Czy w tym roku zdążysz ze spowiedzią?
Zaskoczyło mnie ogłoszenie, które usłyszałam kilka dni temu w kościele. Słowa „podczas każdych rorat będziemy mieli możliwość przystąpienia do świątecznej spowiedzi świętej” lekko mnie szturchnęły, zastanowiły. Jakiej świątecznej?! Toć to adwent dopiero wystartował - pomyślałam. Chwilę później jednak przyszła kolejna myśl: obyśmy zdążyli z tą spowiedzią przed świętami!
Prawdą jest to, że żyjemy w nieustannym pędzie. Sama doświadczam tego, że mija dzień za dniem. Wstaję rano na roraty z dzieckiem i zanim zdążę się obejrzeć, znowu za oknem jest ciemno. Praca, zajęcia pozalekcyjne dzieci, pranie, gotowanie, ot codzienność żony i mamy. To wszystko sprawia, że gdzieś z tyłu mojej głowy kołyszą się słowa: masz jeszcze czas, zostaw to teraz. Dopiero zaczął się adwent, do świąt zdążysz ze spowiedzią.
Zdążę, wybrałam konkretny dzień i wpisałam go w nasz rodzinny kalendarz. Wybrałam też świadomie kapłana, do którego się wybieram i zapytałam go, czy jest w tym czasie dostępny. Drugi tydzień adwentu będzie więc dla mnie czasem na świąteczną spowiedź. Tak, by nie tylko w czas Bożego Narodzenia wejść spokojna i bez poczucia, że coś ważnego odłożyłam na zbyt późno. Bez wewnętrznej dramy, że teraz zostaje mi tylko stanie w długich kolejkach do konfesjonału i – przy okazji - taniec w miejscu, by nie przymarznąć do zimnej kościelnej posadzki. Też tak, by samej sobie dać szansę na głębszy rachunek sumienia w czasie adwentu, który może być pięknym czasem oczekiwania, jeśli przeżyjemy go świadomie.
Od lat mówię w swoich social mediach o tym, jakie jest moje podejście do sakramentu spowiedzi. Czasem mam poczucie, że powiedziałam już wszystko, że cóż tu dodać, po co to komu itd. Wtedy często pojawia się ktoś, kto pyta: Madziu, a jak zrobić dobry rachunek sumienia? Madziu, adwent jest, czy polecisz jakąś dobrą książkę o spowiedzi? Itd. Postanowiłam więc w tym roku nagrać cztery krótkie filmiki o tym sakramencie. Takie, które dedykuję tym, którym zależy na głębszym przeżyciu spowiedzi. Na tym by był to sakrament przeżyty świadomie, z głębią, ale też by był przestrzenią uzdrowienia – nie tylko w teorii, ale również w praktyce.
Wielu z nas ma problem ze spowiedzią. Pragniemy czystego serca, tej lekkości, którą niekiedy czujemy chwilę po odejściu od konfesjonału. Z drugiej strony wcześniej pojawia się walka – o czas, miejsce, odpowiedniego spowiednika. Pojawia się również milion myśli o tym, że nie umiem zrobić dobrego rachunku sumienia, że się wstydzę, obawiam, że trafię na nieodpowiedniego księdza itd. Pytanie, co chcę z tym zrobić? Zostawić, zagłuszyć, przetrwać? Czy może się tym zaopiekować, zadbać, otulić, zaplanować? Wybór zawsze zależy tylko i wyłącznie ode mnie…
Czytałam niedawno świetną książkę „Spowiedź na 5” ks. Sebastiana Picura, którego wielu może kojarzyć z TikToka czy Instagrama. Mój nastoletni syn pochłania książki ks. Sebastiana, ciekawa byłam więc co powie o tej. Zaskoczył mnie, bo stwierdził, że wszystko, co zostało napisane w tej publikacji już wiedział (choćby z lekcji religii), ale że ta książka daje siłę, by się kolejny raz przełamać i pójść do spowiedzi. Czasem potrzebujemy tego wszyscy, nie tylko nastolatkowie, ale też dorośli ludzie, którzy żyją od lat świadomie w Kościele i regularnie korzystają z sakramentów – nam też, z różnych powodów, czasem może być trudno.
Jeśli sakramenty są dla nas ważne, zawalczmy o to, byśmy mogli przeżyć je spokojnie, świadomie i z głębią. Mamy wiele narzędzi i możliwości, by się to udało. Mamy też jednocześnie wiele wymówek, a gdy do tego dorzuci się walkę duchową, może zdarzyć się, że odsuniemy spowiedź na potem. Czy warto? Jeśli ktoś lubi tańczyć w miejscu, stojąc w długich kolejkach do konfesjonału, to może tak. Pytanie, czy mi to pomoże, czy zabierze przestrzeń do tego, by być bliżej Boga, drugiego człowieka i samego siebie. Walczmy o nasze magis, co dnia – w przeżywaniu spowiedzi również.
Skomentuj artykuł