
Był to paniczny, zwierzęcy przestrach, a ja zupełnie nie mogłem zrozumieć, dlaczego czuję się tak strasznie [...] (Czechow 1946).
Ostatnie zdanie ukazuje ważną prawdę psychologiczną, którą znasz być może także z własnego doświadczenia: jeśli odczuwasz lęk, nie wiesz, jakie jest źródło, co też takiego strasznego go wywołuje; trudno go uzasadnić czy też wyjaśnić. Zazwyczaj człowiek aż nazbyt wyraźnie dostrzega irracjonalność i bezzasadność lęku, ale mimo to nie potrafi się go pozbyć. Dzięki zastosowaniu nowoczesnych metod badań nad mózgiem wiemy dzisiaj, dlaczego osoby w depresji odczuwają taki lęk: segment mózgu, który zazwyczaj hamuje lęk, chwilowo nie funkcjonuje prawidłowo.
Martwienie się o zdrowie, dolegliwości i bóle fizyczne
Lęk może przybierać różne formy i dotyczyć różnych sfer życia. Jeśli koncentruje się na zdrowiu fizycznym, to często prowadzi do ustawicznego zamartwiania się o swoją kondycję cielesną: "A może to zmęczenie i problemy z trawieniem są objawami raka jelita grubego?", "Czy to kołatanie serca nie doprowadzi mnie do zawału?", "Ciągle o czymś zapominam, z moją głową chyba jest coś nie tak".
Rozdzielenie ciała i umysłu jest znacznie trudniejsze, niż przekonywał Kartezjusz. Człowiek cierpiący na depresję zwykle nie czuje się więc dobrze również pod względem fizycznym. Ponieważ ma niezwykle silne poczucie zagrożenia, częściej odczuwa także dolegliwości fizyczne, takie jak zaparcia, przypadłości jelitowe, przeziębienia i zapalenie zatok czołowych.
Zamartwianie się własnym zdrowiem nierzadko nie jest bezpodstawne. Wśród chorych na depresję co najmniej jedna osoba na trzy odczuwa różne bóle. Prawie każdy ma swój słaby punkt: u jednego jest to głowa, u drugiego jelita, u jeszcze innego plecy. Ból występuje przeważnie w tych właśnie miejscach. Częsty jest także ból w klatce piersiowej, co z kolei może wywoływać lęk przed atakiem serca. Ból może mieć różne formy: przeszywający, kłujący, pulsujący, gryzący, piekący.
Rozpamiętywanie
Stale powracające myśli również mogą sprawiać ból. Prawie każdy, kto cierpi na depresję, ma ten problem. Można to określić jako rozpamiętywanie lub roztrząsanie. Myśli kręcą się w kółko. Demon ciągłego krążenia myśli wokół tego samego tematu nie odstępuje chorego przez cały dzień. Rozpoczyna swą wyczerpującą pracę, w chwili gdy człowiek się budzi, a czasami nawet wcześniej.
Samotność
Rozpamiętywanie niekiedy idzie w parze z poczuciem samotności. Osoba w depresji nie rozumie samej siebie, podejmuje wytężone, ale daremne wysiłki w celu odzyskania kontroli nad własnymi myślami.
Brak kontaktów społecznych jest tym silniej odczuwalny, im bardziej osoba w depresji chce ich unikać bądź je podtrzymywać. I tu znów pojawia się paradoks: chociaż mało co interesuje chorego i przywiązuje on wagę do niewielu rzeczy, to jednak cierpi z powodu tego braku kontaktu z ludźmi. Jego uczucia są sprzeczne. Nawet jeśli odczuwa potrzebę wycofania się, żeby sobie "wszystko poukładać" i mieć chwilę spokoju, chciałby jednocześnie pozostać w kontakcie z innymi. Z jednej strony, trudno mu zaufać innym - a ponieważ nie ufa również sobie, dąży do odseparowania się i unika kontaktu - z drugiej strony, wyciąga ręce do innych, szukając wybawienia od beznadziejności swej izolacji.
Samotność ma dwie przyczyny: człowiek cierpiący na depresję sam ma tendencję do izolowania się od swego partnera, krewnych i przyjaciół, ale także zauważa, że inni się od niego odsuwają. Czuje, że obawiają się jego bólu i stają się przy nim niepewni. Jego depresja może doprowadzić do tego, że będzie sfrustrowany swoimi relacjami międzyludzkimi lub że jego od dawna występujące niezadowolenie z kontaktów z otoczeniem jeszcze się nasili.
Obsesyjne myśli i zachowania
Z depresją mogą się także wiązać obsesyjne myśli i zachowania kompulsyjne. W pierwszym wypadku chory zmaga się z nachodzącymi go przygnębiającymi myślami, wobec których jest bezsilny. W drugim - musi wykonywać pewne czynności, które jego rozum uznaje za nieuzasadnione, ale których mimo to nie może zaprzestać. Działa pod wpływem swego rodzaju przesądu. "Jeśli tego nie zrobię, stanie się coś strasznego". Być może pamiętasz takie przesądy z czasów swego dzieciństwa. Na przykład idąc po chodniku, unikałeś nadeptywania na krawędzie płytek, wierząc, że gdybyś ich dotknął, stałoby się cos złego. Ja sam pamiętam wyraźnie, że jako dziecko musiałem sprawdzić co wieczór przed snem, czy zasłona w sypialni była zasunięta do samego końca, bo w przeciwnym razie stałaby się najgorsza rzecz, jaką mogłem sobie wyobrazić: umarłaby moja mama.
Za kompulsyjnymi zachowaniami kryje się zatem lęk. Myśli i zachowania kompulsyjne to próby pozbycia się tego lęku.
Oto wypowiedź 50-letniego mężczyzny:
Nie potrafiłem nawet na dwie minuty zostawić w spokoju rękawów mojej koszuli. Nie byłem w stanie powstrzymać się od gorączkowego podwijania rękawów, a następnie od równie gorączkowego odwijania ich z powrotem i starannego zapinania mankietów, tylko po to, by natychmiast rozpinać je ponownie i rozpoczynać bezsensowny proces od nowa, jak gdyby jego znaczenie rzeczywiście przenikało na wskroś moją egzystencję. Nie mogłem się pohamować, aby nie otwierać na oścież okien, a następnie, gdy pod wpływem przejmującego zimna ustępował atak klaustrofobii, zatrzaskiwać je ponownie, jakby to ktoś inny pootwierał je wszystkie (Roth 1994).
Osłabienie libido, zanikanie popędu seksualnego
Depresja oznacza zahamowanie, brak witalności, stłumienie uczuć, dyskomfort, niezdolność do odczuwania przyjemności. Seksualność to coś dokładnie odwrotnego: spontaniczność, witalność, silne emocje, wspaniałe samopoczucie, zdolność odczuwania rozkoszy aż do ekstazy.
Brak ochoty na seks dotyka jednak również partnera osoby chorej na depresję, nie tylko ją samą. A ponieważ nie może ona zaspokoić pragnień drugiej strony, ma również w związku z tym poczucie winy.
*Niemieckie "Angst".
Więcej w książce: Huub Buijssen - Depresja. Jak pomóc i nie zatracić przy tym siebie Poradnik dla przyjaciół i rodziny
Skomentuj artykuł