Czy Niebo się nie klika? O pseudokatolickich clickbaitach słów kilka
Wyobrażam sobie, że wielu czytelników tego tekstu na co dzień obserwuje od kilku do kilkudziesięciu katolickich profili w mediach społecznościowych. Im więcej podobnych treści śledzimy, tym częściej wyświetlają nam się publikacje związane z religią. Nic w tym dziwnego, gdyż tak właśnie działają algorytmy. Jednak nie wszystkie niosą za sobą realną wartość. Niektóre z nich to po prostu „katolickie” clickbaity.
Wyścig o kliknięcia
Zacznijmy od tego, na czym właściwie polega zarabianie w Internecie. Najprościej rzecz ujmując, wiąże się to z osiąganiem jak największych zasięgów, które to z kolei częściowo przekładają się na kliknięcia, tzw. konwersje. Jednym z podstawowych wskaźników, za pomocą których mierzy się skuteczność tych działań, jest CTR (ang. Click-Through Rate). Jeżeli dany film na YouTube osiąga 100 wyświetleń samej miniaturki, a kliknięto w nią 10 razy, CTR wynosi 10%. Im lepiej prezentują się podobne wskaźniki, tym większe zainteresowanie reklamodawców wzbudza dany twórca, strona czy kanał. Analogicznie wzrasta cena reklam lub innych współprac, co przekłada się na zyski.
Nic więc dziwnego, że w Internecie aż roi się od sensacyjnych nagłówków, które mają jedynie wzbudzić zainteresowanie odbiorcy, ale już niespecjalnie odznaczają się jakąkolwiek merytoryczną głębią. Podobnie dzieje się w przestrzeni katolickiego Internetu, gdzie coraz częściej można zaobserwować trudną do zrozumienia modę prezentowania straszliwych przepowiedni i budzących lęk wizji piekła. W takich zabiegach próżno szukać celów ewangelizacyjnych, ale już te marketingowe są oczywiste. Mamy do czynienia ze zwykłą, tanią sensacją na kanwie tematów związanych z wiarą katolicką.
Nadchodzi… wszystko, co najgorsze
Na treści żerujące wyłącznie na emocjach użytkowników, w tym wypadku bardzo często osób wierzących, można natrafić m.in. w artykułach na stronach wyszukiwarek internetowych grupujących „Wiadomości”. Innym miejscem częstego występowania podobnych materiałów jest oczywiście serwis YouTube, nie mówiąc już o mediach społecznościowych, które oferują wszelkiego rodzaju linki, grafiki czy rolki. W wolnej chwili znalazłem kilka profili i kanałów autorów tworzących całe treści lub tylko nagłówki czy miniatury filmów sprowadzających się do haseł: „wizja”, „przepowiednia”, „ostrzeżenie”, „piekło”. Jest też mój ulubiony w tym kontekście czasownik „nadchodzi…”, po którym można umieścić zupełnie wszystko, co emocjonujące, wzbudzające lęk i prowadzące do nerwowej reakcji kliknięcia w link, aby tylko dowiedzieć się, czy to rzeczywiście prawda.
Emocjonalność clickbaitowych materiałów buduje nie tylko tekst, ale przede wszystkim warstwa wizualna. Materiały odnoszące się do rozmaitych przepowiedni paruzji, nadejścia antychrysta, wojen i kataklizmów oraz wizji piekła zazwyczaj opatrzone są ilustracjami, na których dominują ciemne barwy budujące nastrój niepewności i strachu, z którymi mocno kontrastują ostre odcienie ognia - czerwień czy pomarańcz. Nie brakuje także wizerunków Jezusa, Maryi i świętych, a w skrajnych przypadkach wizualizacji diabelskich postaci i demonów.
Fascynacja złem i religijna psychoza
Trzeba przypominać, że piekło naprawdę istnieje - może powiedzieć część osób czytających te słowa. Jednak zupełnie nie o to w tym wszystkim chodzi. Głównym problemem zalewania Sieci tego typu nagłówkami i obrazami jest demonizacja religii. Skutki częstego obcowania z treściami odwołującymi się do wszechobecnego zła, piekła i demonów mogą być zarówno psychiczne, jak i duchowe. Łącząc jednak obie perspektywy, nie sposób pominąć niebezpieczeństwa przesadnego, a w skrajnych przypadkach nawet obsesyjnego skupiania się na złu. W konsekwencji osoba ogarnięta lękiem może wpaść w pułapkę szukania działania złego ducha we wszelkich obszarach życia. Jak zauważa o. Dariusz Piórkowski SJ, takie podejście prowadzi do czegoś, co swego czasu nazwał “psychozą religijną”.
Jezuita wskazuje, że diabeł jest wręcz zainteresowany taką postawą. “Dlaczego? Bo wtedy nie czyni się dobra. Człowiek jest sparaliżowany, osłabiony. Nie dostrzega dobra. I o to chodzi diabłu. Natomiast Pan Jezus nie skupia się na działaniu zła, wyrzuca złe duchy, ale przede wszystkim głosi bliskość Królestwa Bożego i zachęca do świadectwa, do wydawania dobrych owoców. O szatanie mówi niewiele, często wtedy, gdy zostaje wprost o niego zapytany, albo mówi o szatanie, który zostaje pokonany” - wyjaśnia.
Niestety wydaje się, że duża część opartych na lęku clickbaitowych przekazów tak przesadnie skupia się na oddziaływaniu zła na współczesny świat, że niejako przechyla szalę zwycięstwa na jego stronę. A nie to głosi Ewangelia, lecz przypomina, że Chrystus pokonał grzech, śmierć i szatana. “Przestań płakać: Oto zwyciężył Lew z pokolenia Judy, Odrośl Dawida” (Ap 5,5). I niech to zdanie przypomina, że Niebo wcale nie musi się lepiej klikać, bo piekło już przegrało.
Skomentuj artykuł