Zdrowa seksualność powinna być w nas ukształtowana przez ojców
Głód ojca często przemienia się w ranę ojcowską. Niektórzy używają tego terminu, aby podkreślić kruchość psychiki młodego mężczyzny, jaka wynika z braku ojca, braku spowodowanego tym, że ojciec zmarł, odszedł od rodziny, był zapracowany albo zbyt niedostępny dla dzieci - pisze Richard Rohr w książce „Dzikość i mądrość. Duchowość mężczyzny”, której fragment publikujemy.
W każdym przypadku skutkiem tego jest głębokie zranienie, deprywacja, która prowadzi do słabego wyczucia siebie i swoich granic, odcięcia umysłu od ciała i emocji, a często również biernego życia podobnego do nie rozpalonego ogniska. Kiedy prowadziłem rekolekcje w Peru w 1977 roku, jedna z sióstr posługujących w centralnym więzieniu w Limie opowiedziała mi pewną historię.
W pierwszym roku pracy, gdy zbliżał się Dzień Matki, wielu więźniów prosiło ją, aby przynosiła im kartki, które mogliby wysłać do swoich matek. Kolejne pudełka z kartkami, jakie przynosiła, ciągle nie wystarczały. Dlatego, gdy zbliżał się Dzień Ojca, postanowiła przygotować się na tę okazję i kupiła całą skrzynkę stosownych kartek. Jednak tym razem okazało się, że skrzynka pozostała w jej pokoju nienaruszona. Ani jeden mężczyzna nie poprosił jej o kartkę z okazji Dnia Ojca. Nie miała ich komu rozdać.
Wtedy zrozumiała, ze łzami w oczach, że większość mężczyzn znalazła się w więzieniu, ponieważ nie mieli ojców. Niekoniecznie byli sierotami, ale nigdy nie opiekował się nimi ojciec. Nigdy nie mieli możliwości poczuć się synami mężczyzn, którzy ich podziwiali, nigdy nie mieli poczucia głębokiej, bezpiecznej tożsamości. Nigdy nie doświadczyli tego pierwotnego entuzjazmu, jaki jest skutkiem dorastania w bezpośredniej bliskości ze starszym, bezpiecznym mężczyzną. Dlatego w swoim życiu starali się zostać mężczyznami w pokrętny i niszczący sposób. Byli niepewnymi siebie mężczyznami, którzy musieli udowadniać, że nimi są, ponieważ nikt im nigdy nie powiedział, że nimi są.
Okładka książki Richarda Rohra "Dzikość i mądrość. Duchowość mężczyzny" (Wyd. WAM)
Ich negatywne zachowania zawsze zamieniały się w akty bezprawia, przestępstwa i przemoc. Nie osiągając wewnętrznego, głębokiego poczucia męskości, zwracają się oni do innych mężczyzn po uspokojenie i potwierdzenie. Zjawisko gangów przyjmuje wiele form, ale zwykle jest to daremna próba uzyskania energii ojcowskiej przez siedemnastoletnich chłopców od innych siedemnastoletnich chłopców. Nie udało im się osiągnąć wewnętrznej siły, która nadaje sens i dobrą strukturę ego, więc ciągle próbują udowadniać, kim są. Mogą się angażować w wiele gier przeznaczonych dla „macho”, takich jak dobra kondycja fizyczna, sprawność seksualna, sukcesy w biznesie, po to aby pokazać sobie i innym, że im się udało i że naprawdę są mężczyznami.
Jednak ich nieustanna pogoń od jednej zdobyczy do kolejnej dowodzi jedynie tego, że w najważniejszej rzeczy odnieśli porażkę. Nie mając poczucia własnej wartości, próbują jej dowieść, gromadząc przedmioty, pieniądze lub władzę. Jednak ich nieustanne poszukiwanie wartości, co samo w sobie jest sprzecznością, ujawnia ich wewnętrzne poczucie bezwartościowości.
Niemal każdy mężczyzna w zachodnim społeczeństwie cierpi z powodu jakiegoś zranienia w sferze seksualnej. Krwawią one boleśnie i są przyczyną przemocy seksualnej wobec kobiet, uzależnień i homofobii w odniesieniu do innych mężczyzn. Nie spotkałem dotychczas mężczyzny, który powiedziałby, że doświadcza swojej seksualności jako całościowej, szczęśliwej i zdrowej. Mężczyźni w tym aspekcie zawsze znajdują się na rozdrożu, mają dylemat, doświadczają wstydu, lęku, powątpiewania lub niemożliwych do spełnienia pragnień.
Sprawy seksu zawsze leżą w centrum duchowości mężczyzny. Muszą być rozwiązane, ponieważ w przeciwnym razie zawsze pozostaną jak „kolec w ciele”, który sprawia, że mężczyzna jest sparaliżowany, uzależniony i prowadzi podwójne życie. Uważam, że zdrowa seksualność powinna być w nas ukształtowana przez ojców, w przeciwnym razie wszyscy będziemy zaczynać od zera i popełniać te same błędy pokolenie za pokoleniem.
Wielu mężczyzn ma również problemy z autorytetem. Albo ciągle zginają przed nim kolana, co widzimy u większości konserwatystów, albo z nim walczą, co obserwujemy u większości liberałów. Można powiedzieć, że stosunek do autorytetów określa niemal zupełnie krajobraz polityczny i religijny. Jeżeli nie spotkaliśmy na swojej drodze mężczyzny z prawdziwym, wewnętrznym autorytetem, pozwolimy, aby autorytet był czymś zewnętrznym i arbitralnym, co możemy kochać albo nienawidzić. Ale obydwie postawy mijają się z sednem sprawy.
Ponieważ ludzie ci nigdy nie doświadczyli duchowego i wewnętrznego autorytetu otrzymywanego w autentycznym doświadczeniu Boga, spoglądają na Niego lub walczą z Nim jako z czymś zewnętrznym. Autorytet nigdy nie oznacza dla nich wewnętrznej mądrości, ale zewnętrzne zobowiązanie. W ten sposób doświadczają oni autorytetu i taki jest ich stosunek do niego – nadmierna potrzeba autorytetu (większość konserwatystów) lub nieuznawanie go (większość liberałów). Żadnemu z nich nie udało się zwykle zintegrować, a nawet odnaleźć w sobie samych spokojnego miejsca, które pozwala na włączenie się w subtelny i dojrzały taniec pomiędzy autorytetem wewnętrznym i zewnętrznym.
Skomentuj artykuł