Stwardnienie rozsiane to problem społeczny
Wykluczenie z rynku pracy, z życia społecznego, ubóstwo - takie są konsekwencje społeczne stwardnienia rozsianego (SM), najczęstszej choroby neurologicznej młodych ludzi, w wieku 20-40 lat - mówili pacjenci w czwartek na spotkaniu prasowym w Warszawie.
Jak podkreślali, jest to problem niebagatelny, bo schorzenie dotyczy w Polsce ok. 40 tys. osób, przeważnie w wieku produkcyjnym.
Na spotkaniu zainaugurowano IV edycję kampanii społecznej "SyMfonia Serc, która w tym roku przebiega pod hasłem "SM - problem społeczny". Jej organizatorem jest Polskie Towarzystwo Stwardnienia Rozsianego (PTSR), które w tym roku obchodzi 20-lecie swojej działalności.
W momencie diagnozy chorzy na SM często stoją u progu kariery zawodowej i nie zdążyli jeszcze zapracować na wyższą rentę, a - jak wskazują statystyki - aż 75 proc. z nich przechodzi na nią w ciągu dwóch lat od wykrycia choroby. Co więcej, osobom z SM po odejściu z pracy trudno znaleźć nowe zatrudnienie, bo w przeciwieństwie do innych niepełnosprawnych mają nie jedną, ale kilka dysfunkcji, jak zaburzenia widzenia, słuchu, zaburzenia równowagi, trudności z chodzeniem, a także pogorszenie zdolności poznawczych. - Dlatego nie mogą sobie dorobić do bardzo niskiej renty - podkreślała psycholog.
Według Czarneckiej, polscy chorzy z SM mają utrudniony dostęp do odpowiedniej rehabilitacji, która jest podstawą ich leczenia i z której powinno korzystać 100 proc. pacjentów. Na miejsce w wyspecjalizowanym ośrodku rehabilitacyjnym trzeba czekać przeciętnie 1-1,5 roku, dlatego część z nich finansuje to na własną rękę, a wielu wcale nie korzysta z rehabilitacji.
Obecna na konferencji pani Iza, która z SM żyje już 36 lat - od 21 roku życia - otrzymuje 600 zł emerytury, porusza się na wózku i mieszka sama. Ostatnio, gdy po 18 latach walki spółdzielnia wybudowała jej podjazd pod blokiem zaczęła się ubiegać o wózek elektryczny, ale okazało się, że musiałaby dopłacić do niego ponad 5 tys. złotych, co przy jej niskich dochodach jest niemożliwe.
Pani Iza martwi się, że od 1. grudnia będzie jej przysługiwać mniejsza liczba godzin pomocy pani z opieki społecznej. - A taka osoba jest dla mnie jak tlen, bo pozwala mi wyjść do ludzi - podkreślała na spotkaniu.
- Paradoksem jest to, że jednym z priorytetów zdrowotnych w ramach polskiego przewodnictwa w Radzie UE są choroby neurodegeneracyjne, do których należy również SM. Nie znalazły się one natomiast na liście priorytetów naszego kraju - powiedziała. Chodzi o rozporządzenie ministra zdrowia z 21 sierpnia 2009 r. w sprawie priorytetów zdrowotnych.
Jednak, według Jakuba Gołąba, rzecznika prasowego prezydencji w Ministerstwie Zdrowia, są to dwie różne sprawy. - W rozporządzeniu z 2009 r. nie ma np. chorób oddechowych u dzieci, które są przecież jednym z priorytetów zdrowotnych polskiej prezydencji - powiedział PAP rzecznik.
Według niego, niewykluczone, że podczas naszej prezydencji, wspólnie z innymi krajami UE zostaną ustalone rekomendacje w obszarze chorób neurodegeneracyjnych i możliwe, że w efekcie rozporządzenie na temat krajowych priorytetów zdrowotnych zostanie uzupełnione.
Skomentuj artykuł