[Brak] piersi Angeliny Jolie

[Brak] piersi Angeliny Jolie
(fot. EPA/Paul Buck)

Media obiegła wiadomość, że słynna aktorka zdecydowała się na zabieg obustronnej mastektomii (usunięcia piersi), gdyż lekarz wyliczył, że istnieje prawie 90% ryzyko wystąpienia u niej raka piersi. Na tę chorobę zmarła jej matka, co pozostawiło u Angeliny traumatyczne wspomnienia, których chciała zaoszczędzić swoim dzieciom.

Byłaby to wiadomość interesująca jedynie prasę bulwarową, jednak zaczęto kreować tę decyzję na postawę heroiczną i oto pani Jolie powoli staje się wzorcem postępowania dla wszystkich matek, które są genetycznie obciążone ryzykiem zachorowania na raka piersi. Komentarze jednoznacznie wskazują na pełne poparcie dla jej postawy i uznanie.

DEON.PL POLECA

Tymczasem Jolie nie zachorowała na raka, a jedynie jest obciążona dużym ryzykiem zachorowania na tę chorobę. Stać ją na regularną diagnostykę u najlepszych lekarzy, zresztą bardzo pomocne (i bezpłatne) jest codzienne samobadanie piersi. A mastektomia nie jest wyrwaniem zęba - to poważny zabieg, pociągający za sobą nie tylko utratę piersi, ale także inne, przykre konsekwencje: "Zabieg mastektomii, mimo że niezbędny, bo ratujący życie, niesie ze sobą wiele powikłań, takich np. jak mniejsza sprawność ręki po stronie operowanej, a zwłaszcza ograniczenia ruchomości w stawie barkowym, osłabienie siły mięśniowej obręczy barkowej, uniesienie lub obniżenie barku, odstawanie łopatek po stronie zabiegu, boczne skrzywienie kręgosłupa, a także obrzęk limfatyczny ręki po stronie zabiegu" (zobacz więcej). Blizny pooperacyjne z czasem się kurczą, ciągną. Jolie miała zrekonstruowane piersi, więc dochodzi jest kwestia zachowania się z czasem implantów, towarzyszące im poczucie obecności ciała obcego pod skórą, intensywna terapia lekami, mająca zapobiec odrzuceniu przeszczepów i zapobieżeniu powstania stanów zapalnych.

Warto jednak spojrzeć na to wydarzenie, a szczególnie na komentarze do niego, jeszcze pod innym kątem. Kiedy jest mowa o tym, że pigułka antykoncepcyjna zwiększa, według najnowszych badań kilkukrotnie, ryzyko wystąpienia raka piersi i to także u kobiet, które nie są genetycznie tą chorobą obciążone, obrońcy antykoncepcji hormonalnej kontrargumentują, że za to zapobiega innym rodzajom raka. Jednocześnie pozostają ślepi na fakt, że rak piersi jest jedną z najczęstszych przyczyn śmierci kobiet, co zresztą zostało wypunktowane w tekście o operacji Jolie. Nie chcą także słyszeć o tym, że upowszechnienie stosowania antykoncepcji hormonalnej zbiegło się jednocześnie z legalizacją aborcji (obie te rzeczy podnoszą ryzyko wystąpienia tego nowotworu), spowodowało w USA w ciągu ostatnich 20 lat ponad 6-krotny wzrost liczby zachorowań na raka piersi. Fascynujące: podziwiać kobietę, która się okaleczyła, gdy dowiedziała się o wysokim ryzyku wystąpienia u niej raka, jednocześnie promując środek, który to ryzyko znacznie podnosi u zdrowych kobiet.

Tymczasem najlepszą profilaktyką raka piersi są ciąże i długie karmienie piersią. Warto też pamiętać o wspomnianym wyżej samobadaniu, szczególnie jeśli stosowało się lub stosuje antykoncepcję hormonalną, a zwłaszcza jeśli jej stosowanie rozpoczęło się przez 20. rokiem życia. To, że jest się nosicielem genu raka, nie oznacza, że musi się na niego zachorować - tu muszą wystąpić jeszcze odpowiednie bodźce środowiskowe i brak wczesnego reagowania na niepokojące sygnały ze strony ciała.

Tak więc jedynym plusem tego, że wokół [braku] biustu Angeliny Jolie wybuchła taka debata, jest to, że być może więcej kobiet się przebada i (jak słusznie zauważył jeden z komentatorów) więcej osób będzie wiedziało, co oznacza słowo "mastektomia". Zawsze coś.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

[Brak] piersi Angeliny Jolie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.